Majer Piotr Zapomniana formacja MO 2004r.doc

(139 KB) Pobierz

 

 

GAZETA POLICYJNA NR 38 –  40 Z 2004r

 

 

Zapomniana formacja (1)
 

Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego przyjął 7 października 1944 r. dekret, mocą którego została usankcjonowana działalność istniejącej już od blisko dwóch miesięcy nowej powojennej formacji o charakterze policyjnym, nazwanej Milicją Obywatelską. Jak dowiódł czas, stała się ona najdłużej działającą, jak dotąd, polską formacją przeznaczoną do ochrony tradycyjnie rozumianego porządku publicznego.

Wszystkie jej poprzedniczki, poza międzywojenną Policją Państwową, miały bowiem charakter epizodyczny, co wyrażało się albo w bardzo krótkim okresie ich istnienia, albo w ograniczeniu kompetencji do niewielkiego obszaru kraju. Milicja Obywatelska przetrwała natomiast 46 lat. Przestała formalnie istnieć, przekształcona w Policję 10 maja 1990 r., kiedy została opublikowana i weszła w życie ustawa o Policji, przyjęta przez Sejm 6 kwietnia tego roku.

Milicja Obywatelska jest formacją po części zapomnianą. Mimo że w jej szeregach służyło wielu czynnych jeszcze zawodowo obecnych policjantów, to wzmianek o niej jest jak na lekarstwo. Jeśli w publicystyce pojawiają się nawiązania do polskich tradycji policyjnych, to są zdominowane przez teksty dotyczące Policji Państwowej II Rzeczypospolitej, czemu sprzyja Święto Policji powiązane z rocznicą utworzenia tej formacji.

Z Milicją Obywatelską, jak niemal z wszystkimi organami i instytucjami związanymi z minioną rzeczywistością ustrojową, powiązana jest dwubiegunowość ocen. W pracach publikowanych przed polskim przełomem była uznawana za niezbędną część aparatu państwa, wykonującą właściwie swoje powinności, a występujące uchybienia traktowano jako marginalne i powiązane z błędami indywidualnymi. W funkcjonującym równolegle tzw. drugim obiegu wydawniczym, jak również w publicystyce ostatniej dekady, ocena ta była diametralnie odmienna. Milicja była bowiem postrzegana nie tyle jako organ powołany do egzekwowania porządku prawnego oraz ładu publicznego, co przede wszystkim jako część aparatu państwowego ustanowionego przez partię komunistyczną i przez nią instrumentalnie wykorzystywanego.

Zarysowane w największym uproszczeniu, choć realnie funkcjonujące, w pełni odmienne oceny Milicji Obywatelskiej, odwoływały się w dużym stopniu do społecznych stereotypów odnoszonych do tej formacji, nieuniknionego kontekstu politycznego obecnego w pracach publikowanych szczególnie przed 1989 r., jak i po tej dacie, a także kojarzenia milicji z jej powinnościami nie tyle incydentalnymi, co jednak niepierwszoplanowymi i powszechnymi. Dla jej apologetów uzasadnieniem właściwego wypełniania przez nią obowiązków i roli w państwie był więc udział w tzw. walkach o utrwalenie władzy ludowej - po słusznej stronie i z elementami indywidualnych tragedii; materialny wkład w dzieło odbudowy kraju; spełnienie obowiązku w okresach napięć i konfliktów społecznych, również z elementami indywidualnych tragedii; działalność prospołeczna wyrażana przez funkcjonariuszy oraz poszczególne ogniwa organizacyjne. Jej antagoniści niektóre z tych "cnót" uznawali i uznają za podstawowe wady, uzupełniając je ponadto krytyką rozwiązań o charakterze ustrojowym, czyniących z milicji organ w pełni podporządkowany sprawującej władzę partii. W cieniu tych ustaleń, niejako na ich marginesie, pozostawały kwestie co najmniej równie znaczące dla oceny Milicji Obywatelskiej. Jej zdolności do przeciwdziałania klasycznej przestępczości kryminalnej oraz określanej popularnie mianem pospolitej, istniejących realnie od pierwszych dni funkcjonowania nowej państwowości, prowadzenia efektywnego procesu wykrywczego w związku z popełnionymi przestępstwami, a także zapewnienia porządku publicznego, rozumianych w sposób uniwersalny, bez ideologicznych obciążeń. Te trzy obszary powinności są przynależne każdej formacji policyjnej - a Milicja Obywatelska była w istocie jej socjalistyczną wersją, i one w największym stopniu - z racji codzienności obowiązków, jeśli nie decydują, to powinny znacząco ważyć na ocenie tej części aparatu administracyjnego każdego państwa.

Wobec konieczności dokonania wyboru prezentowanej tematyki uznałem, że w pierwszym tekście wywołanym rocznicą, wyjaśnienia wymagają przede wszystkim przyczyny i okoliczności zwłoki w formalnym powołaniu MO.

Współcześnie część środowisk kombatanckich, skupionych głównie w Stowarzyszeniu "Rodzina Policyjna 1939", zamierza zwrócić się z apelem do właściwych władz o uchylenie dekretu PKWN z 15 sierpnia 1944 r., mocą którego rozwiązana została Policja Państwowa, pod zarzutem współpracy z okupantem (anonsowała to w nr. 33 "Gazeta Policyjna", w tekście "Apel o prawdę i pamięć"). Zdaniem wnioskodawców, koronny zarzut był nieprawdziwy i okrył niezasłużoną niesławą ich najbliższych. Po 60 latach od tych wydarzeń należy zgodzić się z  opinią oraz z treścią wniosku. Aby być w zgodzie z historią, nie należy jednak zapominać, że w okresie okupacji ocena ta była znacznie bardziej skomplikowana, a jednym z tego dowodów było zakwestionowanie przez wszystkie dosłownie ugrupowania polityczne możliwości pełnienia służby w niepodległej Polsce przez Policję Państwową. W tym celu w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego zbudowano Państwowy Korpus Bezpieczeństwa liczący około 10 tys. zaprzysiężonych członków oraz Straż Samorządową - ponad czterokrotnie liczebniejszą, jako aparat policyjny przyszłego, odbudowanego państwa. Jakkolwiek by to dzisiaj brutalnie brzmiało, dla Policji Państwowej miejsca nie przewidziano, przygotowując w związku z tym projekt dekretu - noszący datę 26 listopada 1943 roku, o rozwiązaniu tej formacji. Zawierał on również dyspozycje adresowane do jej funkcjonariuszy, z których część miała zostać poddana weryfikacji (szerzej "Przegląd Policyjny" 1991, nr 2, materiał autorstwa J. Paśnika).

Skoro ugrupowania i struktury uznające autorytet rządu londyńskiego nie widziały możliwości kontynuowania służby w niepodległej Polsce przez Policję Państwową, to jest oczywiste, że identyczne stanowisko zajmowała Polska Partia Robotnicza, reprezentująca nurt komunistyczny. Zasygnalizowała to po raz pierwszy w tzw. deklaracji marcowej z 1943 r. przez sformułowanie oznajmiające, że w momencie wyzwolenia kraju zostanie zorganizowana Milicja Ludowa, co zostało potwierdzone w kolejnej deklaracji tej partii z listopada tego roku. Dopełnieniem tych dyspozycji był fragment jednego z rozkazów dowództwa AL - z 24 marca 1944 r., głoszący, że policja granatowa z chwilą wyzwolenia musi być rozbrojona, a służbę bezpieczeństwa pełnić będą oddziały AL.

Trudno uwierzyć, ale wspomniane trzy niezmiernie ogólne dyspozycje stanowiły podstawową część wypracowanego przez PPR koncepcyjnego pomysłu przyszłych organów porządkowych. Jeszcze bardziej mizerny był stopień przygotowania do materializacji tej idei, a niezamierzonym tego świadectwem są opublikowane wspomnienia dowódców ugrupowań AL, którzy w "Polsce Lubelskiej" stali się pierwszymi komendantami wojewódzkimi MO. Zarówno dla G. Korczyńskiego, który objął to stanowisko w Lublinie (relacja w: "Takie były początki", Warszawa 1965) oraz F. Księżarczyka - w Rzeszowie (wspomnienia "Droga w ogniu", Warszawa 1972), formacja, w której od początku pełnili najważniejsze wówczas funkcje, była im na dobrą sprawę nieznana, a oni sami w przeddzień zmiany formacyjnego przydziału nie mieli świadomości czekających ich obowiązków. Podobna nieznajomość rzeczy...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin