Chiny a polskie podniebienie - reprezentacje chińskich kulinariów w polskich tekstach podróżopisarskich (art.).pdf

(311 KB) Pobierz
Spotkania Polonistyk Trzech Krajów -
Chiny, Korea, Japonia. Rocznik 2014/2015,
Tokio 2015, ISBN: 978-4-907877-09-5
TOMASZ EWERTOWSKI
Zhaoqing University
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
Chiny a polskie podniebienie – reprezentacje chińskich
kulinariów w polskich tekstach podróżopisarskich
China and Polish palate – representation of Chinese cuisine in Polish travel writing
Summary
The main topic of the paper is exoticism and familiarization of China through descriptions of Chinese cuisine. The
primary focus of the paper is the literary works of following Polish authors: Konstanty Symonolewicz, Witold
Urbanowicz, Kamil Giżycki and Władysław Michał Zaleski. They visited China at the end of the 19
th
century
(Zaleski) and at the beginning of the 20
th
century (Symonolewicz, Giżycki, Urbanowicz).
Topic of food and eating habits is treated as a one of the ways of creating the otherness or familiarizing it. Remarks
about Chinese food made by Zaleski and Giżycki emphasized strangeness of Chinese culture. However, descriptions
of food and eating habits were not only a way to create the image of China as an exotic land. E.g. Symonolewicz tries
to dispel myths about strange customs of the Chinese through the detailed description of a traditional Chinese dinner.
Urbanowicz compares Chinese and American eating habits, introducing a principle of relativism.
Wprowadzenie
Raymond Dawson w swojej książce
The Chinese Chameleon
stwierdza, że europejskie
136 |
Tomasz Ewertowski
konceptualizacje Chin bardzo często odzwierciedlają to, czego sami Europejczycy pragnęli
i szukali lub czego się bali (Dawson 1967). Średniowieczni handlarze tacy jak Marco Polo
zachwycali się potęgą cesarzy i bogactwem miast, dla oświeceniowych moralistów Chiny były
wzorem racjonalnego społeczeństwa, zaś w drugiej połowie dziewiętnastego wieku uwypuklano
postępowość kultury europejskiej poprzez opisy zacofania Chin. Wielkość cywilizacji chińskiej
sprawiała, że stanowiła ona szczególny obiekt zainteresowania, zaś ze względu na oddalenie
geograficzne i różnice kulturowe dużą rolę w opisach Chin odgrywał element imaginacyjny.
Wielu badaczy analizowało już różne aspekty tego zjawiska, pokazując, jak uwarunkowania
kulturowe i społeczne wpływały na obraz Chin (np. Longxi 1990; Spence 1998; Kerr, Kuehn
2010; Mackerras 1989; Dawson 1967; Forman 2013; Thurin 1999; Clifford 2001). Takie
podejście wpisuje się w nurt badań nad reprezentacjami. Przekonanie o tym, że wizerunek kraju
i jego mieszkańców jest ściśle powiązany z punktem widzenia opisującego, było na wiele
sposobów konceptualizowane przez badaczy takich jak Edward Said, Joep Leerssen, Maria
Todorova czy Bożidar Jezernik.
W niniejszym artykule stosowana jest imagologiczna optyka refleksji. Kulinarne
doświadczenia Polaków i opisy chińskiej kuchni posłużą jako soczewka, przez którą
analizowana będzie problematyka egzotyzmu, wizerunku i tożsamości. Do właśnie takiego
zawężenia problematyki zainspirowały mnie przede wszystkim dwa teksty. Jeden z nich to
artykuł Tokimasy Sekiguchiego, zatytułowany
Azja nie istnieje,
w którym znajdują się ciekawe
uwagi o różnicy między japońską i chińską kuchnią (Sekiguchi 2008, 54–55). Drugie źródło
inspiracji stanowi artykuł Rossa G. Formana
Eating out East. Representing Chinese Food in
Victorian Travel Literature and Journalism
(Forman 2007). W opracowaniu tym pokazane
zostaje, w jaki sposób wiktoriańska świadomość kulturowa wpływała na sposoby reprezentacji
chińskiej kuchni w literaturze podróżniczej.
Podróżnicy
Korzystając z nakreślonych inspiracji metodologicznych, w swoim artykule postaram się
pokazać, jakie były główne funkcje uwag o chińskich kulinariach w tekstach czterech Polaków,
którzy odwiedzili Chiny pod koniec XIX wieku i w pierwszej połowie XX wieku. Przedmiotem
refleksji będą teksty Władysława Michała Zaleskiego, Kamila Giżyckiego, Konstantego
Symonolewicza i Witolda Urbanowicza.
Chiny a polskie podniebienie – reprezentacje chińskich kulinariów...
|
137
Ponieważ w badaniach imagologicznych nad podróżopisarstwem kwestia punktu widzenia
1
oraz materialnych i ideowych uwarunkowań podróży
2
ma fundamentalne znaczenie, należy
krótko scharakteryzować zróżnicowanie perspektyw omawianych autorów.
Władysław Michał Zaleski (1852−1925) był delegatem apostolskim w Indiach,
z rezydencją w Kandii. W latach 1887-1898 odbył wiele wojaży po Azji, czego owocem było
kilka publikacji. W książce
Podróż po Indo-Chinach r. 1897 i 1898
opisana jest podróż po Azji
Południowo-Wschodniej, w tym liczne kontakty z tamtejszymi Chińczykami, a także wizyta
w Hongkongu, Makau i Kantonie. Jak pisze Edward Kajdański: „Jako duchowny Zaleski
najwięcej uwagi w swoich publikacjach poświęcał oczywiście sprawom związanym z sytuacją
Kościoła katolickiego w odwiedzanych krajach, ale interesowały go także inne wydarzenia,
których był świadkiem (…)”(Kajdanski 2005, 229).
Kamil Giżycki (1893−1968) zetknął się z chińską kulturą niejako poza jej matecznikiem,
spotykając Chińczyków podczas swojej wędrówki z ogarniętej rewolucją Rosji i walk w armii
barona Ungerna. Jego książka
Przez Urianchaj i Mongolię. Wspomnienia z lat 1920−1921
to
zapis przygód żołnierza, uchodźcy i awanturnika (tytuł jest nie do końca precyzyjny, Giżycki
poruszał się również po Mandżurii i terenach dzisiejszego Xinjiangu). Spośród omawianych
autorów jest zdecydowanie najmniej skłonny do refleksji. Można powiedzieć, że przede
wszystkim chciał przeżyć i walczyć z bolszewikami, a nie zrozumieć kraj, w którym się znalazł,
dlatego barwna opowieść o jego przygodach zawiera niewiele aspektów kulturologicznych.
Inaczej jest natomiast napisana książka pt.
Ze Wschodu na Zachód. Listy z podróży
relacjonująca m.in. pobyt Harbinie, Szanghaju i Hongkongu, w której, jak wskazuje Edward
Kajdański, Giżycki jawi się jako dobry obserwator (Kajdanski 2005, 314)
3
.
Witold
Urbanowicz
(1908−1996)
także
był
wojskowym,
pilotem
myśliwca
w amerykańskiej eskadrze „latających tygrysów” podczas drugiej wojny światowej.
1
Małgorzata Czermińska traktuje punkt widzenia jako kategorię antropologiczną szczególnie wyraziście
uwidaczniającą się „wtedy, gdy wypowiedź narracyjna powstaje w sytuacji zetknięcia się różnych kręgów
kulturowych”(Czermińska 2003, 12). Badaczka wyróżnia trzy podstawowe konfiguracje narracyjne 1) swój o swoim
do innych, 2) swój o tym, co inne do swoich, 3) swój o tym, co inne do tych innych. Wypowiedzi omawiane
w niniejszym artykule reprezentują drugą z wyróżnionych konfiguracji.
2
Według koncepcji Vladimira Gvozdena podróżopisarstwo można traktować jako relację o chronotopie, spotkaniu
między pisarzem a światem. Wypowiedź to tekstualny ślad realnej podróży, dokumentujący spotkanie z przestrzenią,
czasem, hierarchią społeczną i wartościami (Gvozden 2011). Warunki w jakich odbyła się podróż i pozycja, z której
wypowiada się autor, mają więc zasadnicze znaczenie dla interpretacji podróżopisarstwa.
3
Giżycki napisał również powieść dla dzieci i młodzieży
Przez knieje i stepy: Przygody chłopców polskich na
Syberii i w Mongolii,
zainspirowaną swoją tułaczką po Azji Środkowej i Wschodniej.
138 |
Tomasz Ewertowski
W odróżnieniu od
Przez Urianchaj i Mongolię
Giżyckiego, w książce Urbanowicza
Ogień nad
Chinami,
wydanej też jako
Latające tygrysy,
znajduje się bardzo dużo przemyśleń nad sytuacją
Chin. Arkady Fiedler opisał tego lotnika i pisarza jako „unerwione aluminium, w którym biło
żywe, ludzkie serce” (Fiedler 1946, 118) i to połączenie technicznej sprawności pilota myśliwca
z humanistyczną wrażliwością widoczne jest w chińskich zapisach Urbanowicza.
Na tle pozostałych autorów wyróżnia się Konstanty Symonolewicz (1884−1952),
ze względu na swoją rozległą działalność w Chinach nazwany przez Leonarda Spychalskiego
„człowiekiem instytucją”. Symonolewicz był orientalistą z wykształcenia, studiował chiński,
a także sanskryt, mongolski i mandżurski w Petersburgu. Następnie jako rosyjski, a później
polski dyplomata przeżył w Chinach ponad 18 lat, w latach 1912−1930 i ponownie po drugiej
wojnie światowej, czego świadectwem są dwie książki:
Moi Chińczycy (18 lat w Chinach)
i
Miraże mandżurskie,
a także szereg artykułów. W odróżnieniu od pozostałych autorów
Symonolewicz pozostawił nie tylko wyrywkowe uwagi o chińskiej kuchni, ale poświęcił jej
cały rozdział w swojej książce
Miraże mandżurskie.
Kuchnia i egzotyka
Jest rzeczą oczywistą, dlaczego w narracji podróżopisarskiej znajdujemy uwagi o jedzeniu,
należy jednak zastanowić się, czemu mogą one służyć. Warto pójść tropem Anny Horolets,
która twierdzi, że „także w sferze gastronomii odbywa się praca nad tworzeniem inności lub jej
oswajaniem”
(Horolets
2013,
201).
Między
tymi
dwoma
biegunami,
egzotyzacją
i familiaryzacją, poruszają się też polscy autorzy.
Zasadniczy wywód warto rozpocząć od bardzo istotnej uwagi Symonolewicza
nad przedstawieniami wschodnioazjatyckich kulinariów w podróżopisarstwie:
„Odrębność kuchni chińskiej, od dawna notowana przez podróżników cudzoziemskich, dała
powód do różnych legend o rzekomych obrzydliwościach, spożywanych przez smakoszów
chińskich, i wyrobiła jej smutną naogół reputację. Jest ona niesłuszna, a pochodzi to stąd,
że w sprawie tej zabierali głos przeważnie ludzie przygodni, fałszywie informowani i w wielu
wypadkach sądzący z pierwszego wrażenia” (Symonolewicz 1932, 148).
Warto zwrócić uwagę na charakterystyczny dla wypowiedzi Symonolewicza ekspercki ton.
W nawiązaniu do swoich różnorodnych doświadczeń zebranych podczas pobytu w Chinach
polski autor przedstawia siebie jako znawcę, którego zadaniem jest oddanie sprawiedliwości
kuchni chińskiej. Silna pozycja autora ma uwiarygodnić dalszy wywód, którego celem, jak
zobaczymy, jest zasadniczo oswojenie obcości. Jednocześnie Symonolewicz zauważa, że
kuchnia chińska, w znaczeniu sztuki kulinarnej, jest „rzeczą luksusową”, różnica między
chińskimi przysmakami a codzienną strawą „masy ludności tutejszej” jest znacznie większa niż
Chiny a polskie podniebienie – reprezentacje chińskich kulinariów...
|
139
w Europie (Symonolewicz 1932, 149). Mając w pamięci te uwagi, należy podkreślić,
że w artykule interesują mnie wszelkie wzmianki o potrawach spożywanych przez Chińczyków
i obyczajach towarzyszących konsumpcji, a nie tylko opisy wyrafinowanej sztuki kulinarnej.
Jako przykład egzotyzacji Chin mogą posłużyć uwagi Zaleskiego o chińskich potrawach.
Pisze on, że ze względu na chorobę musiał się wyrzec chińskiego obiadu „Miały na nim
figurować narodowe przysmaki: jaskółcze gniazda, stare dwudziestopięcioletnie jaja i psie
kotlety” (Zaleski 1898, 111). Jak wiadomo, tradycyjny obiad chiński składa się z wielu dań,
jednak Zaleski wymienia tylko takie, które wywołają u polskiego czytelnika zdziwienie, bądź
wręcz obrzydzenie, nie próbując nawet przybliżyć potencjalnemu odbiorcy natury tych
egzotycznych potraw. Epitet „narodowe” jednoznacznie kwalifikuje kulinarne osobliwości jako
coś „chińskiego”, przez co aura dziwności rozpościera się nie tylko wokół jedzenia, ale i wokół
całego społeczeństwa. Co więcej, mimo iż kantońskie przysłowie głosi, że w Kantonie je się
wszystko co ma cztery nogi, a nie jest stołem, to jednak psie mięso nie należy do przysmaków
tradycyjnej kuchni kantońskiej, czy też ogólnie chińskiej. Zatem obecność psich kotletów
należy raczej przypisać fantazji pisarza lub jego informatorów.
Podobny zabieg egzotyzacji można dostrzec u Kamila Giżyckiego, który opisuje spotkanie
z chińskim kupcem podczas wędrówki do Urumqi, czyli na terytorium Xinjiangu.
„Pewnego dnia zatrzymaliśmy się w domku kupca chińskiego, który przyjął nas bardzo
gościnnie i poczęstował obiadem, złożonym ze smażonych dżdżownic, ślimaków i tym
podobnych smakołyków. Jakież było zdumienie i oburzenie gospodarza, gdy podziękowawszy
mu uprzejmie za oryginalne przysmaki, zaczęliśmy zajadać wyciągnięte z naszych zapasów
kawałki suszonego mięsa” (Giżycki 2007, 71).
Znów wymienione zostają potrawy, które u czytelnika wywołają zaskoczenie zmieszane
z obrzydzeniem. Giżycki operuje przeciwstawieniami „my – oni”, „swoje – cudze”, potencjalna
awersja czytelnika „jak można jeść dżdżownice i ślimaki, a tym bardziej proponować je
gościom”, skontrastowana zostaje ze zdumieniem i oburzeniem chińskiego kupca. Obcość
przejawia się więc nie tylko w samych potrawach, ale także w zachowaniu. Wspomniane przez
Giżyckiego suszone mięso wprowadza też interesujący kontekst kulturowy. Przez wieki
północno-zachodnie tereny dzisiejszych Chin były miejscem interakcji między koczownikami
ze stepów a Chińczykami. Typowym pokarmem tych pierwszych było właśnie suszone mięso,
łatwe w transporcie, umożliwiające posilenie się podczas jazdy i cechujące się długą
„przydatnością do spożycia”. Wysunięto nawet tezę, że właśnie dieta była jednym z czynników
dających mongolskim zdobywcom przewagę nad osiadłymi ludami (Weatherford 2005, 87).
Kontrast smażonych potraw chińskiej kuchni i suszonego mięsa wędrowców niejako określa
uchodźców z rewolucyjnej Rosji jako kolejną falę migrantów z euroazjatyckich stepów, choć
raczej nie taka była intencja uwag Giżyckiego.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin