Sofokles - Antygona.pdf

(288 KB) Pobierz
SOFOKLES
ANTYGONA
PRZETŁUMACZYŁ I OPRACOWAŁ
KAZIMIERZ MORAWSKI
WYDANIE SIÓDME
LWÓW
WYDAWNICTWO ZAKŁADU NARODOWEGO IMIENIA
OSSOLIŃSKICH
DRUK W. L. ANCZYCA I SPÓŁKI W KRAKOWIE
WSTĘP
I
POCZĄTKI TRAGEDII GRECKIEJ
Słowo tragedia pochodzi z greckiego języka, jako że rodzaj ten poezji tam się
urodził, rozwinął i przez Greków wprowadzony został do piśmiennictwa. Jeżeli
śledzić będziemy składniki tego wyrazu
tragoedia,
przekonamy się, że tkwi w nim
rzeczownik
tragos
i drugi
ode.
Pierwszy jest nazwą kozła, drugi oznacza pieśń, a
więc
tragoedia
należałoby tłumaczyć przez
koźla pieśń
lub
śpiew kozłów.
Wyraz
ten pewien dziw w nas wywołać może, ale zarazem naprowadzić nas na
wyjaśnienie,
zrozumienie
zawiązków
piśmienniczego
rodzaju.
Niewątpliwie
wypłynął on z chóralnych pieśni śpiewanych na cześć bóstwa. Takie pieśni
rozbrzmiewały u Eolczyków w Azji Mniejszej i u doryckiego szczepu na Półwyspie
Peloponeskim. Wielbiono w nich różne bóstwa, a między innymi często koleje i
potęgę Dionizosa, boga winogradu i w ogóle przyrody, która rokrocznie budzi się
do życia i napełnia człowieka radością i szałem, a potem zamiera, aby naturę i
dusze ludzkie zanurzyć w żałobie i czarnej powłoce. To bóstwo opiewano tedy
częstokroć w tej chórowej liryce; jeden śpiewak mógł się przy tym przybrać w
szaty i wygląd samego boga, inni zaś, uosabiający siły twórczej płodności
przyrody, występowali jako jego swawolni towarzysze, w koźlich skórach, zdartych
ze zwierzęcia znanego ze swej lubieżności i rozpusty. Wyrażono wątpliwość, czy
kozły-satyrowie byli pierwotnym orszakiem boga Dionizosa, i twierdzono, że w
dawnych czasach występował on raczej wśród konio-ludzkich sylenów. Myślano
tedy, że
tragos
dlatego może dostał się do nazwy tragedii, iż w dawnych wiekach
chłopi, często w ubraniu z koźlej skóry, sławili w śpiewach chóralnych przy
uroczystościach bohaterów narodowych. Tych chłopów od ich ubioru nazywano
może
pogardliwie
tragoi.
Pieśni te mogły ulegać pewnym odmianom; wobec chóru mógł jeden z jego
uczestników wyodrębnić się i zespół przerwać i urozmaicić swoją przemową, jak
to widzimy w jednej pieśni poety Bakchylidesa. Albo też treść całej pieśni mogła
zboczyć na inne przedmioty. Herodot opowiada, że w Sycjonie opiewano w
chórach losy dawnego króla Argosu, Adrastosa. Pieśń więc wyłamywała się w ten
sposób z chwalby bogów i wkraczała w dziedzinę podań o bohaterach narodu.
Były
w
tym
zawiązki
późniejszych
rozwojów.
Lecz dopiero w Atenach otrzymały one bierzmo na dalszą świetną przyszłość. W
połowie szóstego wieku przed Chr., od roku 560, zawładnął Pizystrat nad
Atenami; jego demokratyczne rządy troszczyły się wybitnie o duchowy postęp i
umysłową
cywilizację.
Między
innymi
podniósł
on
kult
boga
Dionizosa,
wielbionego przez chłopów, do rzędu uroczystości państwowych; Dionizja Wielkie,
święto dionizyjskie obchodzone na pograniczu marca i kwietnia, stało się odtąd
wielkim świętem, zyskującym z biegiem dziejów ciągle na świetności. Śpiewano
tu, oczywiście, hymny, tj. tak zwane dytyramby, na cześć Dionizosa, który obok
Apollina stał się również bóstwem ludzi umysłowo wybitnych, poetów wielbiących
przeszłość, uszlachetniających teraźniejszość lub dających wreszcie rady i
snujących wróżby na przyszłość. Wieść głosi, że w 534 roku przybył do Aten
niejaki Tespis z sąsiedniej, pełnej winnic wioski Ikarii i wystąpił przy obchodzie
dionizyjskim, zmieniając go równocześnie; wobec chóru satyrów, śpiewającego o
bóstwie, wszczął on z nim rozmowę i wygłaszał swe przemowy w jambach, mierze
używanej dotąd szczególnie przez jońskich poetów do opowieści. A więc dorycko-
eolska pieśń chóralna zawarła tu śluby z jońskimi jambami, i to było hasłem do
narodzin dramatu.
Dramat oznacza działanie (od
dran
= działać); aby dramat mógł powstać, musieli
chórzyści i człowiek, który z nimi rozmawiał, nie ograniczać się do chwalby boga i
opowieści
o
jego
kolejach,
ale
utożsamiać
się
z
nim
i
jego
towarzyszami, przedstawiać sceny z jego życia i losów. I wkrótce odpadło także
inne ograniczenie, które mogło hamować dalsze rozwoje. Jeżeli już w Sycjonie
opiewano w dytyrambach Adrastosa, to teraz częściej się zdarzało, iż treść do
obchodów brano z podań heroicznych narodu, chociaż one z kultem Dionizosa
mało miały lub nie miały żadnego związku. Podania o bohaterach stały się tedy
głównym źródłem natchnień dla rodzącego się dramatu, mimo utyskiwań tych,
którzy biadali nad obluźnieniem związku z bóstwem, i mimo żalów ludzi
skarżących się, iż w nowych utworach nic do Dionizosa się nie odnosi. W rzeczy
jednak samej, chociaż osnowa pieśni i przemów była inna, związek z Dionizosem
pozostał. Bo przedstawienia teatralne nie były nigdy powszednich dni rozrywką,
lecz obchodem związanym ze świętem boga, ku jego czci wyprawianym, co się
nawet w tym objawiało, że kapłan najwyższy Dionizosa miał zapewnione główne i
zaszczytne siedzenie przy widowisku. I chociaż chór, towarzyszący już najczęściej
nie Dionizosowi, lecz heroom przeszłości, wyzbył się swych koźlich zawojów i
występował na przemian w szatach starców lub nawet niewiast, niemniej
zachował on namaszczenie sakralne i co chwila w pieśniach swych do bogów się
zwracał, czy to z prośbą, czy też z dziękczynieniem i chwalbą ich majestatu,
mądrości
i
dobroci.
O tych dawnych pieśniach i zaczątkach dramatu głuche tylko nas doszły wieści;
szczątków ich nie posiadamy. W następnym zaś wieku z tych skromnych
zawiązków miał się rozwinąć wspaniały kwiat tragedii, która przeżyła w obrębie
jednego stulecia pęd ku doskonałości, szczyt rozwoju, i upadek i zanik bujnej
twórczości. A te zawiązki wpłynęły zarazem na ukształtowanie dramatu w
doniosłej mierze. Nasza tragedia jest mówiona albo deklamowana; w starożytnej
liryczne części chór śpiewał, przez co dramat zbliżał się do naszej opery. Ponieważ
zaś te chóralne części były starszą częścią, do której dopiero z biegiem czasu
przystąpiły jamby «odpowiadacza», przeto też śpiew przeważał w pierwotnej
tragedii
o
wiele
nad
partiami
mówionymi.
Dopiero dalsze rozwoje ograniczyły tę przewagę chóru; z drugiej zaś strony śpiew
także odzywał się niekiedy ze sceny. Wśród zawodzeń żałobnych, częstych w
tragedii, aktorzy śpiewali niekiedy na przemian z chórem (kommos), a nawet
zdarzało się, że aktor śpiewał piosenkę (monodia), lub że — kiedy kilku aktorów
pojawiło się z czasem obok chóru — dwóch z nich poczynało przyśpiewywać do
siebie i rozmawiać ze sobą w duecie. Wszystko to wyodrębniało więc dramat
starożytny od naszego, a było spuścizną i rodzajem przeżytku pierwotnych
rodzaju tego zawiązków. Były wreszcie jeszcze inne cząstki, mówione wprawdzie,
nie śpiewane, ale wygłaszane z pewnym wyższym nastrojem i naciskiem, pewną
deklamacją; w takich partiach instrument muzyczny, a mianowicie głos fletu,
wtórzył
deklamującym.
A
poza
śpiewem
inna
sztuka
uświetniała
nadto
przedstawienia, mianowicie taniec. Że chór wykonywał pewne miarowe ruchy przy
swoich występach, o tym wątpić nie można; lecz prócz tego słyszymy stanowczo,
że pieśniom gwałtownego, radosnego nastroju towarzyszył taniec. Niewątpliwie te
wszystkie przydawki i ozdoby dramatu rozwinęły się do doskonałości dopiero z
postępem czasu; stworzyły one obchód o wysokiej, wyszukanej uroczystości, która
miała czcić bogów, a ludzi odrywać od dnia powszedniego szarzyzny, pouczając
ich zarazem, że poezja i sztuka zdołają ich wywyższyć i wyzwolić od trosk i
zwątpienia,
które
tak
często
nękają
śmiertelników.
II
WIEK PIĄTY przed Chr. EPOKĄ TRAGEDII
W piątym stuleciu rozwinęła się tragedia, osiągnęła najwyższy stopień, i
przygasła. Miejscem jej rozwoju były Ateny, które teraz doszły do szczytu swego
znaczenia i potęgi. Muzy wszelkie otoczyły i ozdobiły te czasy swoją łaską i
dziełami, także zaś muza tragedii. Eschyl (Ajschylos) stworzył właściwie i
wykształcił
ten
rodzaj
dramatyczny, Sofoklesudoskonalił,
wreszcie Eurypides doprowadził w nim namiętności do szczytu napięcia i rozbił
jego formy uświęcone, a tym przyśpieszył upadek. Od 480 r. mniej więcej możemy
ten rozwój dokładnie śledzić, od pierwszych występów Eschyla aż do zgonów
Sofoklesa i Eurypidesa w roku 406. Mamy z twórczości tych poetów dużo
ułamków i 32 sztuki zupełne, posiadamy mianowicie 7 sztuk Eschyla, 7 Sofoklesa
i 18 po ostatnim z tragików. Pozostałość to dosyć nikła wobec ich wielkiej
twórczości, bo każdy z nich przedstawił na scenie ateńskiej około stu sztuk,
Sofokles
wielkich zwycięstwach
Greków,
przeważnie
Ateńczyków,
pod
123.
Maratonem,
Wielka ta bujność w tworzeniu zaczęła się bezpośrednio po wojnach perskich, po
Salaminą, Plateami. Czy te tryumfy orężne nastroiły tak dusze, rzuciły w nie swe
ożywcze natchnienia? Tak by się mogło wydawać; dziś jednak nowożytne niektóre
narody czekały na próżno po swych przewagach orężnych na podobne objawy w
piśmiennictwie.
Tragedia ta ateńska wkraczała rzadko w dziedziny bliskich, współczesnych
dziejów. Słyszymy, że poprzednik Eschyla, Frynich, przedstawił w roku 494 na
scenie
Upadek Miletu,
klęskę Jonów i Aten, poniesioną właśnie w tym roku z
ramienia Persów; tenże sam Frynich po zwycięstwach, które powetowały tę
klęskę, napisał w r. 476
Fenicjanki(Fenicjanki
opłakują zgony swych mężów i
braci na okrętach rozgromionych Persów); podobnie Eschyl w
Persach
z r. 472
sławił tryumfy Aten, wyprowadzając na scenę wrogów biadających nad swym
poniżeniem. Ale to były dosyć rzadkie objawy. W ogóle tragedia grecka brała swe
przedmioty i czerpała swe natchnienia raczej z bajecznych podań o heroach
zamierzchłej przeszłości. Była ona więc do pewnego stopnia historyczna, o tyle, że
ci dawni bohaterowie uchodzili za przodków późniejszych Hellenów, których
jednak odległość i mgła baśni wywyższyła do jakiejś nadludzkiej wysokości.
Podania te były znane szerokim warstwom, każdy Grek zżył się z nimi od młodu;
zadanie poetów w tym względzie było ułatwione, że nie potrzebowali wynajdywać i
urabiać nowej dla swych dramatów osnowy, o tyle jednak trudne, że bodziec
ciekawości, jak się fabuła rozwinie, odpadał u widzów, i potrzeba było wielkiej
sztuki poety, aby zręcznym opracowaniem znanej powszechnie treści, nowymi
odcieniami i osobistymi wymysłami w jej ukształtowaniu ciekawość utrzymać w
naprężeniu.
Wrażliwość atoli widza nie była, jak w nowszych bywa czasach, zużyta ani
stępiona częstymi, codziennymi przedstawieniami teatralnymi. Bo w piątym wieku
tylko w dni wyjątkowe, odświętne, pojawiały się tragedie, a więc przy Wielkich
Dionizjach wiosennych. Od Eschyla czasów trzy dni tego święta, po sobie
następujące,
były
przeznaczone
dla
wystawiania
tragedii.
Występowało
mianowicie trzech poetów, każdy z trzema nowymi sztukami, związanymi w
Zgłoś jeśli naruszono regulamin