Gold Kristi - Nocne fantazje - Sekrety bogaczy.doc

(558 KB) Pobierz


happyValBar01.gif

llogo 03 prost.jpg
Kristi Gold

Nocne fantazje

Sekrety bogaczy 01


happyValBar01.gif

 

 

 

 

 

 

 

 


0056a.jpg

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

Maison de Minuit. Willa Północy. Nazwa wiekowej, owianej tajemnicą luizjańskiej rezydencji brzmiała złowieszczo, jednak dla Selene Albright Winston symbolizowała pierwszy poważny krok ku wolności.

Selene zebrała się na odwagę, wysiadła z samochodu i z duszą na ramieniu ruszyła kamienną ścieżką w kierunku budynku. Nawet najmniejszy powiew wiatru nie poruszał liśćmi. Panującą wokół upiorną ciszę tylko od czasu do czasu przerywało granie cykad. Stare, porośnięte mchem dęby o powykrzywianych grubych konarach jak ponurzy wartownicy strzegły posesji przed intruzami. Ogród porastała wysoka, pożółkła, zachwaszczona trawa. Uschnięty żywopłot wytyczał zarośnięte zielskiem rabaty, na których od dawna nie kwitły kwiaty.

Zatrzymała się o kilka metrów od werandy, żeby się uważniej przyjrzeć budynkowi, który z zewnątrz sprawiał wrażenie opuszczonego. Bladożółta fasada zabytkowej, wybudowanej w klasycystycznym stylu rezydencji była mocno zniszczona. Stare okiennice, stolarka okienna, sześć masywnych kolumn podtrzymujących tympanon oraz drzwi wejściowe pomalowane były na czarno. Selene pomyślała z nadzieją, że może wnętrze okaże się bardziej przyjazne, ponieważ zewnętrzny widok odstraszał i zniechęcał ciekawskich do zaglądania do środka. Instynktownie wyczuła, że powinna stąd uciec w bezpieczne miejsce. Nie mogła jednak tego zrobić. Bezpieczeństwo miało swoją cenę.

Weszła na pierwszy stopień schodów prowadzących do frontowych drzwi. Zaskrzypiał i ugiął się, jakby się miał złamać. Pierwsze wrażenie było ponure. Zaniepokoiła ją jednak wizja, która niespodziewanie nawiedziła jej umysł.

Oczy. Lodowate błękitne oczy o intensywnym spojrzeniu.

Selene zacisnęła powieki i zablokowała myśli, aż widzenie zniknęło. Gdy weszła na drugi stopień, powróciło, odbierając jej resztki pewności siebie oraz wywołując napad duszności. Nie może pozwolić, żeby wizje znów zaczęły ją nawiedzać. Nie wpuści ich do swojego świata. Na pewno nie teraz. Przecież przez lata udawało jej się je kontrolować.

Wzięła głęboki wdech, nałożyła na zmysły niewidzialny kaptur ochronny i zrobiła trzeci krok na werandę. Poskutkowało, stwierdziła z ulgą.

Po krótkiej chwili wahania zastukała do obłażących z farby czarnych drzwi, po czym pospiesznie wygładziła czerwoną, dopasowaną do figury sukienkę bez rękawków. Mimo że uszyta była z lekkiego materiału, Selene czuła się w niej jak w eskimoskiej parce. Chcąc się ochronić przed nieznośnym czerwcowym upałem, związała włosy nisko na karku w koński ogon, co niestety niewiele pomagało. Zdenerwowanie oraz fakt, że nikt nie odpowiadał, nie poprawiało jej samopoczucia. Zapukała powtórnie i po chwili usłyszała odgłos zbliżających się kroków. Poczuła ulgę, ale jednocześnie ogarnął ją niepokój. Nie miała pojęcia, kto otworzy drzwi. Przyjaciel czy wróg? Może właściciel niebezpiecznych błękitnych oczu?

W progu pojawiła się kobieta w wieku około sześćdziesięciu lat o bystrych ciemnych oczach i czarno-siwych krótkich włosach ułożonych w prostą fryzurę. Ubrana była w luźną bladozieloną sukienkę. Miała czujne spojrzenie, ale w żadnym razie nie budziła lęku.

- W czym mogę pani pomóc? - spytała łagodnym głosem, kontrastującym z ostrymi rysami twarzy.

- Pani Lanoux?

- Tak, a z kim mam przyjemność?

Najważniejsze, że trafiła pod właściwy adres. Nie szkodzi, że kobieta nie odgadła celu jej wizyty.

- Nazywam się Selene Winston. Przyszłam w sprawie remontu.

Nieznajoma zmierzwiła dłonią włosy.

- Spodziewałam się pani dopiero jutro.

Selene była pewna, że kiedy w ubiegły piątek rozmawiały przez telefon, umówiły się na spotkanie na poniedziałek. Najwyżej wróci do miejscowej gospody, w której po spontanicznej ucieczce z Georgii spędziła ostatnie dziesięć dni. Może powinna potraktować to niedomówienie jako ostrzeżenie: nie wchodź!

- Jeśli jestem nie w porę, przyjadę jutro.

- Mowy nie ma. - Kobieta cofnęła się i zaprosiła ją gestem do środka. - Witamy w Maison de Minuit. Pani Winston, tak?

- Winston to nazwisko po mężu. Jestem rozwódką. - Selene wzdrygnęła się, słysząc we własnym głosie gorycz. -Wolałabym, żeby się pani do mnie zwracała po imieniu.

- W takim razie do mnie proszę mówić Ella - odparła uprzejmie. - Zejdźmy w końcu z tego upału.

Weszły do ogromnego holu. Selene od razu zwróciła uwagę na to, że w domu było równie gorąco jak na zewnątrz. Jedyne światło, jakie docierało do wnętrza, sączyło się przez zamknięte okiennice. Poza tym panowała tu ponura atmosfera. Powietrze przesycone było zapachem starego drewna i stęchlizny. Przeszły przez hol i Ella wprowadziła ją do równie ciemnego niewielkiego saloniku. Światło z zewnątrz nie miało szans na przeniknięcie przez grube niebieskie zasłony. Pokój umeblowany był oryginalnymi antykami z okresu wojny secesyjnej, wartymi niewątpliwie fortunę. Były podobne do tych, które posiadała w swoim poprzednim życiu. Życiu, które z radością zostawiła za sobą i z którego pozostało w niej jedynie zamiłowanie do zabytków.

- To pomieszczenie jest przestrzenią wspólną i podobnie jak pozostałe powinno zostać odnowione. Dom wymaga remontu wewnątrz i na zewnątrz. Będzie pani musiała zrobić kosztorys instalacji klimatyzacji, wymiany dachu oraz znaleźć odpowiednie ekipy wykonawcze.

- Nie sądziłam, że zakres prac będzie tak szeroki - zauważyła Selene lekko zakłopotana.

- Moja droga, możesz wynająć do pomocy, kogo chcesz. Chyba że nie poradzisz sobie z koordynacją prac?

Selene nigdy nie miała tego typu problemów. Przez wiele lat kierowała służbą domową. Poza tym nie miała dokąd pójść. Mogła ewentualnie wrócić do swojego dawnego domu, ale to nie wchodziło w grę.

- Dam radę, jeśli będę miała odpowiedni budżet.

- Pieniądze nie stanowią problemu. Najwidoczniej Ella Lanoux była zamożną kobietą, choć w niczym nie przypominała majętnych matron, wśród których Selene do tej pory się obracała, nie wyłączając matki. Przestraszyła się zakresu robót remontowych, ale musi pamiętać, że przyszła tu w poszukiwaniu pracy, która pozwoli jej się uniezależnić, rozpocząć wszystko od nowa i nareszcie zacząć być sobą.

- Chodźmy obejrzeć dom.

Minęły hol i zatrzymały się przed dużymi dwuskrzydłowymi drzwiami.

- Teraz zobaczysz najbardziej imponującą część rezydencji - poinformowała Ella, odwracając się do Selene.

Teatralnym gestem otworzyła podwoje, za którymi ukazało się ogromne owalne pomieszczenie z zachowaną oryginalną podłogą z desek. Pośrodku, szerokimi stopniami wyłożonymi czerwonym dywanem, wiła się spiralnie do góry wolno stojąca klatka schodowa. Selene powędrowała wzrokiem do sklepienia rotundy, na którym namalowany był fresk ze złotoskrzydłymi cherubinami na tle upstrzonego chmurami błękitnego nieba. Centralnie wisiał imponujący żyrandol o odbijających światło kryształowych łezkach. Wcześniej tylko raz na zdjęciu widziała podobne wnętrze.- Prawdziwe arcydzieło.

Ella uśmiechnęła się z dumą.

- Kiedy znalazłam się tu po raz pierwszy, podobnie się zachwyciłam. Po tamtej stronie znajdują się kuchnia i jadalnia. - Wskazała dłonią. - Zajrzymy tam później. Teraz chodźmy obejrzeć pierwsze piętro.

Idąc po schodach na górę, Selene przytrzymywała się mocno rzeźbionej, białej poręczy. Miała wrażenie, że wspina się do nieba - cichej rajskiej przystani wśród otaczających ciemności. Gdy się znalazły na podeście, Ella zatrzymała się i wskazała głową na lewo.

- Ten korytarz prowadzi do części frontowej domu, gdzie znajdują się dwa pokoje. Jeden z nich pierwotnie był pokojem dziecinnym, drugi został zaanektowany na prywatny gabinet.

Selene zwróciła uwagę, że Ella silnie zaakcentowała słowo prywatny.

- A co jest po prawej stronie?

- Sypialnie, również twoja, jeśli dojdziemy do porozumienia.

- Będę musiała tu mieszkać?

- Na czas umowy będziesz miała zapewnioną stancję i wyżywienie.

Selene doszła do wniosku, że rzeczywiście tak byłoby wygodniej. Nie musiałaby codziennie pokonywać szesnastu kilometrów do miasta ani szukać mieszkania do wynajęcia. Jeśli oczywiście przyjmie zlecenie. Niełatwa decyzja, pomyślała, idąc za Ellą, która skręciła w prawo w wyłożony boazerią korytarz oświetlony bladym światłem kinkietów. Z miejsca uwagę Selene przykuła znajdująca się na końcu korytarza wielka statua z brązu. Demoniczna postać z rogami, kłami i pazurami trzymająca w szponach skąpo odzianą kobietę. Groźny posąg zdecydowanie kontrastował z aniołami strzegącymi rotundy na dole. Klasyczny obraz walki dobra ze złem. Niebo przeciw piekłu.

Niespodziewanie Selene nawiedziła nowa wizja. W przeciwieństwie do pierwszej teraz czuła, jakby się przyglądała scenie z zewnątrz, tak jak to było we wszystkich jej widzeniach w przeszłości. Ręka chwytająca jej nagie ramię. Męska dłoń wędrująca po jej plecach w kierunku talii aż na pośladek. Selene zamrugała powiekami i odegnała fantazję. Nie miała pojęcia, skąd się wzięło źródło widzenia, gdyż wokół nikogo nie było. Bardzo niepokojące. Nawet nie zauważyła, że się zatrzymała. Dopiero kiedy Ella się odwróciła i uśmiechnęła, do Selene dotarło, że stoi jak skamieniała.

- Groteskowy, nieprawdaż? Nazywam go Giles, po poprzednim właścicielu. Ten zwariowany mężczyzna uważany powszechnie za ekscentryka uwielbiał to straszydło.

- Dlaczego więc go ze sobą nie zabrał, kiedy się wyprowadzał? - spytała z żalem.

- Rzeźba raczej nie zmieściłaby się w jego trumnie - roześmiała się Ella.

Selene się wzdrygnęła. Czyżby stąd ta wizja? Fantazje ducha? W różnych okresach życia na własne ryzyko wchodziła w myśli istot z krwi i kości. Nigdy jednak nie porozumiewała się z duchami.

- Przykro mi.

- Niepotrzebnie. Miał dziewięćdziesiąt lat. Był wyjątkowo kłótliwy i już sądziłam, że nigdy nie przyjmą go na tamten świat. Miał kochankę o czterdzieści lat młodszą i w pewnym sensie to ona mu pomogła przeprawić się na drugą stronę.

- Zabiła go? - Selene się przeraziła.

Ella potrząsnęła głową i znów się roześmiała.

- Nie celowo. Powiedzmy, że mężczyźni z rodu Morrellów długo zachowują jurność. Niestety Giles nie znał granic.

- Przynajmniej opuścił ten padół jako szczęśliwy człowiek. Czy zmarł tu w tym domu? - spytała z niepokojem.

- Nie, we Francji. - Selene odetchnęła z ulgą i odprężyła się, ale tylko na chwilę, bo Ella dokończyła zdanie: - Ta willa znana jest jako miejsce naznaczone tajemniczą tragedią.

Świetnie, to właśnie chciała usłyszeć. Rezydencja mogła być siedzibą zagubionych dusz, które zamierzały nawiedzać jej umysł. Jeśli tylko będzie potrafiła, na pewno im na to nie pozwoli.

Ella zrobiła jeszcze kilka kroków i zatrzymała się przed zamkniętymi drzwiami.

- Oto twoja kwatera. - Wskazała na koniec korytarza,   gdzie stał demon. - Z drugiego pokoju chwilowo niewolno korzystać. Obecny właściciel zamknął go i nie życzy sobie, żeby tam zaglądano.

- Myślałam, że ty jesteś właścicielką. - Selene otworzyła szeroko oczy.

- O nie, przepraszam, jeśli odniosłaś takie wrażenie. Plantację odziedziczył Adrien Morrell, wnuk Gilesa. Ja jestem jego asystentką. - Ella zmarszczyła brwi i dodała z cynicznym uśmiechem: - Jego służącą i kucharką. Czasami również doradcą, niezależnie od tego, czy chce, czy nie chce mnie słuchać.

- Pan Morrell tu mieszka? - spytała Selene.

- To jego pokój. - Ella wskazała zamknięte drzwi. -Główny apartament. Graniczy ścianą z twoją sypialnią. Zapewniam cię, że Adrien nie będzie ci przeszkadzał.

- A gdzie się znajduje twój pokój?

- Przy kuchni, w której spędzam większość czasu. Zobaczmy teraz twoje królestwo. - Ella gestem zaprosiła Selene.

Podobnie jak cała willa, sypialnia umeblowana była antykami. Znajdowało się tu ogromne, podwójne wiktoriańskie łoże z wiśniowego drewna, nakryte białą, koronkową narzutą. Na drewnianej podłodze, która dawno temu utraciła połysk, leżały wielokolorowe plecione dywaniki. Białe ściągnięte zasłony odsłaniały dwuskrzydłowe drzwi prowadzące na werandę na tyłach posesji. W pokoju zawieszone były wentylatory, w tym dwa sufitowe, które jednak niewiele pomagały w złagodzeniu upału.

- Niestety nie ma tu osobnej łazienki. Będziesz musiała korzystać ze wspólnej na korytarzu, obsługującej prawe skrzydło domu.

No to pięknie! Ma dzielić łazienkę z obcym człowiekiem, i to w dodatku mężczyzną. Choć właściwie miała w tym doświadczenie, z tą tylko różnicą, że wtedy tym obcym był jej własny mąż. Pod koniec małżeństwa Richard spał w osobnej sypialni i prowadził własne życie, w którym nie było dla niej miejsca.

- Rozumiem, że używa jej również pan Morrell.

- W jego apartamencie jest prywatna łazienka. Młody pan Morrell zainstalował ją, zanim się wprowadził. Niestety to jedyne, co zrobił w willi.

Przynajmniej nie będzie wchodził mi w drogę, ucieszyła się Selene.

- Poradzę sobie - zapewniła.

- W takim razie praca jest twoja.

- Nie chcesz przed podjęciem decyzji przejrzeć mojego portfolio? Powinnam też przygotować wstępny kosztorys moich usług - zauważyła Selene, zdziwiona, że tak łatwo poszło.

- To nie będzie konieczne. Obiecuję, że otrzymasz znacznie wyższe wynagrodzenie niż jest przyjęte za tego typu prace. Wszystkie szczegóły są zawarte w prostej umowie, którą przygotował pan Morrell.

- Może powinnyśmy się z nim najpierw skonsultować?

- W sprawie zatrudnienia dekoratora zostawił mi wolną rękę. Zawsze ufa mojej ocenie, a coś mi mówi, że wykonasz dobrą robotę.

Czy powinna podjąć tak ważną decyzję bez namysłu? Ale z drugiej strony, czy może sobie pozwolić na to, żeby nie przyjąć tej pracy, skoro posiada tylko dyplom projektanta wnętrz niepoparty żadnym doświadczeniem? Jeśli odrzuci tę ofertę, drugiej takiej może długo szukać, szczególnie że dostaje we wszystkim wolną rękę i sama nadzoruje realizację.

- Jeśli umowa będzie w porządku, przyjmę zlecenie.

- Wspaniale. - Ella wyglądała na bardzo zadowoloną. -Kiedy się wprowadzisz?

- Nawet dziś. Zatrzymałam się w miejscowym zajeździe. Muszę tylko pojechać po rzeczy.

Których mam niewiele, dopowiedziała w myślach. Wszystko, co posiadała, z wyjątkiem gorzkich wspomnień z nieszczęśliwego małżeństwa, zostawiła za sobą.

- Doskonale, zatem wprowadzasz się od zaraz. - Ella ruszyła w kierunku drzwi. - Najpierw pokażę ci kontrakt. Gdy będziesz w mieście, postaram się umówić wasze spotkanie.

Czyli jej i pana Morrella, domyśliła się. - Już się nie mogę doczekać. - Jeśli nie z innego powodu, to z czystej ciekawości.

- Musisz wiedzieć jedno o Adrienie - powiedziała Ella, kiedy już były w holu. - Trudny z niego przypadek. Znam go od wielu lat. Żeby sobie z nim poradzić, trzeba być upartym i nieustępliwym.

W drodze powrotnej do zajazdu Selene zaczęła się wahać, czy podjęła właściwą decyzję, choć umowa okazała się uczciwa, a zapłata bardzo dobra. Powinna była dokładniej wypytać tę kobietę o wszystko, a w szczególności o tajemniczego właściciela. Chociaż teraz, kiedy stanęła w obliczu niepewnej przyszłości, praca spadła jej jak z nieba. Szczęśliwy zbieg okoliczności.

Właściciel pewnie jest gderliwym podstarzałym mężczyzną, mającym swoje przyzwyczajenia, równie zdziwaczałym jak jego dziadek. Bez problemu zniesie zbzikowanego zrzędę. Wytrzyma wszystko, byle tylko mogła być sobą i podejmować własne decyzje, przynajmniej w życiu prywatnym. Po złości czy po dobroci poradzi sobie z Adrienem Morrellem. Najlepiej, jeśli po prostu będzie go ignorować.

 

- Kim ona jest, do licha?

Nim Ella zdołała się odezwać, Adrien dostrzegł w jej oczach błysk, który zwiastował niespodziankę, a którego miejsce po chwili zajął wyraz poczucia winy.

- Widziałeś ją?

Obserwował ją przez okno, jak wysiada z samochodu, waha się, nieufnie rozgląda. Zauważył jej związane na karku blond włosy spływające na plecy delikatnymi falami, szczupłą szyję, nieskazitelną bladą cerę, długie nogi i zaokrąglone biodra.

- Czego chciała?

- Pracy.

- Uświadomiłaś jej, że tu pracy nie znajdzie?

- Przeciwnie. - Ella wkroczyła do pokoju, przyjmując swój zwykły surowy styl bycia. - Nazywa się Selene Winston i zatrudniłam ją do koordynowania remontu.

- Nie pozwoliłem ci nikogo zatrudniać - wybuchnął ze złością.

Ella oparła obie dłonie o biurko i pochyliła się ku niemu.

- Ktoś musi pilnować, żeby prace szły zgodnie z planami, zanim ten dom zawali nam się na głowy.

- Ja tu decyduję.

- W tym cały problem. Ty nie podejmujesz żadnych decyzji. Dlatego potrzebujemy kogoś, kto doprowadzi to miejsce do stanu używalności, a wtedy będziesz mógł to sobie sprzedać i wyjechać.

Teraz nie zależało mu na wyjeździe. Ten dom stał się jego przystanią, a zarazem prywatnym piekłem.

- Gdzie ją znalazłaś?

- Zamieściłam ogłoszenie w lokalnej gazecie w St. Edwards. Tylko ona na nie odpowiedziała.

Adrienowi nie spodobało się zwątpienie, które dostrzegł w oczach Elli.

- Skąd jest?

- Z Georgii. Jest rozwódką. Sądząc po samochodzie i ubraniu, podejrzewam, że ma pieniądze. Lub kiedyś je miała. Z j...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin