06_Podst-kult-narod_Kultura-wspolzycia.doc

(43 KB) Pobierz

Zdzisław Dębicki, PODSTAWY KULTURY NARODOWEJ

 

 

KULTURA WSPÓŁŻYCIA

Jeżeli byśmy chcieli przedstawić graficznie stosunek człowieka do otaczającego go świata i wszechświata, to należałoby to uczynić w szeregu kół koncentrycznych, wykreślonych z jednego punktu.

Tym punktem, z którego wychodzi promień, wydłużający się dla każdego nowego koła, będzie zawsze nasze „ja”. Ono jest tą komórką, w której kształtuje się i rozwija nasze życie wewnętrzne. U człowieka, znajdującego się na niskim stopniu rozwoju duchowego i umysłowego, ko mór ka ta jest szczupła i zamknięta w sobie i dla siebie. Im jednak rozwój ten jest wyższy, tym pojemność naszego „ja” wzrasta.

Wznosi się więc ono stopniowo do pojęcia rodziny, a przekroczywszy granice tego podstawowego związku, rozszerza się i dochodzi do pojęcia społeczeństwa.

W obwodach dalszych kół leżą kolejno: naród, państwo, ludzkość, wszechświat, wreszcie Bóg, jako Istota najwyższa, ogarniająca wszystko.

Nasze „ja” pozostaje więc zawsze centrum, nawet w stosunku swoim do Boga.

Stąd podstawą i zasadą wszystkich czynów ludzkich jest egoizm.

Ostry w swoich formach u człowieka pierwotnego, egoizm ten z biegiem czasu łagodniał pod wpływem interesów, które zmuszały jednostki do łączenia się w gromady. Interes gromady wymagał wspólnej akcji od zgrupowanych w gromadzie jednostek. Żadna z nich nie mogła już myśleć wyłącznie o sobie. Musiała bezwzględność swojego egoizmu w mniejszej lub większej cząstce składać w ofierze dobru wspólnemu. W ten sposób stało się możliwe współżycie ludzi, zanim jeszcze weszły w grę, właściwe już człowiekowi cywilizowanemu, szlachetne uczucia altruistyczne.

Formy współżycia są wielorakie — od rodziny, przez społeczeństwo, naród i państwo aż do międzynarodowych związków.

Wszędzie ścierają się i walczą z sobą egoizmy ludzkie.

W rodzinie łagodzi tę walkę miłość i przywiązanie przy wspólnym interesie zachowania i obrony ogniska domowego, które żelazne prawo podtrzymania gatunku uczyniło swoją twierdzą.

W społeczeństwie, w narodzie i w państwie, aczkolwiek i tam istnieje ten sam wspólny interes zachowania i obrony, tarcia te są o wiele silniejsze, sprzeczności myśli, dążeń i czynów zgoła czasem jaskrawe.

Doprowadzić by to mogło snadnie do nieustającej wojny obywatelskiej, gdyby nie kultura współżycia.

Stanowi ona jedno z najżywotniejszych zagadnień kultury w ogóle, bez umiejętności współżycia niema bowiem współdziałania, a bez współdziałania niema życia społecznego.

Zorganizowane społeczeństwo, naród, państwo nie są do pomyślenia tam, gdzie ich człon ko wie idą rozbieżnie, gdzie jeden nie pomaga drugiemu, gdzie wspólny wysiłek nie prowadzi do wspólnych celów.

Zdawałoby się, że dzisiaj mówić o tych rzeczach nie potrzeba, że ludzkość osiągnęła już taki stopień uspołecznienia, że niema w jej obrębie narodu, który potrzebowałby w tym kierunku wskazówek pedagogicznych.

Tak jednak nie jest. Rozpętanie egoizmów jednostkowych i zbiorowych jest jeszcze na świecie tak wielkie, że dużo czasu minie, zanim przestaniemy się wzajemnie zaczepiać, a spotykając się na polu sprzecznych nawet interesów, spotkamy się tak gładko, jak dwie kule bilardowe o wypolerowanej powierzchni, które, uderzając o siebie wzajemnie, krzywdy sobie nie czynią.

Dzisiaj na każdym jeszcze kroku krzywdzimy jedni drugich.

Współżycie nasze stoi pod znakiem walki wewnętrznej i zewnętrznej, co pochłania mnóstwo najlepszych sił społeczeństw współczesnych.

Egoizmy jawne lub zamaskowane, idąc pod osłoną wielkich haseł i idei, egoizmy kapitału i pracy, stanów i klas, narodów i państw, są w ciągłej wojnie z sobą.

Wojna ta nie zna zawieszenia broni. Ale nie o to idzie. Złudzeniem byłoby mniemać, że natura ludzka ulegnie kiedykolwiek zasadniczej zmianie.

Oscar Wilde miał słuszność, mówiąc, że „wszystko na świecie jest takim, jakim jest, i że takim pozostanie po wszystkie wieki”.

Egoizm będzie przeto zawsze motorem zasadniczym wszelkich poczynań ludzkich i kultura współżycia, aczkolwiek oparta o zasadę altruizmu, nie może się łudzić tym, żeby kiedykolwiek starła z oblicza ziemi indywidualne „ja” ludzkie i utopiła je całkowicie w „ja” zbiorowym. Bankructwo ideałów komunistycznych w praktyce jest tego najlepszym dowodem. Tylko człowiek nieskrystalizowany w sobie, a więc nie stanowiący odrębnego świata o określonych granicach, zgodzić się może na szablon komunistyczny, na zniesienie własności indywidualnej i na bezmyślne podporządkowanie wszystkich swoich interesów interesom gromady, czyli w stosunkach współczesnych — tłumu, pozbawionego mózgu, a kierującego się jedynie potrzebami żołądka.

Kultura współżycia nie walczy przeto z indywidualizmem człowieka, ale szanując go i uznając jego prawa, dąży do nadania koniecznej emulacji interesów pomiędzy ludźmi, stanowiącymi jedno społeczeństwo, jeden naród i jedno państwo, form szlachetnego współzawodnictwa, które nie wyrządza krzywdy interesom zbiorowym.

Uznając, że interes społeczeństwa, narodu i państwa stoi ponad interesem jednostki, żąda ona od tej jednostki nie wyrzeczenia się ofiary i poświęcenia, jako takich, ale zrozumienia, że to wyrzeczenie się, ofiara i poświęcenie leżą w jej własnym interesie.

Człowiek żyje w społeczności, jest to zoonpolitikon, i jednostka, ażeby mogła osiągnąć pełnię swojego życia, potrzebuje społeczeństwa tak, jak ryba potrzebuje wody, a ptak powietrza.

Kto więc wyrządza krzywdę społeczeństwu, wyrządza tym krzywdę samemu sobie, osłabia bezpieczeństwo i swobodę własną. Kto zaś broni społeczeństwa, narodu i państwa, jako organizacji do współżycia niezbędnych, broni tym samym siebie, swojego bezpieczeństwa i swobody.

Na zrozumieniu tej zależności jednostki od społeczeństwa, narodu i państwa polega współżycie.

Tam, gdzie tego zrozumienia niema, tarcia pomiędzy jednostkami czy grupami przybierają charakter ostry, burzliwy i niszczycielski, gdzie zaś zrozumienie to istnieje, jaskrawe nawet konflikty rozstrzygają się pokojowo, w drodze wzajemnych ustępstw, popartych przez wzajemną życzliwość.

Życzliwość ta obowiązuje nas przede wszystkim. Jak życzliwi jesteśmy dla siebie w rodzinie, tak samo życzliwi musimy być względem siebie w społeczeństwie.

Również jako członkowie jednego narodu i obywatele jednego państwa obowiązani jesteś my do okazywania sobie na każdym kroku pomocy.

Miłość rodaków pomiędzy sobą i ich wzajemna dla siebie życzliwość są kardynalnym postulatem współżycia narodowego.

I nie jest to rzeczą do osiągnięcia trudną. Już sam fakt, że żyjemy obok siebie na jednej ziemi że tak samo żyli nasi przodkowie i tak samo żyć będą nasi następcy, że mówimy jednym językiem, wyznajemy jedną religię, mamy wspólne tradycje i wspólne ukochania, wspólne cele i dążenia — daje nam świadomość istniejącej pomiędzy nami łączności.

Jesteśmy sobie bliscy krwią serc i treścią naszych dusz.

Z cudzoziemcami mogą nas łączyć interesy materialne, umysłowe nawet duchowe na szerokim terenie wspólnych wysiłków cywilizacyjnych ludzkości, ale zawsze dzielić nas od nich będzie to wszystko, co łączy nas, jako członków narodu, co stanowi indywidualne cechy naszej rasy fizycznej i psychicznej, co jest istotą naszej odrębności.

Łączność tę odczuwamy zwłaszcza silnie na obczyźnie. Tam ciągniemy ku sobie, jak opiłki stalowe do magnesu, i grupujemy się dokoła jednej, wspólnej nam wszystkim idei której na imię Ojczyzna.

Tak w najcięższych chwilach naszego bytu politycznego skupiało się i łączyło nasze, po szerokim świecie rozrzucone, wychodztwo i, dzięki temu w obcych środowiskach i pod przeważającymi wpływami obcych kultur umiało zachować swoją polskość.

W ten sam sposób jednak, świadomi niebezpieczeństw, na jakie jesteśmy narażeni, świadomi wysokiej odpowiedzialności historycznej wobec pokoleń przyszłych, powinniśmy się łączyć i skupiać dla wspólnych celów u siebie, w domu.

Zgodne współżycie wszystkich elementów obywatelskich, wchodzących w skład naszego państwa, jest nieodzownym warunkiem istnienia i rozwoju tego państwa. Rozdarte na stronnictwa i partie, które zwalczają się wzajemnie i w zaślepieniu tej walki głoszą hasła nienawiści, państwo to nie osiągnie potrzebnej mu mocy wewnętrznej, którą budują tylko ład i porządek, praca i wysiłek. Nie będąc zaś silne wewnątrz, nie będzie ono miało także powagi dostatecznej na zewnątrz. Lekceważyć je będą przyjaciele i sprzymierzeńcy, rujnować i niszczyć wrogowie.

I tu dochodzimy do istoty obchodzącego nas zagadnienia.

Kultura współżycia stoi u nas jeszcze na poziomie niskim. Cnota życzliwości wzajemnej jest w upadku. Dokoła nas szaleją egoizmy. W życiu materialnym narodu odbywa się grabież jednych przez drugich. W handlu panuje wyzysk. Spekulacja zabija uczciwe współzawodnictwo. A w życiu społecznym i politycznym dobro narodu cierpi nieustannie wskutek wojny cywilnej, prowadzonej bez rozlewu krwi, ale wyczerpującej naród i gotującej mu przewlekłą i długą chorobę, jaką wywołać musi zatrucie duszy zbiorowej przez nienawiść, nie znającą miary.

Nie jest to zjawisko na naszym terenie naturalne. Jesteśmy narodem, w którego duszy oliwa miłości ojczyzny może zawsze uspokoić najbardziej wzburzone fale. Niechże więc rozlewa się ona dzisiaj szeroko wśród wszystkich warstw, łagodząc konflikty i budząc w każdym z nas świadomość, że ponad, jego interesami osobistymi, ponad interesami jego partii czy stronnictwa, stoi zawsze interes narodu i państwa, wymagający umiejętnego współżycia Polaka z Polakiem, niezależnie od dzielących nas różnic przekonaniowych.

Wystarczy do tego świadomość, że więcej jest, rzeczy i spraw, które nas łączą niż tych, które nas dzielą.

Świadomość ta rozstrzyga o kulturze współżycia, a stopień jej normuje poziom tej kultury w narodzie.

Zdzisław Dębicki, PODSTAWY KULTURY NARODOWEJ, Rok 1925               Strona 3 z 3

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin