Farkas_Viktor_-_Poza_granicami_wyobrazni_(SCAN-dal_1082).pdf

(1447 KB) Pobierz
VIKTOR FARKAS
P
OZA GRANICAMI
WYOBRAŹNI
( P
RZEŁOŻYŁ
K
RZYSZTOF
Ż
AK
)
SCAN-
DAL
Uwaga:
Utrata kontaktu z rzeczywistością!
Przestroga dla czytelnika
26 kwietnia 1986 r. w elektrowni atomowej w Czarnobylu miał miejsce brzemienny w
następstwa wypadek. Od tego czasu wiele pisano na temat tej katastrofy na Ukrainie. W
kieszonkowym wydaniu pewnej książki na ostatniej stronie okładki umieszczono następujące
zdanie: "Data 26 kwietnia 1986 r. wyznacza początek wielkiej przygody, podjęcie walki o
przetrwanie w chaosie apokalipsy, która niosąc śmierć, okrąża Ziemię". Czyżby chodziło o
wykorzystanie tragedii Czarnobyla w literaturze sensacyjnej? Bynajmniej, zdanie to
charakteryzuje jedynie treść powieści Gerharda R. Steinhausera
Unternehmen Stunde
Null1986 -Leben nach dem Jungsten Tag
(Godzina zero 1986 -życie po Sądnym Dniu), a
powieść ukazała się w lipcu 1975 r.
Dość dziwaczny jest ten "przypadek", nieprawdaż? Pikanterii dodaje sprawie jeszcze i
ta okoliczność, że jest to najwyraźniej błąd drukarski (do tego pojawiający się dwukrotnie),
ponieważ w samym tekście dniem, o którym mowa, jest 16 kwietnia. To jedna z mało
ważnych osobliwości, których zsumowanie sprawia jednak, iż rzeczywistość wydaje się tak
nierzeczywista. W niniejszej książce przedstawimy kilka śmiałych domysłów na temat owej
tak często wspominanej rzeczywistości. Koncepcje te sprawią, że świat stanie się jeszcze
bardziej niesamowity, niż już jest. Wiele tych myśli będzie prowokowało do sprzeciwu albo
spowoduje, że "poczujemy się nieswojo"; zwłaszcza niezbyt miła ewentualność, że nieznany
czynnik sprawczy może nie być siłą działającą na oślep, lecz wyposażoną w świadomość i
wypełniającą wolę istot z innego świata.
Żadna z tych hipotez nie da się jednoznacznie udowodnić. Każda z osobna może być
słuszna albo fałszywa, podobnie jak wyprowadzone z niej wnioski. To samo można co
prawda powiedzieć także o obecnie akceptowanych teoriach dotyczących praw natury,
budowy wszechświata, struktury atomu, istoty grawitacji i elektryczności i wszystkich innych
naszych wyobrażeniach o "świecie samym w sobie". Wszystkie teorie, które starają się
wyjaśnić nasze obserwacje, mogą być najsłuszniejsze albo z gruntu fałszywe. Albert Einstein
powiedział z przenikliwością prawdziwego mędrca, że miliony eksperymentów nie wystarczą,
aby raz na zawsze potwierdzić teorię względności, za to tylko jeden pozwoli ją obalić. Nie
inaczej mają się sprawy z prezentowaną tu konstrukcją myśli. Jest ona czysto teoretyczna i
składa się z niezwykle zróżnicowanych elementów. Sprawy niewytłumaczalne trudno jest
sprowadzić do wspólnego mianownika, dokładnie tak samo, jak rejestrowane przez nas
złożone procesy naturalne. Mają one co prawda jedną cechę wspólną: są to fakty, choćby
nawet groteskowe.
Fakty te są przy tym traktowane o wiele bardziej po macoszemu niż fałszywe
doniesienia, chociażby nie wiedzieć jak nonsensowne, ale "dopuszczane na salony".
(Pomyślmy o znanym chińskim syndromie. Choć nieporozumienie wynikło z dziennikarskiej
błędnej interpretacji, to obiegowym synonimem dla największej możliwej awarii reaktora
atomowego stało się wyobrażenie, niemożliwe do zaakceptowania nawet przez ucznia szkoły
podstawowej, jakoby rdzeń reaktora w jakiejś amerykańskiej elektrowni atomowej mógł w
wyniku awarii przeniknąć Ziemię na wylot, a więc po minięciu środka Ziemi znowu zacząć
się wznosić, aby przebić jej powierzchnię na oczach przerażonych Chińczyków. Istny szczyt
absurdu).
Dlaczego zasłona lekceważenia spowija dziwne zdarzenia, z którymi niekiedy
konfrontowani są czytelnicy?
Dlaczego takie przypadki nie wzbudzają oddźwięku, na jaki zasługują? Jest przecież
wśród nich wiele prawdziwych sensacji.
Czy jednak toczą się publiczne dyskusje na temat niepokojących niewyjaśnionych
spraw na ziemi, wodzie i w powietrzu? Czy istnieje globalna zmowa milczenia, jak ciągle
podejrzewają niektórzy ludzie? Tak, istnieje faktycznie, choć nie jest to -jak sądzę -
prowadzona na skalę światową kampania tuszowania niewygodnych informacji, tylko
wynikające z przyrodzonej ignorancji ciche porozumienie, które sprawia wrażenie integralnej
części zachodniej struktury społecznej. Trafniej, niż ja mógłbym to ująć, scharakteryzował to
Morgenstern w swoim słynnym powiedzeniu, że "nie może istnieć nic, co istnieć nie
powinno".
Jeśli ktoś nie może w to uwierzyć, niech się zapozna z dwoma typowymi przykładami:
W 1975 r. pewna gospodyni domowa z Hertfordshire w Anglii poinformowała prasę o
następującym fenomenie: "Mój mąż lubi potrawy z dodatkiem curry. Przed pięcioma laty
kupił blaszaną puszkę curry, z której korzysta, obficie przyprawiając potrawy. Nie wiem, ile
już kilogramów zużył od tego czasu, ale w każdym razie puszka jest wciąż pełna po brzegi.
Nawet jeśli wyjmie pełną łyżkę przyprawy i zamknie puszkę, a po chwili ją otworzy, znowu
jest pełna po brzegi". Jak zareagowały media na ten fenomen? Czy w gazetach znalazły się
nagłówki takie, jak "Odpowiednik biblijnego rozmnożenia chleba" albo "W posiadaniu
angielskiej rodziny znajduje się coś na kształt cudownej lampy Aladyna"? Jedyną reakcją na
to zdarzenie -które, gdyby poddano je badaniom naukowym, mogłoby postawić na głowie
prawa materii, energii i entropii -były poświęcone mu dwie linijki w małej lokalnej gazecie.
Rzecz jasna, żadnych badań nigdy nad nim nie podjęto.
Jeszcze bardziej jaskrawą wymowę ma następujący przypadek. W Nowym Jorku
odbywała się sesja naukowa, w której uczestniczyli fizycy i astronomowie. W czasie przerwy
roznoszono napoje orzeźwiające. Nagle jeden z kelnerów, przypadkiem wyjrzawszy przez
okno, zawołał wzburzony: "Panowie, panowie, popatrzcie tylko, na zewnątrz jest UFO!".
Żaden z obecnych naukowców nie mrugnął nawet okiem, uznawszy, że sprawa nie jest godna
ich zainteresowania. Komentarz zbyteczny.
Osoby, które się zajmują trudnymi do uwierzenia faktami, opisanymi w tej książce,
można powiedzieć, nie wzdragają się wyjrzeć przez okno. Opinia o tym, co tam mogą
zobaczyć, pozostaje naturalnie ich osobistą sprawą. Prosimy więc teraz zapiąć pasy i
przygotować się do jazdy w górę do krainy czarów albo w dół do pałacu grozy, gdzie rządzi
nieznane. Zresztą oba te miejsca znajdują się tuż obok.
Nic nie jest takie, jakie być powinno
Prowokująca przedmowa
Bym wreszcie poznał, czym jest ta potęga,
Co wnętrzne siły świata w jedno sprzęga
(...)"
Johann Wolfgang von Goethe,
Faust
Wszyscy znamy to uczucie. Przeglądamy gazetę albo słuchamy wiadomości przez
radio i spontanicznie przychodzi nam do głowy myśl: Nie, ten dom wariatów nie może być
wszechogarniającą rzeczywistością. Jednak nigdzie nie widać wyjścia z tego dylematu.
Wprost przeciwnie; najpóźniej w naszych czasach nawet najbardziej zaślepieni idealiści i
marzyciele musieli zrozumieć, że tak donośnie głoszony humanitaryzm jest chimerą.
Ludzkość nie mogła się stać jedną wielką, szczęśliwą rodziną nie z powodu wciąż
krytykowanego i obecnie zlikwidowanego podziału świata na dwa obozy, ale na skutek
właściwości natury ludzkiej. Wniosek taki cynicy (można by też powiedzieć: realiści)
formułowali zawsze. Mówimy więc z rezygnacją: człowiek po prostu jest stworzeniem
dalekim od doskonałości -i odpowiednio do tego postępuje.
Im bardziej nad wszystkim panuje nierozsądek, tym żarliwiej czepiamy się jedynej
przeciwwagi dla irracjonalnych emocji, które nas wpakowały w takie tarapaty: naszego
rozumu. Zdolność myślenia, ekstrapolowania, badania i poznawania jest czymś wyjątkowym i
niesie pociechę. Z pewnością trudno zaprzeczyć, że rozwój naszych sił duchowych postępuje
w trochę niewłaściwym kierunku. Nie na miejscu byłaby przesadna duma z monstrualnych
miast, bomb wodorowych, dziury ozonowej, zniszczenia fauny i flory, zanieczyszczenia
środowiska i wielu innych destrukcyjnych działań, będących -w przeszłości i obecnie -
rezultatem wzlotów ducha ludzkiego. Podobnie trudno się szczycić wątpliwą zdolnością
naszego abstrakcyjnego myślenia, by oprócz istoty czwartego wymiaru stale ignorować
pytanie, czym wyżywić szesnaście miliardów ludzi w 2030 r. Można wprawdzie wysunąć
kontrargument, że przecież dysponujemy narzędziem pozwalającym opanować szkody
wyrządzone przez ten właśnie rozwój: jest to ludzki rozum, dżoker w grze życia. To rozum
umożliwił narysowanie śmiałymi kreskami logicznego obrazu naszego świata i kosmosu. W
każdym razie teoretycznie. Jeśli nawet nie rozszyfrowaliśmy jeszcze wszystkich tajemnic, to
przynajmniej idziemy we właściwym kierunku.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin