Brian.Herbert,Kevin.Anderson.-.Paul.z.Diuny.pdf

(2305 KB) Pobierz
BRIAN HERBERT
KEVIN J. ANDERSON
PAUL Z DIUNY
TOM II cyklu KRONIKI DIUNY
PRZEŁOŻYŁ ANDRZEJ JANKOWSKI
Historia jest poruszającym się celem, który zmienia się, w
miarę jak odkrywa się nowe szczegóły i poprawia błędy, w
miarę jak zmieniają się powszechne postawy. Rzeźby, którą jest
Prawda, historycy nie wykuwają z granitu, lecz formują ją z
wilgotnej gliny.
ze wstępu do I tomu
Życia Muad’Diba
pióra
księżnej Irulany
Wybacz mi moją impertynencję, Matko Przełożona, ale
nie zrozumiałaś, co jest moim celem. Pisząc o życiu Paula
Atrydy, Imperatora Muad’Diba, nie zamierzam po prostu
zapisać historycznych wydarzeń. Czy nie wyciągnęłyśmy
wniosków z działań naszej Missionaria Protectiva? Zręcznie
wykorzystywane, mity i legendy mogą się stać narzędziami lub
bronią, natomiast czyste takty są tylko... taktami.
księżna Irulana, list do szkoły Matek Wielebnych
na Wallachu IX
CZĘŚĆ I
IMPERATOR MUAD’DIB
10 194 EG
ROK PO UPADKU SZADDAMA
IV
Po moim ojcu zostało dużo więcej niż tylko tych kilka
okruchów. Jego krew, jego charakter i jego nauki uczyniły mnie
tym, kim jestem. Dopóki wszechświat będzie pamiętał mnie
jako Paula Muad’Diba, dopóty nie zaginie również pamięć o
księciu Leto Atrydzie. Syna zawsze kształtuje ojciec.
— napis na kaplicy na przełęczy Harga
Spokojny ocean piasku rozciągał się jak okiem sięgnąć cichy i
nieruchomy, ale zawsze mógł się na nim zrodzić straszny sztorm.
Arrakis — święta Diuna — stawała się okiem galaktycznego
cyklonu, krwawego dżihadu, który rozszaleje się na planetach
rozpadającego się Imperium. Paul Atryda przewidział to, a teraz
wprawiał w ruch machinę wojenną.
Od obalenia przed rokiem Szaddama IV do armii Paula,
składających się z fremeńskich wojowników, którzy przysięgli
oddać za niego życie, dołączyły miliony konwertytów. Dowodzeni
przez fanatycznych tedajkinów i innych zaufanych oficerów
bojownicy świętej sprawy zaczęli już wyruszać z miejsc, w których
stacjonowali, ku konkretnym układom gwiezdnym i celom. Tego
ranka Paul wysłał Stilgara i jego legion z poruszającą mową, która
zawierała słowa:
„Dam wam siłę, moi wojownicy. A teraz idźcie i
wykonajcie moje święte polecenie”.
Był to jeden z jego
wykonajcie moje święte polecenie”.
Był to jeden z jego
ulubionych wersetów z Biblii Protestancko–Katolickiej.
Potem, w popołudniowym upale, wyrwał się z Arrakin,
zostawiając za sobą zgiełk miasta, podekscytowane oddziały i
wrzawę wyznawców. Tutaj, w odludnych górach, nie potrzebował
fremeńskiego przewodnika. Pustynia była cicha i czysta i dawała mu
złudzenie spokoju. Towarzyszyły mu ukochana Chani, jego matka
Jessika i mała siostra. Niespełna czteroletnia Alia była kimś o wiele
potężniejszym, niż wskazywała na to jej dziecięca postać —
przednarodzoną, ze wszystkimi wspomnieniami i całą wiedzą Matki
Wielebnej.
Wspinając się ze swymi towarzyszkami po zboczach
surowych, brązowych gór ku przełęczy Harga, Paul starał się
wzbudzić w sobie uczucie spokojnej nieuchronności. Pustynia
napełniała go pokorą; czuł się mały, co stanowiło ostry kontrast z
miastem, w którym czczono go jako mesjasza. Cenił sobie owe
ciche chwile z dala od wyznawców krzyczących:
„Muad’Dib!
Muad’Dib!”
za każdym razem, kiedy go ujrzeli. Wkrótce, gdy
zaczną napływać wieści o jego sukcesach militarnych, będzie
jeszcze gorzej. Ale tego nie można było uniknąć. W końcu dżihad
go porwie. Wyznaczył już jego kierunek, jak wielki nawigator
ludzkości.
Wojna była jednym z narzędzi, którymi dysponował. Teraz,
kiedy zesłał Padyszacha na Salusę Secundusa, musiał
skonsolidować swoją władzę pośród członków Landsraadu. Wysłał
dyplomatów na negocjacje z niektórymi rodami, natomiast przeciw
tym, którzy mu się sprzeciwiali, skierował swoich najbardziej
fanatycznych wojowników. Pewna liczba lordów nie złożyła broni i
przysięgła, że stawi zaciekły opór, twierdząc, że nie pójdzie za
buntownikiem albo że ma już dość wszelkich imperatorów. Ale
armie Muad’Diba i tak ich zmiotą i będą posuwać się dalej. Chociaż
armie Muad’Diba i tak ich zmiotą i będą posuwać się dalej. Chociaż
Paul chciał możliwie najbardziej ograniczyć przemoc, a nawet ją
wyeliminować, podejrzewał, że krwawa rzeczywistość okaże się
znacznie gorsza, niż ujrzał to w jakiejkolwiek wizji.
A jego wizje były przerażające.
Stulecia dekadencji i złych rządów doprowadziły do tego, że
w Imperium było mnóstwo uschniętych drzew, wskutek czego
wzniecony przez niego pożar będzie się rozprzestrzeniał z
oszałamiającą szybkością. W bardziej cywilizowanych czasach
spory między rodami rozstrzygnięto by, wszczynając staromodną
wojnę asasynów, ale teraz wydawało się to zbyt staroświeckie i
dżentelmeńskie, niemożliwe do zastosowania. Stanąwszy w obliczu
zalewającej ich planety tali żaru religijnego, niektórzy przywódcy po
prostu się poddadzą, zamiast narażać się na atak, którego nie będą
w stanie odeprzeć.
Ale nie wszyscy będą tak rozsądni...
Paul i jego trzy towarzyszki mieli na sobie nowe filtrfraki, na
które narzucili plamiaste płaszcze kamuflujące ich na pustyni.
Chociaż stroje te wyglądały na bardzo znoszone, przewyższały
wszystkie, które Paul nosił, kiedy był uciekinierem ukrywającym się
wśród Fremenów. Producenci utrzymywali, że te trwałe ubrania
importowane z innych światów są lepsze od prostszych wersji, które
tradycyjnie wytwarzano w ukrytych siczach.
„Producenci chcą dobrze
— pomyślał. —
Robią to, żeby
pokazać poparcie dla mnie, nie zdając sobie sprawy, że ich
«ulepszenia» są pośrednią krytyką”.
Wybrawszy idealne miejsce w łańcuchu górskim, mały,
naturalnie ukształtowany amfiteatr strzeżony przez wysokie skały,
Paul położył tremsak na ziemi. Rozpiął paski i odwinął ochronne
zwoje welwatiny z czcią porównywalną z tą, którą widział na
Zgłoś jeśli naruszono regulamin