"Ten człowiek prawi nonsensy - rzekł przybysz, usłyszawszy Mistrza. Uczeń odparł: »Ty również prawiłbyś nonsensy, gdybyś próbował wyrazić Niewyrażalne«. Kiedy przybysz spytał o to samego Mistrza, oto jaką otrzymał odpowiedź: »Nikt nie jest wolny od prawienia nonsensów. Największym nieszczęściem jest robić to poważnie«".
o. Anthony de Mello SJ
Watykańska Kongregacja Nauki Wiary w opublikowanym 22 sierpnia oświadczeniu poddała ostrej krytyce poglądy zmarłego jedenaście lat temu o. Anthonyego de Mello, indyjskiego jezuity, autora niezwykle popularnych książek z dziedziny duchowości. Podpisany przez kard. Josepha Ratzingera i zatwierdzony przez Jana Pawła II dokument wylicza szereg tez popularyzowanych przez o. de Mello, które "nie są do pogodzenia z wiarą katolicką i mogą prowadzić do poważnych szkód". W związku z tym Kongregacja, oprócz opublikowanej notyfikacji, wysłała do wszystkich biskupów list z poleceniem, by podległe im katolickie wydawnictwa wstrzymały druk książek tego autora.
W Polsce sprzedano dotychczas ponad pół miliona egzemlarzy książek o. de Mello (dzięki trzem wydawnictwom: Rebis, Verbinum i przede wszystkim jezuickiemu Wydawnictwu Apostolstwa Modlitwy). Ich popularność wywołała wiele kontrowersji i stała się przedmiotem gorących dyskusji, by przypomnieć choćby debatę, jaka toczyła się na łamach "Tygodnika Powszechnego" wiosną 1993 r.
W takich warunkach orzeczenie Stolicy Apostolskiej spotkało się z uzasadnionym zainteresowaniem. Nie zdziwiłem się więc, gdy jadąc ostatnio pociągiem, usłyszałem taką mniej więcej rozmowę o indyjskim jezuicie:
- Bardzo dobrze się stało, że Kościół wreszcie wypowiedział się tak jednoznacznie o książkach ojca de Mello - stwierdziła młoda dziewczyna. - Zbyt wielu ludzi nie wiedziało, co ma o nich sądzić.
- Dopiero teraz ludzie będą mieć rozterki. De Mello wielu pomógł w pogłębieniu życia wewnętrznego - odparł chłopak.
- Tyle że z katolickiego punktu widzenia w sposób bardzo podejrzany - zareagowała stanowczo rozmówczyni. - Czytałeś przecież wypowiedź Ratzingera. Im szybciej entuzjaści de Mello przekonają się, że idą drogą fałszywą, tym dla nich lepiej. A że było ich wielu, tym pilniejsze stawało się orzeczenie Kościoła.
- Mam jednak wrażenie, iż de Mello z wypowiedzi kard. Ratzingera nie jest tym samym, który napisał "Modlitwę żaby" czy "Minutę mądrości". Wśród jego książek nie znajdziemy przecież traktatów teologicznych przekonujących do tez potępionych przez Stolicę Apostolską. Są natomiast ćwiczenia duchowe, zbiory opowiastek, anegdot, krótkich dialogów i przypowieści. Słowem, mamy do czynienia z pisarstwem, które aspiruje do kręgu literatury mądrościowej (pomijam pytanie: na ile jego książki są dobrą literaturą). Faktem jest, że tego typu teksty, które często posługują się np. paradoksem, trudno jednoznacznie zinterpretować. Tutaj więcej do powiedzenia ma krytyk literacki niż teolog. Kard. Ratzinger postawił m.in. zarzut, że de Mello traktuje religię jako przeszkodę do odkrycia prawdy. Czy można tak powiedzieć np. o następującej historyjce z książki "Minuta mądrości": "Odwiedzającemu, który twierdził, że nie musi szukać Prawdy, ponieważ odnalazł ją w wierzeniach swojej religii, Mistrz powiedział: - Znałem studenta, który nigdy nie został matematykiem, ponieważ ślepo wierzył odpowiedziom podanym na końcu podręcznika... a odpowiedzi - na ironię - były prawidłowe"?
- Opowiadanie czy przypowieść zawsze ma jakiś morał, głosi jakąś prawdę. De Mello nie pisał książek dla czystej literackiej zabawy. Poza tym watykańska Kongregacja Nauki Wiary, której prefektem jest kard. Ratzinger, miała wystarczająco dużo czasu, by zbadać pisma tego jezuity i ocenić, jakimi ideami się karmią - nie dawała się zbić z tropu dziewczyna.
- Prawda, jaką głoszą książki de Mello, jest przede wszystkim praktyczna - argumentował chłopak. - Pomyśl! Otrząśnij się z dotychczasowych przyzwyczajeń! Oderwij od utartych nawyków myślowych! Przebudź się! Zgoda, że do tej duchowej i intelektualnej prowokacji de Mello używał przede wszystkim mądrości zawartej w tradycjach niechrześcijańskich, ale w ten sposób szybko potrafił wskazywać nam, chrześcijanom, uproszczenia, w które mimowolnie popadamy, bo łatwiej jest w nie wierzyć niż w trudne i niezwykłe prawdy naszej wiary. Gdy ktoś w ten sposób czyta książki de Mello, może wiele skorzystać w swoim rozwoju duchowym.
- Taka "terapia szokowa" przy pomocy "mądrości innych religii" nigdy nie jest niewinna - stwierdziła sceptyczna czytelniczka indyjskiego jezuity. - Tym bardziej, że de Mello używa sugestywnych form wyrazu (np. anegdota), które osłabiają naszą czujność. Można po prostu stracić wiarę. Czy naprawdę nie razi cię np. to, że "mistrz"" główny bohater opowiadań z książek "Minuta mądrości" i "Minuta nonsensu"" "jest w równym stopniu Lao-tse i Sokratesem, co Buddą i Jezusem"" jak przyznaje sam de Mello; że "poczucie winy jest złym uczuciem i trzeba go unikać jak samego diabła"; że "nic nie jest dobre lub złe - wszystko zależy od naszych myśli"; że "ludzie religijni mają naturalną skłonność do okrucieństwa"" że o Bogu nie wolno nic powiedzieć, nawet tego, że jest?
- U de Mello można odkryć podobieństwo do teologii mistycznej obecnej dawno w chrześcijaństwie (zwłaszcza wschodnim). Głosi ona, że droga do Boga składa się z trzech etapów: afirmacji prawd o Nim, negacji wszystkiego tego, co o Bogu powiedziano, gdyż jest On od tego nieskończenie różny oraz z trzeciego etapu - uwznioślenia, który następuje po oczyszczeniu z wszystkiego tego, w czym Bóg się nie mieści. Tak przygotowani, odkrywamy w sobie rzeczywiste ślady pozostawione przez Boga. Jest to droga trudna, wymagająca odwagi, ale de Mello śmieje się z "religii bez odwagi".
Choć przyznaję - powiedział chłopak - że w traktowaniu zła i cierpienia jako złudzenia trudno jest się dopatrzeć chrześcijańskich korzeni. Trzeba jednak zauważyć, że indyjscy jezuici, właściciele praw autorskich książek de Mello, postępują uczciwie. Bronią de Mello przed orzeczeniem Kongregacji, ale już dawno nakazali opatrywać publikacje swego współbrata następującym ostrzeżeniem: "Książki Ojca Athonyego de Mello SJ zostały napisane w wieloreligijnym kontekście, aby pomóc wyznawcom innych religii, agnostykom i ateistom w ich duchowych poszukiwaniach. W zamiarze autora nie były one pomyślane jako podręczniki wiary katolickiej w tym, co dotyczy chrześcijańskiej doktryny lub dogmatu".
- Czy nie śmieszy cię fakt, że jezuici, których głównym zadaniem jako duchownych katolickich jest głoszenie Chrystusa Zmartwychwstałego, zajmują się wydawaniem książek swego kontrowersyjnego współbrata i to na dodatek przyznając się rozbrajająco szczerze, że mało one mają wspólnego z chrześcijaństwem? Ta notka pokazuje jak bardzo potrzebna była wypowiedź na temat książek de Mello najbardziej kompetentnej instancji - Urzędu Nauczycielskiego Kościoła.
Kim był Anthony de Mello? Urodził się 4 września 1931 roku w Bombaju. Do Towarzystwa Jezusowego wstąpił w wieku 16 lat. Po odbyciu nowicjatu został wysłany do Hiszpanii, gdzie studiował filozofię pod kierunkiem o. Calvarasa SJ, wybitnego znawcy myśli św. Ignacego Loyoli. Tam zafascynował się "Ćwiczeniami duchowymi" założyciela jezuitów, a także dziełami św. Teresy z Avila i św. Jana od Krzyża. Po powrocie z Hiszpanii pracował przez dwa lata jako nauczyciel i wychowawca, następnie rozpoczął studia teologiczne w Punie, gdzie zetknął się z bogactwem mistyki Wschodu. Po przyjęciu święceń kapłańskich w 1961 roku zdobył stopień naukowy (counselling) z psychologii na Loyola University w Chicago. Studiował także przez rok duchowość na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.
W końcu lat sześćdziesiątych powierzono mu formację młodych jezuitów. Zaczął także prowadzić rekolekcje. W 1975 roku założył Instytut Sadhana, kształcący przewodników życia duchowego. O. de Mello prowadził kursy na wielu kontynentach. Szybko zyskał dużą popularność. Pierwszą książkę napisał w wieku 47 lat. Była to "Sadhana. Ścieżka do Pana Boga". W 1982 roku ukazała się druga książka o. de Mello: "Śpiew ptaka" (obie wydało w 1989 roku wydawnictwo księży werbistów "Verbinum"). Wydał sześć książek (pozostałe to "U źródeł"" 1983; "Minuta mądrości"" 1885; "Wezwanie do miłości"; "Kontakt z Bogiem"). Przed śmiercią zdążył oddać do druku dwa tomy "Modlitwy żaby". Po śmierci przygotowano jeszcze jedną książkę ("Minuta nonsensu"). Ukazało się także kilka książek nieautoryzowanych, będących zapisem rekolekcji, jakie o. de Mello prowadził w różnych krajach (m.in. wydane przez Rebis "Przebudzenie"). Wszystkie jego publikacje doczekały się wielu wydań i przekładów.
O. de Mello zmarł nagle w nocy z 1 na 2 czerwca 1987 roku, tuż po przylocie do Nowego Jorku, gdzie miał wygłosić serię rekolekcji. Przyczyną śmierci był rozległy atak serca.
"Niewielu zgodziłoby się ze wszystkim, co mówił lub czynił - pisał o de Mello jego współbrat zakonny, Parmananda R. Divarkar SJ - zwłaszcza po tym, jak przekroczył ustalone granice duchowego poszukiwania". Przed śmiercią o. de Mello zdążył napisać w liście do przyjaciela: "Rzeczy, takie jak te Achaana Chaha, nauczyciela buddyjskiego, wydają się pochłaniać całą moją uwagę i tracę smak na inne. Czy to złudzenie? Nie wiem. Lecz przedtem nigdy w życiu nie czułem się tak szczęśliwy, tak wolny..."
Dlaczego Kongregacja Nauki Wiary dopiero po 11 latach od śmierci de Mello zajęła stanowisko wobec jego książek?
Odpowiedź może przybliżyć referat wygłoszony przez kard. Ratzingera w maju 1996 roku w Guadalajarze (Meksyk) podczas spotkania Kongregacji Nauki Wiary z przewodniczącymi Komisji Nauki Wiary Konferencji Episkopatów Ameryki Łacińskiej. Przedstawiając perspektywy stojące przed wiarą i teologią, prefekt najważniejszej watykańskiej Kongregacji niejako ogłosił "śmierć" teologii wyzwolenia, pozbawionej swego ideologicznego korzenia w marksizmie oraz ostrzegł przed rodzącym się nowym niebezpieczeństwem. Według kard. Ratzingera tym niebezpieczeństwem jest rozwijająca się szybko pluralistyczna teologia religii, która "w pewnej mierze zajmuje obecnie miejsce, przypadające w udziale w minionym dziesięcioleciu teologii wyzwolenia" ("LOsservatore Romano"" 3/97). Nowa teologia wyrasta ze spotkania myśli zachodniej z intuicjami filozoficznymi i religijnymi Azji. Próba "połączenia tych dwóch światów" rodzi kontrowersyjne tezy. "Jezus zostaje poddany celowej relatywizacji jako jeden z wielu geniuszy religijnych. Rzeczywistość absolutna albo Osoba absolutna nie może być dostępna w historii. (...) W konsekwencji także Kościół, dogmaty i sakramenty tracą oczywiście swój absolutny charakter. Przyznanie tym ograniczonym środkom charakteru absolutnego, a wręcz uznanie ich za realne spotkanie z prawdą Boga, który się objawia, prawdą wiążącą dla wszystkich, byłoby równoznaczne - referuje poglądy pluralistycznej teologii kard. Ratzinger - z uznaniem za absolutne czegoś, co jest relatywne, a tym samym przesłaniałoby nieskończoność Boga całkowicie innego".
Nie tylko cytowany referat świadczy o tym, co najbardziej niepokoi obecnie Urząd Nauczycielski Kościoła. W styczniu zeszłego roku Stolica Apostolska ogłosiła ekskomunikę innego azjatyckiego teologa, pochodzącego ze Sri Lanki oblata, Tissy Balasuriyi. W uzasadnieniu podano, że w opublikowanej w 1990 roku książce "Mary and Human Liberation" (Maryja i wyzwolenie człowieka) teolog nie uznaje "ponadnaturalnego i niepowtarzalnego charakteru" zbawienia Jezusa Chrystusa, co pociąga za sobą inne ciężkie błędy, m.in. negowanie potrzeby chrztu, dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP, jej dziewictwie, boskim macierzyństwie oraz wniebowzięciu. (Niedawno Balasuriya uznał swoje błędy i ekskomunikę cofnięto).
Na razie więc próby religijnego zbliżenia Europy i Azji zdają się być nieudane. Oba kontynenty wciąż mówią różnymi, wzajemnie niezrozumiałymi językami. I choć na Zachodzie istnieje duże zainteresowanie myślą i duchowością Wschodu (czego dowodzi np. bujny rozwój New Age), Kościół i teologowie wciąż nie potrafią przetłumaczyć prawd zawartych w dogmatach na język filozofii i religii Azji, nie zniekształcając przy tym depozytu wiary. Dopóki to się nie uda, dopóty Kongregacji Nauki Wiary nie pozostanie nic innego, jak orzekać w coraz to nowych przypadkach "niezgodność z wiarą katolicką" i ostrzegać wiernych przed "poważnymi szkodami".
4
krzysiek8880