komiksowy.pdf

(4090 KB) Pobierz
Natalia Pędzilas
Komiksowy
świat
pszrena
wyd. piotr szreniawski
lublin 12 r.O.
Spis treści
Jak zaczyna się komiks................................................................................................ 3
Słowo o niuni
...........................................................................................................................6
współpraca z rysownikami
.....................................................................................
11
komiksy konkretne, komiksy aleatoryczne...
......................................
25
Poziom meta
...........................................................................................................................
39
Nagle koniec i bum!
.........................................................................................................
46
2
Jak zaczyna się komiks
- O czym ma być ta książka?
Nie wiem, chyba o komiksie. Może o mnie, jako o twórcy komiksowym.
- Czyli jesteś twórcą komiksowym, to wiemy. Albo lepiej zapytam ogólniej: Kim jesteś?
No to może odwołam się do miniwywiadu, czy też ankiety, gdzie pytano mnie o moje
początki artystyczne, o eksperymenty, zajmowanie się wieloma sztukami, i o to jak oceniam
współczesną literaturę eksperymentalną. Może nie ma co dokładnie cytować pytań, i tak
niedokładnie na nie odpowiadałem, raczej po prostu poczytaj to jako takie wstępne i ogólne
wypowiedzi. W razie czego dodam, że wywiad był po angielsku, pytał Rosjanin, nie wiem
czy i gdzie to wykorzysta :).
„Nie
pamiętam jak zacząłem zajmować się sztuką. Zawsze robiłem "coś". Rysowałem, grałem
muzykę, opowiadałem historie, robiłem zdjęcia - między innymi. Sprawy zaczęły być bardziej poważne
kiedy byłem nastolatkiem. Traciłem sporo czasu grając czyjąś muzykę, aż zdałem sobie sprawę że mogę
pisać i grać własną. Podobnie było z poezją - nie lubiłem uczyć się wierszy na pamięć, ale kiedy to była
moja poezja, od razu zapamiętywałem. Często mówiłem nauczycielom że mogę pisać lepsze wiersze niż
te, których uczymy się na lekcjach. Fascynowała mnie poezja współczesna, kiedy większość
rówieśników się tylko śmiała. Potem miałem trochę problemów z formalną edukacją, no i napisałem
sztukę. Potem kilka symfonii i balet. Zacząłem malować, namalowałem ponad setkę obrazów. Nadal
musiałem robić "coś", po prostu żeby czuć się dobrze. Więc tworzyłem, tworzyłem i tworzyłem. Nie
tylko utwory artystyczne, ale także nowe formy i nowe gatunki sztuki.
Na pewnym poziomie człowiek dochodzi do tego, co się aktualnie dzieje w sztuce,
przynajmniej tak myślę. Na początku lubiłem muzykę dawną, potem Bacha i Vivaldiego, potem
Beethovena, Chopina a potem odkryłem różne "izmy" z mniej więcej sprzed stu lat i późniejsze. Mam
na myśli nie tylko muzykę, ale też malarstwo i poezję. Lubiłem na przykład Ekspresjonizm, Fowizm, i
tak dalej. Nadal lubię. Nie było zbyt łatwo znaleźć podobnych do mnie artystów, ale od czasu do czasu
mam okazję coś porównać, wymienić się pomysłami czy po prostu informacjami. Na niektórych
miałem wpływ, ale większość osób które próbowały na mnie wpłynąć, były zbyt staroświeckie w tym co
robiły, albo po prostu nie rozumiały mojej twórczości. Wielu chciało mnie zniechęcić do
eksperymentowania. Ale tworzenie czegoś nowego było dla mnie tak naturalne, że nie chciałem
przestawać. A kiedy serio nie mogłem się zajmować sztuką, zająłem się nauką.
Studiowałem krytykę literacką - ale tylko po to, żeby "poznać język wroga" -
koncentrowaliśmy się na teoriach. Interesuję się różnymi kierunkami, kiedy mogą być dla mnie
użyteczne artystycznie. Krytycy także powinni tworzyć, może wtedy będą mogli zrozumieć co robimy.
W innym przypadku lepiej niech nie dotykają. No, chyba że chwalą...”
No, takie pisane na kolanie odpowiedzi, chyba już nie ze wszystkimi się zgadzam, ale dają
jakiś punkt zaczepienia.
- Czy mogę wejść w szczegóły? Jak to było z tym twoim wykształceniem, co jeszcze, poza
komiksem, tworzysz?
Może niech sobie te rozmowy płyną, nie porządkujmy tego zanadto. Ogólnie mówiąc, jestem
doktorem bez habilitacji, nie mam wykształcenia w żadnej dziedzinie sztuki. No znaczy
jakieś przedmioty zdawałem, kompozycję i instrumentację, na jakieś warsztaty chodziłem,
znałem kilka osób, od których czegoś się nauczyłem... Ale przede wszystkim zaznaczmy, że
komiks jest dla mnie najważniejszą dziedziną twórczości. Jestem komiksiarzem, tak siebie
postrzegam jako artystę. Podstawowe znaczenie ma tu oczywiście środowisko. Mam jakieś
kontakty z poetami, i z artystami tworzącymi inne rzeczy, ale przede wszystkim jestem w
środowisku komiksowym. Oni mnie jakoś (odpukać) zaakceptowali, no i tego się trzymam.
- Jak zaczęła się Twoja przygoda z komiksem?
3
Pamiętam, że tata kiedyś zdobył dla mnie numery czasopisma Topolino, po włosku.
Jechaliśmy przez kilka dni pociągiem do Bułgarii, na granicy celnik radziecki z poważną
miną wyjął mi komiks z rąk, i uważnie przeglądał. Dla mnie było to wyróżnienie, że się
zainteresował, czułem się ważny. Pamiętam też, że mama przywiozła mi z Kanady różne
zeszytówki, wojenne, przygodowe, z różnymi potworami i kosmitami. Syn znajomego
poprosił ją, żeby przekazała swojemu synowi. Zeszyty były mocno czytane, czytelnik
czerwonym długopisem poprawiał linie strzału i powiększał efekty wybuchów. Poza tym
klasyka, czyli Tytus, Kloss i Thorgale. Były też Relaksy i nieliczne inne czasopisma
rozrywkowe w szkolnej bibliotece - najbardziej zapadł mi w pamięci pewien komiks Szyłaka
(wtedy nie wiedziałem jeszcze, że Szyłaka, dowiedziałem się czytając jakąś analizę i miałem
efekt jak bohater powieści Prousta jedzący magdalenkę). Oczywiście był też Świat Młodych,
po który sam chodziłem do kiosku, i kupowałem razem z Trybuną i Sztandarem.
- Czy to od razu była fascynacja komiksem? Czy wiedziałeś że to jest sztuka dla Ciebie?
Wow wow wow, to jest pytanie od końca, przedtem interesowałem się wieloma innymi
rzeczami. Przede wszystkim poezją, ale też muzyką, malarstwem, teatrem... Wiedziałem, że
teatrem nie mogę się zajmować, wolałem uważać też na inne niepoważne sztuki wizualne
czy łączące jakiś element występowania albo rysunku.
- O co chodzi, zupełnie nie rozumiem! Dlaczego nie mogłeś zajmować się teatrem?
Dlaczego wolałeś uważać na rysunek?
Sprawy rodzinne, mój stryj był aktorem, m.in. w teatrze Grotowskiego. Źle na tym całym
graniu wyszedł. Bardzo próbowałem to ograniczać, no ale niechcący i tak kiedyś napisałem
kilka dramatów, pierwszy jak nie zdałem matury (za poglądy), potem mieszkałem na jakimś
festiwalu w jednym pokoju z grupą teatralną... w każdym razie udało się to raczej wytępić.
Co do rysunku, to przecież nie wypada. Babcia rysowała, siostra rysowała, ja też zacząłem
rysować, uczyłem się z książeczki Kobylińskiego, ale jak zapisałem się do domu kultury na
zajęcia, to rodzice krzywo na to patrzyli. „Znowu idziesz do tego domu kultury?” Woleli,
żebym zajmował się czymś bardziej eleganckim, miałem lekcje muzyki... Ewentualnie w grę
wchodziło malarstwo, to jednak jako hobby bardziej wypada. No i malowałem, poznałem
kilku malarzy, interesowałem się historią malarstwa. Zresztą zainteresowanie malarstwem
trwało kilkanaście lat, sporo malowałem, założyłem koloryzm geometryczny, bardzo dobrze
się w tym czułem.
- Dom kultury, zakładanie kierunków malarskich... czy te wątki nie pojawiły się potem w
komiksach, do których pisałeś scenariusze?
Tak, w wielu komiksach pojawiły się wątki autobiograficzne, czasem całe historie są po
prostu ilustracją moich przygód ze sztuką, np. w Multikierunkowcach (rys. Jarek Kozłowski)
i w Bohumilku (rys. Maciej Banaś). W Multikierunkowcach to były bardziej nawiązania, w
Bohumilku całe epizody, scenki, nawet słowa.
- O współpracy z rysownikami pomówimy może później, a czy mógłbyś opowiedzieć, jak
zacząłeś tworzyć komiksy?
Opowiadałem to już kilka razy, no ale może faktycznie wielu nie będzie wiedzieć, no to
powiem. Byłem na wczasach w Hiszpanii, okolice Malagi, i na ulicy zobaczyłem pewną
piękną dziewczynę. Musiałem koniecznie ją jakoś zapamiętać, no i ją narysowałem, czy
raczej naszkicowałem ten typ. Tak powstała Carmen.
- Czyli Carmen była wcześniej niż niunia?
Tak, potem wróciłem do hotelu, rysowałem i rysowałem, wymyślałem różne postacie. Część
się przyjęła, w tym kanon postaci związanych z przygodami niuni.
- Czy na twoje postrzeganie komiksów miały wpływ pobyty w USA?
W czasie pierwszego pobytu w USA poznałem rysownika komiksów superbohaterskich,
kilku mangowców - ale wciągali mnie do pewnej faszyzującej organizacji, to dałem sobie
spokój. Jeden kolega super rysował łącząc cartoon z ohydą, takie beavisy i buttheady.
Zresztą znajomości z tymi ludźmi nie skupiały się na komiksie, z jednym robiliśmy jam
4
sessions, z drugim wspólnie chodziliśmy na wrestling, a z trzecim graliśmy w deblu w
badminton. A w czasie drugiej mojej wizyty w Stanach bardziej interesowałem się muzyką i
poezją.
- Czytałeś coś z teorii komiksu?
Kiedy zainteresowałem się komiksem, sięgnąłem - jestem naukowcem - po książki na ten
temat. Oczywiście trafiłem na prace Jerzego Szyłaka. Potem czytałem też opracowania
innych autorów, ale te pierwsze wyznaczyły mi kierunek. Szyłak otworzył mi oczy na Krazy
Kata i twórczość Milo Manary. Książki pozwalały sięgnąć głębiej, i zwykle sięgałem głębiej -
chociaż było też sporo zabawy i absurdu.
- Jaką rolę pełni w twoim życiu komiks?
Komiks jest dla mnie sposobem ogłupiania się, z drugiej strony traktuję go bardzo poważnie.
Nie przyjmuję krytyki. Jest oderwaniem, ale też sam odrywa się od swoich celów.
- Czy potrafisz określić, jakie są według ciebie granice komiksu?
Odrzucają mnie takie pytania. Twórca powinien bardziej się skupiać na znalezieniu
najlepszych sposobów ekspresji, bez względu na szufladki teoretyczne. Kiedyś napisałem do
Zeszytów Komiksowych autowywiad „Komiks eksperymentalny spotyka sam siebie” - bo
ten numer miał być o komiksach eksperymentalnych. Potem chyba zmieniła się koncepcja, i
skończyło się na tytule numeru „Granice komiksu”. Na taki temat bym nie zgodził się pisać,
bez sensu. Wszystko jest komiksem, to jasne.
- Dobra, to ja będę zadawać pytania, ty odpowiadasz mówiąc o swoim komiksowym
świecie.
Dawaj!
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin