Palmer Diana - Ukochany wrog.txt

(467 KB) Pobierz
Diana Palmer
Ukochany wróg
Tłumaczenie:
Anna Cicha
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Ranek był przepiękny. Teddi Whitehall oparła się łokciami o parapet okna
wychodzącego na wewnętrzny dziedziniec akademika i rozmarzonym wzrokiem
obserwowała gołębie. Przemieszczały się kołyszącym drobnym kroczkiem po
granitowej kostce, co przypominało jej sposób poruszania się starego mężczyzny.
Budynki studenckiego miasteczka, wzniesione w gotyckim stylu, skłaniały Teddi
do wyobrażania sobie, że pochodzą z innej epoki, i snucia romantycznych marzeń.
Jednak największą przyjemnością dla jej oczu była wszechobecna zieleń i kwiaty,
które stanowiły miłą odmianę po nowojorskim mieszkaniu, urządzonym
z wielkomiejskim szykiem. Niestety, właśnie tam będzie musiała spędzić pracowite
wakacje.
Wsłuchując się w odgłosy poranka i wdychając jego zapachy, Teddi z niechęcią
pomyślała o konieczności zarezerwowania biletu na samolot do Nowego Jorku.
Oznaczało to wyjazd z ekskluzywnego college’u w Connecticut i rozstanie z Jenną,
serdeczną przyjaciółką, z którą dzieliła pokój w akademiku. O tej wczesnej porze
w czerwcowym powietrzu dawał się jeszcze wyczuć chłód i lekki beżowy szlafrok,
podkreślający wielkie brązowe oczy i krótko ostrzyżone czarne włosy, nie chronił
wystarczająco Teddi. Dobrze, że przyjaciółka zeszła na dół, inaczej nie
odmówiłaby sobie cierpkich uwag na temat otwierania okna pod wpływem
zachcianki.
Jenna nie działała spontanicznie. Pod tym względem przypominała swojego
starszego brata, Kingstona Devereaux. Sama myśl o nim wystarczyła, aby Teddi
przeszedł mimowolny dreszcz. Większość dziewczyn z kampusu niemal omdlewała
na widok tego wysokiego, dobrze zbudowanego, jasnowłosego ranczera
z krzywym uśmiechem, mówiącego z australijskim akcentem, natomiast ona miała
ochotę wziąć nogi za pas. Przez wszystkie lata przyjaźni z Jenną okazywał Teddi
niechęć, a nawet traktował ją pogardliwie, i to tylko z powodu fałszywego
wyobrażenia, którego, jak twierdził, nic nie zmieni. Kąśliwe uwagi Kingstona były
mocno nie fair i Teddi z obawą myślała o ewentualnym spędzeniu części wakacji
na ranczu w Kanadzie. Miała przeczucie, że przyjaciółka zaprosi ją na kolejny
pobyt w rodzinnej posiadłości, Gray Stag. Z pewnością Kingston przyleci własnym
samolotem z Calgary po siostrę, pomyślała, i jak zwykle będę musiała szukać
wymówek, aby schodzić mu z drogi.
Jenna miała matkę i brata, i dom, do którego chciała wracać. Natomiast jedyną
żyjącą krewną Teddi była ciotka, aktualnie bawiąca z ostatnim kochankiem na
francuskiej Riwierze. Nowojorski apartament, który Teddi czasem z nią dzieliła,
obecnie stał pusty. Liczyła na to, że po przyjeździe do miasta otrzyma sporo
zleceń, ponieważ ciotka nie pokrywała kosztów studiów. To Teddi opłacała czesne
i inne rachunki. Zaczęła dorywczo pracować jako modelka, mając zaledwie
piętnaście lat, co umożliwił jej odpowiedni wygląd: smukła sylwetka, regularne
rysy twarzy i duże, wyraziste oczy. Sarnie, jak to określił jeden z jej szkolnych
kolegów. Renomowana agencja, która odkryła Teddi i od czasu do czasu ją
zatrudniała, była z niej zadowolona – jedyne, na co narzekali jej szefowie, to że
marnuje się w college’u.
Nieoczekiwanie przejął ją chłód, cofnęła się do pokoju i pospiesznie zamknęła
okno. Kingston reagował alergicznie na środowisko związane ze światem mody
i żywił niezachwiane przekonanie, że zblazowane modelki prowadzą awanturnicze
życie. Poza tym na jego opinię o Teddi niewątpliwie wpłynęła reputacja jej jedynej
opiekunki, ciotki, która zmieniała kochanków jak rękawiczki, i w mniemaniu
Kingstona zdecydowanie nie była wzorem do naśladowania. Wyznawał
staroświeckie zasady i głośno potępiał współczesną swobodę obyczajową.
Pogardzał kobietami, które wchodziły w niezobowiązujące związki, i był
przekonany, że przyjaciółka siostry do nich należy, a jednocześnie sobie
przyznawał prawo do nawiązywania przelotnych romansów.
Teddi wróciła myślami do przeszłości. Wkrótce po poznaniu Jenny pomiędzy
dziewczętami zawiązała się bliska przyjaźń i po pewnym czasie Jenna zaprosiła ją
do swojego domu. Teddi była przekonana, że rodzina przyjaciółki okaże się równie
ujmująca i serdeczna jak ona. Pewnego dnia Kingston zjawił się, aby zabrać
siostrę samolotem na ranczo w pobliżu Calgary. Jenna z ożywieniem powiadomiła
brata, że zaprosiła przyjaciółkę, co zaakceptował z wyraźną niechęcią, obrzucając
Teddi nieprzychylnym spojrzeniem szarych oczu, tym samym niwecząc jej radość
z powodu wyjazdu. Już na miejscu, w Gray Stag, nie zmienił nieprzyjaznego
nastawienia i nie krył niezadowolenia z jej obecności. Robiła co, mogła, żeby nie
wchodzić mu w drogę. Przy okazji kolejnych pobytów schemat się powtarzał: on ją
tępił, a ona go unikała. Tylko raz nastąpił wyjątek od tej reguły.
Zdecydowanym ruchem zdjęła szlafrok, jakby wraz z nim odrzucała także
wspomnienia. Włożyła jedwabny beżowym komplet, składający się ze spodni
i bluzki, który ciotka przysłała jej na Wielkanoc – jeden z prezentów, mających
zastąpić opiekę, troskę i miłość. Przeczesała grzebieniem gęste czarne włosy i jak
zwykle zrezygnowała z makijażu, który nakładała tylko wtedy, gdy występowała
jako modelka. Jej cera miała naturalny lekko oliwkowy odcień, usta były czerwone,
a rzęsy nie potrzebowały pogrubienia ani wydłużania. Wsunęła stopy w pantofle
na niskim obcasie i wyszła z pokoju, aby poszukać przyjaciółki, zastanawiając się,
dokąd mogła tak wcześnie pójść.
Otworzyła drzwi do holu i stanęła jak wryta w progu. Jenna siedziała sztywno na
kanapie, naprzeciwko niej, tyłem do drzwi, stał wysoki, elegancko ubrany
mężczyzna o jasnych, połyskujących złociście włosach.
– Nie zgadzam się! – Głos Kingstona Devereaux, mówiącego
z charakterystycznym australijskim akcentem, zabrzmiał bardzo stanowczo. – Nie
życzę sobie ponownego zamieszania na farmie, jak to miało miejsce podczas jej
obecności w trakcie Wielkanocy. Chyba zauważyłaś, że ludzie pracowali na pół
gwizdka, bo niemal bez przerwy się na nią gapili!
– Na pewno nie sprawi najmniejszego kłopotu – zaoponowała Jenna, a w jej
zwykle przyjemnie brzmiącym głosie zabrzmiały ostrzejsze nuty. Szare oczy,
bardzo podobne do oczu jej brata, rozbłysły złością. – Teddi nie jest taka jak jej
ciotka! Dlaczego tak uważasz?
– Nie bez powodu. Nie jest bogata i nie będzie, dopóki nie wczepi się pazurami
w zamożnego, zbyt ufnego mężczyznę. – Wcisnął dłonie w kieszenie tak mocno, że
wybrzuszył się drogi materiał, z którego uszyto eleganckie spodnie. – Nie pozwolę
na to, by spędzała lato w Gray Stag na robieniu słodkich oczu do moich
pracowników albo… do mnie! – podkreślił.
Teddi zaczerwieniła się. Wspomnienie Wielkanocy długo jeszcze będzie ją
prześladować.
– Kingston! -żachnęła się Jenna. – Przecież dobrze wiesz, że ona się ciebie wręcz
boi. Zresztą postarałeś się o to! Ona by nigdy…
– Nie? – przerwał siostrze Kingston. – Czyżbyś nie zauważyła, jak się we mnie
wgapiała? Niemożliwe, skoro było to ostentacyjne. Zdecydowanie wolałem spędzić
Wielkanoc jedynie w rodzinnym gronie, lecz niestety nie było mi to dane – dorzucił
z goryczą. – Matka powinna urodzić jeszcze jedną córkę, żebyś miała
towarzystwo, może wtedy nie zadawałabyś się z dziewczętami o wątpliwej
reputacji.
Teddi zbladła, zraniona do głębi niczym nieuzasadnioną, niesprawiedliwą oceną.
Stała nieruchomo, milcząc, przepełniona goryczą. Nagle Kingston się odwrócił.
Zaskoczony widokiem osoby, której przed chwilą odmówił przyzwoitości, zastygł
w pół ruchu, sprawiając niemal komiczne wrażenie.
– Ojej – wyjąkała Jenna, która również spostrzegła przyjaciółkę. Znękany wyraz
twarzy świadczył o tym, jak bardzo jest jej przykro, że Teddi była mimowolnym
świadkiem nieprzyjemnej rozmowy rodzeństwa.
– Dzień dobry – powiedziała Teddi, usilnie starając się nie okazać
przepełniających ją emocji. – Pomyślałam, że mogłybyśmy razem zjeść śniadanie.
Będę w jadalni.
– Kingston przyleciał wcześniej. – Jenna bezradnie wzruszyła ramionami. –
Rozmawialiśmy o wakacjach – dodała niepotrzebnie.
– Z pewnością okażą się udane – odparła Teddi, zmuszając się do ułożenia
pełnych warg w blady uśmiech. – Pójdę już…
– Bardzo bym chciała, żebyś spędziła lato na ranczu – oznajmiła Jenna, rzucając
bratu wyzywające spojrzenie.
– Dziękuję za propozycję, ale nie skorzystam.
– Kingstona przez większość czasu nie będzie – dorzuciła Jenna, ponownie
spoglądając wojowniczo na brata.
Teddi przelotnie zerknęła na milczącego Kingstona, który najwyraźniej otrząsnął
się z zaskoczenia, bo przybrał zacięty wyraz twarzy.
– Doceniam zaproszenie, ale nie chcę być ponownie traktowana jak nosicielka
zakaźnej choroby – oświadczyła dobitnie Teddi, nie odmawiając sobie satysfakcji
utarcia nosa Kingstonowi. – Twój brat będzie zachwycony, mając rodzinę tylko dla
siebie, a ja wolę spędzić samotnie wakacje.
– Ale… – zaczęła Jenna.
– Mam zobowiązania wobec agencji – ciągnęła Teddi, wpadając w słowo
przyjaciółce i hardo spoglądając na jej brata. – Poza tym po co miałabym tkwić na
ranczu, skoro mogę uwieść połowę mężczyzn w Nowym Jorku, aby zdobyć
fortunę? – Odwróciła się, bo zaczęła jej drżeć dolna warga, a to oznaczało, że jest
bliska płaczu. – Jenno, jeszcze raz dziękuję za zaproszenie i nie mam do ciebie
cienia pretensji. To twój brat jest niewiarygodnym snobem.
Po tej ostatniej uwadze sztywno wyprostowana szybkim krokiem opuściła
budynek akademika. Szła jak odrętwiała po wybrukowanym dziedzińcu. Wcześniej
powstrzymywane łzy popłynęły po policzkach i poczuła ich słony smak na ustach.
Jak on mógł być tak okrutny? Zarozumiały bufon! Żadna kobieta przy zdrowych
zmysłach nie chciałaby się związać z tym aroganckim typem. Miał czelność
oskarżać ją, że robiła do niego maślane oczy!
Z całą pewnością Kingston nie pozwoli jej zapomnieć o tym, jak idiotycznie
zachowała się podczas świąt wielkano...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin