Nelson DeMille - Nadejście nocy.doc

(2078 KB) Pobierz

Nelson DeMille

 

 

Nadejście nocy

 

 

 

 

 

Dla Sandy

Wreszcie...

 

 

 

 

 

 

 

 

Od autora

 

Książka ta jest powieścią opartą na faktach. Opowiada o katastrofie lotu numer 800 linii TWA, która wydarzyła się koło Long Island w Nowym Jorku 17 lipca 1996 roku.

Postacie występujące w powieści są fikcyjne, choć pojawiają się w niej odniesienia do prawdziwych osób.

Wydarzenia z 17 lipca 1996 roku przedstawione w tej książce oraz późniejsze śledztwo opisałem na podstawie opublikowanych relacji, moich wywiadów z prowadzącymi dochodzenie, a także rozmów z naocznymi świadkami katastrofy.

Oficjalnie za przyczynę katastrofy uznawano awarię mechaniczną, choć istnieją hipotezy wskazujące na bardziej złowieszcze czynniki, które doprowadziły do tej tragedii. Starałem się przedstawić punkty widzenia wszystkich stron i pozostać w zgodzie z relacjami naocznych świadków, dowodami oraz faktami odkrytymi w trakcie dochodzenia. Pozwoliłem sobie jednak na daleko idącą swobodę literacką tam, gdzie trudno jednoznacznie zinterpretować dowody.

Książkę napisałem, by uczcić pamięć pasażerów i załogi lotu numer 800 linii TWA, którzy stracili życie wieczorem 17 lipca 1996 roku. Poświęcam ją też rodzinom i bliskim, a także tysiącom kobiet i mężczyzn, którzy uczestniczyli w akcji ratowniczej oraz w późniejszym śledztwie mającym wyjaśnić przyczynę tragedii.

 

 

Księga pierwsza

 

17 lipca 1996

 

Long Island, Nowy Jork

 

Niech rzecz ta na zawsze pozostanie

Naszą tajemnicą

Niech inni jej nie zobaczą

Ani nie usłyszą

Lewis Carroll, Alicja w krainie czarów

 

Rozdział 1

 

Bud Mitchell jechał fordem explorerem po Wydmowym Szlaku. W pewnej odległości zobaczył tablicę z napisem PARK CUPSOGUE BEACH COUNTY - OTWARTE OD ŚWITU DO ZMIERZCHU. Był zmierzch, lecz Bud przejechał przez pusty parking. Po jego przeciwnej stronie znajdował się szeroki naturalny trakt odgrodzony drucianą siatką. Na tablicy widniał napis ZAKAZ WJAZDU WSZELKICH POJAZDÓW.

- Jesteś pewna, że tego chcesz? - spytał Bud kobiety siedzącej obok niego w aucie.

- Tak, to ekscytujące - odparła Jill Winslow.

Bud skinął głową bez entuzjazmu. Ominął ogrodzenie, włączył napęd na cztery koła i jechał piaszczystą drogą, wzdłuż której po obu stronach ciągnęły się porośnięte wysoką roślinnością wydmy. Uprawianie pozamałżeńskiego seksu powinno być wystarczająco ekscytujące dla nas obojga, pomyślał, lecz Jill patrzy na to inaczej. Uważała, że zdradzanie męża jest warte zachodu tylko wówczas, gdy seks jest lepszy, a emocje większe niż w domu. Jego podniecało samo kochanie się z żoną innego mężczyzny.

Gdzieś około swoich czterdziestych urodzin Bud Mitchell doszedł do zatrważającego wniosku, że kobiety są inne. Teraz, pięć lat później i po dwóch latach trwania romansu uświadomił sobie, że fantazje jego i Jill niezbyt dobrze do siebie przystają. Jednak Jill Winslow była piękna i chętna, a co najważniejsze, była czyjąś żoną i chciała, żeby tak zostało. Dla niego wyrażenie „bezpieczny seks” oznaczało seks z mężatką.

Dodatkowym dreszczykiem dla Buda było to, że on i Arlene, jego żona, obracali się w tych samych kręgach towarzyskich co Jill i jej mąż Mark. Kiedy we czworo spotykali się przy jakiejś okazji, Bud nie czuł się niezręcznie ani nie gnębiło go poczucie winy - wprost przeciwnie: czuł się fantastycznie, jego męskie ego nie znało ograniczeń. Upajał się sekretną wiedzą, że zna każdy centymetr nagiego ciała pięknej Jill Winslow.

Gdyby to jednak pozostało do końca tajemnicą, rzecz jasna, nie byłoby tak ekscytujące. Na początku romansu, gdy oboje drżeli, że mogą zostać nakryci, przysięgli sobie, że nikomu nie powiedzą. Później oboje dali do zrozumienia, że musieli się zwierzyć bliskim przyjaciołom, wyłącznie po to, by ci potwierdzili ich bajeczki tłumaczące powtarzające się nieobecności w domu. Bud zawsze się zastanawiał, którzy znajomi wiedzieli, i na spotkaniach towarzyskich dobrze się bawił, próbując odgadnąć.

Przyjechali samochodami z domów na Złotym Wybrzeżu Long Island, jakieś dziewięćdziesiąt kilometrów od Westhampton. Jill zostawiła wóz na wiejskim parkingu, gdzie się spotykali, a później pojechali explorerem Buda do hotelu. W hotelu Bud zapytał o bajeczkę Jill i uzyskał jednowyrazową odpowiedź, więc spytał jeszcze raz:

- Gdzie dzisiaj jesteś?

- Na kolacji z przyjaciółką, która mieszka w East Hampton. Jutro jedziemy na zakupy. - Po chwili dodała: - To akurat jest prawda, bo rano musisz jechać do domu.

- Przyjaciółka to przyklepuje?

Jill westchnęła ze zniecierpliwieniem.

- Tak. Niech cię o to głowa nie boli.

- Okay.

Bud zauważył, że Jill nigdy nie pyta o jego bajeczkę, jak gdyby uważała, że im mniej wie, tym lepiej. Postanowił jej jednak powiedzieć.

- Nurkuję z przyjaciółmi w oceanie. Słaby zasięg komórki.

Jill wzruszyła ramionami.

Bud Mitchell rozumiał, że oboje na swój sposób kochają nieco nudnych małżonków, dzieci i wygodne życie wyższej klasy średniej. Kochali też siebie albo tak mówili, jednak nie na tyle, ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin