Sztylet Zaręczynowy 14 z 20.docx

(58 KB) Pobierz

Strona 20 z 20

 

Sztylet Zaręczynowy

 

ROZDZIAŁ 14

 

Kiedy umrę, niech chór młodych, niewinnych elfich dziewic zaśpiewa nad mym grobem sprośne piosenki trolli.

 

Z testamentu Daezaela Tachlaelibrara

 

Każdego dnia, przez tyle miesięcy, Jarosław i Dranisz gonili nas jak rekrutów. Ćwiczenia fizyczne, praca z bronią i znowu ćwiczenia, dopóki mięśnie nie zaczynały boleć i drżeć tak, że nawet leżenie było cierpieniem.

Skarżyliśmy się, jęczeliśmy w nocy, a w dzień z trudem mogliśmy się ruszać, ale fakt pozostawał faktem: umiejętności zdobyte podczas brutalnej musztry już nie raz uratowały mi życie.

Tak jak i tym razem.

Jeszcze nie zdążyłam się zorientować, że zdradziecki Sowa nie tylko dał rozkaz do odwrotu, ale i kazał jednemu z oddziałów mnie zabić, kiedy już leżałam na ziemi. Jak zeskoczyłam z konia, unikając ciosu miecza, nie pamiętam. W głowie gorączkowo rozważałam opcje pieszo mam więcej szans na ucieczkę, gubiąc się wśród namiotów i żołnierzy. Do tej pory nikt mnie nie zatrzymał, co znaczy, że rozkaz o morderstwie otrzymali tylko wybrani i było mi to na rękę. Złapałam spódnicę i pobiegłam, klucząc między żołnierzami zwijającymi obóz, niezwracającymi uwagi na bzdury. Potrzeba mi było tylko kilka chwil spokoju, aby skupić się i skorzystać z magii, jednak na razie było to niemożliwe. Szczerze mówiąc zupełnie nie dbałam o los moich strażników. W końcu byli oni wykwalifikowanymi wojownikami i mogli o siebie zadbać, a teraz najważniejszym było uratować własne życie.

Zatrzymaj ją! krzyknął za moimi plecami oficer. Rozkaz Posiadacza!

Wyciskałam ze swojego ciała wszystko, co byłam w stanie, unikając prób złapania mnie. Na szczęście oficer Sowy nie kazał mnie zabić na miejscu. Być może nie chciał, aby w morderstwo Światłej było zaangażowane zbyt wielu ludzi. W prawej ręce ściskałam sztylet Wilka i modliłam się, by mnie nie zawiódł. Kilka razy z powodzeniem udało mi się powstrzymać próby schwytania mnie, ale to nie mogło trwać wiecznie. W pewnym momencie złapało mnie kilku żołnierzy za spódnicę i za ręce.

Puścić natychmiast! ryknęłam takim tonem, że sama byłam zaskoczona. Na taki krzyk przed moim ojcem kłaniali się nawet najbardziej dzicy mieszkańcy z przyłączonych wsi Wolnych księstw.

Żołnierze spojrzeli w moje oczy i drgnęli, odruchowo chowając ręce za plecy. Dziękuję Husowi, który otworzył mi oczy na pewne przywileje szlachty!

Korzystając z zamieszania w szeregach przeciwnika, pobiegłam do wyjścia z obozu wojennego, podążając do zamku. Niewiele brakowało, bym zdążyła wyrwać się na wolność, a tam z łatwością skorzystać z magii i, być może dotarłaby do mnie pomoc.

Jednak drogę zagrodzili mi konni wojownicy, odwróciłam się i zrozumiałam, że mnie otoczyli. Zamarłam spuściwszy ręce, starając się przywrócić oddech. Póki jestem żywa, mogę walczyć. Póki co dobrze, że otaczający mnie żołnierze nie podchodzili bliżej, także miałam kilka kroków do manewrów.

Jasności, mężczyźni rozstąpili się i zjawił się oficer na koniu stwarzacie problemy. Pójdziecie ze mną.

Wyciągnął rękę w rękawiczce takim eleganckim gestem, jak gdyby proponował mi po prostu wspólną przejażdżkę.

Światła Jasności uściśliłam wyniośle, dostatecznie głośno i wyraźnie.

Oficer zimno uśmiechnął się:

Jasności. Proszę was, od waszego zachowania zależy życie waszych ludzi. Zapewniam, że jeśli zgodzicie się na dalszą współpracę, nic im się nie stanie.

Ach tak… przeciągnęłam. I nic nie stanie się tym, którzy wiedzą, że macie zamiar zdradziecko zabić spadkobierczynię domeny Kruka? Myślicie, że to wam ujdzie na sucho?

Wśród żołnierzy rozległy się wzburzone szepty. W swoich przypuszczeniach miałam rację. Posiadacz Sowa jeszcze nie całkiem stracił rozum i nie chciał, żeby jego występki poznali prości żołnierze. Zabić Światłą!

Oczywiście, wśród czystej krwi nierzadko zdarzały się wojny o władzę, a trucizna była częstą przyprawą potrawy niewygodnego arystokraty, tak jak i sztylety pod żebra, rozmaite nieszczęśliwe wypadki oraz nieprzyjemności na polowaniu. Ale takimi rzeczami zajmowały się jedynie zaufane osoby dlatego, że pozostający przy życiu, a także liczni krewni, mieli nieprzyjemną skłonność do okrutnej zemsty. Prości żołnierze i najemnicy cenili życie i pomyślność swych krewnych, żeby wiązać się z takimi rzeczami. Wszyscy jeszcze mieli w pamięci przypadek, gdy Posiadacz Mak po zagładzie swojego spadkobiercy zrównał z ziemią kilka wsi, w których żyli krewni najemników, lekkomyślnie godzących się na zabójstwo. Mak poświęcił kilka lat na dochodzenie i znalazł wszystkich zabójców. Dostarczono ich żywych i ponoć do tej pory trzyma ich w klatkach i torturuje każdego dnia, uznawszy, że śmierć to jednak zbyt lekka kara. Tak na marginesie, zleceniodawcy zabójstwa przed podobnym losem nie uratowało nawet arystokratyczne pochodzenie. Jego nielicząca się rodzina nawet nie próbowała mierzyć się z potęgą Posiadacza. Wydali przestępcę, ciesząc się jeszcze, że tak lekko im to uszło. Mój ojciec był zbyt znany, nawet w tej części królestwa, aby planowane morderstwo jego córki nie wywołało emocji wśród prostych żołnierzy. Zauważyłam, jak mężczyźni wycofali się dalej, faktycznie pozostawiając mnie sam na sam z oficerem.

Przeliczył się pan zauważyłam. Trzeba było poczekać, aż wyjdę z obozu i tam zadźgać mnie po cichu.

Trzeba było zgodził się oficer spokojnie. Jednak mój honor nie pozwolił mi tego zrobić. Powinienem was zabić, Jas... Światła Jasności, to rozkaz mojego Władcy. Nie mogę mu się nie podporządkować. Nie chcę mieszać w to innych. Kiedy twój ojciec zacznie się mścić, chciałbym, aby jego gniew dotknął tylko mnie. Jednak, teraz, gdy przeszło to do wiadomości publicznej...

Oficer zeskoczył z konia i zdjął kapelusz z piórem, uwalniając arystokratyczny warkocz. Cóż, tak właśnie myślałam. Byle komu Sowa nie wydałby takiego rozkazu. To z pewnością jest jeden z jego krewnych, być może nawet kolejny kandydat do dziedziczenia po Тоmigoście. Bardzo sprytne, bez dwóch zdań: można się pozbyć mnie, a przy okazji również zbyt aktywnego i wiernego krewnego, który cieszył się miłością poddanych. Proszę, jak chętnie żołnierze rzucili się wykonywać jego rozkazy, nawet teraz, choć nie wtrącają się, to i tak nie odeszli daleko.

Podejmijmy decyzję, to sprawa między nami. Szlachcic wyjął sztylet. Jestem Svietokoł Sowa, wyzywam was, Światła Jasności Kruk, na pojedynek!

Zaśmiałam się. Nic nie mogłam na to poradzić zaśmiałam się i tyle! Już drugi raz w tym niekończącym się dniu wyzywają mnie na pojedynek, i znowu rodzi się pytanie na temat życia i śmierci, ale tym razem mojej, a nie mojego narzeczonego. Zrezygnować z walki nie mogłam zgodnie z zasadami honoru, do tego w obecności tylu świadków. I Svietokoł znalazł dla siebie najbardziej korzystny wariant rozwiązania problemu. Pokonując mnie w pojedynku, choć tak miał coś do ochrony przed gniewem Posiadacza Kruka, a wuja, któremu, zgodnie z zasadami mogłam przekazać obronę swojego honoru, w pobliżu nie było (miałam nadzieję, że po walce pozostał w jednym kawałku!). Śmiałam się, czując, jak napięte mam policzki trudno było utrzymać miły wyraz twarzy.

Dobrze niemal wesoło powiedziałam po krótkiej przerwie, przyjmuję Wasze wyzwanie. I podniosłam swój sztylet, synchronicznie powtarzając ruch Sowy .

A potem po prostu uderzyłam go magiczną falą tak samo, jak i Меzenmira nieco wcześniej. Tylko tym razem wiedziałam, co robić, by proces przygotowania przebiegał znacznie łatwiej i lodowa siła rodu Wilka, która przyszła na pomoc, już mnie nie zdziwiła. Sowę i stojących obok żołnierzy odrzuciło siłą magii na przyzwoitą odległość. Jak gdyby przez obóz prostym pasem przeszło tornado, zmiatając ludzi i konie w jedną wielką kupę. Będą wiedzieć, jak to jest stać na drodze Kruków! Natychmiast pomknęłam w stronę zamku, czując, jak w uszach gwiżdże mi wiatr, a szemrząca w krwi magia, pozwala ciału poruszać się znacznie szybciej niż zwykle.

Tak, złamałam zasady prowadzenia walki, ale o honor będę się martwić później. Honor jest ważny tylko wtedy, gdy żyjesz. Czci nie obejmiesz i nie przytulisz w zimną noc. Myślę, że nawet Jarosław by się z tym zgodził.

Biegłam tak, jakby gonili mnie wszystkie czachy i drychle, słysząc jak dogania mnie stuk...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin