Sztylet Zaręczynowy 13 z 20.pdf

(394 KB) Pobierz
Strona
1
z
17
ROZDZIAŁ 13
Obrażona kobieta rozerwie twoje serce na strzępy i zje, nawet bez soli. Wziąwszy
to pod uwagę magia jest znacznie bezpieczniejsza — jeden wybuch i nie musisz
już cierpieć.
Lodowa sił znikła jakby jej nigdy nie było, ale czułam się dobrze, nie było odczucia
spustoszenia, jak zwykle po użyciu energochłonnej magii. Podbiegłam do Mezenmira. Moje
serce zaskakująco łomotało. Nie chciałam zabić Światłego, który w rzeczywistości nie zrobił
mi nic złego.
– Żyjesz? – wyszeptałam, kładąc palce na jego tętnicy szyjnej.
Słaby puls. Poklepałam Noża po policzkach, a on otworzył mętne oczy.
– Jak się czujesz? – zapytałam. – Przepraszam, nie chciałam...
– Ty... – odchrząknął i splunął krwią. Potem zamknął oczy i poczułam jak maga
oplótł kokon uzdrowienia. Po kilku chwilach policzki zaróżowiły się, oczy zyskały jasność, a
oddech wyrównał się. – Dlaczego nie powiedziałaś mi, że wymieniliście się krwią z Wilkiem?
– Eeeee... – Pamiętałam, że Jarosław dał swoją krew do przeprowadzenia rytuału
wyższej magii po ataku wilkołaków, ale nie przypominałam sobie, by zrobił dla mnie to samo.
To było po tym, jak użyłam mocy Domu, aby uratować nas od sajd? Nie, wtedy Elf zabronił mu
używać magii. I nagle przed oczami pojawiło się wspomnienie: ja wyczerpana długą kąpielą,
Strona
2
z
17
ubrana jak strach na wróble, Jarosław podaje mi sztylet, a na jego dłoni wije się długie
krwawe zarysowanie. To dlatego miałam siłę, nie dość, że całkiem dobrze się czułam, to
jeszcze z niego szydziłam, a ja się dziwiłam! Sama również zaryzykowałam. – Nie pytałeś –
powiedziałam Mezenmirowi.
– Tylko mi nie mów, że skropiłaś swoją krwią rodowy sztylet Wilka! – Mezenmir
siedział oparty o drzewo, odpoczywając po uzdrowieniu.
– No... tak – powiedziałam zaskoczona. – Co to wszystko znaczy?
Na jego twarzy pojawił się drwiący wyraz.
– Więc nie wiesz? Twój ojciec, tak usilnie starający się wydać cię za mąż tylko za
czystej krwi arystokratę, nie powiedział ci?
– Nie – powiedziałam, odsuwając się od Noża. Skoro miał siłę, by pokazać swoją
wyższość, to moja pomoc oczywiście jest mu zbędna. – Wyszłam za mąż za prostego
arystokratę, a następnie wyjechałam z domu. Niczego o wymianie krwi mi nie powiedziano, w
trakcie studiów również.
– Myślałem, że... nie ma sposobu. – Mezenmir próbował wstać, trzymając się pnia
dębu, ale nogi mu się rozjeżdżały (pomoc mu nawet nie przeszła mi przez myśl; stałam z
rękami skrzyżowanymi na piersiach). – Widzisz, to jest tajemnica najwyższej magii Domów.
– I... – spytałam, gdy zatrzymał się.
– I to wszystko. Tajemnica.
– Mezenmir, – powiedziałam poważnie – jeśli nie powiesz mi teraz, przyjdzie mi
wydusić to z ciebie siłą, tym bardziej, że nagle stałam się do tego zdolna. Zanim pójdziemy na
pomoc Jarosławowi, muszę wiedzieć, co się dzieje!
Nóż popatrzył na mnie przenikliwie.
Strona
3
z
17
– Jesteś wyjątkowo ochocza do wyciągania ze mnie informacji siłą! – powiedział
zaskoczony. – Ach! A wszyscy mówili o tobie jako o słabej, spolegliwej dziewczynie, która robi
wszystko, co powie mężczyzna!
Po prostu uniosłam brwi, wyrażając uprzejme zdumienie. Mój drogi, nie bierzesz
pod uwagę faktu, że byłam pod wpływem ojca, a Mirika i Żadimira... kochałam. Jak ich nie
słuchać? Ale prawie dwa miesiące w furgonie z Jarosławem nauczyło mnie samodzielnego
myślenia.
– Sądzę, że się zmieniłam.
Mezenmir skinął głową.
– Zauważyłem. Tak więc, gdy dwoje zaręczonych wymieni się nie tylko sztyletami,
ale także krwią i skropią krwią owe sztylety, zaczyna działać wyższa magia. Teraz możecie
czerpać moc Domu jedno od drugiego.
– Ale Jarosław nie... – zaczęłam, ale potem zdałam sobie sprawę, że teraz toczy
się walka, a mój sztylet może być nie tylko w krwi wrogów. Jarosław jest ranny! Przełknęłam i
biorąc się w garść, zapytałam: – A dlaczego jest to tajemnicą?
O istnieniu wyższej magii, która była dostępna tylko dla potomstwa Światłych,
było wiadomo wszystkim, jednak używać jej w pełnej mocy mogą tylko magowie Domów.
Zastanawiam się, jak wiele tajemnic wyższej magii nie jest znane większości arystokratów?
Mezenmir uśmiechnął się pobłażliwie:
– Ponieważ w czasie pokoju nikomu nie są potrzebne zbyt silne związki magów.
Światli i bez wyższej magii stwarzają Radzie wystarczająco dużo problemów, że ledwo to
zdążają ogarnąć. Jeśli jednak w relacjach Światłych dochodzi do takiego poziomu zaufania jak
wymiana krwi, nie pozostaje nic innego, jak zaakceptować to co się stało i wziąć pod
szczególną kontrolę.
Strona
4
z
17
Zastanowiłam się. Rzeczywiście sytuacja musi być niezwykła, by żona dla męża
zgodziła się na bolesny i niebezpieczny rytuał. W zasadzie zawsze blisko Światłego jest mag
Domu, zdolny leczyć i sięgać do sił magii rodu. A mąż ze względu na żonę... po urodzeniu,
kiedy życie kobiety jest w niebezpieczeństwie, mężczyźnie nie wypada, nadzwyczajne
sytuacje w dobrze ufortyfikowanym zamku są rzadkie, a powód, by pozbyć sie
znienawidzonej kobiety i wziąć sobie młodszą, jest kuszący.
– A ty skąd wiesz, o tych rzeczach? – zapytałam podejrzliwie.
– Bo zanim rozpoczęła się ta cała historia z małżeństwem, chciałem dołączyć do
Rady Magów.
– To po co chcesz żenić się ze mną, dziewczyną o słabej woli? Lepiej budowałbyś
swoją magiczną karierę! – powiedziałam trochę urażona.
Nóż zamknął się w sobie i znowu włożył nieprzeniknioną maskę arystokraty.
– Myślisz, że każdy potrzebuje domeny? Dlaczego mam cię przekonywać?
Z trudem, ale wstał i nawet zaproponował mi rękę:
– Chodź, zabiorę cię do Welimora i spełnię swoją obietnicę. Zrobimy wszystko, co
w naszej mocy, aby pomóc uratować twojego Jarosława.
– Nie tylko jego. – Pokręciłam głową. – W obleganym zamku są też inni, z którymi
dzieliłam w ostatnich miesiącach schronienie i żywność. Oni też są mi bliscy.
– Skoro tak mówisz – ustapił Mezenmir. Szedł przez las z łatwością, jak elf.
Ja oparłam się na jego ramieniu i nadal czasami potykałam się, a włosy czepiały
się gałęzi, czułam się niezgrabnie.
– Spokojnie Jasności – powiedział nagle Nóż. – Staraj się poczuć las wokół siebie.
Drzewa, krzewy – to wszystko jest żywe. Przestań myśleć jak i gdzie idziesz. Pozwól niech
twoje zmysły cię prowadzą
– Ja tak nie potrafię.
Strona
5
z
17
– Nie spiesz się, pozwól swojej magii poczuć wszystko wokół. Poczuj jak sok
płynie w pniach drzew, jak idzie od korzeni do konarów, gałęzi i małych listków. – Głos
Mezenmira był równomierny jak dźwięk wielkiego, stojącego zegara. – Po prostu nie myśl.
Próbowałam, ale nic mi z tego nie wyszło. Ponadto wpadłam na cienkie drzewko,
które przywaliło mi witkami po twarzy.
– Nie potrafię – powiedziałam z wyrzutem, pocierając policzek płonący
ognieniem. Wydawało się, że nie było krwi, ale i tak nie było to przyjemne.
– Najważniejsze to ćwiczyć – mag uśmiechnął się do mnie otwarcie, uśmiechem
zadowolenia, które zaświeciło mu w oczach srebrne promienie. – Tak chodzą po lesie elfy. nie
potykają się ani też nie mogą się zgubić. Ci, którzy władają tak potężną magią jak ty i ja
również mogą się tego nauczyć.
Zastanowiłam się. We wszystkich tych przypadkach, w których przyszło mi samej
biegać po lesie, z reguły nigdy nie kończyło się jakimiś poważnymi obrażeniami. Wydawało
się, że drzewa po prostu rozstępują się przede mną, pozwalając uciec tak daleko, jak to
możliwe, aby dojść do siebie w spokojnym otoczeniu.
– Dlaczego mnie uczysz? – zapytałam.
Mezenmir wzruszył ramionami, jakby nie wiedział.
– Prawdopodobnie dlatego, że lubię uczyć. A tu mam taki odpowiedni materiał!
To zdanie mnie ubodło.
– Nie jestem materiałem!
– Nie obrażaj się, Jasności, i nie bądź taką złośnicą. Nawet nie wyobrażasz sobie,
jaka nas może czekać świetlana przyszłość.
Zatrzymałam się jakbym wpadła na niewidzialną ścianę. Nóż odwrócił się do mnie
i spojrzał pytająco w oczy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin