Kendrick Sharon - Słoneczne Rodos.pdf

(460 KB) Pobierz
Sharon Kendrick
Słoneczne Rodos
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Gdyby Lexi nie była tak zaabsorbowana srebrnymi kolczykami odbijającymi
światło
przy
każdym poruszeniu, może zignorowałaby ostry dzwonek do drzwi. Jednak otworzyła je z
roztargnieniem i ujrzała znajomą barczystą sylwetkę swojego męża, z którym pozostawała obecnie w
separacji.
Stał w niewzruszonej pozie. Zdawał się wchłaniać całe otaczające go
światło,
jak bibuła
wchłania plamę atramentu. Serce Lexi
ścisnęło
się boleśnie. Gdy ostatnio widziała tego mężczyznę, z
furią wiązał krawat. Niebieski krawat, przypomniała sobie. W kolorze jego oczu.
Spojrzenie tych oczu sparzyło ją niczym kobaltowy płomień. Miała wrażenie,
że
rozbiera ją
wzrokiem. Powiedział jej kiedyś,
że
ilekroć mężczyzna patrzy na kobietę, wyobraża sobie, jak by się z
nią kochał. A ona mu uwierzyła, ponieważ Xenon był ekspertem w sprawach seksu, jej zaś brakowało
doświadczenia.
Teraz serce mocno zabiło jej w piersi.
Dlaczego się tu zjawił?
Jego widok ją zaszokował. W oczach Xenona również dostrzegła zaskoczenie, choć
niewątpliwie z całkiem odmiennego powodu. Wiedziała,
że
obecnie w niczym nie przypominała
wytwornej, wyrafinowanej kobiety, jaką poślubił. Była nieuczesana i byle jak ubrana. Przestała nosić
modne kreacje i jeździć sportowym samochodem do salonów fryzjerskich.
On natomiast, oczywiście, wyglądał imponująco jak zawsze. Wysoki, czarnowłosy, o
oliwkowej cerze i niebieskich oczach, Xenon Kanellis emanował władczą aurą i był legendarną
postacią w ojczystej Grecji. Mężczyzna, którego nie chciała nigdy więcej widzieć.
- X-Xenon... - zająknęła się na imieniu, którego od dawna nie wymawiała.
- Dzięki Bogu - rzekł z tak dobrze jej znanym ironicznym uśmiechem. - Już myślałem,
że
mnie
zapomniałaś.
Niemal się roześmiała. Prędzej zapomniałaby swoje imię! Co prawda obecnie już nie zajmował
jej myśli nieustannie, jak tuż po ich rozstaniu. Powiedziała sobie wtedy,
że
musi wziąć się w garść i
zwalczyć obsesję na punkcie tego mężczyzny. Ta udzielona samej sobie ostra reprymenda pomogła jej
przetrwać tamten ponury okres, kiedy czuła się, jakby pękło jej serce.
I w końcu doszła do siebie. Ostatecznie przecież przeżyła gorsze rzeczy niż to małżeństwo, na
które w ogóle nie powinna była się zdecydować.
- Niełatwo cię zapomnieć - odparła i dorzuciła: - Niestety.
Roześmiał się. Odwykła od dźwięku męskiego
śmiechu,
podobnie jak od widoku mężczyzny w
progu swojego domu.
Przeszył ją przenikliwym spojrzeniem.
- Nie zaprosisz mnie do
środka?
Ogarnęły ją nagle niepokój i złe przeczucie.
- A po co?
- Nie jesteś ani trochę ciekawa, dlaczego odbyłem długą drogę z Londynu do tej zapadłej
dziury, w której postanowiłaś zamieszkać?
- Niewątpliwie miałeś na celu wyłącznie własną korzyść. A skoro tak, mnie to nie interesuje.
Nie mam ci nic więcej do powiedzenia.
- Na twoim miejscu nie byłbym tego taki pewien - rzekł ostro.
- Twoje zawoalowane groźby na mnie nie działają. Wciąż odmawiasz mi rozwodu i znaleźliśmy
się w impasie. Tak więc, o ile nie przywiozłeś dokumentów rozwodowych, będę musiała cię pożegnać.
Przykro mi,
że
nadaremnie straciłeś czas na tę podróż, ale...
Zaczęła zamykać drzwi, lecz zablokował je stopą w eleganckim, włoskim zamszowym bucie.
Oburzyło ją to i w pierwszej chwili zamierzała przytrzasnąć mu ją drzwiami. Zrezygnowała jednak.
Wprawdzie jak na kobietę była silna, wiedziała jednak,
że
w fizycznej konfrontacji z Xenonem nie
miałaby
żadnych
szans. Przypomniała sobie, jak bez wysiłku niósł ją do
łóżka,
a ona mruczała z
rozkoszy. Wzdrygnęła się na to wspomnienie. Czy naprawdę tak się zachowywała?
Zmierzyli się spojrzeniami i Lexi pojęła,
że
nie wygra tej bitwy.
- No więc wejdź - rzuciła niechętnie.
Spostrzegła jego lśniącą limuzynę zaparkowaną z niedbałą ostentacją w ciasnej uliczce. Miała
nadzieję,
że
nikogo z sąsiadów nie ma w domu. Znużyła ją jej dawna sława i robiła wszystko, by się jej
pozbyć, wtopić się w lokalną społeczność i dowieść,
że
jest zwyczajną kobietą, taką jak inne. Dlatego
ostatnią rzeczą, jakiej by chciała, to
żeby
zjawienie się miliardera Xenona Kanellisa zniweczyło te jej
wysiłki.
- Ten twój wielki, niewątpliwie pożerający mnóstwo benzyny pojazd tarasuje całą ulicę -
powiedziała.
- Jeśli chcesz, mogę kazać mojej szoferce,
żeby
odjechała na parę godzin.
- Wozi cię kobieta? - spytała Lexi, czując absurdalne ukłucie zazdrości.
- A czemu nie? - Wzruszył ramionami. - Przecież zawsze mi mówiłaś,
że
powinienem bardziej
respektować równouprawnienie.
- Twoje przyzwolenie na równość płci kończy się, gdy domagamy się prawa głosu. Poza tym
sądziłam,
że
nie lubisz, gdy kobiety prowadzą samochód. Stale krytykowałeś moją jazdę.
- To było co innego - rzekł z protekcjonalnym uśmiechem, zamykając za sobą drzwi. - Ty
naprawdę nie masz do tego drygu. Prawdopodobnie z powodu swojej artystycznej natury.
L
T
R
Już po zaledwie kilku minutach przebywania w jego towarzystwie Lexi miała ochotę wrzasnąć
z irytacji.
Jednak w gruncie rzeczy była z tego zadowolona, bo gniew powstrzymywał ją przed
rozpamiętywaniem bolesnej przeszłości, a także przed pożądaniem tego mężczyzny. Ponieważ właśnie
to było najbardziej szalone i przerażające. Nadal pragnęła Xenona!
- To po co tu przyjechałeś? - zapytała.
Przez chwilę tylko przypatrywał jej się w milczeniu. Jej wygląd rzeczywiście go zaskoczył.
Lexi, w której się niegdyś zakochał, była piękną, sławną i seksowną gwiazdą muzyki rozrywkowej.
Wszyscy znajomi odradzali mu małżeństwo z nią, bo kompletnie nie pasowała do wyznawanych przez
niego tradycyjnych greckich wartości. Nawet gdy po ich
ślubie
porzuciła karierę piosenkarki i ze
zmiennym powodzeniem usiłowała grać rolę dobrej
żony,
traktowali ją nieufnie. A późniejsze
wydarzenia dowiodły,
że
mieli rację.
Ale ta Lexi, która stała teraz przed nim, sprawiała wrażenie o wiele mniej pretensjonalnej i
wyzywającej. Nadal miała długie włosy, lecz przestała je farbować na ogniście rudo i powróciła do ich
naturalnego koloru blond. Zrezygnowała też ze szkieł kontaktowych i nosiła okulary w ciemnej
oprawce, które nadawały jej wygląd osobliwie poważny, a zarazem zaskakująco seksowny. Miała na
sobie sprane dżinsy i zwykły bawełniany podkoszulek, a jedyną jej biżuterią były srebrne kolczyki.
Jednak Xenon wiedział,
że
w przypadku Lexi te zewnętrzne pozory mogą się okazać złudne. Nie znał
żadnej
innej kobiety o tak zmiennym, a zarazem głębokim charakterze. To od początku go w niej ujęło.
- Zmieniłaś się - rzekł powoli.
Skwitowała tę uwagę wzruszeniem ramion, choć poczuła ukłucie urażonej dumy. Gdyby
wiedziała,
że
Xenon się zjawi, nałożyłaby trochę makijażu i ubrałaby się w coś innego niż stare dżinsy.
- Wszyscy się zmieniamy - odrzekła.
Pomyślała jednak,
że
to zdaje się nie dotyczyć Xenona, który wyglądał równie olśniewająco
przystojnie, jak go zapamiętała. Odznaczał się niewymuszoną elegancją, która przychodziła mu
łatwo
przy jego muskularnej sylwetce. Jak zawsze, ilekroć przebywał w Anglii, nosił garnitur, a jedynym
ustępstwem na rzecz upalnego letniego dnia było to,
że
pozbył się krawata i rozpiął dwa górne guziki
koszuli. Wydał się przez to Lexi jeszcze bardziej pociągający. I właśnie dlatego wiedziała,
że
powinna
się go jak najszybciej pozbyć.
- A zatem, czy powiesz wreszcie, co cię tu sprowadza? - spytała. - Może dopisało mi szczęście i
naprawdę przywiozłeś dokumenty rozwodowe? Czy może nadal zamierzasz to odwlekać?
Xenon zesztywniał.
- Wolę myśleć o tym jako o daniu ci czasu na opamiętanie - odparł. - Znasz mój pogląd na
rozwody. Według mnie rozbite małżeństwa są przyczyną co najmniej połowy problemów dzisiejszego
świata.
L
T
R
- Ale jakie jest inne wyjście, gdy dwoje ludzi nie potrafi
żyć
razem? Taki przymusowy związek
zmienia się w koszmar.
Zignorował tę uwagę.
- Może poprosiłabyś,
żebym
usiadł, i poczęstowała mnie kawą? Okazałabyś mi odrobinę
gościnności? Czy zapomniałaś wszystkiego, czego nauczyłem cię jako moją
żonę?
Zirytowała ją jego arogancja.
- Z pewnością nie zapomniałam twojego władczego zachowania i poczucia wyższości -
zripostowała chłodno. - Ale rzeczywiście możemy odnosić się do siebie nieco uprzejmiej. Nawet jeśli
oboje wiemy,
że
to tylko pozory.
- Och, Lex, jakże cyniczna się stałaś - rzekł z westchnieniem.
- Miałam doskonałego nauczyciela - rzuciła i wyszła do kuchni zaparzyć kawę.
Ręce jej drżały, gdy nastawiała czajnik i wsypywała kawę do dzbanka. Dlaczego Xenon zjawił
się właśnie teraz, kiedy już niemal odzyskała równowagę i nabrała odrobinę nadziei,
że
jej
życie
nie
zawsze będzie
żałosne
i ponure?
Niełatwo jej było porzucić karierę sławnej gwiazdy pop i stać się
żoną
potentata finansowego, a
potem, po rozstaniu z nim, popaść w zapomnienie i zwyczajność. Niewielu ludzi doświadcza w tak
krótkim czasie równie dramatycznych, burzliwych kolei losu. Lexi boleśnie przeżyła klęskę swojego
małżeństwa, ale pozbierała się i przetrwała.
Teraz jednak gwałtownie powróciły pamięć przeszłości, ból i lęk. Widok kamiennej twarzy
Xenona, kiedy w końcu odwiedził ją w szpitalu po tym, jak straciła dziecko. Jej cierpienie, gdy nie
donosiła drugiej ciąży. Te wspomnienia były tak przytłaczające,
że
musiała przez chwilę oprzeć się o
zlew. Oddychała głęboko, póki nie opanowała się na tyle, by móc wrócić do salonu.
Postawiła tacę na stoliku i podała filiżankę kawy Xenonowi siedzącemu w fotelu, który
wydawał się zbyt mały dla jego potężnej postaci. Lexi przysiadła na parapecie okna w niejasnym
przekonaniu,
że
spoglądanie z góry na tego mężczyznę zapewni jej jakąś psychologiczną przewagę.
Xenon rozejrzał się po małym salonie.
- Zapewne nie mieszka ci się tu zbyt wygodnie?
- Ale przynajmniej jestem u siebie i mam spokój - odparła, urażona tą krytyczną uwagą, choć
zdawała sobie sprawę z absurdalności swojej reakcji.
- Ale tu jest bardzo ciasno. - Utkwił spojrzenie w dwóch złotych rybkach krążących w owalnym
akwarium i zmarszczył brwi. Odkąd to jego
żona
trzyma w domu rybki? - Wiem, nie wysyłam ci
alimentów...
- Powiedziałam ci,
że
nie potrzebuję twoich pieniędzy!
- Najwyraźniej potrzebujesz, skoro mieszkasz w takich warunkach.
- Podoba mi się tutaj.
L
T
R
Zgłoś jeśli naruszono regulamin