Bezwarunkowo rozdział 9.pdf

(155 KB) Pobierz
Rozdział
Pokażę Ci, że jesteś dużo lepszy niż myślisz
Kiedy będziesz zagubiony, samotny i nie będziesz mógł wrócić
Znajdę Cię skarbie i przyprowadzę do domu [...]
Myślisz, że Cię opuszczę kochanie
Przecież znasz mnie l
Myślisz, że opuszczę Cię, gdy upadniesz na kolana
Nie zrobiłabym tego
1
By your side - Sade
We wtorek wracałam
z uczelni
do domu z pizzą na wynos i kilkoma
kawałkami drewna w bagażniku. Chris nadal był u mnie, co zupełnie mi
nie przeszkadzało. Co prawda w niedzielę tylko zjedliśmy wspólnie kolację
i poszliśmy spać, a wczoraj jak wróciłam z uczelni musiałam się uczyć, a
Chris w tym czasie
rzeźbił maskę w
drewnie z
kominka. Dlatego właśnie
miałam w bagażniku lepszy rodzaj drzewa. Mówił mi, że praca odrywała
go od
alkoholu, więc nie miałam nic przeciwko kupce wiórków na środku
mojego salonu.
Dzisiaj mogliśmy spędzić razem czas, bo miałam jeszcze tylko
ostatni egzamin w piątek i później dwa tygodnie ferii. Victoria
rano
dzwoniła do mnie, aby przypomnieć mi o Aspen. Zaplanowała moją
imprezę, ale nie wiedziałam czy chciałam na nią pojechać. Nie chciałam
zostawiać Chris'a i Alana. Rozważałam czy nie zrobić tutaj imprezy,
miałam tyle wolnych pokoi, że spokojnie Sara, Pete, Victoria i bliźniaczki
zmieszczą się u mnie w domu.
Wjechałam do garażu i weszłam do domu, kierując się prosto do
salonu. Przystanęłam, bo przy drzwiach stała torba Chris'a. Siedział na
fotelu przy kominku i gdy mnie zauważył odłożył książkę, którą czytał.
-
Przyniosłam pizzę.
-
Podniosłam pudełko.
- Jak egzamin? - spytał.
-
Dobrze, co prawda wyniki będą dopiero w czwartek, ale moim
zdaniem poszło nieźle.
-
Położyłam pudełko na stoliku i usiadłam na
kanapie. - Nie zostajesz?
Pokręcił głową.
-
Nie mogę wiecznie się tu ukrywać. Poza tym pora
poszukać pracy. Raczej nie dostanę znowu posady u byłego pracodawcy,
ale może uda mi się znaleźć coś równie dobrego.
-
Może zgodzi się abyś wrócił.
-
Sięgnęłam po kawałek i zaczęłam
jeść. Nie ma to jak pyszna pizza peperoni.
-
Nie zrobiłem dwóch dużych zamówień przez co firma straciła
klientów
- powiedział,
odrywając kawałek.
-
Ale byłeś po wypadku.
-
Nie, to było w grudniu, czyli już nie miałem usprawiedliwienia. Sam
jestem sobie winien. -
Przełknął.
-
Ale muszę coś znaleźć. Dla pieniędzy i
dla zajęcia.
Pokiwałam głową.
-
W porządku, zjedzmy i odwiozę cię do
mieszkania.
Jak tylko Chris wyszedł z mojego samochodu zadzwonił mój telefon.
Spojrzałam na wyświetlacz, ale numer był zastrzeżony, co wzbudziło moją
czujność. Ostatnie czego chciałam to odebrać telefon od matki, więc
czekałam aż przestanie dzwonić. Jednak po kilku minutach
melodia znowu
zaczęła wypełniać samochód.
- Halo? - odebrałam
ostrzej niż zamierzałam.
- Samantha? Nie przeszkadzam? Tu Luis z AA. -
Usłyszałam
znajomy, spokojny głos byłego opiekuna Chrisa.
-
Cześć Luis, oczywiście, że nie przeszkadzasz? Coś się stało?
-
Obiecałem, że zajmę się pracą Chrisa. Co prawda nie znalazłem
mu posady, ale jest dotacja o którą mógłby się starać aby założyć własną
firmę. Rozmawiałem z kim trzeba i ma ogromne szanse, wręcz
stuprocentowe aby ją otrzymać. Tylko znasz Chrisa...
-
Będzie ciężko go namówić
-
przerwałam Luisowi.
-
Właśnie. Słuchaj jak masz czas wpadnij do mnie i porozmawiamy,
może wspólnymi siłami nam się uda go namówić.
-
Jesteś w ośrodku? Mogę teraz przyjechać.
- Nie jestem -
opowiedział Luis.
-
Ale za piętnaście minut możemy
się tam spotkać.
Wracając do domu
ze spotkania z Luisem
zajechałam do wielkiego
sklepu budowlanego Screwfix. Weszłam do środka i rozejrzałam sie
dookoła. Musiałam wyglądać na zagubioną ponieważ od razu przy mnie
pojawił się młody chłopak chętny do pomocy. Gdy mu powiedziałam w
czym potrzebowałam pomocy skierował mnie do biura, gdzie spędziłam
prawie dwie godziny omawiając moje zamówienie.
Wracając zadzwoniłam do Diany i David'a. Próbowałam też
dodzwonić się do Alana, ale nie odbierał. Z poczuciem misji wróciłam do
domu i usiadłam przed laptopem, przy którym siedziałam do długich
godzin nocnych.
W południe następnego dnia na moich kanapach siedziało kilka osób,
którym przedstawiłam mój pomysł. Diana przyprowadziła swojego nowego
chłopaka
Xaviera
i jego przyjaciela Bruna. Po wprowadzeniu poszliśmy do
części mojego garażu, w którym trzymałam różne graty. Począwszy od
produktów które zostały z remontu po meble ogrodowe, które chowałam
na zimę, stare ubrania, podręczniki i tego typu rzeczy.
- Najpierw
chciałabym abyście pomogli mi tutaj uprzątnąć. Część
rzecz nadaje się do wyrzucenia, a część możemy przenieść do piwnicy
albo
drugiej części garażu
- powiedziałam.
-
Jesteś pewna, że nie przyda ci się to pomieszczenie?
- spytała
Diana.
-
Wątpię abym kiedykolwiek miała więcej niż dwa samochody, które
spokojnie zmieszczą się w oddzielonej części. A to miejsce tylko się
marnuje. -
Wytłumaczyłam.
-
W porządeczku, więc zabierzmy się do pracy.
-
Jess zdjęła bluzę i
ruszyła między graty.
Z małą przerwą na
obiad, po dwudziestej trzeciej
skończyliśmy
sprzątać bałagan w garażu. Wszyscy byliśmy zmęczeni, ale zadowoleni z
efektów.
-
Jutro przyjadę po pracy pomalować tutaj ściany i sufit
-
powiedział
David.
Pokręciłam głową.
-
Najpierw chcę zrobić tutaj oddzielne wejście i
jakieś okno. W piątek mają przyjechać specjaliści.
-
To strasznie dużo pieniędzy
- powiedziała
Diana.
-
Wiem, ale to inwestycja w przyszłość.
Też martwiłam się finansami. Mama przestała zasilać moje konto,
więc miałam tylko oszczędności i pieniądze, które przesyłał mi
Kris.
Wiedziałam, że cały mój plan pochłonie większość pieniędzy na moim
koncie i pewnie niedługo będę musiała poszukać pracy, ale nie było to coś
czego nie mogłam zrobić. Na ostatnim roku uczelni miałam wiele wolnego
czasu. Mogłam też połączyć przyjemne z pożytecznym i dawać lekcje gry
na fortepianie albo gitarze.
Następnego dnia postanowiłam wprowadzić kolejny punkt na mojej
liście "ratowania Chris'a". Po zajęciach pojechałam do niego i zdziwiłam
się, gdy drzwi były zamknięte. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili
otworzył mi Chris. Wpuścił mnie do środka i pierwsze co zauważyłam to
porządek.
-
Miła odmiana
-
powiedziałam.
-
Powiedziałem Jasonowi, że teraz pora do innych pochodzić na
imprezy.
Pokiwałam głową.
-
Chodź, mamy pewną sprawę do załatwienia.
Zmarszczył brwi, ale poszedł za mną do samochodu.
- Gdzie
jedziemy?
- Jak szukanie pracy? - spytałam.
-
Kiepsko, jak wiemy teraz maszyny robią meble. Więc gdzie
jedziemy?
-
Został mi
tylko jeszcze jeden egzamin
jutro, ale z nim nie będę
miała problemu. Zastanawiam się co dalej.
Westchnął.
-
A co byś chciała aby było dalej?
-
Albo pójdę na
studia podyplomowe, albo co bardziej
prawdopodobne będę szukała jakiegoś płatnego stażu
- powiedziałam.
- Czemu ta druga opcja?
-
Chcę się usamodzielnić. A podczas nauki bardzo ciężko jest znaleźć
czas na pracę, chyba że w jakimś barze
- odpowiedziałam.
-
Coś z mamą?
- spytał.
-
Nie. Co prawda teraz Kris mnie utrzymuje, ale już dawno chciałam
zupełnie odciąć się od jej wpływów.
- Przykro mi.
- A mi nie. -
Wjechałam w uliczkę i zauważyłam jak Chris napiął się.
Zaparkowałam na parkingu i wyłączyłam silnik.
-
Nie chcę cię do niczego
zmuszać, ale myślę, że spotkanie dobrze by ci zrobiło.
-
Wstydzę się tam iść
- powiedział
szczerze.
Odpięłam pasy i usiadłam bokiem aby być całkowicie zwróconą w
jego stronę.
-
Nie powinieneś. Rozmawiałam z Luisem...
-
Byłaś tutaj?
-
Krzyknął.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin