Heidi Rice - Willa w Monterey.pdf

(640 KB) Pobierz
Heidi Rice
Willa w Monterey
Tłumaczenie:
Zofia Uhrynowska-Hanasz
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Hej, Mitch, czy w kartotece Demaresta
było coś na tego dzieciaka? Mniej więcej sto
pięćdziesiąt
pięć,
sto
sześćdziesiąt
centymetrów wzrostu, pięćdziesiąt pięć,
sześćdziesiąt kilo wagi?
Zane Montoya wpatrywał się w mroczny
parking motelu, starając się wyłowić z cienia
jakieś użyteczne szczegóły. Ale kimkolwiek był
ten dzieciak, robił wszystko, żeby tylko nie
znaleźć się w kręgu światła lamp ulicznych.
Zane’owi zjeżyły się włosy na karku. Od pięciu
godzin czatował pod oknem pokoju
motelowego Brada Demaresta; przejął sprawę
od Mitcha, który zachorował na grypę.
Montoya Investigations deptało Demarestowi
po piętach od sześciu miesięcy. Można
powiedzieć, że po raz pierwszy od wielu
tygodni coś drgnęło w sprawie, kiedy dostali
cynk, że ten motelik z pokojami na godziny,
położony na przedmieściach Morro Bay, jest
ostatnią kryjówką faceta. A intuicja
podpowiadała Montoi, że młodziak wyraźnie
przeprowadza rekonesans. I zdecydowanie mu
się to nie podobało, bo gdyby Demarest się
pojawił, to szczeniak mógłby zwrócić na nich
jego uwagę albo – co gorsze – spłoszyć, zanim
zdołaliby go zatrzymać i oddać w ręce policji.
– Czy to dziewczyna, czy chłopak? –
wychrypiał Mitch.
– Chyba nie sądzisz, że ja bym… – szept
sfrustrowanego Montoi urwał się nagle, bo
postać cofnęła się nieco i w żółtym blasku
latarni ukazała się piegowata buzia, ogniście
rude loki wymykające się spod mocno
naciśniętej na czoło czapki z daszkiem
i wreszcie wyraźna wypukłość piersi pod
obcisłą czarną koszulką, spodnie panterki
i buty. – To jest dziewczyna. I to dziewczyna,
której obecność tutaj nic dobrego nie wróży.
Bo po co by się ubierała po wojskowemu, jak
GI Jane?
– W każdym razie młoda kobieta, w wieku
między osiemnaście a dwadzieścia pięć lat,
biała, z rudymi włosami do ramion.
Kiedy Zane próbował porównać jej rysy ze
zdjęciem z kartoteki policyjnej, dziewczynę
skrył cień.
– Nie kojarzę jej – mruknął bardziej do siebie
niż do Mitcha.
Zane
ponownie
przejrzał
kartotekę
Demaresta, ale w jego najbliższym otoczeniu
nie zauważył nikogo, kto by pasował do opisu
tej dziewczyny.
Mitch westchnął ciężko.
– Jeśli ona się plącze koło jego pokoju, to
znaczy, że jest jego kolejną ofiarą.
– Nie sądzę. Jest za młoda – odparł Zane.
Niegdysiejszy producent filmowy kategorii B,
Demarest, typowy pasożyt LA, miał krótki
epizod z filmem porno, po czym znalazł sobie
bardziej lukratywne zajęcie polegające na
mamieniu bogatych kobiet, z których miał
rzekomo robić gwiazdy filmowe. Ale ta
dziewczyna ze swoją bladą cerą, piegami,
piersiami,
które
nie
znały
silikonu,
i ukradkowymi działaniami, mogła być
wszystkim, tylko nie celem takiego faceta.
– Nie bądź taki pewny – odparł Mitch. – On
zawsze działał z wielkim rozmachem i wcale
nie był wybredny.
– Niech to szlag! – zaklął Zane, widząc, że
dziewczyna podchodzi do drzwi pokoju
Demaresta. – Zadzwoń do Jima, niech przyśle
posiłki – dodał ostro – a sam niech się tu zaraz
zamelduje.
– Czy Demarest się pojawił? – wychrypiał
podniecony Mitch.
– Nie. – Dzięki Bogu. – Ale Jim musi przejąć
inwigilację. Mamy kłopot. – Surowym
wzrokiem zmierzył parking. – Bo obojętne,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin