Gallmann Kuki - Marzyłam o Afryce.pdf

(1208 KB) Pobierz
Kuki Gallmann
MARZYŁAM
O AFRYCE
Przełożyła Izabela Szyszkowska-Andruszko
ZYSK I S-KA
Pamięci Paola i Emanuela
Nadzieja, która jest zawsze o krok przed cieniem snu...
John Keats,
Emlymion
(przekł. Mirosław Gryka)
PODZIĘKOWANIA
Chciałabym opowiedzieć wam swoją historię. Jeśli znajdziecie w so-
bie tyle cierpliwości, by przeczytać ją do końca, zrozumiecie, dlaczego
ją napisałam, choć oznaczało to ujawnienie intymnej, głęboko ukrytej
strony mojego życia wielu ludziom, w większości mi nie znanym.
Miałam tyle do opowiedzenia, że bez pomocy przyjaciół nigdy nie
zdołałabym mojej książki ukończyć. Przeto na jej kartach wyrażam
swoją ogromną wdzięczność, jaką wobec nich odczuwam. Przede
wszystkim pragnę podziękować:
Adrianowi Housc'owi, który jako pierwszy zachęcił mnie do pisania
po angielsku, za jego wielkoduszność, bezwzględny krytycyzm i za to,
że poświęcił mi swój czas i przyjął ode mnie butelkę ouzo.
Aino Block, Carol Byrne, Amedeo i Josephine Buonajutim, Rocky-
'emu Francombe, Hilary Ruben, Johnowi i Buffy Sacherom za przeczy-
tanie mojego rękopisu; oraz Orii i Iainowi Douglas-Hamiltonom, za
szczególną rolę, jaką odegrali w mojej opowieści.
Toby'emu Eady'emu za to, że zgodził się zostać moim „bratem”.
Mehmoodowi Quraishy'emu, za znakomitą pracę nad moimi starymi
fotografiami.
Cecilii Wanjiru, Simonowi Itotowi i wszystkim moim przyjaciołom
z Laikipii i Nairobi za to, że w chwilach smutnych i radosnych opieko-
wali się mną i moją córką, czyniąc to z wielką miłością i lojalnością.
I wreszcie dziękuję mojej córeczce Svevie, za to, że przez wiele
miesięcy cierpliwie znosiła mnie i godziła się dzielić swoje dzieciństwo
i swoją matkę z komputerem i stosami papieru.
18 sierpnia 1990
PROLOG
Pieśń zmarłych przyjaciół, czasów minionych,
dzieci, co wyrosły i odeszły...
Lyall Watson,
Gift of Unknown Things
(przekł. Mirosław Gryka)
Gdy na trawy sawanny kładą się smugi srebra i blada złocistość ob-
rębia zarysy wzgórz, jeżdżę z moimi psami nad Mukutan, by o tej porze
dnia popatrzeć na słońce zachodzące za jeziorem i na wieczorne cienie
opadające na doliny i równiny płaskowyżu Laikipia.
Tam, na najdalszym krańcu Wielkiego Rowu, niczym strażnik u
bram, stoi akacja poskręcana przez odwieczne wiatry. Ta akacja jest
moją przyjaciółką i siostrą. Tu odpoczywam, oparta o jej pień, łuskowa-
ty i szary jak trąba starego, mądrego słonia. Patrzę w górę przez gałęzie,
które jak ramiona wyciągają się do afrykańskiego nieba. Ciemność za-
pada szybko, głęboka czerwień przechodzi w fiolet, płat białego księży-
ca szybuje nad horyzontem. Ostatni orzeł powraca do gniazda na stro-
mych klifach. Wieczysty wiatr niesie z wąwozu szelest liści i umykają-
cych węży, trele drzewnych rzekotek. Słychać nawoływania pierwszych
nocnych ptaków, prychanie bawołów, krzyk pawianów i zgrzytliwy ka-
szel lamparta.
Europa jest daleka i obca. Czy Wenecja istnieje naprawdę, a wie-
czorna mgła z uśpionych kanałów unosi się nad pałacami? Czy jaskółki
wciąż śmigają do swoich gniazd pod okapami opuszczonego domu mego
Zgłoś jeśli naruszono regulamin