Brosnan John - Władcy niebios 02 - Wojna władców niebios.pdf

(1104 KB) Pobierz
John Brosnan
W
OJNA WŁADCÓW NIEBIOS
przełożyła
Alicja Bielawska
W skład cyklu wchodzą:
1. Władcy niebios
2. Wojna władców niebios
3. Upadek władców niebios
Pruszyński i Spółka
Warszawa 1995
PROLOG
Bestia ważyła ponad cztery tony i sunęła jak czołg po ziemi zniszczonej zarazą,
przewracając z
łatwością
gnijące, porośnięte grzybem drzewa. Była stara. Z pokrytej
bliznami, grubej, guzowatej skóry sterczały drzazgi połamanych strzał. Jednakże
ogromna prędkość, z jaką się poruszała, zdawała się zaprzeczać wiekowi bestii.
Bestia była głodna. Tego dnia zdołała już pożreć wiele zwierząt, ale nadal była
głodna. Ponieważ zużywała kolosalną ilość energii, stale potrzebowała jedzenia. Poza
tym bardziej odpowiadało jej mięso ludzkie i ludzka krew, więc nigdy nie była
naprawdę zadowolona ze zwierząt, bez względu na ich wielkość. Wiele tygodni upłynęło
od czasu, gdy po raz ostatni próbowała ludzkiego mięsa. Jednakże kilka godzin temu
wyczuła w pobliżu obecność wielu ludzi. Od tej chwili
żądza
ludzkiej krwi gnała ją
poprzez ziemie dotknięte zarazą.
Zatrzymała się i uniosła ogromny
łeb.
Na jego końcu znajdował się narząd węchu,
za pomocą którego bestia badała powietrze. Pomiędzy zwisającymi płatami skóry widać
było narządy dotyku i słuchu. Były one rozmieszczone na całym jej ciele, ale ona
najbardziej polegała na swoim węchu. Tak, teraz ludzie są blisko. Teraz już niedługo.
Bestia znowu zaczęła pędzić.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Z zewnątrz statku dotarło do niego przytłumione, ale silne szuranie. Coś – coś
dużego – próbowało się wedrzeć do wnętrza stacji badawczej. Ryn zastanawiał się, co
to może być. Kałamarnica? A może jakaś szczególnie duża dżdżownica morska?
Dźwięk stawał się coraz głośniejszy. Jednakże Eloj siedzący obok Ryna, nie zwracał na
to uwagi. Twarz Eloja jak zwykle rozjaśniał rozmarzony uśmiech, a jego brązowe oczy
patrzyły z zadowoleniem. Był nagi. Siedział po turecku na poduszce. Chociaż Ryn
przywykł do widoku nie ubranych Elojów, jego spojrzenie mimo woli powędrowało do
zupełnie gładkiego krocza tej istoty. Nie po raz pierwszy pozazdrościł Elojom ich
bezpłciowości. Dzisiaj uczucie to było szczególnie silne.
Znów usłyszał szuranie. Teraz był pewien,
że
to kałamarnica. Mógł sobie wyobrazić
jej twardy dziób, na próżno próbujący rozłupać kadłub statku. Kusiło go,
żeby
wyjść
na zewnątrz, do Maskotki, i zabić stwora, ale chciał porozmawiać z Elojem, kiedy miał
ku temu okazję. Tak rzadko udawało mu się przyciągnąć uwagę któregokolwiek z nich
na więcej niż krótką chwilę.
2
– Pel – powiedział – jeżeli będziecie mnie tu jeszcze dłużej trzymać, zwariuję. Mam
dwadzieścia lat, co znaczy,
że
mogę
żyć
jeszcze następne sto osiemdziesiąt. Nie
zamierzam pozostawać tu dłużej niż dwa tygodnie, a nawet znacznie krócej.
Eloj, zwany Pelem, spróbował posłać Rynowi smutne spojrzenie, ale zupełnie mu
się to nie udało. Nie potrafił ukryć swojego zwykłego stanu, w którym odczuwał tylko
zadowolenie i wesołość.
Żaden
z Elojów nie potrafił tego zrobić. Powiedział swoim
szepczącym głosem:
– Wiesz,
że
tutaj, wewnątrz stacji, nie ma dla ciebie
żadnych
zakazów. Masz
Maskotkę. Daje ci ona możliwość swobodnego przemierzania głębin i latania; przenosi
cię na ląd, na którym możesz poruszać się wszędzie, gdzie chcesz...
– I na którym nie ma nic oprócz
śniegu,
lodu, znowu
śniegu,
pingwinów i starych
kopalń. Ja chcę się znaleźć tam, gdzie są inni ludzie. Ludzie, tacy jak ja!
– Zarówno my, jak i twoje uczące programy, mówiliśmy ci, co się znajduje na
zewnątrz. Po Wojnach Genetycznych
świat
stał się okropnym, niebezpiecznym
miejscem. Ryn, tutaj jesteś o wiele bardziej bezpieczny... – głos Pela zamarł. Jego
uwagę przyciągnął jeden z poruszających się po suficie punkcików. Uśmiechnął się do
niego radośnie.
Ryn wiedział,
że
właściwie stracił już kontakt z Pelem. Powiedział podniesionym
głosem:
– Chcę podjąć ryzyko! Nie należę do tego miejsca, Pel! Wiesz to ty i wie to reszta
Elojów. Potrzebuję ludzi, takich jak ja. Potrzebuję kobiety, takiej jak ja!
Tak więc jak zwykle powrócił do tematu, do którego wiedział,
że
powróci.
Pel jeszcze przez chwilę gapił się na sunący po suficie punkcik. Następnie spojrzał
na Ryna.
– Rozumiemy twoje pragnienie, Ryn, i
żal
nam ciebie. Chcielibyśmy móc cię
zmodyfikować, ale, jak wiesz, Program Etyczny zabrania, tego.
Żal
wam? – powiedział Ryn z drwiną w głosie. – Wy, Eloje, nie znacie
żalu
ani
żadnego
innego uczucia wobec
żadnej żywej
istoty oprócz was samych, i ty o tym
wiesz.
Pel wzruszył nieznacznie swoimi drobnymi, dziecinnymi ramionami i uśmiechnął
się do niego. Ryn miał ochotę go uderzyć, ale wiedział,
że
byłaby to strata czasu. Do tej
pory dwa razy zdarzyło mu się uderzyć Eloja i chociaż Program Etyczny ukarał go za
to, wydawało się,
że
Eloj w ogóle tego nie zauważył. Nie można zranić ani zmartwić
istoty', która nie jest zdolna do odczuwania ani bólu, ani zmartwienia.
Opanował się wysiłkiem woli.
– Pel, pozwól mi tylko odejść. Daj mi wolność.
– Wiesz,
że
nie możemy. Nie możemy ryzykować...
Do pomieszczenia wszedł inny Eloj. Miał na sobie swój zwykły kombinezon. Usiadł
3
obok Pela. Wszystkie Eloje były tak bardzo do siebie podobne,
że
gdyby przybysz nie
powiedział Rynowi swojego imienia, ten nie miałby pojęcia, który to jest. Eloj leniwie
uśmiechnął się do Ryna i oparł głowę na ramieniu Pela.
– Wygląda na nieszczęśliwego – powiedział.
– Tak, on jest nieszczęśliwy – odpowiedział z ironią Ryn. – On chce, i to bardzo
chce, opuścić ten podwodny dom dla bezpłciowych emerytowanych zjadaczy lotosu.
Dwóch Elojów przypatrywało mu się uprzejmie. Pel wyszeptał:
– To, co zostało ze
świata
na zewnątrz, już dawno zapomniało o istnieniu tej stacji
badawczej. Gdybyśmy cię stąd wypuścili, na pewno rozpowiedziałbyś wszystko, co
wiesz o nas i o Shangri La.
– Przysięgam,
że
nie – powiedział Ryn.
– Być może nie dobrowolnie, ale jeśli wpadniesz w ręce jakiegoś Władcy Niebios,
wtedy... pewne nieprzyjemne metody... – głos Eloja zamarł. Najwidoczniej usiłował
sobie przypomnieć, jakie to nieprzyjemne metody. – Tak, nieprzyjemne metody... –
ciągnął sennie – zastosowano by je,
żeby
wyciągnąć z ciebie informacje, skąd
pochodzisz.
– Miałbym Maskotkę. Każdy sterowiec Władcy Niebios, którego bym spotkał, byłby
na mojej
łasce.
– Maszyna może zawieść – powiedział ziewając drugi Eloj. – A wtedy byłbyś
bezbronny.
Ryn poczuł,
że
ogarnia go znane uczucie zawodu, które zawsze wywoływała próba
rozmowy z Elojami.
Łatwiej
już było rozmawiać z programami, chociaż wiedział,
że
pozorne człowieczeństwo programów i ich projekcji było całkowicie sztuczne. Uczucie
bolesnego zawodu wzmagała
świadomość, że
Eloje, chociaż dzieliła je od Ryna
ogromna przepaść emocjonalna, którą same stworzyły, były nadal istotami ludzkimi.
– Jestem samotny! – krzyknął do dwóch Elojów.
Spojrzały na niego w swój denerwujący, uprzejmy sposób. Pel powiedział:
– Masz swoich holograficznych znajomych, filmy, książki...
– Dość mam rozmawiania z elektronicznymi fantomami, przedstawiającymi ludzi,
którzy nigdy nawet nie istnieli. Przeczytałem naście razy każdą książkę w bibliotece, a
każdy film znam na pamięć. Znam nawet każdą kwestię z tych starych
dwuwymiarowych obrazów.
Jeden z naukowców, którzy na początku mieszkali w stacji, musiał się bardzo
interesować kinem dwudziestego i wczesnego dwudziestego pierwszego wieku, gdyż
zabrał tutaj ze sobą wiele taśm z filmami z tego okresu. Rynowi bardzo się podobało
wiele z nich, a jego ulubionym były „Przygody Robin Hooda" z I938 roku. Zamieniłby
jednak nawet to na możność wydostania się stąd na szeroki
świat.
– Ja naprawdę zwariuję, jeśli jeszcze jakiś czas pozostanę zamknięty tutaj, w
4
wodach Arktyki.
Ale oba Eloje nie słuchały go już. Siedziały wspierając się o siebie głowami, ich oczy
były otwarte, ale niewidzące – wprawiły się znowu w stan przypominający nirwanę.
Ryn zaklął, zerwał się i wypadł z wściekłością z pomieszczenia. Gdyby były tu drzwi,
trzasnąłby nimi.
Wsiadł do windy i zjechał na najniższy poziom stacji. Przypominający pająka
mechanizm uciekł na bok, gdy Ryn wychodził z windy. Poszedł korytarzem,
prowadzącym do doku, w którym znajdowała się Maskotka.
Maskotka była zbudowana z matowego szarego metalu. Kształtem przypominała
wydłużoną
łzę.
Ryn podszedł do włazu, znajdującego się w połowie długości Maskotki, i
wydał komendę, po której właz stanął otworem. Ryn doczołgał się do drzwi,
prowadzących do pomieszczenia kontrolnego. Kiedy wsiadł, ogarnęło go znajome
poczucie bezpieczeństwa, jakie musi odczuwać embrion w
łonie
matki, a którego on
nigdy nie zaznał.
Ryn wydał odpowiednie rozkazy i woda zaczęła zalewać dok. Poczuł,
że
Maskotka
wypływa z pochylni. Kiedy ciśnienie w doku wyrównało się z ciśnieniem na zewnątrz,
otwarły się włazy wewnętrzny i zewnętrzny. Maskotka ruszyła z miejsca, mijając
najpierw komorę ciśnieniową, a potem zewnętrzną
ścianę
stacji.
Woda powyżej była zupełnie czarna. Ryn spojrzał na ekran akustyczny, szukając
stwora, który przedtem atakował kadłub. Ekran przełożył na obraz sygnały
dostarczane przez akustyczne skanery. W pobliżu znajdowało się wiele morskich
stworów, ale nie było widać niczego na tyle dużego,
żeby
mogło stanowić
źródło
takiego
hałasu.
– Ukazuj wszystko, co znajduje się w pobliżu stacji. Powoli – powiedział Ryn.
– Dobrze, Ryn – odpowiedział program Maskotki.
Miał kobiecy głos, miękki i kuszący, ale zaprogramowany w ten sposób,
żeby
działał na Ryna uspokajająco. Podczas gdy Maskotka płynęła dookoła szerokiej,
sferycznej masy, jaką stanowiła stacja badawcza, Ryn spoglądał uważnie to na ekran
akustyczny, to na ekrany optyczne. Pomimo silnych
świateł
umieszczonych na
kadłubie, ekrany optyczne ukazywały niewiele; snopy
światła
sięgały zaledwie
czterdzieści stóp w każdym kierunku. Ryn zaczął już myśleć,
że
obiekt jego
poszukiwań odpłynął z najbliższej okolicy, gdy ekran akustyczny ukazał szybko
zbliżający się ciemny kształt. Nagle Ryn poczuł gwałtowny wstrząs. Jakieś ciężkie
cielsko zderzyło się z Maskotką. Ryn podskoczył w fotelu. Przed upadkiem
powstrzymały go tylko pasy bezpieczeństwa. Roześmiał się.
– Przejmuję sterowanie – powiedział Maskotce. Wziął z konsolety mały plastykowy
korek.
– Nie radzę – odpowiedziała Maskotka.
Ryn zignorował to ostrzeżenie i wetknął korek w otwór znajdujący się tuż za jego
prawym uchem. Dzięki temu przejął całkowitą kontrolę nad statkiem. W tym
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin