Przywiązana do Ciebie 14 zajebiście idealny.pdf

(235 KB) Pobierz
Rozdział 1
Zajebiście i
Pięknie, pięknie proszę nigdy nie czuj
Jakbyś był mniej niż zajebiście idealny
Pięknie, pięknie proszę jeśli kiedyk
Poczujesz się jakbyś był niczym
Dla mnie jesteś zajebiście idealny.
1
F**kin perfect - Pink
Po naszej rozmowie wszystko się zmieniło. Chris wyrzucił z siebie to
co go gnębiło. Ja nadal nie miałam odwagi, albo może nie chciałam
go
obarczać swoimi problemami. Wiedział, że
miałam koszmary, ale nie
wypytywał.
Lekarz wypuścił go ze szpitala następnego dnia wieczorem. Uparłam
się i zostałam poparta przez jego rodzinę, że powinien zostać u mnie.
Miałam wygodniejszy dom i jak to stwierdził Jason, lepiej aby kobieta mu
usługiwała niż faceci. Tak więc wieczorem w moim pustym i samotnym
domu słychać było śmiech i przekrzykiwanie się osób. Wioząc zastawiony
talerzami wózek uśmiechnęłam się szeroko. Na rozkładanym fotelu w
pozycji półsiedzącej spoczywał Chris. Na jednej kanapie siedzieli
jego
rodzice, na drugiej Jason, David i Jess. Fotel zajmował Dominic z Evą.
Olivia wesoło biegała po wielkim salonie i śmiała się do wszystkich. Brian
spał w hollu w swoim wózku. Zajrzałam do niego i okryłam ramionka,
które ciągle odsłaniał.
- Kicia
musimy zrobić kiedyś imprezę, to jak dom Playboy'a!
-
powiedział
Jason wracając z ogrodu z moim kotem przybłędą na rękach.
-
Zapomnij, w tym domu nie będzie imprezy w twoim stylu
-
odpowiedziałam,
zabierając od niego kota.
-
Ale Kicia, tylko dom się marnuje. On potrzebuje słyszeć muzykę,
poczuć tłum, pot, dym. Słyszę jak to mówią te ściany.
-
Przekonywał dalej
J.
- Jason, to jest dom rodziny, nie imprezowy.
-
Przecież mieszkasz sama, więc co to za dom rodzinny
- prychnął.
Miał rację. Pod przykrywką
nakarmienia
przybłędy poszłam do
kuchni.
Nałożyłam mu jedzenie i patrzyłam jak jadł. Chciałam,
aby ten
dom był rodzinny. Podobało mi się dzisiaj, rodzina, przyjaciele, biegające
dzieci. Gdyby mama to zobaczyła, wyrzekłaby się mnie. Olivia zrobiła
ślady rączek na całym oknie, Jason uświnił kanapę
sosem,
a Brian obślinił
każdy możliwy kąt.
-
Zmęczona?
- zapytał
Chris obejmując mnie ramieniem.
-
Nie, raczej szczęśliwa.
- Odwróciłam
się do niego.
-
Nie wyglądasz na taką.
- Jestem, tylko
trochę mnie zabolało co powiedział Jason, ale miał
rację. Poza tym cieszę się, że tobie nic nie jest
i
zauważyłam, że lubię
mieć tutaj ludzi.
-
Jason nie wie kiedy zamknąć gębę. Kiedyś to będzie rodzinny dom.
-
Przejechał swoim nosem po moim wywołując we mnie chichot i ciepło na
sercu.
Delikatna pieszczota szybko przemieniła się w namiętną grę. Jego
język był wszędzie. W moich ustach, na szczęce, na szyi, na piersiach.
Jego ręka pocierała miarowo i mocno moje
krocze przez
dżinsy. Gdzieś
tam w świadomości pojawił się alarm, że
byliśmy
w otwartej kuchni.
Jednak szybko stałam sie tylko doznaniem. Doszłam wczepiając się w jego
wargi, jęcząc prosto w jego usta.
-
Taka piękna
- szeptał
Chris, gdy uspokajałam oddech.
-
Co byś powiedział, gdyby ktoś tu wszedł?
-
Że przy
tobie nie potrafię
trzymać rąk przy sobie i że nie powinien
podglądać.
- Chris! - Zaśmiałam
się i uszczypnęłam go w ramię.
-
Rodzinka poszła już na górę, a
tamtych
siłą wypędziłem do domu.
Było małe prawdopodobieństwo, aby ktoś tu wszedł
-
powiedział delikatnie
całując mnie w usta.
Burton'owie wyjechali następnego dnia rano. Załatwiłam sobie
zwolnienie z uczelni, więc mogłam spędzać każdą chwilę z Chris'em. Przez
cały piątek i sobotę nie wychodziliśmy z sypialni. Chris przetrzymywał
mnie w łóżku, dosłownie biorąc słowa lekarza, że musiał się relaksować.
Przez te dwa
dni poznawaliśmy swoje ciała. Leżeliśmy nago, badając
naszą zmysłowość. Dotykaliśmy każdego kawałka naszych ciał,
sprawdzając co sprawiało nam największą przyjemność. Oswoiłam się ze
swoją i Chris'a nagością. Nadal imponowała
mi
jego męskość, obchodziłam
się
z nią nad
wyraz delikatnie, z czego Chris
śmiał się.
On natomiast
uwielbiał spędzać czas między moimi nogami, doprowadzając mnie
wielokrotnie do rozkoszy. Nigdy jednak nie poszliśmy na całość, Chris
dalej upierał się, że musimy poczekać. Nalegałam i namawiałam, ale
cieszyłam się, że tak o mnie myślał. Wielokrotnie słyszałam od koleżanek,
że pierwsze stosunki były bolesne, opowiadały o otarciach, rozepchaniu i
innych strasznych rzeczach,
więc
może
lepiej trochę poczekać.
W niedziele przyjechał do nas Alan z Lindą. Mężczyźni rozmawiali o
sporcie przy grillu, natomiast my milczałyśmy przy sałatkach i
przekąskach. Podczas obiadu wdałam się w męską dyskusję co Linda
skwitowała grymasem na twarzy.
-
Jesteś podekscytowany wizytą w Kalifornii?
- zapytał
Alan Chris'a.
-
Pewnie, kto by nie był
- odpowiedział. -
Choć nie wiem czego mam
się spodziewać.
-
Człowieku, to przegoni twoje oczekiwania. No i nie zazdroszczę
konfrontacji z Angeliną.
- Alan... -
Ostrzegłam.
-
Maleńka, przed twoją matką każdy powinien dostać ostrzeże... ała
-
Alan zgiął się w pół łapiąc za brzuch.
-
Widzisz, pokarało cię
- odpowiedziałam
nadąsana, jednak gdy nie
wyprostował się przez dłuższą chwilę, ukucnęłam koło niego.
- Alan w
porządku? Wezwać pogotowie?
- Nie -
wychrypiał, prostując się. Widziałam kropelki potu na jego
czole. -
Lekka niestrawność po tłustym steku. Tylko jakbyś mogła podać
mi wodę.
Wracając z wodą z kuchni usłyszałam pytania Alana. Kto był
poprzednim prezydentem, o kolejność planet na niebie, widać już czuł się
lepiej.
- Stolica Nigerii? - zapytał
Alan.
-
Abudża
- odpowiedział
Chris.
-
Co tu się dzieje?
- zapytałam
patrząc na tych dwóch.
-
A tak tylko rozmawiam sobie z twoim chłopakiem
- odparł
Alan.
-
Przepytujesz go. Nie jesteśmy w teleturnieju.
-
Podałam mu wodę i
założyłam ręce na piersiach stukając stopą.
-
Właśnie,
nic nie wiem o nagrodzie - odpowiedział
roześmiany
Chris.
-
Nagrodą jest przecież Sam.
- Warknęła Linda.
- O
taka nagrodę to ja mogę grać
- powiedział
Chris przyciągając
mnie na swoje kolana.
- Teraz to
wcale nie poczułam się
jak przedmiot. - Wydęłam
usta.
Jego odpowiedzią był mocny i nalegający pocałunek. Moje ciało
odpowiedziało natychmiast, przylegając bliżej do niego.
-
Alan, czy możemy już iść, nie czuję się najlepiej. Poza tym jest już
późno, a rano idę do pracy
- powiedziała
Linda.
-
Oczywiście kotku, emm mamy sami znaleźć drzwi?
- zapytał
Alan.
-
Nie, przepraszam, odprowadzę
was - powiedziałam
speszona.
Myślałam, że Chris zostanie na tarasie, biorąc pod uwagę, że jego
pobudzenie dało o sobie znać. Jednak on nic sobie z tego nie zrobił i
poszedł
za nami.
Linda sięgnęła po torebkę i widziałam jak jej wzrok zatrzymał
sie na
kroczu
mojego chłopaka. Dostrzegłam przerażanie, zdziwienie i
zainteresowanie w jej oczach, po czym szybko
odwróciła się.
Spiorunowałam Chris'a wzrokiem, jednak widząc jak się śmieje, trudno
mi
było zachować powagę. Szczególnie, gdy Linda wypięła tyłek najdalej jak
mogła, gdy Chris przytulił ją na pożegnanie.
-
Cieszę się, że na niego trafiłaś.
-
Szepnął mi do ucha Alan gdy się
żegnaliśmy.
-
Jesteś teraz swoją zupełnie inną, weselszą wersją.
-
Też się cieszę. I Alan, może powinieneś zrobić badania, ten ból nie
wyglądał na zwykłą niestrawność.
-
Zespół wrażliwego jelita, czy coś takiego
- odpowiedział
szybko
Alan nie patrząc mi w oczy.
-
Biorę kropelki, to tylko stres turniejem
i za
szybkie jedzenie.
Wyszliśmy na ganek aby im pomachać. Gdy tylko Chris zamknął
drzwi odwróciłam się do niego.
-
Jesteś okropny
-
powiedziałam z naganą.
- Czemu? - Wyszczerzył
się.
-
Biedna dziewczyna mało nie połknęła języka.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin