OO (1-14).pdf

(1513 KB) Pobierz
Online Offline
by
lgmrkm
Pomimo że, Bella Swan otoczona jest przyjaciółmi, czuje się samotna. Nie ma prawdziwych
przyjaciół, a nikt z otaczających ją ludzi nie zna jej naprawdę. Jej jedynym prawdziwym
przyjacielem jest chłopak online - chłopak którego nie spotkała w realnym życiu - osoba o
nieznanym imieniu, której zwierza się ze wszystkich marzeń i tajemnic. Po przeprowadzce ze
słonecznego San Francisco do małego miasteczka Forks, stwierdza, że jej stosunki z nowym
sąsiadem, Edwardem Cullenem, nie należą do najlepszych. Kiedy konflikt z sąsiadem trwa,
dziewczyna szuka pocieszenia u przyjaciela online. W tym momencie, jej dwa światy, online i
offline, niespodziewanie zaczynają się ze sobą zderzać.
AUTORKA: LGMRKM
TŁUMACZENIE: QUIETBEATS
-1-
Online Offline
by
lgmrkm
SPIS TREŚCI
Rozdział 1 -
KRZYWA PIŁKA
................................................................ str. 3
Rozdział 2 -
AKCEPTACJA
................................................................... str. 14
Rozdział 3 -
WITAMY W FORKS
......................................................... str. 23
Rozdział 4 -
ŚLICZNY CHŁOPIEC I HERSHEY KISSES
.......................... str. 37
Rozdział 5 -
WSZYSCY KOCHAJĄ KLAUNY.........................................
str. 54
Rozdział 6 -
TO TYLKO BIZNES
........................................................... str. 70
Rozdział 7 -
OGIEŃ ŚWIATŁA ECLIPSE
................................................str. 83
Rozdział 8 -
UWAŻAJ O CO SIĘ ZAKŁADASZ
...................................... str. 96
Rozdział 9 -
GDY JESTEM W POTRZEBIE
............................................. str. 118
Rozdział 10 -
ZWYCIĘSTWO I OBJAWIENIE
...................................... str. 136
Rozdział 11 –
ZDERZENIE ŚWIATÓW
…............................................. str. 159
Rozdział 12 –
ZDERZENIE ŚWIATÓW
….............................................. str. 178
Rozdział 13 –
SERCE DO SERCA
…................................................... str. 214
Rozdział 14 –
NOWA ŚWIĄTECZNA CHOINKA
......
.......................... str. 247
-2-
Online Offline
by
lgmrkm
Rozdział 1
KRZYWA PIŁKA
BPOV
Pięć minut, trzydzieści dwie sekundy do końca. Pięć minut, trzydzieści jeden sekund… Pięć
minut, trzydzieści sekund...
- Bello, co rozumiemy poprzez ograniczoną odpowiedzialność? - pan Segal, nauczyciel biznesu,
zapytał mnie jednocześnie odwracając moją uwagę od tykającego zegara, wiszącego za moimi
plecami. Westchnęłam cicho i odpowiedziałam:
- Korporacje, spółki komandowe oraz innego rodzaju organizacje biznesowe chronią swoich
właścicieli przed niepowodzeniem w działalności gospodarczej, przez biznes w ramach odrębnego
podmiotu prawnego z niektórymi zabezpieczeniami prawnymi – jednym tchem recytowałam
z pamięci słowa i chcąc już iść do domu. Doskonale znałam ten zakres materiału, więc nauczyciel
rzadko zwracał na mnie uwagę. Zazwyczaj cały dzień marzyłam lub byłam oszołomiona, nigdy
nie zostając na tym przyłapaną.
- Bardzo dobrze, Bello. Teraz Joshua, co to oznacza dla... - w tym momencie powróciłam wzrokiem
do irytującego mnie zegara. Cztery minuty, czterdzieści pięć sekund i dzień w szkole się skończy.
Z niecierpliwością tupałam nogą pod ławką. Rozejrzałam się po klasie. Spojrzenia niektórych osób
były puste, natomiast inne zdezorientowane, jak na przykład moje. W momencie, gdy na
korytarzu rozległo się echo szkolnego dzwonka, zaczęłam stukać piórem o swój segregator. Całą
klasę wypełnił nieprzyjemny odgłos wydawany przez szuranie krzeseł o podłogę. Był piątek i
wszyscy, łącznie ze mną, umierali z tęsknoty za rozpoczęciem weekendu.
- W przyszłym tygodniu nie zapomnijcie przynieść prezentacji. Moja rada dla osób zwlekających
z pracą na ostatnią chwilę jest taka, aby już teraz wzięli się do roboty - Pan Segal krzyczał do
nastolatków znikających za drzwiami. W mojej głowie pojawiły się obrazy gazeli uciekających
przed drapieżnikami. Myśl ta sprawiła, że cichy chichot opuścił moje usta. Miałam już wyjść na
zatłoczony korytarz, kiedy usłyszałam swoje nazwisko. Przeklęłam w myślach. Byłam tak blisko
wolności...
- Bello, czy mógłbym z tobą porozmawiać? - pan Segal zapytał mnie grzecznie. Ton jego głosu nie
wskazywał, że był zły. Intensywnie analizowałam swoje zachowanie. Czy zrobiłam coś złego? Nie
mogłam sobie przypomnieć nic nietaktownego. Byłam stereotypową uczennicą, kujonem. Powoli
odwróciłam się i podeszłam do biurka. Nauczyciel siedział spokojnie w fotelu i przeglądał kilka
prac, a ja... czekałam.
- Czy to coś złego? - zapytałam. Pan Segal popatrzył na mnie i uśmiechnął się. Gest ten sprawił, że
trochę się uspokoiłam.
- Oczywiście że nie, wręcz przeciwnie. Chciałem tylko porozmawiać o twojej pracy domowej -
patrzyłam na niego z zaciekawieniem, gdy chwycił duży stos dokumentów złączonych razem.
Podał mi je w ciszy, a ja zerknęłam na pierwszą stronę.
- Wow, dziewięćdziesiąt siedem procent. Dziękuję – powiedziałam zaskoczona i z ciekawością
-3-
Online Offline
by
lgmrkm
rozpoczęłam przeglądanie pracy. Wiedziałam, że rodzice będą zadowoleni. Co najważniejsze, ja
sama byłam zadowolona, chociaż nigdy nie pałałam szczególnym entuzjazmem do biznesu. Dobre
oceny nigdy nie równały się z pasji, a jednak pozwalały wierzyć innym w moją mądrość. Grałam
więc dalej i pozwalałam innym oszukiwać się.
- Nie dziękuj mnie, tylko sobie. Bądź co bądź, to w końcu twoja praca - oznajmił uprzejmie wciąż
na mnie patrząc. Zaczęłam czuć się trochę nieswojo. Nigdy nie lubiłam być w centrum
zainteresowania.
- Ummm, proszę nie rozumieć mnie źle, ale... Bardzo się cieszę, ale dlaczego pan daje mi to teraz,
a nie przy reszcie klasy? - byłam zmieszana. Nie rozumiałam jego zachowania. Dlaczego chciał
porozmawiać ze mną na osobności, w dodatku wręczając mi dobrą ocenę? Może jednak było coś
nie tak? Może pisząc pracę popełniłam plagiat nawet o tym nie wiedząc? Pochylił się trochę do
przodu, zanim zabrał ponownie głos.
- Chcę porozmawiać o twojej przyszłości. Bello, bez wątpienia jesteś najlepszą uczennicą w klasie.
Nie mówię tu tylko o pracach pisemnych. Twoje prezentacje, pomysły i wypowiedzi podczas
różnych dyskusji są doskonałe. Masz talent do biznesu, jesteś w tym naturalna - oparłam się
pokusie, by przewrócić oczami. Bycie naturalnym nie miało z tym nic wspólnego. Tkwiłam po
uszy w świecie biznesu, można by rzec, że od kołyski. To był klasyczny przypadek natury kontra
rozwijania się, który zagrał dominującą rolę w moich doświadczeniach z biznesem.
- Skontaktowałem się już z niektórymi moimi przyjaciółmi, którzy są zainteresowani
zaproponowaniem ci letniego stażu po zdaniu tego roku. Czy byłabyś zainteresowana? - usiadł na
krawędzi biurka, przyglądając mi się. Przez moment brakowało mi słów. W końcu otrząsnęłam się
i przemówiłam, czując słaby rumieniec na policzkach.
- To bardzo miło z pana strony, ale najprawdopodobniej tego lata będę pracować w firmie moich
rodziców - to była prawda. W przyszłości miałam przejąć rodzinną firmę, więc będę tam pracować
tego lata. W tej kwestii nie miałam wyboru.
- Podejrzewałem nawet to wyjście, ale niektóre z tych firm mogą zagwarantować ci szerszy zakres
nauki. Nie chcę na ciebie naciskać, oczywiście jest to twoja decyzja, ale chciałbym abyś to
rozważyła. To może być jedyna taka szansa w życiu - uśmiechnął się uprzejmie i skinął głową.
Zszedł z biurka, podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej kawałek papieru. - Jeśli zmienisz
zdanie, tutaj znajdziesz ich dane kontaktowe – wzięłam od niego kartkę i schowałam do tylnej
kieszeni.
- Obiecuję rozważyć tę możliwość, dziękuję – kłamałam, a on oczywiście to kupił. Zawsze byłam
doskonałą kłamczuchą, gdyż miałam w tym dużo praktyki. Pan Segal zajął swoje miejsce za
biurkiem i zaczął się pakować. Szybko się pożegnałam i wybiegłam z klasy. Kiedy upewniłam się,
że znajdowałam się poza zasięgiem jego wzroku, wyciągnęłam kartkę, zgniotłam ją i wyrzuciłam
do kosza na śmieci. Czułam się trochę źle bo zadał sobie trud, aby to wszystko załatwić, a ja tego
nie przyjęłam. Szybko jednak odrzuciłam tę myśl.
Sale były już puste. Ruszyłam pospiesznie do mojej szafki, aby wziąć z niej rzeczy oraz psychiczną
mobilizację, której potrzebowałam na weekend. Właśnie kończyłam pakowanie, gdy moja
przyjaciółka Jessie podeszła i oparła się o następną szafkę. Nie byłam tutaj z nikim za bardzo
związana, ale Jessie starała się, aby to się zmieniło. Miała proste do ramion włosy, których kolor
-4-
Online Offline
by
lgmrkm
był bardziej czarny niż ciemnobrązowy. Była niższa ode mnie, miała tylko metr pięćdziesiąt pięć,
ale nikt nie zdawał sobie z tego sprawy. Cechowała ją pewność siebie, dlatego ludzie często
wychodzili z założenia, że ma ponad metr osiemdziesiąt.
- Cześć Bella! Sarah, Linda, Kelly i ja idziemy dziś wieczorem do kina, chcesz iść z nami? - spytała
od niechcenia. Była bardzo miłą osobą i zawsze dokładała wszelkich starań, aby ludzie się z nią
zaprzyjaźnili. Nawet ja - Bella Swan, wyrzutek społeczny. Zazwyczaj nigdy nie wychodziłam
gdzieś z ludźmi w moim wieku. Uśmiechnęłam się uprzejmie.
- Przykro mi Jess, ale dziś nie mogę. Ja i moi rodzice mamy plany. Co powiesz na przyszły
tydzień? - normalnie nawet nie pomyślałabym o tym, aby odrzucić zaproszenie, choćby ze
względu na to, że inne dziewczyny były bardzo sympatyczne, ale moi rodzice powiedzieli, że
chcieliby ze mną coś przedyskutować dziś wieczorem. Nie powiedzieli o co chodzi, ale sprawa
wydawała się być naprawdę poważna, więc cały dzień niecierpliwiłam się. Nigdy nie ukrywali
niczego przede mną, dlatego nie powiem, trochę się denerwowałam. Ciągle obstawałam przy
założeniu, że jedno
z rodziców jest chore. Nie… Zapewne nie czekaliby, aby
powiedzieć mi coś takiego. Przestałam myśleć o różnych hipotezach i spojrzałam na Jessie.
Zmarszczyła się nieznacznie, ale kiwnęła głową dając znak, że zrozumiała.
- W porządku. Przyszły tydzień mi pasuje. Jestem przekonana, że reszta dziewczyn nie będzie
mieć nic przeciwko. Mam nadzieję, że zobaczymy się w poniedziałek. Miłej zabawy.
- Tobie również - Jassie zaczęła iść w stronę wyjścia, zostawiając mnie samą. Zamknęłam drzwiczki
od szafki i ruszyłam jej śladem, mijając po drodze korkowe tablice, pozapełniane różnymi
kolorowymi ogłoszeniami. Pchnęłam jedno z podwójnych i ciężkich drzwi, kiedy błyszczące
słońce napotkało moje oczy. Wyciągnąwszy okulary przeciwsłoneczne i kluczyki od samochodu z
bocznej kieszeni plecaka, udałam się na parking.
Mój czerwony Volkswagen Passat z 2007 roku był jednym z nielicznych samochodów. Szybko
nacisnęłam mały czerwony guzik na kluczykach, otwierając samochód. Ten miłe i proste autko był
prezentem od moich rodziców na szesnaste urodziny. Tata próbował opowiedzieć mi o jego
możliwościach, ale i tak nic z tego nie zrozumiałam. Kiedy otworzyłam drzwiczki i rzuciłam torbę
na siedzenie pasażera, nie wahając się ani chwili dłużej, odpaliłam silnik.
Śpiewając straszne piosenki z radia, podziwiałam mijane ulice San Francisco. To był piękny dzień.
Chodniki przepełnione były poruszającymi się turystami oraz mieszkańcami, którzy korzystali
z kawiarni i miejscowych atrakcji. Do mojego domu dotarłam o dziesięć minut później niż zwykle.
Gdy moim oczom ukazał się znajomy budynek uśmiechnęłam się z ulgą, gotowa, aby w pełni
rozpocząć weekend. Wkrótce wjechałam na podziemny parking i zaparkowałam na jednym
z naszych dwóch miejsc parkingowych. Drugie było puste, ponieważ rodzice nadal przebywali w
pracy.
Wysiadłam z windy na szóstym piętrze i szłam wzdłuż korytarza w stronę naszego condo
1
,
ulokowanego na końcu korytarza. Szybko otworzyłam drzwi i udałam się do swojego pokoju, aby
zostawić rzeczy. Świetna pogoda zapowiadająca się na ten weekend i mała ilość pracy domowej
sprawiły, że postawiłam pójść do parku wodnego, aby pobyć trochę na plaży. Zmieniłam obcisłe
1.
condo
- własnościowy apartament w budynku mieszkaniowym. Znajduje się na najwyższym piętrze budynku, często
również posiada balkon.
-5-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin