Keri Arthur - Zew nocy 07 - Śmiertelne pożądanie ( CAŁOŚĆ ).pdf

(4749 KB) Pobierz
~1~
Keri Arthur
Śmiertelne
pożądanie
W połowie jest wilkiem, w połowie wampirem,
ale w całości jest kobietą – i nigdy nie powie nie…
pożądaniu.
~2~
Rozdział 1
Prawie dojrzały księżyc wisiał na nocnym niebie, a jego gorączka śpiewała w moich
żyłach. Będąc wilkołakiem w tym czasie miesiąca generalnie oznaczało niezły ubaw,
ponieważ święcimy pełnię księżyca zmysłowym tygodniem intymności. Który
obejmuje dużo kochania i wielu różnych partnerów. Chociaż dla mnie, obecnie istniał
tylko jeden mężczyzna, który nie był ani zwykłym mężczyzną ani wilkołakiem –
ponieważ jako wampir, miał dość wytrzymałości, by zaspokoić głód każdego wilka.
Oczywiście, nie byłam po prostu wilkiem, jednak gdy księżyc zakwitał w pełni, to
bardziej on przejmował kontrolę, a nie wampirza połowa mojej duszy.
Ale byłam też strażnikiem i to był niefortunny fakt, że wszyscy dranie tego świata
nie mieli żadnego szacunku dla księżyca czy potrzeb wilkołaka.
I to dlatego szłam teraz przez opuszczone uliczki Coolaroo, idąc za zapachem, który
cały był śmiercią i przemocą, a nie leżałam zwinięta przy moim wampirze, ciesząc się
jego pieszczotami.
Noc była rześka i zimna, i miałam zabójczy przypadek gęsiej skórki. Gdybym miała
czas, wróciłabym do domu po jakiś sweter, ale Jack – mój szef i dowodzący wampir w
oddziale Strażników – nalegał, że to nie może czekać. Że zależą ode mnie życia poprzez
złapanie tego idioty zanim znowu zabije.
Oczywiście, czułam potrzebę zwrócenia uwagi, że chyba miał całą masę
trzymanych na smyczy zabójców, schowanych gdzieś w podziemiach Departamentu, a
każdy z nich wprost pragnął być uwolniony. Po tym, uprzejmie zauważył, że gdybym
nie zgubiła rzeczonego zabójcy na pierwszym miejscu zbrodni, nie miałby możliwość
zabicia dzisiaj wieczorem.
To była uwaga, z którą nie mogłam się sprzeczać, biorąc pod uwagę fakt, że to była
prawda, więc zamknęłam się, pocałowałam Quinna na do widzenia i pojechałam prosto
na miejsce popełnienia przestępstwa.
Tylko po to, by odkryć kolejnego nieżywego człowieka. Tak jak nastolatek, który
~3~
został zabity kilka nocy temu, dzisiejszego wieczoru ofiara została pozbawiona krwi.
Ale to nie wampir to zrobił, ponieważ ich gardła były rozcięte, a nie ugryzione, a
wampiry rzadko sprawiały sobie tego rodzaju kłopoty. W każdym razie, nie wtedy, gdy
rozważali okaleczanie ciał swoich ofiar, jako część zabawy.
Poza tym, rzadko się zdarzało, by wampiry były rozrzutne, gdy chodziło o krew, i
chociaż obaj nastolatkowie byli osuszeni, to całe mnóstwo krwi zostało rozmazane po
ich szyjach, twarzach i ziemi. To wyglądało tak, jakby ktoś ciął, a potem próbował pić
szybko wypływający płyn.
Zadrżałam. Dzisiejsza śmierć była z mojej winy, ponieważ pozwoliłam temu
przeklętemu zabójcy uciec mi parę dni wcześniej.
I fakt, że na pozór zniknął jak kamfora, nie było usprawiedliwieniem. Byłam
wyszkolonym myśliwym-zabójcą i nieważne jak bardzo czasami przeciwko temu
złorzeczyłam, dla mnie nie było już odwrotu. Dlatego, musiałam zrobić wszystko, co w
mojej mocy. A pozwalając zabójcy chodzić na wolności, by mógł ponownie zabić, z
pewnością nie był moim najlepszym ruchem.
Odetchnęłam i rozejrzałam się po ciemności przede mną. Zło gdzieś tam było, tuż
za linią mojego wzroku. Zapach, za którym szłam był obrzydliwą rzeczą, która wisiała
ciężko w chłodnym nocnym powietrzu, przypominając mi dziwnie smród
pozostawionego mięsa gnijącego na słońcu.
I nie miałam pojęcia, co to było, ponieważ na pewno nie pachniał jak każdy inny nie
człowiek, na którego kiedykolwiek się natknęłam.
Mimo to nie pachniał człowiekiem, nawet jeśli opis, jaki dostaliśmy od świadka
pasował do mężczyzny, który był figurował w aktach, jako człowiek. Tylko, że on był
również nieżywy.
Natychmiast zaczęłam wyobrażać sobie scenariusze przedstawiające zombie
zabijające dla zemsty, ale Jack twierdził, że naoglądałam się zbyt wiele horrorów.
Według niego, chociaż zombie mogły zabić, to nie mieli żadnego zasadniczego
pragnienia czy własnych potrzeb. Nie potrafili myśleć ani czuć i byli niewiele więcej
niż zbiornikiem dla śmiertelnych pragnień innych.
Co było wydumanym sposobem na powiedzenie, że ktoś inny tu rządzi i kieruje
akcją. Tylko, że nigdy nie było jakiegokolwiek śladu tej drugiej osoby, ani na miejscu
przestępstwa ani wtedy, gdy wytropiłam trupa.
~4~
Gdyby jednak za kierownicą był inny świr, wtedy uznałby się za idealnego zabójcę.
Takiego, który zrobiłby cokolwiek, co kazano mu robić bez pytania czy sprzeciwu, a
potem jeszcze raz padłby martwy.
Tyle tylko, że ten mężczyzna, obojętnie czy był zombie czy czymś innym, nie
wydawał się pokazywać żadnych oznak spowolnienia czy padnięcia trupem.
Oczywiście zwłoki mogły poruszać się tylko tak długo, dopóki nie zaczęłyby
odpadać kawałki ciała albo gnicie nie zaczęłoby stawać się prawdziwym problemem.
A biorąc pod uwagę zapach, za którym podążałam, z pewnością był na dobrej
drodze do rozkładu. To było zadziwiające, że mógł poruszać się tak szybko bez
wyrządzania sobie poważnych szkód.
Zadrżałam i potarłam moje ramiona, nagle zadowolona, że wyrobiłam sobie
zwyczaj trzymania mojego lasera w samochodzie. Jego waga była przyjemną
obecnością w mojej tylnej kieszeni.
Dawno temu, podobna myśl mogłaby mnie przerazić, ale zbyt często byłam za
późno. Nawet intencja wilkołaka, by nie zostać bezmyślnym zabójcą, potrzebowała od
czasu do czasu pomocy broni.
Szłam dalej. W dali, zagwizdał pociąg towarowy, samotny dźwięk zmieszał się z
rykiem ruchu drogowego wzdłuż ulicy Pascoe Vale. Mało co wydawało się poruszać po
tych ulicach, pomimo świateł w kilku pobliskich domach. A zapach pożądania i seksu
pochodzący z magazynu naprzeciw był tak silny, że moja krew prawie się zagotowała.
Zastanawiałam się, czy gliny wiedziały, że stateczny azjatycki magazyn jest
przykrywką dla burdelu. I bardzo popularnym, jeśli samochody zaparkowane na
zewnątrz były tu jakąś wskazówką.
Oczywiście, burdele były legalne w Melbourne od wieków, ale miały surowe
wytyczne, co do ich prowadzenia i ogólnie musiały być usytuowane z dala od dzielnic
mieszkaniowych. Ten obszar mógł być mieszanką mieszkalno-przemysłową, ale fakt, że
był ukryty za szyldem sklepu warzywnego sugerował, że nie był całkowicie legalny.
Po dwóch sekundach myślenia o zgłoszeniu tego, uderzyła obojętność i przeszłam
obok. Ci, którzy najwyraźniej dobrze się bawili w posępnych betonowych ścianach, nie
byli dzisiaj wieczorem moim celem.
~5~
Zgłoś jeśli naruszono regulamin