Pacynski Tomasz_Straty uboczne.rtf

(1011 KB) Pobierz
Pacynski Tomasz_Straty uboczne

 

 

Pacyński Tomasz

 

STRATY UBOCZNE

 

ZFahrenheit


Długi, źle oświetlony korytarz uparcie przywodził na myśl więzienie z kiepskiego filmu klasy C. Kraty pomalowane złażącą w liszajach farbą, rzędy drzwi z otworkami judaszy, żarówki, niegdyś skryte pod tandetnymi kloszami, teraz już tylko osłonięte drucianą siatką, zakurzone i obesrane przez niezliczone pokolenia much.

Gumowe podeszwy nie wydawały żadnego odgłosu w zetknięciu z lastrykową posadzką. Starali się omijać pety i inne niezidentyfikowane świństwa zalegające w kątach. Ostrożność niepotrzebna, zza cienkich drzwi słychać było zwykłe odgłosy życia w mrówkowcu na warszawskim Bródnie, intensywne zwłaszcza w ten weekendowy wieczór. Mimo to, gdy pod czarnym butem pękła jednorazowa strzykawka, dziewczyna skrzywiła się niezadowolona. Idący obok niej starszy mężczyzna uśmiechnął się tylko pobłażliwie. Cichy trzask utonął w jazgocie kłótni, jakaś rodzina silna słowem rozstrzygała właśnie kwestię, kto pójdzie po następną flaszkę.

Te właściwe drzwi nie żniły się niczym od pozostałych, nawet numer, namalowany kiedyś czarną farbą, b już całkiem wypłowiały, niewątpliwie ze starości albo sam z siebie. Przypuszczenie, że kiedykolwiek brudnej dykty dotknęła ścierka ciecia było bardzo ryzykowne. Ale niewątpliwie nad bielmem porysowanego wizjera widniała kiedyś siódemka.

Ze smrodem gotowanej kapusty mieszał się inny, ostry zapach, jakby acetonu czy rozpuszczalnika.

Mężczyzna mrugnął do towarzyszki. Niewątpliwie dobrze trafili.

Jednocześnie naciągnęli na twarze czarne kominiarki.

Wchodzimy na trzy? szepnął mężczyzna. Nawet w tym szepcie dało się usłyszeć miękki, wschodni akcent. Ubrana w czarny, obcisły kombinezon dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy, na małym pudełeczku w jej dłoni błysnęła czerwona dioda.

To jak? zmarszczył się, widząc, jak końcem paznokcia wciska mikroskopijne, gumowe klawisze.

Na raz, dwa, trzy i już! uśmiechnęła się. Zęby błysnęły w wykroju kominiarki. Potrzymaj chwilę.

Najpierw zawiasy. Plastyczny materiał wybuchowy łatwo dał się wcisnąć w szczelinę tuż przy futrynie.

Potem zamek, solidna gerda, z podwójnym ryglem. Aż syknęła ze zdziwienia, taki zamek na takie gówniane drzwi, pomyślała. Przecież kopniakiem to można otworzyć, noga przez tę dyktę na wylot przejdzie.

Tylko nie naciśnij teraz...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin