POPULARNA CAŁOŚĆ.pdf

(350 KB) Pobierz
Popularna
Autor:
bells_94 (Patrycja)
Beta:
Dalmi (Kasia)
Prolog
Nazywam się Isabella Swan, chociaż i tak wszyscy mówią do
mnie Bella. Czemu? Nie mam pojęcia. Może tak jest po prostu szybciej
i prościej.
Jestem zwyczajną siedemnastoletnią dziewczyną. Mam dość
długie, brązowe włosy, które czasem prostuję, bo wtedy według mnie
wyglądają naprawdę ładnie i cerę, która jest dosyć blada, ale mi to nie
przeszkadza, bo w zamian za to nie mam na niej jakiegoś trądziku .
Właściwie włosy to są moje jedyne atuty. Nie jestem zbytnio
wysoka, a moje nogi nie ciągną się do nieba. Do tego mam trochę
problemów z koordynacją, więc często się potykam lub coś w tym
stylu. Chodzę do liceum, które znajduje się prawie w centrum Los
Angeles, a mieszkam na przedmieściach z moją mamą Renee i tatą
Charliem. Obydwoje są świetnymi ludźmi, ale tak różnymi, że nie mam
pojęcia jak się ze sobą dogadują.
Szkoła jest jaka jest – popularni, do których się na pewno nie
zaliczam, kujony, błazny, margines społeczny i ci normalni . Ja
zaliczam się do tej ostatniej grupy i dzięki Bogu. Mam tylko jednego
przyjaciela – Emmetta, ale to nie znaczy, że jestem jakąś chłopczycą,
czy coś. Jest najfajniejszym kolesiem jakiego spotkałam i
prawdopodobnie, dlatego trzymamy się razem, ale co jest najlepsze,
żadne z nas nie czuje do siebie niczego więcej i to mi całkowicie
odpowiada. Nigdy nie miałam chłopaka, bo ... w sumie nie wiem
czemu. Chyba po prostu żaden fajny się nie trafił.
To dzisiaj zaczynamy drugą klasę liceum. Oby ten rok był
jeszcze lepszy niż ostatni.
Rozdział 1
Bells schodzisz już? - krzyknął Emm z dołu. Nigdy nie lubił na
mnie czekać, ale on tego nie rozumiał, że w pierwszy dzień szkoły
trzeba się pokazać z jak najlepszej strony.
Już schodzę! - oznajmiłam. Wytuszowałam jeszcze tylko rzęsy,
założyłam szpilki i zeszłam na dół. Emm siedział z moim tatą przy
stole i na pewno rozmawiali o jakimś „fascynującym” meczu.
No w końcu – westchnął mój przyjaciel, podał rękę mojemu tacie i
ruszył w moją stronę. Wyszliśmy w domu w dobrych nastrojach
pomimo tego, że dzisiaj teoretycznie zaczęła się nasza męka – szkoła.
Ja i Emmett nigdy nie musieliśmy się martwić ocenami, testami itp., bo
byliśmy inteligentnymi ludźmi, szybko przyswajaliśmy wiedzę, więc
rok szkolny nie był dla nas katorgą. Wręcz przeciwnie – mogliśmy się
częściej spotykać. Oczywiście jak wszyscy uczniowie wolelibyśmy mieć
jeszcze wolne i nie musieć wstawać rano, ale no trudno.
Na dziedzińcu przed szkoła panował totalny chaos. Wszyscy
witali się ze sobą po wakacjach, dziewczyny piszczały, a chłopacy
klepali się po plecach. Gdzie nie spojrzałeś widać było, że dziewczyny
poubierały ciuchy z nowej kolekcji, tak samo było ze mną. Miałam na
sobie buty na obcasie, jeansowe rurki, ładnie leżący biały t-shirt i siwy
sweterek, a do tego nową torbę, którą wyprosiłam od rodziców. Z
Emmem usiedliśmy na ławce, aby jeszcze chwilę pooddychać świeżym
powietrzem, a kiedy zadzwonił dzwonek ruszyliśmy do klasy.
W tym roku prawie nie mieliśmy ze sobą lekcji. Ja wybrałam biologię,
angielski i matematykę jako przedmioty rozszerzone, a mój przyjaciel
chemię i fizykę.
Pierwszy dzień minął mi dosyć szybko. Nauczyciele się nie
zmienili, ale co było jeszcze gorsze Rosalie, Jessica i Tanya nadal
chodziły do tej szkoły.
To były najbardziej znienawidzone przeze mnie dziewczyny na
świecie. Rzecz jasna one o tym nie wiedziały, bo praktycznie rzecz
biorąc to nigdy nie poznałyśmy się osobiście. No może oprócz Rosalie,
ale to długa historia. Wiedziałam o tym jakie są przez to, że czasem
kiedy koło nich przechodziłam mogłam usłyszeć tematy ich
inteligentnych rozmów o nowych farbach do włosów albo widziałam
jak gnębiły jedną dziewczynę w szkole – Angelę. Robiły to dlatego, że
ona zbierała same szóstki (jak dobrze, że ja mam piątki i czwórki) i
wiedziały o tym, że była od nich tysiąc razy mądrzejsza, a co było
jeszcze dobre te trzy były blondynkami. Nigdy nie wierzyłam w ten
stereotyp, ale po pierwszej klasie trochę zmieniłam zdanie.
Na angielskim Katie – miła osoba, która siedzi ze mną na
dwóch przedmiotach – zapytała mnie:
Hej Bella, słyszałaś o tej nowej uczennicy ? - zdziwiłam się. Nie było
mi o tym nic wiadomo, najwidoczniej coś musiało mi umknąć.
Niee... – powiedziałam przeciągle.
Ma na imię Alice i przeprowadziła się tutaj z Nowego Jorku. Podobno
jej tata jest prawnikiem i mieszka tu tylko z nim – nie lubiłam tego. Nie
lubiłam słowa „podobno”, „chyba” itp., bo w takim razie to wszystko
były informacje nie potwierdzone i w tym momencie była to plotka, a
ja tego nie trawię.
Jasne – kiwnęłam głową i wróciłam do robienia notatek, bo dzisiaj
akurat pani Smith wykładała fajny temat – o Shakespeare'u, moim
ulubionym pisarzu.
Po skończonych lekcjach wzięłam swoje rzeczy z szafki i
wychodząc ze szkoły natknęłam się na Edwarda Cullena – kolesia, do
którego nic raczej nie miałam, ale trzymał się z tą śmietanką
towarzyską i wyglądał tak samo jak wygląda każdy przystojny chłopak.
Dobrze dobrane ciuchy, idealnie ułożone włosy i ten uśmiech przy
którym dziewczynom miękły nogi. Wyglądał jak to zwykle wyglądają
tacy ludzie, ale czasem wydawało mi się, że w głębi duszy ma gdzieś
ten rozum.
Chciałam wyjść, ale on zastawił swoją osobą całe drzwi, więc
odchrząknęłam, ale on albo mnie nie słyszał, albo robił to specjalnie.
Nie chciałam być niegrzeczna, więc powiedziałam do niego łagodnym
głosem:
Przepraszam – Edward tylko spojrzał na mnie jakbym mu zabiła
matkę i bąknął:
Jasne Swan, zawsze musisz być tam, gdzie ja? - to była trochę
prawda, bo ciągle się gdzieś spotykaliśmy, ale jak Boga kocham ja
nie łaziłam za nim, żeby tylko się z nim zderzyć jak to robiły inne
dziewczyny. Miałam swój honor.
Och nie pochlebiaj sobie Cullen. Ja w przeciwieństwie do wszystkich
nie łażę za tobą – wkurzył mnie. Niech sobie za wiele nie wyobraża.
Jakaś ty drażliwa... - ok, przegiął, ale nie dam po sobie tego poznać.
Uśmiechnęłam się do niego ironicznie i powiedziałam:
Chyba wiatr rozwalił ci trochę fryzurę – To bzdura. Jego włosy były w
jak najlepszym porządku, a dzisiaj powiewał tylko lekki wietrzyk.
Mimo tego tak jak myślałam nabrał się i odruchowo spojrzał w szybę
drzwi. Totalny pustak.
Frajer – powiedziałam i zaśmiałam się, a potem ruszyłam do mojego
pierwszego samochodu – Nissana Micry
1
Stał zaparkowany i tylko
kusił abym do niego wsiadła.
Samochód był moim prezentem urodzinowym, które będę obchodzić
za jedenaście dni – 13 września. Wiem, że to dość duży prezent, ale
dostałam go dlatego, że słodką szesnastkę spędziłam z rodzicami, a
na dodatek w tamtym roku mieliśmy małe problemy finansowe, bo
Charlie nie miał pracy, ale teraz już jest w miarę ok, więc mogli mi to
wynagrodzić i powiem, że nawet nieźle im to wyszło.
Wsiadłam do mojego auta, włączyłam radio i czekałam na Emmetta,
bo za chwilę powinien wychodzić ze szkoły. Siedziałam w środku i
obserwowałam wszystkich ludzi, aż w końcu dołączył do mnie Emm i
pojechaliśmy do domu.
Całe szczęście, że mój przyjaciel mieszkał po drugiej stronie mojego
płotu, więc nie musiałam specjalnie nadrabiać kilometrów.
Podjechałam na podjazd i zobaczyłam, że Renee znowu grzebała coś w
1
http://www.v10.pl/archiwum/serwis_informacyjny/aktualnosci/nissa
Zgłoś jeśli naruszono regulamin