27 CS.odt

(38 KB) Pobierz

 

Podczas powrotu do domu panowała cisza. Wiedziałam, że jak tylko wrócimy do domu, z pewnością ciszy nie będzie. No kurde, bałam się. Bo co im miałam powiedzieć? Wybaczcie, że wam nie powiedziałam, na razie zostanę z wami a kiedyś odejdę? Nie, to się nie trzymało kupy. A może coś w stylu: ''Przecież jestem z Wami, czego więc chcecie?'' To też było nie w porządku. Fakt, faktem zachowałam się trochę nie fair w stosunku do przyjaciół. Po tym wszystkim.. Nie wiem. Kurde. Właśnie dojechaliśmy do domu. Wysiadłam z auta i jako pierwsza weszłam do mieszkania. Torebkę rzuciłam obok kanapy, na którą opadłam. Wzięłam głęboki oddech, wiedząc że teraz czeka mnie niezła awantura. Po kilku minutach w salonie siedzieliśmy w szóstkę. Carlisle widząc co się szykuje poszedł do swojego gabinetu, twierdząc iż ma dużo pracy.
- Wiem co chcecie mi powiedzieć, ale serio... Jak wam miałam to powiedzieć? ''Wytwórnia oczekuje, że kiedyś was zostawię i zacznę solo''? Proszę Was. Nie planowałam tego, to oni wyskoczyli z takim tekstem. - Widziałam Edwarda, który chciał mi przerwać, ale wskazałam mu ręką, aby mi nie przerywał. - Naprawdę uważacie, że po tym wszystkim będę mogła tak po prostu od Was odejść? Może nie wiem, za rok, czy za dwa... Ale teraz z pewnością nie. To z wami zaczęłam moją prawdziwą ''karierę'' i jak na razie to z wami będę ją kontynuować. I jeżeli myślicie, że potrafiłabym ot tak, po prostu Was zostawić, to jesteście w ogromnym błędzie. - Zakończyłam patrząc po twarzach zebranych. Na koniec opuściłam wzrok na swoje dłonie, które leżały na moich kolanach zaciśnięte w pięści. Poczułam ruch na kanapie obok mnie, a po chwili drobna, czarnowłosa istota mocno mnie przytuliła. Objęłam Alice, uśmiechając się. Do naszego uścisku dołączyła Rose, potem Emm i Jasper. Wszyscy spojrzeliśmy na Edwarda, który siedział na fotelu. Wywrócił oczami, ale potem do nas dołączył. Trwaliśmy chwilę w takim uścisku, aż wysapałam słowa:
- Wszystko super, ale z leksza mnie dusicie. - Cała piątka się roześmiała i puściła.
- Jesteś głupiutka, Bello. - Powiedziała Alice. Zmarszczyłam brwi, posyłając jej pytające spojrzenie.
- Nigdy nie pomyślelibyśmy, że tak po prostu nas zostawisz. To nie w twoim stylu. Poza tym.. - W tym momencie Jazz jej przerwał:
- Cieszymy się z tego, co zaproponowała Ci wytwórnia. I powinien być to tylko i wyłącznie twój wybór, czy zamierzasz zacząć karierę solo czy nie. - Uśmiechnęłam się szczęśliwa.
- Nawet nie wiecie, jak bardzo Was kocham – Chodziło oczywiście o przyjacielskie relacje.
- Oj wiemy, wiemy Bell. - Mruknął Emmet, na co się wszyscy roześmialiśmy. Przez kolejne trzy godziny, siedzieliśmy w salonie, wygłupiając się, oglądając różne filmy i będąc po prostu ze sobą.
W sumie to tak minął nam cały wieczór. Potem Carlisle odesłał nas do pokoi, ponieważ jutro czekała nas sesja, a potem wywiad.
              Następnego dnia obudziłam się chwilę przed siódmą. Podniosłam swoje cztery litery z łóżka i poszłam do łazienki. Po lekkiej, pooranej toalecie ubrana w pierwszą lepszą koszulkę i krótkie spodenki usiadłam na łóżku. Włączyłam laptopa, a w czasie gdy komputer się włączał zaplotłam sobie warkocza. Kolejne dwie godziny minęły mi na szperaniu w internecie. Spojrzałam na zegarek: dziewiąta jedenaście. Zamknęłam laptopa, odłożyłam go na biurko i zeszłam na dół. W jadalni siedziała Esme z Carlislem oraz Alice.
- Dzień Dobry. - Powiedziałam i skierowałam się w stronę stołu.
- Dzień Dobry, słoneczko. - Powiedziała Esme z uśmiechem. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów widziałam jak siedzi razem ze wszystkimi przy stole i je śniadanie. Wzięłam czystą szklankę, nalałam sobie soku pomarańczowego i napiłam się.
- Siadaj i jedz. - Powiedział Carlisle zerkając znad gazety na mnie. - Musisz mieć siłę na sesje i wywiad. - Pokręciłam głową i razem z moim soczkiem, poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie, ciesząc się ciszą, która jednak nie trwała długo. Szalona ''szarańcza'' wpadła jak diabeł tasmański do salonu i zburzyła mój spokój.
- Bells, a ty jeszcze nie ogarnięta? - Rose zmarszczyła brwi. Pokręciłam głową ze śmiechem.
- Co Cię tak bawi, pannico? - Zapytał Emmet, udając poważnego człowieka. Wypiął pierś do przodu, wyszczerzył zęby i zachwycał nas swoją jakże starodawną oraz poważną mową. Parsnęłam śmiechem, wyobrażając sobie go w fraku, jaki nosiło się lata temu z okrągłymi okularami i laską w ręce. Wszyscy na mnie patrzyli; a ja siedziałam i śmiałam się jak głupia. Gdy opanowałam swój wybuch śmiechu pokręciłam jedynie głową widząc pytającą minę Jaspera.
- Ach... Baby. - Mruknął Emmet pod nosem, przez co dostał kuksańca w bok od Rosie.
- A Ty, droga panno. - Wskazała na mnie palcem. - Tak, ty. - Potwierdziła, gdy na nią spojrzałam. - Marsza na górę się ubrać w przygotowane ciuchy, które są w twojej garderobie.
- Dziękuję Rosie! - Przechodząc obok pocałowałam Ją w policzek. Wchodziłam po schodach akurat, gdy Ed schodził.
- Dzień Doberek słoneczko. - Powiedział, zachwycając mnie swoim uśmiechem. Pf. Nawet On nie zakłóci mojego dobrego humoru.
- Słoneczko, słoneczko. - Mruczałam pod nosem, idąc dalej. W duchu prychałam ze złości. Nazwał mnie słoneczkiem! Przecież tak mnie nazywał, gdy byliśmy razem! To nie fair.. Skrzywiona weszłam do pokoju. Przeszłam przez pokój i weszłam do garderoby. Na środku, znajdował się mój dzisiejszy strój powieszony na wieszaku. Sięgnęłam go i udałam się do łazienki. Odświeżyłam się, wzięłam prysznic oraz umyłam włosy. Po długim i relaksującym prysznicu, wytarłam się dokładnie ręcznikiem i spojrzałam na mój strój. Składał się z krótkich, dżinsowych spodenek, które przy kieszeni były ozdobione ćwiekami. Brązowy, wąski pasek był do nich. Koszulka była bez rękawów i była w kolorach biało-niebieskich, które układały się w paski. Do tego zielono-żółta apaszka na szyję i woila! Gotowe! Przed ubraniem się, rozczesałam i wysuszyłam włosy. Ubrałam się w przygotowane ciuchy i zaczęłam się malować przed lustrem. Nałożyłam podkład, następnie zaczęłam malować rzęsy. Jeszcze tylko kreski eyelinerem. Usta przeciągnęłam bezbarwnym błyszczykiem i spojrzałam na moje paznokcie. Hm, trzeba się wybrać z dziewczynami na jakiś porządny pediciure! Uśmiechnęłam się sama do siebie, ubrałam buty, które idealnie pasowały do tego stroju – granatowe koturny i złapałam telefon. Komórkę wsunęłam do tylnej kieszonki w spodenkach i zeszłam na dół. - No Bells, ile można czekać? - Zapytał Carlisle.
- A to podobno ja się zawsze spóźniam! - Krzyknęła Allie, udając oburzenie.
- A tam. - Mruknęłam. - Dziewczyny, moje dłonie potrzebują porządnego maniciure! 
- Później się tymi głupotami zajmiecie, możemy już iść? - Zapytał Jass. Alice zdzieliła go w głowę za te ''głupoty''. W dobrych humorach wyszliśmy z domu. Już pół godziny później siedzieliśmy, a prezenterka programu wyjaśniała nam co i jak.
- Kto jest liderem? Lider zawsze pierwszy udziela wywiadu. - Wszyscy spojrzeliśmy na Carlisla, który kiwnął głową w moją stronę. Kobieta z plakietką, na której widniało imię Amy zwróciła się w moją stronę:
- Więc idziesz na pierwszy ogień, przyszykuj się. Za piętnaście minut zaczynamy. - Potem powiedziała kolejność. Najpierw Ja, potem Ed, Jazz, Rose, Allie i Emm. Potem mamy odśpiewać jedną piosenkę i na sesję. Westchnęłam przygotowując się psychicznie. Amy poszła się przygotować, a z nami został nasz kochany manager.
- Bello, postaraj się przemyśleć każde swoje słowo, ale bądź też naturalna i uśmiechnięta. - Powiedział do mnie. Pokiwałam głową. Blondyn powiedział jeszcze kilka słów do nas, jednak już go nie słuchałam. Miły pan wskazał mi miejsce na planie, na którym nagrywany jest program. Ogólnie były to dwie kanapy, obok fotel, stolik, coś jak w Pytaniu na Śniadanie. Prezenterka posłała mi uśmiech pełen otuchy.
- 3.. 2... Teraz! - Krzyknął kamerzysta. Amy stojąc, zwróciła się w stronę kamery:
- Isabella Swan w ciągu kilku miesięcy wypracowała sobie pozycję wschodzącej gwiazdy. Razem z zespołem zaczęli od podpisania kontraktu z Wytwórnią Nagraniową Billego Blacka. Muzyka zespołu z wokalem Isabelli zachwyciła tłumy nastolatków, jak i zarówno nieco starszą grupę słuchaczy. A teraz, przed państwem, pierwszy raz u nas - Isabella, która opowie o planach na przyszłość tych muzycznych, jak i zarówno nie. - Prezenterka skończyła mówić do kamery i przeniosła się na fotel, który stał obok kanapy na której siedziałam. Uśmiechnęłam się niepewnie w stronę kamery.
  - Witam serdecznie. Isabello, pod koniec lutego po raz pierwszy Twoja grupa ukazała się na koncercie zorganizowanym dla przeróżnych wytwórni oraz producentów. Opowiedz, jak to było.
  - Bardzo stresująco. - Roześmiałam się, wspominając owy występ. - Był to ogromny stres, ponieważ był to pierwszy tak duży występ a w dodatku występ przed bardzo ważnymi ludźmi. - Uśmiechnęłam się delikatnie, ściskając splecione palce na kolanach.
  - Wszyscy zastanawiają się, jak to się stało, że powstał Wasz zespół, hm?
  - Tak właściwie to była ich piątka i szukali głównej wokalistki. Z Alice znam się od lat, więc zaproponowała mnie. Zaprosiłam całą piątkę na jeden z moich występów w Port Angeles. Przyjechali, zobaczyli, zdecydowali. I oto jestem. - Obie z Amy się krótko roześmiałyśmy.
  - Jak wyglądały twoje występy przed dołączeniem do zespołu?
  - Były to małe, nieoficjalne występy. Zazwyczaj śpiewałam kilka piosenek, a potem bawiłam się ze znajomymi.
  - A teraz, jakie masz plany?
  - Na razie trwa promocja płyty, nasz manager wspominał też o kręceniu teledysku do jednej z piosenek,której? Niestety sami jeszcze nie wiemy. Potem masa koncertów. To tak w wielkim skrócie, bo teraz żadne z naszej szóstki nie będzie miało czasu na chociażby podrapanie sie za uchem.
  - Nastolatki oszalały na punkcie twojego duetu z Edwardem, jak on powstał?
  - Cóż.. - Wzięłam oddech, nie wiedząc co powiedzieć. - Szczerze mówiąc to On napisał tę piosenkę, ale jak stwierdził byłam ''Inspiracją'' - Uśmiechnęłam się.
   - Wrócę na chwilę do tematu planów na przyszłość. Trudno jest połączyć liceum z karierą?
- Bardzo, a czasami wydaje się być to niemożliwe. Podczas koncertu czy chociażby wywiadu ostatnią rzeczą o jakiej myślimy jest szkoła. Opuszczamy więcej godzin w szkole niż przeciętny nastolatek i dlatego musimy bardziej przykładać się do nauki.
- Myślałaś już o studiach? Jeśli tak, czy będą one związane z muzyką?
- Nie zastanawiałam się za bardzo, jednak moim marzeniem zawsze był Harvard. - Powiedziałam z namysłem. - Wątpię, żeby mnie tam przyjęli. - Zaśmiałam się krótko.
- Dlaczego? Przecież jesteś niesamowicie uzdolniona.
- Moje oceny są dobre, ale niewystarczająco wysokie. Talent.. Za bardzo nie wiem co mam powiedzieć na ten temat. - Wyznałam szczerze. - Mam nadzieję, że ktokolwiek przyjmując mnie na uczelnię nie przyjmie mnie tam tylko ze względu na to, co robię. - Brawo Bells, idealnie wybrnęłaś! 

- Powiedz mi, czy masz jakąś określoną stylistkę?
- Nie, szczerze mówiąc to moją stylistką jestem ja, nie mam żadnego określonego stylu. Mam ochotę ubrać ćwieki? Zakładam ćwieki. Mam ochotę na coś prostego i ładnego? No to, to zakładam.  - Uśmiechnęłam się.
- I ostatnie pytanie jakie mam do Ciebie, Bello. Myślałaś może o solowej karierze?
 - Myślałam. Ojj, myślałam i to dużo. Nie jestem gotowa na tak poważny, a przede wszystkim duży krok. Myślę, że nie potrafiłabym zostawić zespołu. Ci ludzie na scenie mi towarzyszą , natomiast w prywatnym życiu są moimi przyjaciółmi, których za nic bym nie oddała nikomu.
 - Dziękuję Ci bardzo za tę rozmowę.
 - Ja również. - Uścisnęłyśmy sobie ręce, a kobieta zwróciła się w stronę kamery. Poczekałam, aż operator kamery da znać, że są puszczone reklamy i wyszłam z pomieszczenia. Teraz jeszcze tylko reszta zespołu, potem zaśpiewamy jedną piosenkę i możemy iść do domu. DZIĘKI BOGU!
 - I jak było? - Zapytałam, gdy na drugi ogień poszedł Edward.
 - Było bosko skarbie! - Krzyknęła Rosalie. Uśmiechnęłam się do Niej i opadłam obok na kanapie, na której siedziała ona i Allie.
 - Miło, przyjemnie i z nutką tajemniczości! - Krzyknęła Alice, mrugając do mnie i przytulając jednocześnie.
 - Dzięki. Powodzenia Wam życzę, a sama idę po zastrzyk energi, który mi się przyda. - Mrugnęłam, wskazując drzwi, które prowadziły na korytarz. A na korytarzu? Automat z kawą. Zbawienie jak dla mnie.
 - Czekaj, idę z Tobą! - Zawołał za mną Jasper. Zaczekałam na niego, a gdy dołączył do mnie, ruszyliśmy w stronę napoju Bogów. Zamówiłam sobie rozpuszczalną z mlekiem, natomiast Jazz wziął gorącą czekoladę.
 - Bells i jak po wywiadzie? - Zapytał mrugając do mnie. Roześmiałam się z jego miny i odpowiedziałam, popijając kawę.
 - A no dobrze, przynajmniej tak myślę. - Wzruszyłam ramionami.
 - Aż się boję, o co będą mnie pytali.
 - Ale to chyba każdy będzie miał podobne pytania, nie? Z resztą nie wiem jak to jest,to dopiero mój pierwszy wywiad. - Powiedziałam, marszcząc brwi. - Chyba, że liczą się takie do szkolnej gazetki w podstawówce. - Dodałam i spojrzałam ''poważnym''wzrokiem na blondyna stojącego obok. Po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Droga do pomieszczenia, gdzie znajdowała się reszta zespołu upłynęła nam na wygłupach i śmiechach.  Potem usadowiłam się pomiędzy Emmetem a Edwardem.
- Nie oglądałaś mojego wywiadu. - Powiedział Ed do mnie. Uniosłam brwi.
- A mówiłeś coś, czego już nie wiem? - Zapytałam. Emmet po cichu się zaśmiał, udając że nie słyszał tego co powiedziałam.
- Jesteś okropna. - Powiedział naburmuszony Ed.
- Staram się. - Puściłam mu oczko. Z naszej wymiany zdań wszyscy będący w pomieszczeniu się roześmiali. Uśmiechnęłam się i wyciągnęłam moją komórkę. Postanowiłam sprawdzić ploteczki w internecie. Przez kilka minut klikałam na telefonie, ale nic na dłużej nie zatrzymało mojej uwagi. W końcu, gdy ostatni wywiad – z Emmetem dobiegł końca, dostaliśmy komunikat, iż mamy się przygotować.
- Bello, mogę na słówko? - Zapytał Carlisle. Kiwnęłam głową, wstałam i podeszłam do opiekuna.
- Coś się stało? - Zapytałam.
- Nie, skąd. Jesteś gotowa? - Westchnęłam. Jestem gotowa.
- Dam rade, staruszku. - Szturchnęłam go żartobliwie w ramię łokciem. Manager się uśmiechnął.
- I to chciałem usłyszeć. - Przybił mi piątkę i odszedł w bliżej nieokreślonym kierunku. Wzruszyłam ramionami już nawet nie siadając. Po czterech minutach – dokładnie sprawdzałam, zostaliśmy zapowiedziani i weszliśmy na scenę. Stanęłam przy mikrofonie, Ed ustawił się przy gitarze elektrycznej, Jazz przy klawiszach, Emmet przy perkusji. Alice dzisiaj robiła jako chórek, natomiast Rose złapała za gitarę basową. Ed się rozstał z bassem? Niezłe zdziwienie. Uśmiechnęłam się szeroko. Muzyka zaczęła płynąć a Ja się oddałam jej w pełni. Mój głos nie zawahał się w ani jednej sekundzie utworu. Byłam z siebie dumna, dawałam z siebie wszystko – mój głos był mocny, a przede wszystkim pewny. Ani razu nie zadrżał ani nic podczas piosenki. Skończyłam z ogromnym uśmiechem na twarzy. Nagrywanie się skończyło, a manager podszedł do nas wraz z Amy. Zeszliśmy ze sceny, uprzednio odkładając instrumenty.
- Gratulacje świetnego występu. - Wszyscy zgodnie podziękowaliśmy. - Bardzo dobrze mi się z Wami współpracowało, mam nadzieję, że jeszcze nie raz będę miała okazję. - Przerwał jej Carlisle, pokazując na zegarek.
- Przepraszamy Amy, czas nas goni. Pędzimy teraz na sesję zdjęciową potrzebną do promocji płyty. - Kobieta kiwnęła głową. Po krótkim pożegnaniu już wychodziliśmy z budynku. Pół godzinki później, samochód zatrzymał się przed ogromną siedzibą jednego z najpopularniejszych studii Fotograficznych w L.A. Weszliśmy do ogromnego holu i od razu podeszliśmy do kontuaru, za którym siedziała starsza kobieta.
- Dzień Dobry. - Przywitała się.
- Dzień Dobry. - Odpowiedzieliśmy razem w tym samym czasie. Carlisle wyjął swoją przepustkę i powiedział do niej:
- ''Crazy Six'' na sesję do Cosmo. - Kobieta pokiwała głową, sprawdzając coś w swoim komputerze.
- Tak, tak. Fotograf już czeka. Zapraszam na jedenaste piętro, pokój nr 365 – Wstała z fotela i wskazała ręką w stronę windy. Grzecznie podziękowaliśmy i ruszyliśmy do windy. Wjechaliśmy na jedenaste piętro bez przeszkód, potem żadnych też przygód nie mieliśmy w poszukiwaniu pokoju z odpowiednim numerkiem.
- Oby ta cała sesja wyszła ok. - Powiedział Edward. Ta, nie bardzo lubi pozować do zdjęć. Alice parsknęła śmiechem.
- Sesje zdjęciowe są najlepsze! Mogłabym dwadzieścia cztery na dobę wybierać garderobę dla modelek, a potem patrzeć jak pozują do zdjęć! - Dziewczyna klasnęła w dłonie z radości na samą myśl. Weszliśmy do wyznaczonego pomieszczenia. Cały pokój, który był ogromny utrzymany był w jasnych kolorach. Masa ludzi kręciła się wokół ''planu'' zdjęciowego. Podszedł do nas na oko 30 letni mężczyzna. Miał długie, blond włosy związanie w kucyka z tyłu głowy. Szare oczy patrzyły na nas z radością.
- Proszę, proszę! Witam nasze spóźnialskie gwiazdki! - Krzyknął. Mężczyzna, aż promieniował szczęściem. Nie potrafiłam patrzeć na niego i się nie uśmiechać.
- Isabello, takie uśmiechy zostaw dla mojego aparatu. - Uniosłam zdziwiona brwi. To jest nasz fotograf? Szok musiał być wymalowany na mojej twarzy, bo się roześmiał serdecznie i przyznał:
- Tak, to ja was dzisiaj będę męczył z aparatem.  Moment, moment...
- Skąd mnie znasz? - Zapytałam, nieco zdziwiona.
- Jak to skąd? Dziewczyno, jesteś fenomenalna! - Podbiegła do nich dziewczyna w moim wieku.
- Dziękuję. - Zwróciłam się w jej stronę, czując jak moje policzki się rumienią. No bez jaj, teraz włączyły się moje rumieńce?! GDZIE BYŁYŚCIE JAK WAS POTRZEBOWAŁAM?!
Już całkiem oszalałam, rozmawiam sama ze sobą. Jak nic, skończę w kaftanach. Nastolatka wyciągnęła w moją stronę rękę z płytą i markerem. Wzięłam te dwie rzeczy od niej. Mam się podpisać imieniem czy nazwą zespołu? Spojrzałam na twarze moich przyjaciół. Czekali na mój ruch, więc wzięłam głęboki oddech jak po przebiegnięciu maratonu i machnęłam swój podpis. Oddałam dziewczynie rzeczy, posyłając największy i najpiękniejszy uśmiech, na jaki się zdobyłam.
- Dziękuję! - Pisnęła i oddaliła się pospiesznym krokiem w stronę, z której przyszła. Następnie przeszliśmy przez małą odprawę z fotografem, który wyjaśnił nam co i jak. Później przeszliśmy do garderoby. Chłopcy i dziewczęta oczywiście mieli osobno. We trzy zostałyśmy posadzone na fotelach przed toaletkami, jak się później okazało mamy całe je, wraz z wizażystką (każda swoją, jakżeby inaczej) do dyspozycji. Razem z dziewczyną, której przypadłam doszłyśmy do wniosku, że nie będziemy robiły nowego makijażu, bo mój jest jak najbardziej w porządku. Dokonałyśmy kilku poprawek, następnie rozczesałyśmy moje włosy, które zdążyły się poplątać. Potem wjechały wieszaki z naszymi ubraniami, przygotowanymi na sesję. Mój zestaw składał się z dżinsowych rurek, białej bokserki oraz miętowej marynarki. Przebrałam się, a potem przyszedł czas na dodatki. Na nadgarstek naciągnęłam kilka kolorowych bransoletek i nałożyłam buty na nogi, które okazały się baardzo wysokimi miętowymi szpilkami. Rękawy marynarki podwinęłam do łokci, o wiele lepiej się to wtedy prezentowało. Wizażystka zaczęła mnie oglądać od stóp do głów.
- Jest świetnie. - Powiedziała, podchodząc bliżej i poprawiając mi włosy. Podziękowałam szczerym uśmiechem i skinieniem głowy i poszłam do głównego pomieszczenia w którym już wszyscy byli. Znów przyszłam ostatnia. Posłałam reszcie towarzystwa nieśmiały uśmiech.
- Dobrze, zaczynajmy! - Wykrzyczał fotograf w euforii. Najpierw mieliśmy masę zdjęć razem, całą szóstką, potem osobno. Staliśmy szóstką przed aparatem i nie wiedzieliśmy za bardzo co mamy robić.
- Śmiejcie się, wygłupiajcie. - Doradził fotograf. Tak zrobiliśmy. Wygłupialiśmy się, jednak cały czas czułam się jakbym grała w jakimś filmie. No bo serio, przed kamerami? Dziwnie się czułam.
- Bello, jesteś spięta. Wyluzuj się – Powiedział po raz kolejny mężczyzna. Uśmiechnęłam się, ukazując rząd białych zębów.
- I o to chodzi! - Krzyknął facet za aparatem i zaczął pstrykać zdjęcia. W końcu, po jakiejś półtorej godzinie powiedział, że robimy chwilę przerwy a potem zaczynamy sesję od każdego z osobna. Usiadłam w fotelu, pijąc wodę, którą dostałam wcześniej od managera. Po chwili dołączył do mnie Edward.
- Jak tam? - Zapytał. Uśmiechnęłam się do niego.
- W porządku. - Uśmiechnął się do mnie ukazując dołeczki w policzkach. Zapanowała nieco niezręczna cisza pomiędzy nami. Rozejrzałam się po pomieszczeniu; Alice poprawiała Rose makijaż, Jasper szukał toalety, a Emmet walnął się na fotel w kącie pokoju, przymknął oczy drzemał. Zachichotałam cicho, a Edward spojrzał na mnie, lekko unosząc brwi. Wskazałam mu podbródkiem Emmeta, na co ten zaczął się po cichutku śmiać.
- Słuchaj Bella, jeśli chodzi o nas, to... - Spojrzałam na niego i ostro mu przerwałam:
- Nie ma już Nas, Ed. - Powiedziałam odwracając wzrok. Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałam! - Pomyślałam. Wyrzuciłam zbędne myśli z mojej głowy.
- Bell... - Dotknął ręką mojego kolana. Patrzyłam przez chwilę jak w transie na Edwardową rękę spoczywającą na moim kolanie, po czym ją strzepnęłam.
- Nie, Ed. Pokazałeś na co Cię stać. - Czułam, że rozmawiając z nim jeszcze chociaż chwilę całe staranie, żeby idealnie wyglądać, pójdzie na marne. Wstałam więc i ruszyłam w stronę dziewczyn. Rose widząc mnie uśmiechnęła się i wskazując na swoją twarz zapytała:
- Równo mam eyeliner? - Spojrzałam na jej zamknięte powieki. Westchnęłam i kazałam jej usiąść na pobliskim krześle. Wzięłam kosmetyk z rąk All i poprawiłam jej kreski.
- Teraz masz już ok, ale nie otwieraj przez chwile, żeby Ci się nie odcisnęły. - Ona mi jedynie posłała uśmiech. Wdałam się z Alice w krótką rozmowę o ciuchach. Rozmawiałyśmy o tym, jakie kolory przewiduje ona na lato. Wspólnie doszłyśmy do wniosku, że będą to pastelowe kolory.
- Możemy już zaczynać? - Zapytał Fotograf. Podeszliśmy wszyscy bliżej. - Może zacznijmy od lidera grupy, dobrze? - Licząc na to, że lider podejdzie do niego, zaczął na nas patrzeć. Natomiast My, spojrzeliśmy się na Carlisla. Podniósł głowę znad papierów, nad którymi siedział i kiwnął w moją stronę.
- Ale przecież.. - Zaczął Edward, ale ostatecznie uciszył go Emmet, waląc go pięścią w ramię. Wyszłam przed nasz jakże równy szereg i jako pierwsza weszłam na plan zdjęciowy.
- Bądź naturalna, jak na scenie. - Powiedział. Nie pozowałam w jakiś szczególnych pozach, tylko stawiałam na naturalność – uśmiechając się i normalnie się zachowując, nie jak jakaś super modelka czy ktoś tego pokroju. Nie, żebym modelek nie szanowała! Oj nie, ponieważ na własnej skórze przekonałam się, że pozowanie przed aparatem to nie jest łatwizna.
- Isabello, połóż sobie prawą rękę na policzku. - Zrobiłam tak jak mi polecono. - Dokładnie, a jeśli możesz to pochyl jeszcze troszeczkę głowę. O,o. Idealnie! - Byłam już zmęczona i jedynie o czym marzyłam to o mojej kochanej wannie, czekającej w domu. Kilka minut potem, dostałam pozwolenie na zejście z planu zdjęciowego. Wcześniej zostałam zapewniona, że już mamy wszystko co potrzeba, więc już mogę przestać idealnie wyglądać. Rozsiadłam się na kanapie, zdejmując wcześniej marynarkę i ściągając szpilki, od których bolały mnie stopy. Potem jeszcze sesję miała Allie, Rose, Emm, Jazz i na końcu Edward.
              Po drodze do domu wstąpiliśmy do Mc Donalda. Wzięliśmy sobie jedzenie na wynos i zmęczeni ruszyliśmy do domu. Pół godziny później siedzieliśmy w salonie, oglądając telewizję i obżerając się kalorycznym jedzeniem z Mc.
- Obejrzyjmy jakiś film. - Podpowiedziała Rosalie. Jasper posłał jej zniesmaczone spojrzenie.
- Kolejny łzawy romans? Nie, my dziękujemy. - Edward i Emmet przyznali mu niestety rację.
- Wiem! Zagrajmy na playstation! - Wykrzyknął uradowany Emmet. Teraz to my trzy się skrzywiłyśmy.
- Okej, pograjcie sobie a my pójdziemy na górę i obejrzymy sobie film na laptopie – problem rozwiązany! - Wykrzyknęłam entuzjastycznie, po czym przybiłyśmy sobie piątki z dziewczynami. Chwilę później zmyłyśmy się na górę, do mojego pokoju. Rozsiadłyśmy się na łóżku, włączyłyśmy laptopa i zaczęłyśmy zastanawiać się jaki możemy obejrzeć film. Po krótkim namyśle, doszłyśmy do porozumienia, oglądamy ''Trzy metry nad niebem''.
              Kilka kolejnych dni minęło w jednym tempie: szkoła, wywiady czy koncerty albo jeszcze coś innego, a potem znowu nauka – niestety niedługo egzaminy, a ja miałam okropne zaległości. Między innymi nie miałam czasu, żeby się po głowie podrapać. Do tego wszystkiego przylecieli moi rodzice, którzy kupili niedaleko nas piękną, starą posiadłość. Co robiłam teraz? Siedziałam i czekałam na rozpoczęcie programu u Oprah (program typu; Kuba Wojewódzki) Razem z zespołem za chwilę mieliśmy wystąpić na żywo. Młoda dziewczyna z papierami w ręce i mikrofonem przy ustach podeszła do naszej grupy.
- Za chwilę program się rozpocznie, gdy zostaniecie wywołani macie wyjść i zając miejsca, zrozumiano? - Pokiwaliśmy głowami, a ona odeszła. Potem szybko poszło: program się rozpoczął, a my dostaliśmy znak, ze mamy wejść po chwili, w której byliśmy zapowiadani. Na czele grupy jak zawsze Ja kroczyłam. Zaraz za mną Edward, Alice, Rose, Jazz i Emm. Zajęliśmy miejsca na dwóch podłużnych, białych kanapach.
- Witajcie, Crazy Six. - Powiedziała blondynka siedząca w fotelu znajdującym się pomiędzy dwoma kanapami.
- Cześć, Oprah. - Powiedziałam, a reszta wymamrotała szybkie przywitanie. Kobieta uśmiechnęła się, spojrzała w swoje zapiski i przeniosła wzrok na mnie.
- Wasza popularność mocno przybiera na sile, nawet nie pytam czy jesteście rozpoznawalni na ulicach. Jak to wszystko znosicie? W końcu tak z dnia na dzień zmieniliście się ze zwykłych nastolatków, w super gwiazdy. - Wszyscy się roześmialiśmy.
- Może takimi super gwiazdami nie jesteśmy, ale tak, jesteśmy rozpoznawalni na ulicy. Ludzie muszą pamiętać, że przede wszystkim to jesteśmy nadal zwykłymi nastolatkami. - Powiedziałam, a po mnie odezwała się Rose.
- Oczywiście autografów ani zdjęć czy innej tego typu pamiątki staramy się nie odmawiać, jednak gdy fani są zbyt namolni, to jest jednak męczące. - Przyznała blondynka. Oprah uśmiechnęła się z satysfakcji, że tak perfekcyjnie odpowiedziałyśmy na pytanie.
- Łączą was jakieś związki miłosne w zespole? Sporo się ostatnio o tym słyszało, wasze zdjęcia wyciekły do sieci.. - I oto kolejny problem. Zacznij się pokazywać w telewizji i bam! Stada reporterów łażące za Tobą krok w krok. W dodatku zdjęcia, które wyciekły do internetu... Nie mamy pojęcia ani jakim sposobem, ani od kogo.. Nic.
- Sprawa wygląda tak: Alice jest z Jasperem, a Rosalie z Emmetem. - Powiedziałam.
- A co z Tobą, Isabello? I oczywiście, z tobą Edwardzie? - Oprah sprytnie się uśmiechnęła, oczekując tego, jak wybrnę z tej sytuacji.
- Ja jestem wolna, nie wiem tylko jak Edward. - Powiedziałam, patrząc sugestywnie w stronę miedzianowłosego. Ten zmarszczył brwi.
- Ehm, no wolny jestem. - Powiedział. Nagle podniósł głowę, spojrzał w stronę kamery i rzekł. - Ale już niedługo! - Z czego wszyscy się roześmialiśmy.
- A więc, masz już wybrankę, Edwardzie? - Zapytała czterdziestoletnia kobieta. Dzięki bogu, skończyła wałkować o mnie.
- Tak. - Odpowiedział.
- Zdradzisz nam jej chociażby imię? - Zapytała Oprah z błyskiem w oku.
- Siedzi obok mnie. - A ja wyplułam wodę, którą piłam centralnie na niego. Złapałam garść chusteczek, leżących na  stoliku i zaczęłam wycierać mu wielką plamę na koszuli. W międzyczasie mruczałam, że go przepraszam. PRZECIEZ JA GO ZABIJĘ! Jak tylko puszczą reklamy. No przecież ugh!
- Aaa, wkręciliśmy Cię! - Powiedziałam śmiejąc się z miny Oprah. Kobieta się uśmiechnęła.
- Bardzo fajny, żarcik. - Edward już otwierał usta, żeby coś powiedzieć ale w porę szybko kopnęłam go w kostkę, przez co odechciało mu się cokolwiek mówić. Reszta wywiadu poszła gładko, a gdy tylko program się zakończył, wstałam wściekła z kanapy i poleciałam w stronę Carlisla.
- Carlisle! - Mężczyzna podniósł głowę i spojrzał na mnie: - Co on sobie do cholery wyobraża?! Mówić coś takiego? Podczas wywiadu?! - Czułam, że robię się coraz bardziej czerwona. Podeszła do nas reszta zespołu.
- Spokojnie Bello. - Powiedział manager, kładąc mi rękę na ramieniu.
- No, ale jak ja mam być spokojna?!
- Ej Bell, to był tylko żart. - Powiedział Emmet. Odwróciłam się w jego stronę.
- ŻART?! Żart to mógł powiedzieć o blondynkach, o pogodzie czy o innym gównie! Ale nie kurwa, na mój temat! - Cały czas darłam się jak popierdolona.
- Dobra, dajcie sobie spokój, bo przecież księżniczka obrażalska nie da sobie przetłumaczyć. - Powiedziała Alice, patrząc na mnie i krzywiąc się. Zaśmiałam się.
- No proszę i kto to mówi! - Odpyskowałam.
- Ej Bella, ogarnij się. - Powiedział Jazz, stając przed Alice. Uniosłam brwi do góry. Że kto to do mnie mówi? Jazz? Jazz, z którym zawsze miałam tak zajebisty kontakt?  Wkurwiłam się. I to niewyobrażalnie.
- Wiecie co? Żałuję, że jestem z wami w zespole. Mogłam sama sobie zgromadzić zespół. Teraz muszę z Wami siedzieć do niewiadomo kiedy! - Wysyczałam w ich stronę. Zabrałam moją torebkę i wyszłam ze studia nagraniowego. Łzy stanęły mi w oczach. Że niby oni wszyscy tak nagle, przez Eda przeciwko mnie? Spojrzałam na mój dzwoniący telefon – mama.
- Kochanie, było super! - Powiedziała na wstępie.
- Dzięki. - Powiedziałam drżącym głosem.
- Co się stało? - Powiedziałam, że opowiem jej, gdy tylko do nich przyjadę. Moi rodzice mieszkali na drugim końcu L.A przy plaży. Kupili tam duży, piętrowy dom. Zadzwoniłam po taksówkę i już po chwili wysiadałam pod domem moich rodziców. Dalej nie mogłam przywyknąć do zmiany miejsca zamieszkania moich rodziców. Nasz dom w Forks znajdował się na uboczu, tak jakby w lesie. A tu? Tutaj był on jednym z kilku domów, które stały przy jednej ulicy. Przeszłam przez furtkę, gdy mój pies – Cezar rzucił się na mnie. Uklęknęłam przy nim i zaczęłam go głaskać. Po chwili się podniosłam i ruszyłam dalej, do domu weszłam bez pukania; jak zawsze.
- Już jestem! - Wykrzyknęłam, idąc korytarzem do salonu.
- Tu jestem! - Usłyszałam krzyk mamy przez otwarte drzwi, prowadzące na taras. Przeszłam przez salon i wyszłam przez szklane drzwi. Zostałam moją mamę siedzącą na tarasie, a wokół niej pełno ziemi i doniczek.
- Co robisz? - Zapytałam, mrużąc oczy.
- Kwiatki sadze. - Rodzicielka odpowiedziała z uśmiechem na ustach. Położyłam moją torbę na krześle ogrodowym, a sama klapnęłam na schodkach prowadzących do ogrodu. Okulary przeciwsłoneczne nasunęłam na nos i patrzyłam na to, co moja mama robi.
- Opowiadaj. - Powiedziała, patrząc na mnie przez chwilę.
- No to tak.. - Opowiedziałam jej wszystko.
- Oj Bella.. - Spojrzałam na nią, wzrokiem mówiącym: Co? - Myślę, że trochę za ostro zareagowałaś.
- Ja? Ja za ostro zareagowałam? - Zapytałam ściągając okulary i patrząc na moją mamę.
- Tak, kochanie. Po co na nich wszystkich naskoczyłaś? Mogłaś wyjaśnić sobie to z Edwardem i tyle. - Pokręciłam głową. Renne westchnęła. - Zawsze wiedziałam, że jesteś uparta. Zrobisz jak będziesz chciała. - W pewnym momencie do głowy przyszła mi pewna myśl.
- Mamoo? - Zajęczałam. Moja matka, wiedziała już instynktownie, ze coś chce. - A mogę się do was wprowadzić na jakiś czas? - Renne z chęcią się zgodziła. No proszę, CS dostanie nauczkę! Zostałam na późnym obiedzie u rodziców, a moje rzeczy postanowiłam jutro przewieść. Myślę, że przerwa od nich wszystkich mi się przyda. A wieczorem chyba wybiorę się na jakąś imprezę. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Przebrałam się w ciuchy, które znalazłam w moim nowym pokoju. Były to jasne rurki, niebieska bokserka i czarna skóra ze ćwiekami. Do tego czarne szpilki i moja torebka. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a pojechałam taksówką. W ''Night'' powitał mnie świetny wystrój i dobra muzyka. Usiadłam przy barze i zamówiłam drinka. Rozglądałam się po klubie. Spojrzałam w stronę parkietu i wtedy go zobaczyłam; blond włosy związane w kucyka, piwne oczy i tors, który podkreślała obcisła koszulka. Koleś puścił mi oczko i podszedł kilka krzeseł dalej do baru. Odwróciłam się i jak gdyby nigdy nic dalej piłam swojego drinka, aż poczułam coś zimnego na ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam tajemniczego blondyna. Uśmiechał się szeroko.
- Siema piękna. - Uśmiechnęłam się na jego słowa; najwyraźniej mnie nie poznał.
- No cześć.- Odpowiedziałam. Kilka kolejnych drinków wypiłam z nadal nieznajomym mężczyzną. Lekko podchmielona wstałam za blondaskiem.
- Chodź, mam coś, po czym będziesz miała fajną banie. - Poszłam z nim, w końcu raz się żyje, nie? Wyszliśmy za klub, w miejsce które nie jest oświetlone. Jakoś w ogóle się go nie bałam.  W nosie miałam czy mi coś zrobi czy nie. Chłopak z uśmiechem wyciągnął z kieszeni mały woreczek, w którym był jakiś proszek? Albo jakieś małe gałązki? Z drugiej kieszeni wyciągnął szklaną lufkę. Nabił, wsadził lufkę do ust i odpalił zapalniczką. Pociągnął bucha i podał mi lagę.
- Co to? - Zapytałam ciekawa. - Marihuana?
- No co Ty. - Zaczął się śmiać. - Coś lepszego, dopalacz. - Powąchałam to zielsko. Pachniało całkiem nieźle.
- Nie chce. - Powiedziałam, wyciągając rękę z lagą w jego stronę.
- Pal nie pierdol. - Cofnęłam rękę i patrzyłam na lage jak urzeczona; zapalić czy nie?

Zgłoś jeśli naruszono regulamin