Legendy o templariuszach(1).pdf

(75 KB) Pobierz
Legendy o templariuszach
1. NAROST k. Morynia
Kaplica pustelnika
Na terenie historycznej Nowej Marchii, na południowy wschód od Chojny, leży wieś Narost. Niedaleko tej
miejscowości, przed kilkoma wiekami, na wschodnim brzegu Jeziora Białegi wznosiła się śródleśna
kaplica. Pozostałości tej budowli znajdowały się tam jeszczcze do niedawna, będąc świadkami odległych
stuleci. Pewien templariusz miał wybudować tę kaplicę. Ponieważ w jednym z zażartych i krwawych
pojedynków z niewiernymi został śmiertelnie raniony, nie mógł brać udziału w dalszych walkach.
Ponieważ był jednak wielkim znawcą ziół i roślin powodujących gojenie ran i leczenie, ozdrowiał i stał się
dla okolicznych prawdziwym wybawieniem. Potomni zachowali o nim pamięć do dzisiejszych czasów.
Templariusz ten cenił sobie samotność i nie znosił wokół siebie żadnego towarzystwa, poza białym
krukiem o czerwonych oczach i białym gołębiem o czerwonych łapach. To byli jego wierni towarzysze,
gdy w okolicznych lasach i na polach zbierał zioła.
Jeszcze dziś, kilkaset lat po smierci, krąży po okolicy niosąc swoje błogosławieństwo. Kto cierpi na
dolegliwości lub nieuleczalne choroby, musi w dniu św. Jana samemu pielgrzymować do leśnej kaplicy i w
południe, gdy w okolicznych wsiach dzwonią dzwony, odmówić "Ojcze Nasz" i "Panie Zmiłuj Się". Jeśli
następnie wejdzie do pobliskiego jeziora, to w jego nurtach zobaczy tego rycerza w białym płaszczu z
czerwonym krzyżem na piersiach. W zależności od rodzaju dolegliwości, templariusz wskaże swoją
prawicą na białego gołębia lub białego kruka. Następnie, wieczorową porą, czy to na polach czy w lesie,
zobaczy wskazanego ptaka, można odnaleźć odpowiednią roślinę, która będzie miała odpowiednie
właściwości lecznicze.
Paul Biens, Heimatklange. Sagen und Bilder aus der Geschichte der Neumark. Herausgegeben von Jörg Lüderitz. Verlag
Bock&Kübler 1994.
przetłumaczył z niemieckiego:
Marcin Kubacki
opracowanie:
Błażej Skaziński
2. KAŁKÓW k. Nysy
W 1307 roku król Filip Piękny pojmał francuskich templariuszy i zawładnął ich dobrami. Monarcha
zapragnął jednak wszystkiego, co należało do tego zakonu, nawet jeśli ich dobra znajdowały się z dala od
granic jego królestwa. Pewnego dnia doszły do króla słuchy, o skarbach zgromadzonych w kościele
templariuszy w Kałkowie k. Nysy na Śląsku, którymi natychmiast postanowił zawładnąć. W tym celu
wezwał na pomoc siły piekielne. Pewnej nocy przed kościołem w Kałkowie pojawił się szatan z zamiarem
porwania całej świątyni i dostarczenia jej przed królewskie oblicze. Szatan chcąc wykonać zadanie musiał
jednak pokonać patrona świątyni św. Jerzego. Walka trwała do pierwszego kura, a szatan kilkakrotnie w
tym czasie próbował ująć budowlę i poderwać ją z podłoża. W końcu jednak uciekł w popłochu,
pozostawiając na fasadzie, opodal portalu, ślad po diabelskim szponie.
W legendzie tej jest może jakieś ziarno prawdy. Wewnątrz budowli wg dziewiętnastowiecznej relacji
znajdował się łaciński napis, obecnie już niezachowany:
"AD 132 sacra haec domus a templaris erecta
153 consummata"
- w roku pańskim (1)132 został ten dom boży zbudowany przez templariuszy a w
(1)153 ukończony. Także lokalna tradycja jeszcze na początku poprzedniego stulecia potwierdzałam
związek tej miejscoowści z templariuszami.
opracowanie:
Regis
3. BOLKÓW
W Bolkowie mieszczanie zabili ostatniego komandora. Ten przeklął ich i przepowiedział że stracą kiedyś
wszystko i zostaną wypędzeni. Tak też się stało. W miejscu zabójstwa wystawiono kamienny krzyż, który
jeszcze można do dzisiaj oglądać.
4. PODLASIE
Skarb templariuszy
Uroczy zakątek północnego Podlasia, przepiękna nadnarwiańska dolina, mała wioseczka zagubiona w
plątaninie polnych dróg i leśnych gościńców oraz tajemnicza góra.
Maciejkowa Góra...
Dawno, dawno temu, tak dawno, że nawet najstarsi ludzie nie pamiętają, żył na skraju puszczy osetnik
pszczelarz Maciej. Pewnego razu na nadrzecznym wzgórzu ujrzał wspaniałego rycerza z zakonu
templariuszy zakutego w zbroję. Templariusz był ranny, umierał. Uczucie chciwości przeważyło w sercu
Macieja i z rosnącym niepokojem czekał na śmierć rycerza. Jego zbroja była wszak taka piękna...
Wkrótce templariusz umarł. Maciej ściągnął z trupa zbroję i nie zwlekając założył ją na siebie. Z trudem
wcisnął stalowe ubranie na swoje cielsko, zbroja była na niego za mała, ale Maciej tak łatwo nie
zrezygnuje. Dopiął ostatnie zatrzaski i w tym momencie poczuł, jak ogarnia go gorączka. Szarpał zamki i
guzy, próbował rwać blachy napierśnika, nic z tego. Zbroi nie udało się Maciejowi zdjąć. Bezskutecznie
wołał pomocy. Zasnął Maciej na wieki na szczycie góry, obok zmarłego templariusza. Do dzisiaj wokół
wzgórza dzieją się w nocy straszne rzeczy, duchy templariusza i Macieja toczą walkę o rycerską zbroję a
ich śmiertelne krzyki niosą się wśród nadnarwiańskich łąk.
Powyższa legenda funkcjonuje ponoć do dzisiaj w świadomości mieszkańców okolic Juszkowego Grodu,
Odnogi Kuźmy, Odrynek, około 35 kilometrów na północ od Hajnówki.
Skąd tutaj templariusz? Ale to jeszcze nie wszystko, bowiem inna wersja legendy głosi, że Maciej
przypadkowo znalazł we wnętrzu nadnarwiańskiej skarpy templariuszowskie skarby i specjalnie straszył po
nocach, aby odpędzić ewentualnych konkurentów i przypadkowych przybłędów!
Pachnie tajemnicą wokół Maciejkowej Góry. Ponoć w okolicy znaleziono kiedyś dwie kamienne płyty ze
znakami templariuszy, jedna miała być wmurowana w ścianę stodoły a druga tkwiła samotnie w polu.
Czyżby templariuszowski cmentarz?! O Maciejkowej Górze prawdopodobnie wiadomo coś historykom
francuskim. W 1938 roku oglądał ją i fotografował zawzięcie od strony Narwi francuski badacz, profesor
Ferrer. W latach siedemdziesiątych XX wieku jacyś "naukowcy" brali się nawet do rozkopywania skarpy,
lecz zostali przepłoszeni przez miejscowych albo przez duchy Macieja i templariusza...
Na podstawie artykułu z "Poznaj Swój Kraj" nr 2/1998 opracował:
Marian Anklewicz
5. DANKÓW k. STRZELEC KRAJEŃSKICH
Dawno, dawno temu, nad Jeziorem Dankowskim Wielkim istniał potężny słowiański gród, w którym
mieszkali poganie. Pewnego razu pojawili się w okolicy rycerze margrabiego. Szerząc wszędy
Chrześcijaństwo, napadki na grodziszcze, siejąc tym samym pożogę i wielkie spustoszenie. Zabito wielu
pogańskich wojowników, a innych pogoniono do wody jeziora, w którego falach utonęli.
W ręce zwycięzców dostał się ogromny łup w postaci bydła i innych dóbr materialnych oraz kobiety i
dzieci pokonanych. W obronie niewolników stanęli rycerze zakonu templariuszy, będący na służbie
margrabiego. Twierdzili oni bowiem, że pogańskie kobiety mogłyby z czasem zaszczepić wśród swoich
dzieci gniew i nienawiść do zwycięzców i wiary chrześcijańskiej, przez co doprowadzić w przyszłości do
groźnych w skutkach rozruchów i niepokojów.
Przebywający wsród rycerzy legat papieski powiedział - powinniście skazac wszystkich na wygnanie, gdyż
w przeciwnym razie zaprowadzą was wszystkich na stryczek, a naszego boga zbezczeszczą. Po tych
słowach, przed zakonnikami ukazała ubrana na biało, młoda i piękna córka grodowego wodza, prosząc
mistrza zakonu rycerskiego Fridricha von Alvenslebena, aby po trwającym okresie cierpinia zaprowadził
wreszcie pokój i radość. Na dodatek wystąpiła także z propozycją, żeby na znak pojednania wszyscy
młodzi rycerze zatańczyli ze stojącymi za jej plecami dziewicami.
Pomysł ten nie spodobał się jednak papieskiemu legatowi, który powiedział, że jedynym tańcem jaki mogą
zatańczyć krzyżowi rycerze jest taniec mieczy. Po tych słowach dał ręką znak krzyża i rozpoczęła się
starszliwa, okrutna rzeź, podczas której córka władcy pogan wypowiedziała straszliwe przekleństwo.
Wtedy woda w jeziorze zakotłowała się, a wzburzone fale pochłonęły w mgnieniu oka wszystkie młode
dziewice, teren grodu i wszystko, co się w nim znajdowało.
Od tamtego czasu, każdego roku w dzień św. Jana na tafli jeziora Wielkiego pojawiają się ubrane na baiło
zjawy młodych dziewic, wabiących swym powabnym głosem przebywających w pobliżu młodzieńców.
6. DANKOWSKI SKARB TEMPLARIUSZY
W miejscowości Danków, k. Strzelec Kraj., położonej nad pięknym jeziorem, był kiedyś obronny zamek
templariuszy. Do dziś zachował się po nim tajemniczy szaniec. Wieść niesie, że już od bardzo dawna
ludzie przebywający w jego pobliżu odczuwali wielki lęk i strach. Opowiadano przyjezdnym i wędrowcom
o wielkim skarbie, który spoczywa wzakopanych, zamkowych piwnicach. Pewnego razu pojawił się w
Dankowie nieznany przybysz. Jemu także dane było usłyszeć tajemnicze opowieści. Pewnego dnia Rudolf,
bo tak miał na imię ów wędrowiec, poszedł w nocy po skarb. A, że był z niego mężczyzna dzielny i silny,
wnet dokopał się do olbrzymiej skrzyni i worków pełnych złota. Kiedy jednak chciał zagarnąć do sakwy
błyszczące dukaty, skarb zapadł się w głab rumowiska, a odważny Rudolf przypłącił swą wyprawe życiem.
Przez kilkanaście lat po tym wydarzeniu w Dankowie było spokojnie. Później, co jakiś czas, ktoś próbował
wykopać skarby, ale zawsze finał był tragiczny dla owego śmiałka. Szańce, które i dziaisaj intrygują swym
zagadkowym pochodzeniem licznych turystów i wczasowiczów położone są w pobliżu przesmyku między
jeziorami. A skarb, który jest ukryty pod ich koroną czeka nadal na odważnych odkrywców.
opracowanie legend dankowskich: Grzegorz Graliński
Zgłoś jeśli naruszono regulamin