Alden Jami - Built.pdf

(1246 KB) Pobierz
2
JAMI ALDEN
DOWN & DIRTY
Tłumaczenie : Monia
Korekta : Serenity
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i
wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie
tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca
treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.
3
Silny, seksowny i z zabójczym uśmiechem.
Jest twardym, ciężko pracującym facetem, który ma zawsze odpowiednie narzędzia do
pracy – zwłaszcza gdy dotyczy to jej przyjemności…
"Down & Dirty"
Bizneswoman Taylor Flynn dobija się do sąsiednich drzwi, by poskarżyć się na
hałaśliwą kosiarkę, ale zasycha jej w ustach - a reszta jej mięknie i wilgotnieje od
pragnienia - kiedy spotyka tego faceta, projektanta krajobrazu Joe’a Tierney’a. Teraz
on jest gotowy by pokazać tej nudnej karierowiczce,
że
nadszedł czas nas nagość… i
niegrzeczne zabawy.
Opowiadanie z antologii „Built”
4
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Taylor zarzuciła sobie poduszkę na głowę, ale szorstki, mechaniczny jęk przebił gruby
materiał. Uniosła poduszkę, skłonna zaryzykować przegrzanie się, gdyby dostała za to
dodatkową godzinę snu. Ale to było bezużyteczne. Dlaczego jej sąsiad zdecydował,
że
wszystkie sobotnie poranki to
świetny
dzień na pobudkę o
świcie,
by pobawić się w
ogrodnika?
Rzucając za siebie poduszkę, zatoczyła się do okna i podciągnęła rolety, cofając się, gdy jasne
promienie słońca dźgnęły w jej siatkówkę. No dobra, może nie był to zupełnie
świt,
ale była
blisko. Zmrużyła oczy patrząc w stronę domu sąsiada i faktycznie, facet bez koszuli zręcznie
władał kosiarką wzdłuż drugiej strony ogrodzenia, które dzieliło ich działki. Był pochylony,
zasłonięty przez czapkę z daszkiem, a jej rozdrażnienie na chwilę zanikło, gdy podziwiała
mięśnie poruszające się pod akrami gładkiej, brązowej skóry. Ogrodnik z “Gotowych na
wszystko” nie miał nic wspólnego z tym facetem.
Mimo to, po pracy do czwartej nad ranem przy kończeniu umowy na ogromne
przedsięwzięcie, nie była w nastroju, by tolerować hałaśliwego ogrodnika, nawet jeśli
zapewniał dla jej oczu słodycz najwyższej jakości. Zarzucając szlafrok na koszulkę i
majteczki, Taylor wślizgnęła się w parę kapci i poszła prosto w stronę drzwi wejściowych
swojego sąsiada. Chociaż dom został sprzedany kilka miesięcy temu, Taylor była zbyt zajęta
swoją pracą, by poznać nowych sąsiadów. W przeciwieństwie do większości domów przy jej
zaułku,
żadne
zabawki nie zaśmiecały tego pięknie zaprojektowanego przedniego ogródka,
więc wątpiła, by ta rodzina się wprowadziła. Przez chwilę podziwiała nieskazitelnie
przystrzyżone
żywopłoty
i rabaty pełne jasnych kwiatów, które rosły przy chodniczku. Jej
własny ogród, pomyślała zmieszana, potrzebował jedynie samochodu na klockach, by
dopełnić ten mamcio-papcio-kociołek z motywem białej tandety. Lecz zaledwie ujrzała swój
własny dom w
świetle
dziennym od jakiś sześciu miesięcy, więc ogrodnik czy projektant był
poza jej zasięgiem. Hmm. Może wynajęłaby bezkoszulkowe cudo pracujące w ogrodzie jej
sąsiadów. Ale jedynie na dni powszednie, kiedy Taylor nie próbowałaby rozpaczliwie zapaść
się w wieczny sen.
Nacisnęła dzwonek,
świadoma
ciepłego porannego słońca, penetrującego cienką bawełnę jej
szlafroka. Prawdopodobnie powinna sie ubrać, ale jeśli postawi na swoim, po rozmowie z
sąsiadem podpełznie z powrotem pod kołdrę w błogiej ciszy. Cisza trwała kilka sekund.
Rozejrzała się wokoło. Jedynym samochodem stojącym na podjeździe była biała
półciężarówka z wielkim zielonym napisem na drzwiach ZEWNĘTRZNE
PROJEKTOWANIE I WYSTRÓJ u TIERNEY’A. Ale wtedy większość ludzi w sąsiedztwie
parkowało w garażu, gdy siedzieli w domu. Znowu nacisnęła dzwonek, po czym ostro
zastukała.
-Mogę w czymś pomóc?
Taylor podskoczyła, gdy głęboki głos mówcy wysłał prąd elektryczny po jej nogach.
Odwróciła się i stanęła naprzeciwko ogrodnika, jej oczy najpierw spoczęły na jego nagiej
klacie, potem podążyły pożądliwie przez muskularny obszar do przepysznie wyglądającej
szyi i wreszcie zatrzymały się na tak wspaniałej twarzy, aż Taylor przysięgła,
że
usłyszała
śpiewające
anioły, gdy jego
śmiesznie żywe,
zielone oczy zwęziły się od uśmiechu. Zaschło
jej w gardle, gdy mierzyła najbardziej oszałamiającego, doskonałego faceta na
świecie.
Mentalnie westchnęła wiedząc,
że
pod krótkimi, muśniętymi złotem, brązowymi włosami
jego głowa była bez wątpienia pełna projektów.
5
- Chciałam porozmawiać z właścicielami. – Gorąco skradało się wzdłuż jej szyi na twarz, gdy
jego intensywne spojrzenie ogarniało ją od pomalowanych na różowo paznokci, po nagich
nogach i cienkim bawełnianym szlafroczku – jedynej rzeczy stojącej na drodze jego szczerze
oceniającemu spojrzeniu, poza jej lekko niebieską, bawełnianą koszulką oraz majteczkami.
Oblizała wargi i uśmiechnęła się, jakby to było dla niej właściwie doskonałe, stać tak na
ganku sąsiada w szlafroczku, który bardziej odkrywał jej nogi niż zasłaniał.
Przekręcił głowę w bok lekko zdezorientowany. – Właściciele – powtórzyła, wypowiadając to
słowo jak w przypadku jego niezbyt dobrej znajomości angielskiego – Wiesz może, czy są w
domu?
Zmarszczył grube brwi, a jego usta zmieniły w zaintrygowany uśmieszek. – Ja jestem
właścicielem.
Taylor nie mogła ukryć zdziwienia. – Ty?
Jego uśmiech znikł przez jej niewiedzę. – Taa, wprowadziłem się jakieś pół roku temu.
Jestem Joe Tierney.
Mój Boże! Przez ten cały czas zakładała,
że
w sąsiedztwie mieszka bezdzietna para bądź,
patrząc na idealne kwietniki, homoseksualista. Nawet w najdzikszych wyobrażeniach nie
pomyślała o stu dziewięćdziesięciu centymetrowej spoconej męskiej doskonałości
wprowadzającej się obok. Znowu była rozkojarzona przez tą klatę - muskularną, z małymi
kropelkami potu na miękkiej linii włosków, które przechodziły w jego doskonale
wyrzeźbiony kaloryfer. Nagle się zorientowała,
że
stoi tam z wyciągniętą dłonią. To była
wielka, wyglądająca na twardą, dłoń z długimi palcami zdobionymi małymi bliznami.
Żywy
obraz ukazał się w jej głowie - ona
ściskająca
jego dłoń i rzucająca go na ziemię, by się nim
zająć.
Skąd jej to przyszło do głowy? Dzięki Bogu jej chłopak, Steven, wracał jutro do domu.
Wyraźnie brak snu - nie wspominając o seksie – przez ostatnie kilka miesięcy konspirował,
by zwiększyć jej poziom libido. Jedyne, co wiedziała to to,
że
jeżeli pozwoli temu ciachu się
dotknąć, nie mogłaby odpowiadać za konsekwencje.
Mimo tego, niegrzecznie byłoby nie uścisnąć mu dłoni. – Taylor Flynn – powiedziała i
zaoferowała wyłącznie koniuszki palców. Nawet to lekkie otarcie jej gładkich, perfekcyjnie
pomalowanych koniuszków palców z jego kolosalnymi wystarczyło, by poczuła wstrząs
czystej elektryczności w miejscu między nogami, które, nie kłamiąc, było nieaktywne przez
kilka miesięcy.
Cofnęła rękę tak szybko jak tylko mogła, trąc o udo od wysiłku, by zmusić się nie myśleć o
uległości.
- Co mogę dla ciebie zrobić? - zapytał, jego formalny ton przywrócił ją z powrotem do
rzeczywistości.
Dając z siebie wszystko, Taylor zamieniła swój wyraz twarzy na grzeczny, z proszącym
uśmiechem i wyzywającą słodyczą oraz przypochlebiającym się tonem, który nie raz namówił
początkującego CEO do przekazania znacznego procentu ze swojego przedsiębiorstwa na
kapitał firmy Taylor. Powiedziała – Zastanawiałam się, czy nie miałbyś może nic przeciwko,
by poczekać z tymi swoimi ogrodowymi pracami do przyzwoitej godziny.
Uśmiech mu pozostał, ale zmrużył oczy spoglądając na jasne poranne słońce – Jest dziesiąta.
Wymknął jej się uśmiech. – Cóż, możliwe, ale miałam ciężką noc i...
6
Zgłoś jeśli naruszono regulamin