Dmochowska Janina - Domowe Ciasta I Desery.pdf

(11703 KB) Pobierz
JANINA DMOCHOWSKA-GORSKA
domowe
ciasta
i desery
<A
fl.A.
>
\V\I
WARSZAWA 1975
WYDAWNICTWO WATRA
Recenzent inż.
Alicja Dubicka
Opracowanie graficzne i okładka
Kalina Zaizycka-Sainecka
Redaktor inż.
Alina Słradecka
Redaktor techniczny
Irena Torzewska
Korektor
Teresa Chruślińska
WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE
Printed in Poland
4H.Sz.until.E.of.T.!
WYDAWNICTWO „WATRA”
Warszawa 1975. Wydanie I.
Nakład 50 000 + 250 egz.
Ark. wyd. 8. Ark. druk. 8.
Format A5. Symbol 10210/RK.
Papier druk. sat. kl. V 61 X 86/70.
Maszynopis oddano do składania 15.1.1975.
Podpisano do druku w maju 1975.
Druk ukończono we wrześniu 1975.
Cena zł 24,—
Łódzkie Zakłady Graficzne. Zam. Nr 62/A. B-49
Przedm ow a
W
pierwszych słowach wypada wyjaśnić, dlaczego podjęłam się napisania
przedmowy do „Domowych ciast i deserów". Otóż takt ten oznacza zawsze,
że autor przedmowy z autorem książki się zgadza, że go poleca lub, jeśli
zachodzi potrzeba, usprawiedliwia. Ja się z Janiną Górską zgadzam, polecam
ją, natomiast nie potrzebuję jej usprawiedliwiać. Kiedyś już napisałam, że
przepadam za książkami kucharskimi pisanymi przez niefachowców. Do takich
zaliczali się najwięksi piewcy gastronomii, jak Brillat-Savarin, jak Przypkow­
ski, że nie wspomnę o własnej skromnej osobie, jakkolwiek zestawienie po­
wyższych nazwisk na moją skromność nie wskazuje.
Książki nielachowców mają wdzięk przepisów nie obciążonych recepturą,
wdzięk wspomnień z dawnych czasów... A przecież zapanowała moda „re­
tro" (retro
do tyłu, w tył, wstecz), która króluje wszechwładnie w dzie­
dzinach stroju, dekoracji, umeblowania. Dlaczego by ta moda nie miała prze­
niknąć i do spraw kulinarnych? Chyba właśnie
w
dziedzinie kuchni będzie
mogła znaleźć najwłaściwsze zastosowanie. Interesujemy się coraz bardziej,
jak się dawniej pewne rzeczy przyrządzało i jadało. Sama spotykam się czę­
sto z pytaniami w rodzaju: jak się piekło sękacze, jak się podawało dzi­
czyznę, a do czego dodawało trufle.
Wiadomo, że nic tak nie podnosi nastroju rodzinnego, jak domowe po­
trawy. „Czy to pani własnymi rączkami robiła?"
pytali dawniej panowie,
by zacytować powiedzenie właśnie w stylu „retro". Oczywiście
własny­
mi rączkami. O to przecież chodziło. To miało być synonimem nadzwyczaj­
nej jakości tych dań. Jakości
nieosiągalnej bez przestrzegania różnych,
przekazywanych przez ciocie i babcie, zasad, oraz nieważnych pozornie
wskazówek. Aby uzyskać jedyny, szlachetny smak ręcznych wyrobów, ko­
rzystamy dziś z książek opisujących dawne domowe potrawy. 1 temu wła­
śnie celowi służy książka Janiny Górskiej.
Po tej rekomendacji należy opowiedzieć o niej własnymi słowami. „Domo­
we ciasta i desery" wzruszyły mnie. Jest to książka zawierająca stare prze­
pisy wyłącznie na te właśnie wytwory gastronomii, które w sposobie w y­
konania, a więc i w smaku, najbardziej odeszły od ideału, czyli od dawnych
wzorów. Przecież nikomu już się nie chce takich rzeczy robić! Jakie to smut­
ne! Wyczuwała to przypuszczalnie Autorka i dlatego podjęła się trudu spi­
sania przez wiele lat zbieranych przepisów na wypieki i słodkie dania.
Ciasta
jeszcze się czasem, może nawet nie czasem, piecze, ale o deserach
już większość z nas zapomniała. A przecież dawniej deser był obowiązują­
cym zakończeniem obiadu. Była ich zresztą wielka rozmaitość. Do dziś pa­
miętam łeguminę z ciemnego chleba czy czekoladową, do której się podawało
sos waniliowy łub szodonowy. A także łeguminę z fasoli serwowaną na co­
dzienne obiady przed wojną, a podczas okupacji awansowaną do stanowi­
ska tortu migdałowego. Jabłka zapiekane w kruchym cieńcie, I letnie desery
z owoców, kremy i galaretki podawane w upalne dni na zimno.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin