Powieść tę pozwalam sobie zadedykować Pani, która przyszła do mnie kiedyś po spotkaniu autorskim i przedstawiła mi swego ślicznego kilkuletniego synka, mówiąc, że jest on dzieckiem „in vitro”.
Serdeczne podziękowanie składam Panu Profesorowi Sławomirowi Wołczyńskiemu za to, że tak cierpliwie poszerzał moją wiedzę na temat zagadnień opisanych w tej książce. Dziękuję również wszystkim życzliwym, którzy udzielali mi przy pisaniu cennych rad.
– A żeby to najjaśniejszy szlag trafił!
Ta mało oryginalna inwokacja zabrzmiała wprawdzie niezbyt głośno, ale naładowana była dużą ekspresją. Anita Dolina–Grabiszyńska, zwana również Niteczką, wyjęła z szafki paczkę olłejsów ze skrzydełkami i, wzdychając, użyła jednego z nich zgodnie z przeznaczeniem. Usiadła na sedesie, usiłując powstrzymać płacz.
Biedny Cypek. Będzie bardzo rozczarowany.
Dobrze, że teściowa o niczym nie wie, byłaby wściekła. Ona zresztą cały czas jest wściekła...
* * *
Zaczęło jej się to od momentu, kiedy poznała nazwisko Anity. Było to wczesną wiosną dwa tysiące czwartego roku, podczas uroczystego śniadania wielkanocnego. Pierworodny i jedyny syn Kaliny z Muszyńskich i Bożysława hrabiego Dolina–Grabiszyńskiego, spadkobiercy całkowicie wirtualnej fortuny ziemiańskiej w głębokiej Lodomerii, Cyprian hrabia Dolina–Grabiszyński, zwany w kręgach przyjacielskich Cypkiem, postanowił przyprowadzić rodzicom swoją narzeczoną, Anitkę, koleżankę z ostatniego roku studiów na architekturze. Było to możliwe między innymi i z tego powodu, że u państwa D–G śniadanie wielkanocne jadało się tuż po powrocie z rezurekcji, czyli wczesnym rankiem, podczas gdy zmęczeni życiem zawodowym państwo Pindelakowie śniadali w okolicach czternastej. Anita była w stanie z powodzeniem obskoczyć obydwie ceremonie. Ostatecznie raz mogła wstać jak jakiś stuknięty skowronek.
Żeby tylko nie wyleciała za wcześnie z tym swoim nazwiskiem – niepokoił się hrabia Cypek D–G, przewidując niezadowolenie mamusi. Mamusia żywiła nadzieję, że on, syn jedyny, dziecko doskonałej, arystokratycznej rodziny, przyprowadzi do domu co najmniej księżniczkę. Anitka zaś była proletariuszką z dziada pradziada, a jej jedyne związki z arystokracją polegały na tym, że pradziadek po mieczu był szoferem u pana dziedzica. Pierwsi wykształceni w rodzinie byli rodzice, i to tylko dlatego, że tata, studentem budownictwa...
szoolu