Brzezinska Anna_Saga o zboju Twardokesku_04_Letni deszcz. Sztylet.rtf

(50660 KB) Pobierz
Brzezinska Anna_Saga o zboju Twardokesku_04_Letni deszcz. Sztylet


 

Anna Brzezińska

 

LETNI DESZCZ.
SZTYLET

 

Saga o zbóju Twardokęsku

tom 4


PROLOG

 

 

Wiedźma wiedziała, że zaraz przyjdą zabić.

Wojownicy Warka dokonali tak wiele, by wydobyć się z Przychytrza. Z resztek sprzęw i nadpalonych desek, wyrzuconych przez fale zdołali sklecić łodzie i spuścili je na wodę. Kilka dni ynęli potem pod rozpalonym cem, mimo wycieńczenia szczęśliwi, gdyż już widzieli siebie na ojczystym brzegu, witanych w chwale wszak powracali z kniaziem, wydobywszy go z najdotkliwszej opresji. Wicher popychał ich ku Sinoborzu i czuli na wargach, spieczonych od pragnienia, smak biesiadnego wina. Przekonywali się w myślach, że w niczym nie zawinili przeciwko bogom, a zamysły Warka, choćby najbardziej wszeteczne, dogorywały wraz z nim. Bo adca Sinoborza wciąż kołatał się pomiędzy życiem a śmiercią, kojony troskliwymi naparami przez kapłana. Wojownicy z rzadka spoglądali ku niemu. Pozostawiali sprawę bogom.

Sztorm ogarnął ich bez ostrzeżenia. Tak się czasami zdarza.

Spośd siedmiu łodzi, które wyruszyły z Przychytrza, tylko dwie uderzyły w kamienny brzeg. Ludzie ratowali się na lep, ynąc pomiędzy cieniami skał, które wypryskiwały ponad powierzchnię w bryzgach piany. Wiedźma nie pamiętała, jakim sposobem drużynnicy zdołali wydobyć z kipieli nie tylko Warka, ale wnież jeńw. Ocknęła się na plaży z ustami pełnymi żwiru.

Wciąż dycha, ścierwo! Ktoś uderzył w twarz. Zbiegun, heretycki kapłan Kei Kaella, kołysał się nad nią, przykucnąwszy na piętach.

Pij! Siłą rozwarł jej szczęki i wlał w usta kilka kropel mlecznego naparu.

Piekący l natychmiast rozlał się w gardle i spłynął falą w dół ciała. Wzdrygnęła się.

Jesteście pewni, wasza wielebność? dobiegł jeszcze os drużynnika. Nie lepiej ubić?

Odpowiedź zagubiła się d cierpienia, bo jad prędko wnikał w ży. Podnieśli ją, wykręcili ce. Ktoś krzyczał, lecz owa uciekały już, rozmywały się w jasne strugi konających żmijów, kiedy wojownicy Warka zbierali z jałowej plaży trupy towarzyszy.

Ocknęła się na lodowatej metalowej powierzchni. Deszcz wciąż zacinał. Huczało rozjuszone morze. Kapłan wychylił się ku wiedźmie, pomiędzy prętami klatki nabrał w kłąb osów i szarpnięciem poderwał jej owę.

dziesz dla mnie śniła wyszeptał; w jego konwulsyjnie wykrzywionej twarzy ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin