Johansen Jorunn - Tajemnica Wodospadu 48 - Taniec Kajsy.pdf

(712 KB) Pobierz
Jorunn Johansen
Tajemnica Wodospadu 48
Taniec Kajsy
Rozdział 1
Rok 1881
- Mama? Co masz na myśli, Kajso?
Ole spoglądał w stronę drogi. Rzeczywiście szła tam kobieta, którą
natychmiast rozpoznał. Czy to może być prawda? A może ma zwidy?
Ruszył biegiem na spotkanie idącej, nie spuszczał z niej wzroku,
serce biło mu z radości i zdumienia. Dopadł do niej i przyciągnął ku
sobie. To ona! Jego ukochana Amalie. Ściskał ją, czując, że jej łzy
spływają mu po szyi. Amalie żyje! Jest tu przy nim.
- Boże drogi! Amalie! - powtarzał z niedowierzaniem.
- Ole, mój kochany Ole. - Przyglądała mu się przez łzy. - Nareszcie
znowu jestem w domu.
Odsunął ją lekko od siebie i przyglądał jej się badawczo. To ta sama
dziewczyna, którą tak bardzo kocha.
- Nie mogę w to uwierzyć. Już straciłem wszelką nadzieję, że cię
jeszcze zobaczę.
Kajsa stała obok, przestępując z nogi na nogę, w oczekiwaniu, aż
będzie mogła rzucić się matce w ramiona.
- Ja wiedziałam, że wrócisz, mamo. Wiedziałam to od dawna -
oznajmiła dziewczynka.
Amalie pozwalała łzom płynąć, obejmowała córkę i wciąż patrzyła
na Olego.
- Tak mi przykro, że nie dawałam znaku życia.
Tyle się wydarzyło. Kiedy w końcu Anjalan mnie uwolnił,
wybuchła zaraza. Doktor długo myślał, że to cholera. Nie wolno nam
było zejść na ląd, bo nie wiedzieli, jak bardzo jest to zakaźne. Żebyś ty
wiedział, jak ja tęskniłam - powiedziała do męża, całując policzek
Kajsy.
Ole wciąż nie odwracał wzroku od ukochanej. Była tak samo
piękna, jak to zapamiętał.
Amalie postawiła Kajsę na ziemi, ujęła jej małą rączkę i ostrożnie
ścisnęła.
- Tak bardzo cię kocham, moje dziecko - rzekła. - I ciebie też
kocham, najdroższy mężu - zwróciła się do Olego. Otarła łzy i
pozwoliła, by znowu ją objął.
Potem spojrzał na jej brzuch.
- Czy z naszym dzieckiem wszystko w porządku? Amalie
przytaknęła. Brzuch miała już duży i Ole promieniał radością.
Zaczynało do niego docierać, że ona naprawdę do nich wróciła. Amalie
jest w domu.
Wszyscy siedzieli w salonie i dzieci nie dawały matce spokoju. Inga
opierała głowę o zagłębienie jej łokcia i patrzyła na nią w zachwycie.
Ole siedział na fotelu i spoglądał na nie z uśmiechem. Kiedy
wprowadził Amalie na dziedziniec, we dworze zapanował chaos. Helga
o mało nie zemdlała, a Maren łkała głośno z radości. Julius długo
ściskał Amalie, parobcy i służący nie posiadali się z radości. Kari też
serdecznie uściskała siostrę, pokazując, że naprawdę ją kocha, Elise
natomiast zdumiona, trzymała się z boku. Wkrótce przybiegła Sofie.
Ole zdążył już wysłać list do Trona, w którym informował, że
Amalie jest w dobrym stanie i wyraził nadzieję, że szwagier też czuje
się teraz lepiej.
Weszła Valborg i zawołała dzieci, które pośpiesznie do niej
pobiegły. Przyniesiono Oddvara, który właśnie poprzedniego dnia
zaczął chodzić. Służąca wzięła go na ręce.
Nareszcie Ole i Amalie mogli pobyć trochę sami. Do tej pory nie
było na to czasu. Wszyscy chcieli z nią rozmawiać, opowiadała trochę o
tym, co się z nią działo, ale ze względu na dzieci musiała uważać, co
mówi. Kiedy drzwi zamknęły się za ostatnimi, Ole wstał i usiadł obok
żony. Ona uśmiechała się do niego, oczy jej płonęły.
- Teraz musisz mi opowiedzieć wszystko - powiedział Ole, tuląc ją
do siebie tak, by mogła oprzeć głowę o jego ramię.
Amalie westchnęła.
- No więc, jak sam wiesz, zjawił się Anjalan i mnie uprowadził. To
było potworne. Walczyłam tak, że złamał mi dwa żebra, co nieznośnie
bolało.
- Moja biedna - szepnął Ole, głaszcząc ją delikatnie po włosach.
- Ale on nie żyje, Ole. Utonął. - Jak dobrze to słyszeć, Amalie.
- Mną zaopiekował się kapitan statku. Ale on niestety zmarł w
wyniku zarazy.
- A co się stało na tym statku?
- Wielu pasażerów zachorowało, wymiotowali i mieli biegunkę. Ja
też byłam chora, pomarli jednak ci najsłabsi.
- Ile ty przeszłaś, Amalie!
- Tak, nigdy nie zapomnę tych umierających ludzi. To prawdziwy
cud, że mogłam wrócić do domu. Na koniec wylądowałam w Anglii.
- Ale wszystko ma jakiś sens, moja ukochana. Jest jakiś głębszy
sens w tym, że do nas wróciłaś - rzekł łagodnie.
Amalie opowiedziała mu o planach Anjalana. Ten szalony Fin
uprowadził ją, bo zamierzał rozpocząć nowe życie ze swoją nimfą, jak
ją nazywał, Ole prychnął gniewnie. Co za szaleniec! Jak to dobrze, że
nie żyje.
- To był naprawdę straszny czas, ale przynajmniej spotkałam
kilkoro bardzo dobrych ludzi. Pana Arnesena, Sarę i Hildę - powiedziała
Amalie.
- Pana Arnesena?
- Tak, był podróżnym na statku. Zakochany w Hildzie, i kiedy
musieli się pożegnać, obiecali sobie nawzajem, że znowu się spotkają.
Sara postanowiła podjąć kolejną próbę dotarcia do swojej ciotki w
Anglii.
- Dobrze wiedzieć, że kogoś tam miałaś.
- Tak, choć w ogóle był to potworny czas. Tak strasznie tęskniłam
za domem.
Znowu przytulił ją do siebie. Przyglądał jej się niepewnie.
- Czy on... Chodzi mi o to, czy on ci się nie narzucał? - Przełknął
ślinę, z lękiem czekając na odpowiedź.
Amalie pokręciła przecząco głową.
- Nie, Ole. Nie zaczepiał mnie w taki sposób, jak myślisz.
Powiedział, że mam zostać jego żoną. Dopiero wtedy miałam się
znaleźć w jego objęciach.
Ole odetchnął z ulgą. Widział, że Amalie trudno o tym mówić,
postanowił więc nie pytać dalej. Najlepiej zostawić to wszystko za sobą.
W końcu są znowu razem i teraz nic ich już nie rozdzieli. Amalie
wkrótce urodzi jego dziecko. To jest siódmy lub ósmy miesiąc ciąży.
Dziecko przyjdzie na świat w lutym lub w marcu. Potem już szybko
drzewa się zazielenia, trawa będzie soczysta i rozpoczną się wiosenne
prace w polu. Dla nich zacznie się nowa epoka. On kocha swoją Amalie
i będzie ją kochał do końca życia.
Rozdział 2
Amalie leżała w ramionach Olego i bawiła się jego włosami.
Cieszyła się, że znowu może patrzeć w jego szare oczy. Czuła się
bezpieczna. Pocałowała go i stwierdziła, że on pragnie jej tak samo
mocno jak ona jego.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że jesteś w domu, Amalie - szepnął
Ole.
- Sama nie bardzo w to wierzę - odparła w zamyśleniu.
- To dziwne, ale Kajsa powiedziała, że wróciłaś na długo przedtem,
zanim zobaczyłem cię na drodze. A nawet śpiewała tę piosenkę o
nieszczęśliwej miłości.
Amalie spojrzała na męża z powagą.
- No właśnie, powiedziała, że widziała mnie...
- Nasza córka odziedziczyła po tobie nadprzyrodzone zdolności,
Amalie. Widziała też moją mamę, a wkrótce potem odzyskaliśmy
ciebie. Jestem pewien, że mama przyszła, by nam powiedzieć, że jesteś
w pobliżu. I że dlatego ukazała się Kajsie.
Amalie usiadła na łóżku. Córka jest jasnowidząca, podobnie jak
ona. Aż dziwnie o tym myśleć, ale to też tłumaczy wiele zachowań
dziewczynki. Kajsa musiała się bać, bo nie rozumiała, co się dzieje.
Amalie w dzieciństwie też coś takiego przeżywała. Minęło wiele czasu,
zanim pojęła, że ludzie, którzy jej się czasem ukazują, nie żyją. W
tamtym czasie często bywała zła i głośno krzyczała, teraz jej się to
przypomniało.
- Ja też przez to przechodziłam - bąknęła. - W dzieciństwie często
się złościłam. Widziałam tych ludzi wszędzie, w lesie, na dziedzińcu,
we wsi. Przychodzili nocą, kiedy spałam i czochrali mi włosy.
Niektórzy hałasowali tak, że się budziłam. Wrzeszczałam tak strasznie,
że ojciec przybiegał zobaczyć, co się dzieje. Pocieszał mnie i kołysał w
ramionach z wielką wyrozumiałością - dodała zamyślona.
Nagle usłyszała, że ojciec szepcze jej do ucha: „Tak jest, Amalie.
Moja ukochana córeczko. Ojciec cię kocha. Opiekuj się Kajsą. Ona
zaczyna rozumieć, ale minie jeszcze wiele czasu, zanim naprawdę zda
sobie sprawę ze swoich zdolności".
Potem głos umilkł, ale ona nadal wyczuwała obecność ojca, docierał
do niej nawet delikatny zapach tytoniu.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin