Johansen Jorunn - Tajemnica Wodospadu 40 - Zjawa w lesie.pdf

(811 KB) Pobierz
Jorunn Johansen
Tajemnica Wodospadu 40
Zjawa w lesie
Rozdział 1
Fiński Las, 1880
- Pomocy! Pomocy! - zawołała Amalie, stojąc na progu.
Valborg i Maren przybiegły natychmiast.
- Co się dzieje? Dlaczego tak krzyczysz?
Maren podeszła do gospodyni, natomiast Valborg minęła ją i
wpadła do pokoju.
- Oddvar! On nie oddycha! - Nogi się pod Amalie uginały z
przerażenia.
Maren osłupiała, po chwili jednak też wbiegła do pokoju. Amalie
podążyła za nią.
Valborg już pochylała się nad łóżkiem. Zerknęła na gospodynię ze
zdumieniem.
Zdecydowanym ruchem Maren odsunęła dziewczynę i wzięła
niemowlę na ręce.
- Amalie, twój synek oddycha. Nie rozumiem dlaczego...
- On żyje?! - wykrzyknęła Amalie i rozpłakała się z radości.
- Tak, oddycha. Skąd ci przyszło do głowy, że nie żyje?
- Nie wiem... - odparła drżącym głosem. - Boże, jak ja się
przeraziłam. - Otarła łzy.
Przez chwilę czuła ten sam żal, który ogarnął ją po śmierci
Johannesa. Sądziła, że straciła także Oddvara.
Że leżał tu sam, że nie towarzyszyła mu w ostatnich chwilach. Tak
ją to wszystko rozstroiło, że ponownie zaczęła płakać, choć przecież nie
miała powodu. Nie straciła Oddvara. Mały wymachiwał rączkami,
wyraźnie zły, że przerwano mu sen.
Nie miała pojęcia, dlaczego przywidziało jej się, że jest martwy.
Dlaczego powrócił ten senny koszmar, w którym patrzyła na swego
synka leżącego w trumnie. Dziękowała niebiosom, że do tego nie
doszło.
- Mały jest głodny. Musisz go nakarmić - zauważyła Maren.
- Pójdę do bliźniąt - wtrąciła Valborg, spoglądając na gospodynię
podejrzliwie.
Amalie usiadła na łóżku i przystawiła synka do piersi. Głaskając
czule jego główkę, starała się wyrównać oddech.
Nagle Ole wpadł do pokoju jak burza. Przycupnął na skraju łóżka.
- Twój krzyk słychać było aż na dziedzińcu. Co się stało?
- Sądziłam, że Oddvar przestał oddychać. Tak się przeraziłam -
wyjąkała Amalie.
Uniósł brwi.
- Mój Boże! Skąd ci to przyszło do głowy?
- Wzięłam go na ręce i położyłam na swoim łóżku. Wyglądał...
wyglądał tak, jakby był martwy - odparła i spojrzała na dziecko. Nie
mogła uwierzyć, że się aż tak pomyliła. Prawdopodobnie obawiała się
jego śmierci z powodu tamtego koszmarnego snu.
Ole spojrzał na żonę ze współczuciem.
- Powinnaś więcej odpoczywać. Jesteś jeszcze zmęczona po
porodzie.
- Pewnie masz rację.
- Zejdę na dół - oznajmiła Maren.
- Dobrze - powiedział Ole.
Kiedy służąca wyszła, przysunął się do żony.
- Martwię się o ciebie, wiem, że nie możesz przestać myśleć o tym
śnie. Postaraj się jednak o nim zapomnieć. Obiecaj mi to.
- Masz rację. Ale to nie takie proste. Próbowałam zapomnieć, ale
ciągle się boję o Oddvara.
Synek zasnął przy jej piersi. Odłożyła go ostrożnie na łóżko, jakby
był z kruchego szkła.
- Nic mu nie jest. Je i rośnie jak inne dzieci. Nic nie wskazuje na to,
by miał kłopoty z oddychaniem. Nie widzisz, że jego pierś unosi się
miarowo? - Ole wyciągnął ręce. - Pozwól mi go potrzymać.
Podała mu dziecko. Ole przytulił je do siebie. Jego pełne dumy
spojrzenie zdradzało, jak bardzo synka kocha.
- Mamy teraz dużą rodzinę. Jestem taki szczęśliwy, że wszystko się
dobrze skończyło. Życie bez ciebie było straszne. Nie chcę, by
powróciły takie chwile - powiedział z powagą.
Pokiwała głową.
- Zasługujemy na szczęście, kochany.
- Tak. Pani Vinge nie zdoła go zniszczyć. Amalie usiadła
wygodniej.
- Zastanawiam się, gdzie oni teraz są. Czarownik i pani Vinge.
- Pani Vinge ma na niego zgubny wpływ. Zasięgnąłem języka i
okazało się, że przedtem był porządnym człowiekiem, uzdrawiał ludzi.
Nie wiadomo, jakich środków użyła ta kobieta, żeby przeciągnąć go na
swoją stronę.
- Tych samych, których użyła w stosunku do naszego pastora,
Arnta. Pomieszało mu się w głowie, sądził, że pani Vinge go kocha.
Chyba to pamiętasz?
Ole kołysał Oddvara, muskając palcem jego pyzate policzki.
- To czarownica, która karmi się nienawiścią. Ale pewnego dnia
zniknie. Jestem pewien, że popełni jakiś błąd.
- Miejmy nadzieję. - Amalie westchnęła, spoglądając na synka,
który błogo się uśmiechnął. Otworzył oczka i patrzył na ojca. - Jest
podobny do ciebie - zauważyła, czując, że serce bije jej dla nich
obydwu, jak miłość do nich obu przepełnia jej serce.
- Tak. Jestem taki dumny ze wszystkich naszych dzieci. Pomyśl
tylko, mamy ich czworo. Nigdy nie sądziłem, że tak się wszystko ułoży.
- Chciałabym mieć więcej dzieci, ale jeszcze nie teraz. Moje ciało
źle zniosło te wszystkie porody.
Ole pokiwał głową.
- Oczywiście. Musimy uważać. Przekonaliśmy się, że bardzo łatwo
zachodzisz w ciążę - powiedział, puszczając do niej oczko.
Amalie zawstydziła się i spuściła wzrok. Czuła, że oblewa się
rumieńcem. Bardzo tęskniła za pieszczotami męża, ale wiedziała, że
powinni z tym zaczekać. Ole miał rację. Szybko zachodziła w ciążę i
należało wziąć to pod uwagę.
Ole uśmiechał się, kiedy znów na niego popatrzyła.
- Mnie też tego brakuje, Amalie. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio
trzymałem cię w ramionach.
- Ale ja pamiętam. - Uśmiechnęła się. - Wtedy, kiedy Oddvar został
poczęty.
Tym razem Ole się zaczerwienił.
- Chyba masz rację. - Odwrócił wzrok dziwnie zakłopotany.
Zdumiało ją to. Wydało jej się, że dręczą go wyrzuty sumienia, ale
dlaczego?
- Coś się stało? - zapytała ostrożnie. Pokręcił głową.
- Nie, ale przypomniały mi się te straszne czasy, kiedy się upijałem.
Często dochodziło do tego, że nie pamiętałem, co zrobiłem.
- A zrobiłeś coś złego?
- Chyba tak, ale nie pamiętam dokładnie - mruknął.
- Co to było?
- Ja... - Ole spojrzał na nią z rozpaczą. - Pewnego ranka obudziłem
się i zrozumiałem, że w moim łóżku była kobieta. - Odwrócił wzrok ze
wstydem.
Amalie nie mogła w to uwierzyć. Ole spał z inną kobietą?
- Nie wiem, co powiedzieć - wyjąkała. Była przybita i zrozpaczona.
Jej Ole trzymał w ramionach inną kobietę!
- Nie pamiętam, czy do czegoś doszło, ale wiem, że tam była -
dodał. Spojrzał na żonę, jakby prosił o wybaczenie.
- To boli - wyjąkała. - Myślałam... Nie, nie wiem, co myślałam, ale
nie rozumiem, jak mogłeś zrobić coś takiego, podczas gdy ja... -
Urwała, nie była w stanie wydobyć słowa. - Jak mam o tym zapomnieć?
Myślisz, że między nami będzie jeszcze kiedyś jak dawniej?
Ich spojrzenia się spotkały. W oku Olego zakręciła się łza.
- Nie wiem. Ale bardzo chciałbym. Mam nadzieję, że ta kobieta nie
zaszła w ciążę. Byłem kompletnie pijany.
- Pozostaje tylko wierzyć, że nie będzie to miało żadnych następstw
- rzekła Amalie, zaciskając usta. - Chce mi się spać. Jestem zmęczona i
wstrząśnięta.
- Musiałem ci o tym powiedzieć. - Położywszy dłoń na jej ręce, Ole
spojrzeniem błagał o wybaczenie.
Czy zdoła mu wybaczyć? Tak. Niewykluczone, że między nim a tą
kobietą do niczego nie doszło. Poza tym nie chciała go stracić. Ole był
dla niej wszystkim.
Patrzyła, jak układa synka w łóżeczku.
- Połóż się koło mnie - powiedziała.
Nie musiała długo go prosić. Po chwili leżał koło niej, czuła ciepło
jego ciała. Zachował się niemądrze. Ale ona też była temu trochę winna.
Kiedyś podejrzewała go przecież bez powodu.
Ole zaczął się bawić jej włosami.
- Mam nadzieję, że już do końca życia się nie rozstaniemy -
szepnął, całując ją w czoło.
- Ja też. Nie chcę cię stracić po raz kolejny. Jego uśmiech wzniecił
w jej sercu płomień miłości. Przytuliła się do jego piersi i zamknęła
oczy.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin