Lee Monroe - Poddani.pdf

(2962 KB) Pobierz
Lee Monroe – Mroczne Serce 3
Poddani
tłumaczenie nieoficjalne
Przełożyła:
ArgusMalinowy
Korekta mniej-więcej od połowy:
dorotaEf
Całkowity zakaz udostępniania i wysyłania osobom trzecim.*
Plik udostępniony jedynie paru osobom.
W razie „wypłynięcia”, wraz z innymi ‘tłumaczami’ zrobię
selekcję i wytypujemy osoby o to podejrzane.
*Jedyny wyjątek:
Po wcześniejszym powiadomieniu mnie na
www.chomikuj.pl/ArgusMalinowy
-
najbliższy REALNY przyjaciel, lub członek rodziny.
Ta uwaga nie wlicza znajomych i przyjaciół z internetu.
Zapraszam również na Opowiadania Autorskie
urban-fantazy u
dorotaEf
Prolog
Korytarze wzdłuż których kroczyłam były puste. To miejsce w nocy
było niesamowite; opuszczone wszystkie sale lekcyjne z dźwiękiem
tykającego zegara głośno jak bomba. Ułożyłam ręce w tubę i przyłożyłam
do ust.
- Ashley! – Zawołałam, a mój głos rozszedł się echem. – Asheley!
Usłyszałam jakiś dźwięk i spojrzała do tyłu na korytarz, ale wydawało
mi się, bo nic nie zobaczyłam. Zrobiłam krok w tył.
- Czy jest tu ktoś? – Odczekałam z rękami włożonymi w kieszenie.
Chciałam się stąd wydostać, ale nie mogłam zostawić Ashley samej.
Coś było nie tak.
Za rogiem jakby w zwolnionym tempie zaczęła pojawiać się
sylwetka. Nie człowieka. Większa niż psa, ale zbyt elegancka smukła jak
gazela ze szpiczastymi uszami.
Mrugnęłam. Nie mogłam tego widzieć. Zwierzę wewnątrz uczelni.
Nie mogłam dostrzec żadnych więcej cech tego czymkolwiek to było.
Widziałam jedynie zarys sylwetki oświetlanej przez księżyc jaśniejący
przez okno z drugiej strony. Parsknęłam.
- Co ?...
Jego szpiczaste uczy nastawiły się, przekręcił łeb ujrzałam jego
władczy pysk, a przez blade światło jego niemal bursztynowy kolor sierści.
Zwierzę wydawało się zmieniać na moim oczach, ciało kurczyło się i
zmieniało. Pomimo strachu obserwowałam je i zobaczyłam jak się prostuje.
Już nie było zwierzęciem. Teraz było człowiekiem. Czułam że
powinnam zawrócić.
- Czym jesteś? – Mój głos piskliwy z przerażenia.
- Nie obawiaj się. – Powiedział znajomy, prawie szyderczy głos. –
Cieszę się że tu przyszłaś.
- Gdzie jest Ashley? – Wydobyłam mocniejszy głos. – Co jej zrobiłeś?
Zaśmiał się.
- Ashley. – Powtórzył. – Prawię o niej zapomniałem.
- Nie wiem kim na prawdę jesteś. – Próbowałam powstrzymać drżenie
w głosie. – Ale po prostu zapomnę o wszystkim... jeśli mi powiedziesz,
gdzie ona jest?
- To nie takie proste, Jane. – Zrobił krok w moją stronę.
- Czego chcesz od nas? – Skrzyżowałam ramiona w geście obronnym
- Bo przecież nie o nią chodzi.
- Spostrzegawcza jesteś.
Podszedł jeszcze bliżej aż zobaczyłam zarys jego włosów na
nieskazitelnej twarzy.
- Ale nie do końca chcę was...
- Więc kogo? – Grałam niewinną, choć dokładnie wiedziałam czego
chciał.
- On jest na tyle duży by sam mógł sam zadbać o siebie –
powiedziałam. – I sam będzie wiedział kiedy nadejdzie czas.
Podszedł na tyle blisko mnie bym czuła jego oddech na mojej twarzy.
Jego oczy błyszczały ostro sprawiając że czułam na skórze mrowienie. To
nie był pierwszy raz gdy ten chłopak wywołam u mnie takie dreszcze.
Wyciągnął rękę i dotknął moich włosów, tak delikatnienie i czule, że nieco
rozluźniłam ramiona.
-Nie chcę jego powrotu. – Wziął kosmyk moich włosów i delikatnie
obracał go w palcach. – Jest tylko jedno co kiedykolwiek od ciebie
chciałem.
- Co? – Szepnęłam.
Już sama nie wiedziałam, o co mu chodzi, jakiej zapłaty żądał?
Ustawił się tak, że patrzył mi prosto w oczy, odczekał kilka sekund.
Spojrzałam na niego pełne usta i chłodny błękit jego spojrzenia.
- Ciebie, Jane. – Powiedział. – Chcę ciebie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin