J. Foglar CHŁOPCY ZNAD RZEKI BOBRÓW JAROSLAV FOGLAR ????/?i? fi ? ? ???I? 5fg Chłopcy znad Rzeki ?????? Przekład autoryzowany Rudolfa Janicka W Y D A W N I C T W O S L Ľ S' K" 1958 . ?? ? Do polskich chłopców i dziewczšt! Kiedy byłem chłopcem lubiłem bardzo czytać powieci przygodowe. Niestety, wszystkie one mówiły wyłšcznie o przygodach odważnych ludzi w dalekich krajach i w dawnych czasach i mnie samemu nigdy nie.mogły się przytrafić. Ale ja sam również chciałem przeżyć jakš przygodę, ja, dziecko dzisiejszego trzewego stulecia, mieszkajšce w stolicy cywilizowanego państwa. Nie wystarczyło mi czytać jedynie o przygodach! Chciałem je również przeżywać! Daremnie jednak szukałem ksišżki, która by mnie potratiła nauczyć poszukiwania przygód i wypróbowania przy tym własnego charakteru. Chciałem się przekonać, czy jestem odważny czy bojaliwy, przedsiębiorczy czy wygodny, zahartowany czy zniewieciały! Im dłużej i bezskuteczniej szukałem takiej ksišżki z receptš na przygody i sprawdzenie własnego charakteru tym mocniej dojrzewało we mnie postanowienie, że pewnego dnia gdy wyrosnę sam takš ksišżkę napiszę! To powzięte w chłopięcych latach postanowienie spełniłem. Napisałem ksišżkę Chłopcy znad Rzeki Bobrów" i nie tylko napisałem, ale również poważnš częć jej akcji w rzeczywistoci przeżyłem wraz z grupš młodzieży, którš sam zorganizowałem. Tak, Chłopcy znad Rzeki Bobrów istnieli naprawdę, Słoneczna Zatoka rzeczywicie istniała, Zielone Straszydło naprawdę knuło w niej swe intrygi a Tropiciel rzeczywicie je wyledził. Była tam i Pień Księżycowej Nocy i moczary z płomykami na bagnach w głębokim lesie 5 i wszystko odegrało się włanie tak, jak o tym na następnych stronach przeczytacie. Od pierwszego wydania tej ksišżki nie tylko jš przeczytało lecz także według niej żyło i żyje już kilka milionów czeskich chłopców i dziewczšt, włanie tak, jak to sobie wyobrażałem, gdy przystšpiłem do jej pisania. Wierzę, że również i Wy będziecie jš czytać i łowić" według niej ,,boberki"! Jestem przekonany, że również u Was, w Polsce, chłopcy i dziewczęta marzš o tym, by co wielkiego, pięknego i ciekawego przeżyć, dokonać i wypróbować swój charakter! Szczęliwych łowów Wasz \twrM?^iŽcdUkn^' Hej, Kolego, Chcesz wiedzieć, co w tobie drzemie? Chcesz przekonać się czy jeste przykładnym, godnym podziwu chłopcem jakich mało, czy tylko zwyczajnym chłopakiem, który niczego nie umie? Możesz się przekonać! Zmierz swš odwagę, spryt, wytrwałoć, siłę i wszystkie te cechy, w ogólnej liczbie trzynastu, jakie posiadać powinien prawdziwy chłopiec. Zmierzysz je, jeli postarasz się je udowodnić tak, jak udowodnili je Chłopcy znad Rzeki Bobrów w tej oto ksišżce. A potem się okaże, czy jeste chłopcem takim jak oni, czy też leniwym piecuchem i bojusem, lękajšcym się pójć wieczorem na strych lub do piwnicy. Zabierz się do dzieła wesoło i odważnie! Nie namylaj się ani chwili! Nie zechcesz chyba być tchórzem, który potrafi przeczytać tylko ksišżkę, ale który nie potrafi nic przeżyć. Skorzystaj z okazji! Musiałby wstydzić się sam przed sobš, gdyby nie spróbował i nie dokazał tego, co do-kazali Chłopcy znad Rzeki Bobrów. 7 Moje nazwisko i imię: Mój adres: Data rozpoczęcia lektury: Data jej ukończenia: Ile liczyłem lat w chwili ukończenia lektury: Kolega z którym poluję na ,boberki": Data upolowania pierwszego boberka": Data upolowania trzynastu boberków": Przyrzekam na mojš czeć, że dołożę wszelkich sił, żeby stać się takim samym chłopcem, jakimi byli Chłopcy znad Rzeki Bobrów po upolowaniu trzynastu boberków". podpis 1. Pištek, dnia 13 marca Aż do czwartku 12 marca Wilek i Jurek żyli takim samym, zwyczajnym życiem, jakim żyjecie wy sami, a wraz z wami tysišce innych chłopców na całym wiecie. Psioczyli na szkołę, a w domu nie słuchali rodziców. Wieczorem chodzili do sklepu po drobne sprawunki na dzień następny, w których nie można się było pomylić, od czasu do czasu brali udział w jakiej tam bijatyce a przy tym wszystkim czas dłużył im się okropnie. Aż do owego czwartku wieczorem. A w pištek dnia 13 marca, się zaczęło! W pištek dnia 13 marca stało się co, co zmieniło całe ich dotychczasowe życie i przekształciło je w jeden nieprzerwany łańcuch wzruszajšcych, przedziwnych przygód. A przecież ów doniosły, pamiętny dzień zaczšł się dla obu chłopców zupełnie tak samo, jak wszystkie inne dni. Nic nie wskazywało na to, że przyniesie z sobš co ważnego. Mieszkali obaj w Starej Dzielnicy, w tym samym domu i jak zawsze poszli razem do szkoły. Po drodze rozmawiali o byle czym. A w szkole usiedli w ławkach i spędzili w nich pięć godzin owego niezwykłego dnia, w którym cišgle jeszcze nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego, nic z czego mogliby choć trochę wnosić, co ich spotka. Dopiero w drodze ze szkoły zaczšł się powoli rozwijać łańcuch wypadków. A było to tak: Jerzyk niósł pod pachš piłkę nożnš, którš nosił ofiarnie do szkoły, ilekroć mieli gimnastykę. Bawili się niš zawsze przez chwilę na szkolnym boisku. 9 Wtem Wilek krzyknšł gwałtownie do Jurka: Trzymaj piłkę! trzymaj piłkę! Nowodziemi-cowcy... więcej nie zdšżył powiedzieć. Kilku chłopców zabiegło ich od tyłu, jeden z nich wytršcił gwałtownie Jerzykowi piłkę i poczšł jš wykopywać na rodek ulicy. Wilek i Jurek poznali natychmiast po odznakach noszonych przez napastników na płaszczach, że urwisy pochodzš z Nowej Dzielnicy. Małoż to bójek mniejszych i większych stoczyły już między sobš chłopięce pokolenia obu dzielnic, często z błahej zupełnie przyczyny! A teraz zanosiło się najwidoczniej na nowš. Jerzyk pucił się ze wciekłociš za wykopujšcym piłkę chłopcem. Oducz się tego! krzyczał. Piłki możesz sobie krać u was w Nowej Dzielnicy! Coo? Kto kradnie piłki? zwrócił się ku niemu nieznajomy chłopiec. Spróbuj to powtórzyć, spróbuj dodał gronie, zapominajšc na chwilę o piłce. Wilek wolał jš natychmiast podnieć. Kto inny, jak nie ty, jeszcze się pytaj sapał ze złoci Jerzyk. Cios, który nieznajomy napastnik wymierzył Jerzykowi w odpowiedzi na jego słowa, przyszedł tak nagle, że Jerzyk nie zdšżył się nawet uchylić. Zwinięta pięć spadła mu na twarz, trafiajšc w nos i usta. Jerzykowi pociemniało w oczach ze złoci i bólu. W tej chwili zapomniał, że jest na ulicy prowadzšcej co prawda między murami fabryk i słabo uczęszczanej, ale mogšcej za chwilę zgromadzić mnóstwo ludzi. Zapomniał o wszystkich następstwach, które taka rzecz mogła za sobš pocišgnšć. Przestał być grzecznym, dobrze wychowanym Jerzykiem i zmienił się w rozwcieczonego chłopca, pragnšcego odpłacić uderzeniem za uderzenie. Miejsce, miejsce, zróbcie miejsce! krzyknšł który z chłopców. Obaj chłopcy rzucili się na siebie jak dwa rwšce, wezbrane potoki. Jerzyk zamachnšł się gwałtownie i upadł na 10 jedno kolano, ale natychmiast poderwał się znowu i potężnym ciosem wymierzonym w piersi nowodzielnicowca, usiłował uwolnić się z jego żelaznych ucisków. Ale przeciwnik nie popucił. Prawš rękš chwycił Jurka za obojczyk i twardym, bolesnym chwytem rzucił go na kolana, co chłopcy z Nowej Dzielnicy przyjęli radosnym okrzykiem. Ale Jerzyk nie był jeszcze pokonany. Wykorzystał natychmiast swš pozycję i podstawiwszy przeciwnikowi nogę, zmusił go do rozlunienia ucisku. Nowodzielnicowiec skoczył całym ciężarem na Jurka i przez chwilę obaj tarzali się po ziemi. O ile chłopiec z Nowej Dzielnicy był silniejszy, o tyle Jurek górował nad nim szybkociš i zwinnociš. Wkrótce podniósł się z ziemi na kolana i bezzwłocznie zadał nieprzyjacielowi cios pod żebra, pozbawiajšc go na chwilę oddechu. W następnej chwili napastnik chwycił Jurka za rękę, rzucił się z nieoczekiwanš szybkociš na kolana, potem podniósł się i oto prawa ręka Jurka znalazła się wykręcona do tyłu. Jurek uwolnił się z trudem, a niezgrabny nowodzielnicowiec znów ruszył do gwałtownego ataku. Wokół walczšcych zaczęli się tymczasem gromadzić chłopcy ze Starej Dzielnicy. Niektórzy z nich znali Jurka i Wilka. Wilek rozgoršczkowany opowiadał im, jak doszło do bójki. Teraz Jerzyk błyskawicznie uniknšł gwałtownego ciosu, wymierzonego prosto w jego szczękę, przyskoczył do przeciwnika z lewej strony i zadał mu cios w kark. Nowodzielnicowiec ugišł się trochę w kolanach, ale wyprostował się i natychmiast ze zdwojonš energiš znów ruszył do ataku. Dobrze wymierzony cios rękš na odlew oszołomił na chwilę Jerzyka. Jurek zamachnšł się na olep i rzucił naprzód z tak rozpaczliwym i dzikim impetem, że powalił przeciwnika na ziemię i wywinšł jeszcze przezeń koziołka. 11 Zasypał chłopca z Nowej Dzielnicy gradem uderzeń, po czym powstał z wysiłkiem. Nowodzielnicowiec również się podniósł. Dyszał ciężko i widać było, że nie ma już chęci do nowego ataku. Odechce ci się na przyszłoć tych żarcików z cudzš piłkš wycedził Jerzyk przez zęby. Dlatego, że ty tak chcesz, ale dostałe, co? wsiadł nań nowodzielnicowiec. Częstowali się nawzajem niewybrednymi słowami, ale widać było, że do nowej bójki już nie dojdzie. Były to już tylko błyskawice po burzy. Następnie chłopcy z Nowej Dzielnicy wzięli swego poturbowanego kolegę pomiędzy siebie i opucili z popiechem plac boju. Grunt zaczšł im się palić pod nogami. Było tu już zbyt wielu chłopców ze Starej Dzielnicy. Od razu wiedziałem, jaki będzie wynik przechwalał się długi, blady chłopiec z Hali Rybnej, mimo że przed chwilš nie byłby dał za Jerzyka złamanego grosza. Długo będzie pamiętać Starš Dzielnicę zauważył kto, majšc na myli chłopca z Nowej Dzielnicy. Przez pół roku nawet tu się nie pokaże. Chyba z tatusiem, a i to trzymać się będzie za rękę... Widać było, że chłopcy bawiš się doskonale kosztem chłopców ze Starej Dzielnicy, ale Jerzyk nie słyszał i nie widział niemal nic z tego, co się dokoła niego dzia...
zaszebryckas