Courths-Mahler Jadwiga - Danielo, szukam Cię.pdf

(957 KB) Pobierz
JADWIGA
COURTHS-MAHLER
Danielo, szukam Cię
1
Beatrix Landa, przez rodziców nazywana Triki, szeroko ziewała,
ukazując piękne białe zęby. Daniela, którą zdrobniale wołano Dani,
stała przy łóżku siostry z mokrą gąbką nad jej głową i głośno
wygrażała:
— Jeżeli natychmiast nie wstaniesz, zrobię ci prysznic i wreszcie się
obudzisz. Słyszysz, Triki?
— Spróbuj, a zemszczę się okrutnie. Codziennie przerywasz mi
piękny sen. Nie masz serca, Dani!
Starsza siostra roześmiała się:
— Gdybym go miała, codziennie spóźniałabyś się do biura, a poza
tym nie zdążyłabyś zjeść śniadania.
— Och, Boże, to wstrętne biuro. Mam już naprawdę dosyć. Marzę,
żeby się wreszcie zjawił książę z bajki i uwolnił mnie od nudnego
stenografowania tego wszystkiego, co właściwie nic a nic mnie nie
obchodzi. Jeśli mam być szczera, to uważam, że praca w ogóle nie
powinna istnieć. Przecież i tak niczego nie możemy zmienić na tym
świecie.
Mówiąc to, Triki wstała, włożyła ciepłą podomkę i poszła do łazienki.
— Jak to dobrze, że nikt prócz mnie nie słyszy twojego narzekania.
Po kąpieli świat wyda ci się piękniejszy — zawołała Dani, siedząc
przed dużym okrągłym lustrem nad białym stolikiem, na którym stały
przybory toaletowe. Wszystko było wspólną własnością sióstr.
Dani zręcznymi palcami układała włosy — zawsze była gotowa
pierwsza, ponieważ wstawała wcześnie rano. Z łazienki dochodziły
różne odgłosy: pomrukiwanie, pisk spowodowany zimnym
natryskiem, a potem śpiew. Dani uśmiechała się. Po chwili Triki
wróciła do sypialni..
— Mój Boże, Dani, ty jesteś już uczesana! Wstałaś chyba razem z
kurami!
— Nie, nie aż tak wcześnie, tylko kwadrans przed tobą. Wiesz, że nie
lubię się spieszyć.
— Tak, wiem, pośpiech uważasz za coś pospolitego. Wolisz zrezyg-
nować z wylegiwania się w łóżku, a dla mnie to jest najpiękniejsza
rzecz na świecie! Zresztą ty masz w ogóle takie artystokratyczne
maniery. Chciałabym wiedzieć, po kim to odziedziczyłaś?
— Kochany głuptasku!
— A może powiesz, że nie jesteś tak wytworna, że można by cię
wziąć za księżniczkę?
Dani odparła:
— Zacznij się wreszcie ubierać.
Triki rzuciła płaszcz kąpielowy na łóżko i nucąc najnowszy przebój,
zajęła się niespiesznie własną garderobą tak, że w ostatniej chwili
zdążyły punktualnie zejść na śniadanie.
W pokoju jadalnym czekali rodzice. Pułkownik w stanie spoczynku
— Landa — i jego żona siedzieli przy stole, na którym wszystko było
już przygotowane: kawa w filiżankach, bułeczki rozkrojone i cienko
posmarowane masłem; trzeba było żyć bardzo oszczędnie. Przy na-
kryciach sióstr leżały torebki z drugim śniadaniem do pracy.
Powitały serdecżnie rodziców dumnie spoglądających na swoje córki.
Obie były młode, zdrowe, bardzo ładne i zupełnie do siebie
niepodobne.
Dani, szczuplejsza nieco i wyższa niż Triki, miała jasne o złocistym
odcieniu naturalne loki, bardzo delikatną, różową cerę, duże szare oczy
ocienione długimi rzęsami, klasyczne rysy i urzekający uśmiech.
Triki była nieco niższa i nieco pulchniej sza. Czarne włosy i ciemne
oczy oraz zdrowe czerwone policzki a zwłaszcza lekko zadarty nosek
nadawały jej wygląd „dziecka natury" — zawsze wesoła i beztroska, w
odróżnieniu od Dani, przeważnie opanowanej i często zamyślonej.
Wprawdzie różnica wieku wynosiła zaledwie rok, niemniej Dani
robiła wrażenie dojrzalszej niż Triki. Starsza siostra uchodziła za
wytworną i opanowaną, a Triki była żywa i pod każdym względem
podobna do pani Leny. Dani nie odziedziczyła urody ani po matce ani
po ojcu. Siostry ubierały się podobnie, lecz Dani zawsze była bardziej
elegancka od Triki — bez względu na to, że obie panny miały skromną
garderobę.
Szybko zjadły śniadanie i Triki westchnęła:
— Dzięki Bogu, że jutro niedziela. Można się wyspać i spokojnie
posiedzieć po śniadaniu. Do widzenia mamusiu! Do widzenia papciu!
Do zobaczenia przy obiedzie!
Triki żegnała się, a matka czule pogładziła ją po kruczych włosach.
Dani równie serdecznie rozstała się z matką i ojcem. Jednak pani Lena
Landa w sposób ledwo dostrzegalny wyróżniała młodsze dziecko.
Triki była jej pupilką. Natomiast pan pułkownik traktował obie córki
jednakowo.
Stojąc przy oknie rodzice patrzyli za dziewczętami szybko idącymi
do przystanku tramwajowego na rogu ulicy. Po chwili znowu usiedli
przy stole.
Pan pułkownik przeglądał poranne gazety, a jego żona w księdze
wydatków skrupulatnie zapisywała każdą markę.
Emerytura pułkownika nie była wysoka, a pensje obu córek
odkładano co do grosza w banku — na wyprawę. Obie panny pra-
cowały jako sekretarki, zarabiały nieźle a matka z utęsknieniem
oczekiwała dnia, w którym zjawi się kandydat na zięcia! Ale, Boże
drogi, kto dzisiaj zainteresuje się biedną dziewczyną i poprowadzi ją
do ołtarza? Musiałby się stać cud. Pani Lena Landa wierzyła, że cud się
stanie i modliła się do Pana Boga o szczęście dla córek! Gdy skończyła
rachunki, poszła do kuchni wydać polecenia dochodzącej służącej.
W międzyczasie siostry dotarły do urzędu i rozstając się w jednym z
długich korytarzy wysokiego budynku, umówiły się jak co dzień na
spotkanie w tym samym miejscu po pracy.
Dani poszła do pierwszego pokoju na prawo, który przylegał do
gabinetu jej szefa zajmującego bardzo wysokie stanowisko. Była jego
osobistą sekretarką od ponad roku.
Triki również pracowała jako sekretarka szefa jednego z wydziałów
Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Dobre posady zawdzięczały
znajo-
mościom ojca — pułkownika — bardzo cenionego w kręgach rządo-
wych.
Obie młode damy miały świetne wykształcenie i znały po kilka
języków. Dani opanowała biegłe angielski, francuski i włoski, a uczyła
się wieczorami jeszcze hiszpańskiego i rosyjskiego. Triki też znała
języki i również uczyła się z siostrą, lecz nie była tak uzdolniona jak
Dani.
Te umiejętności ułatwiły im otrzymanie dobrych posad w urzędzie,
gdzie znajomość języków okazała się najważniejszym i podstawowym
warunkiem. Praca była żmudna i odpowiedzialna. Wiedziały, że
obowiązuje tajemnica służbowa. Musiały podpisać zobowiązanie za-
chowania dyskrecji o wszystkim, co się działo w urzędzie. Jako
sekretarki miały w rękach tajne pisma i międzynarodowe umowy, o
których nikt nie mógł się dowiedzieć. Z tych powodów funkcje
sekretarek szefów wysokich, a nawet najwyższych stanowisk
powierzano damom z dobrze znanych i lojalnych rodzin
funkcjonariuszy państwowych.
Po wejściu do pokoju Dani zdjęła kapelusz i płaszcz. Schowała je do
szafy wbudowanej w ścianę, gdzie również mieściły się umywalka i
lustro. Tutaj Dani mogła ułożyć włosy i umyć ręce czy też poprawić
biały kołnierzyk przy szarej sukience. Zawsze wyglądała elegancko,
chociaż jej garderoba była skromna.
Zaczęła wszystko przygotowywać do pracy czekając na wezwanie
szefa. Zdjęła z maszyny do pisania przykrycie z ceraty i zobaczyła na
klawiszach mały bukiecik pięknie pachnących fiołków. Zadrżała,
cofnęła się o krok nie wiedząc, co począć. Przycisnęła rękę do serca i
westchnęła: wiedziała, kto położył te kwiaty!
W pierwszym odruchu chciała fiołki wyrzucić lecz rozmyśliła się,
przecież to nie ich wina, że położono je w tym miejscu i sprawiają jej
przykrość?
Ale czy naprawdę było jej przykro?
Zarumieniła się — o nie! Wręcz przeciwnie! Ten bukiecik z całą
pewnością uszczęśliwił ją, chociaż nie chciała się do tego przyznać
nawet przed samą sobą.
Drżącą ręką wzięła kwiaty, nalała do szklanki wody i postawiła na
swoim biurku.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin