Jayne Castle - 01 - Amarylis.pdf

(1887 KB) Pobierz
Jayne Castle
Amarylis
Przełożyła
Elżbieta Zawadowska-Kittel
Rozdział
pierwszy
Do jasnej cholery! Nie mam ochoty na dyskusje
o sumieniu, panno Lark - Lucas Trent
patrzył twardo na kobietę siedzącą za biurkiem.
- Przyszedłem tu w sprawie eksperta do spraw
bezpieczeństwa.
- W naszej firmie panuje pogląd, że jedno
nie wyklucza drugiego - odparła spokojnie
Amarylis.
Lucas pomyślał, że ta dziewczyna od pierwszej
chwili go irytuje i że nic nie wskazuje na to, aby
sytuacja mogła ulec zmianie.
Jak na złość Lucasowi zależało na usługach
Amarylis Lark, która pracowała dla Psynergii
i była znakomitym fachowcem, ale jednocześnie
bardzo niebezpiecznym partnerem.
Wyglądała jednak bardzo niewinnie ze swymi
zielono-złotymi oczami i włosami o odcieniu
ciemnego bursztynu. Lucas uznał ją za najciekawszy
obiekt, z jakim się zetknął od chwili, gdy
odkrył jaskinię pełną tajemniczych artefaktów.
Bardzo się sobie dziwił. Przecież Amarylis należała do
wymierającego gatunku. Zawsze układna, zasadnicza
i pedantyczna, mogłaby pozować do pomnika swych
bohaterskich, zawziętych i obrzydliwie praworządnych
przodków.
Miała inteligentne, lekko karcące spojrzenie i włosy
związane w prosty węzeł na karku, a jej dokładnie pozapinany
żakiet skrywał wszelkie ewentualne wypukłości
smukłej figury. Spódnica zasłaniała nogi aż do połowy
łydek, lecz sądząc po kształcie kostki, reszta również
nadawała się do pokazania.
Lucas podejrzewał, że Amarylis stanowi uosobienie staromodnych,
nudnych i szalenie niewygodnych zalet.
Ta kobieta zdecydowanie nie była w jego typie.
Nie to jednak stanowiło główny problem. Lucas lubił
podejmować wyzwania, więc równie dobrze mógłby stawić
czoło Amarylis, ale ona pracowała dla Psynergii, a to
wszystko zmieniało.
Nabrał więc powietrza w płuca i zaczął się zastanawiać,
z jakiego właściwie powodu musiał zawitać do tego
wspaniale zorganizowanego i świetnie funkcjonującego
biura.
Wstał, położył ręce na nieskazitelnym blacie biurka
i pochylił się do przodu, by skupić na sobie całą uwagę
Amarylis.
- Mówiono mi, że Psynergia to jedna z najlepszych firm
w tym interesie.
- Z całą pewnością, proszę pana. - Amarylis zmarszczyła
gęste brwi. - Trzymamy się również pewnych zasad
i dlatego muszę zadać parę pytań. Jeśli nie zechce pan
odpowiedzieć, to pańska sprawa. Proszę jednak nie oczekiwać,
że będę z panem pracować, dopóki nie sprawdzę, czy
jest pan odpowiednim klientem.
- Odpowiednim klientem? - Lucas zacisnął zęby, by
powstrzymać wybuch. - Nazywam się Lucas Trent. Jestem
prezesem Gwiazdy Polarnej. Posiadam nieograniczone linie
kredytowe we wszystkich bankach w Nowym Seattle.
Zaraz mogę zatelefonować do pani burmistrz i prosić ją
o poręczenie. Gubernator również mi nie odmówi. Czego
jeszcze pani potrzeba, do jasnej cholery?
- Wiem, kim pan jest. - W jej oczach błysnęło podniecenie.
- Znają pana wszyscy mieszkańcy Nowego Seattle.
- Opuściła wzrok i przełożyła leżące na biurku papiery.
- I bardzo się cieszę, że może pan sobie pozwolić na nasze
usługi.
Na jej policzki wystąpił rumieniec, a Lucas oniemiał
z wrażenia. Ta pedantyczna biurokratka naprawdę się
zaczerwieniła.
Zerknął na swoje wielkie, pokancerowane, spracowane
dłonie i przeniósł wzrok na długie wypielęgnowane palce
i starannie wymanikiurowane paznokcie Amarylis. Nie
zauważył obrączki.
Natychmiast jednak zmusił umysł do podwójnego wysiłku,
by zwalczyć swą typowo męską reakcję na jej
rumieniec.
Nie umawiał się przecież z kobietami o zdolnościach
parapsychicznych. I bez tego nie brakowało mu problemów.
Amarylis należała do szczególnie dobrze wykształconych
pracowników. Nie posiadała wprawdzie takiej siły jak
Lucas, ale pomagała podobnym mu ludziom w odpowiednim
wykorzystaniu umiejętności parapsychicznych.
Problem polegał bowiem na tym, że nawet najsilniejsze
medium nie potrafiłoby się skupić na dłużej niż parę
sekund bez wsparcia pryzmatu.
A w świecie, w jakim przyszło im żyć, takie pryzmaty
jak Amarylis zarabiały świetnie, ponieważ popyt na ich
usługi przekraczał podaż.
- Skoro zadowala panią stan mojego konta, w czym
problem - powiedział Lucas. - Myślałem, że prowadzicie tu
Zgłoś jeśli naruszono regulamin