Sylvia June Day - Zniewolenie(1).pdf

(1547 KB) Pobierz
Sylvia Day
Zniewolenie
CZĘŚĆ PIERWSZA
MAG I CHOWANIEC
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Łowca nareszcie się pojawił.
Victoria wpatrywała się uważnie w ekran monitorujący recepcję. Mimo eleganckiego garnituru
od Armaniego mężczyzna wyglądał na rasowego drapieżcę. Wysoki i ciemnowłosy, poruszał się z
niedbałą arogancją. Nie rozglądał się, był całkowicie skupiony na celu -wiedziała, że nie mógł się
doczekać chwili, gdy znajdą się razem w jednym pomieszczeniu, sam na sam.
Zatarła ręce i cicho zamruczała. Rada Najwyższa raz jeszcze postanowiła na nią zapolować.
Victoria uśmiechnęła się z pogardą. Ten łowca miał w sobie potężną magię, wyczuwała ją nawet przez
dzielące ich ściany. Napuścili na nią wytrawnego maga, co świadczyło o tym, że w końcu przestali
ją lekceważyć. To jej pochlebiało. W końcu celowo złamała prawo, rozmyślnie drażniła się z tą
samą władzą, która odebrała jej Dariusa. Teraz miała ponieść karę z rąk mężczyzny pewnym krokiem
zmierzającego do jej biura. Wybór Rady nie mógłby jej bardziej ucieszyć.
Po wejściu do gabinetu uśmiechnął się do recepcjonistki, zanim zamknęła za nim drzwi, a potem
odwrócił się do Victorii i zdjął okulary przeciwsłoneczne.
Mój Boże.
Założyła nogę na nogę, żeby powstrzymać nagłe pulsowanie między udami. Mężczyzna przeszył ją
spojrzeniem szarych oczu. Był tak przystojny, że aż kusiło ją, by wstać, podejść bliżej i otrzeć się o
niego.
Naturalnie, nie mogła tego zrobić. Najpierw musiała sprawdzić, czy jej gość ujawni swoją
tożsamość, czy też uzna za stosowne udawać. Rada nadal nie zdawała sobie sprawy z tego, ile mocy
pozostawił jej Darius; nie miała pojęcia, jak potężna była jego magia.
Jej spojrzenie powędrowało do biurka, do oprawionego w kryształ portretu mężczyzny z uroczym
dołeczkiem oraz czułym uśmiechem. Na olejnej miniaturze miał piękne jasne włosy o złocistym
połysku. Widok Dariusa przywołał ból i tęsknotę, które tak dobrze znała. To tylko utwierdziło ją w
przekonaniu, że postępuje słusznie. Myśl o jego straconym życiu napełniła ją pragnieniem zemsty.
Gdy gość podszedł do biurka, Victoria wstała i wyciągnęła rękę. Łowca uścisnął ją niespiesznie,
mimowolnie zdradzając dotykiem swoją siłę.
- Witam, panie Westin - powiedziała cicho.
Zamierzała podziękować Radzie za ten dar, kiedy już się z nim rozprawi. Mężczyzna miał śniadą
skórę, kruczoczarne włosy i wyglądał jak ucieleśnienie seksu. Było oczywiste, dlaczego odnosił
sukcesy jako łowca. Już nie mogła się doczekać.
Max Westin odrobinę za długo trzymał w uścisku dłoń Victorii. Spojrzenie szarych oczu jasno
dawało do zrozumienia, że zamierza ją posiąść i poskromić. Jak wszystkie kotki, Victoria lubiła się
bawić, więc cofając rękę, lekko musnęła koniuszki palców gościa. Jego źrenice rozszerzyły się niemal
niedostrzegalnie. Wiedziała, że może go mieć, jeśli naprawdę się przyłoży.
Taki właśnie miała zamiar. Do zadań specjalnych Rada wybierała tylko najlepszych, najbardziej
utalentowanych łowców, a Victoria doskonale wiedziała, że klęska elitarnych wysłanników Rady
wyjątkowo drażni jej członków. Przyszła pora, by ponownie im przypomnieć, jak potężny był Darius
i jak wiele stracili przez jego niepotrzebną ofiarę.
- Witam, pani St. John - odezwał się Max szorstkim, przyjemnym dla ucha głosem.
Wszystko w tym mężczyźnie wydawało się nieco szorstkie i surowe.
Victoria bez słowa wskazała mu ręką krzesło przed biurkiem o szklanym blacie. Gdy rozpiął guzik
marynarki i usiadł, nie uszło jej uwagi, jak granatowe spodnie podkreślały umięśnione uda i pokaźną
męskość.
Oblizała wargi, a Max uśmiechnął się półgębkiem. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie
sposób mu się oprzeć, przez co wydał się Victorii jeszcze atrakcyjniejszy. Doceniała pewność siebie,
podobnie jak odrobinę okrucieństwa, a i tego mu nie brakowało. Jego ciemna aura zdradzała, że nie
stronił od czarnej magii. Wątpiła, by dawał się wodzić Radzie za nos.
Od razu przypadł jej do gustu.
Usiadła wygodniej i tak ułożyła nogi, żeby mógł je podziwiać.
- Muzeum pragnie wyrazić najszczersze ubolewania z powodu utraty pani naszyjnika - zaczął
Max.
Victoria uśmiechnęła się do niego. A zatem nie zamierzał zdradzać swojej tożsamości. Wspaniale.
- Nie wygląda pan na kustosza - powiedziała.
- Jestem tu w imieniu firmy ubezpieczeniowej obsługującej muzeum - odparł gładko. - To
oczywiste, że strata tych rozmiarów wymaga śledztwa.
- Bardzo mnie to cieszy.
Obserwując go spod rzęs, uświadomiła sobie, że z trudem zachowywał powściągliwość. Jego
pełne usta przywodziły na myśl grzeszne rozkosze. Victoria lubiła takich nieskromnych i energicznych
mężczyzn. Ten był nieco zbyt sztywny jak na jej gust, ale odrobina perswazji powinna temu zaradzić.
Wszyscy w końcu się poddawali. To właśnie ta część gry nieodmiennie ją rozczarowywała -
kapitulacja.
- Jak na kobietę, która właśnie straciła bezcenną biżuterię, wydaje się pani niezwykle
opanowana - zauważył Westin.
Victoria podkuliła palce u stóp. Miał tak głęboki i nieco zachrypnięty głos, jakby dopiero wstał z
łóżka.
- Histeria do niczego nie prowadzi
-
oznajmiła, wzruszając ramionami. - Poza tym jest pan tutaj,
żeby znaleźć naszyjnik, i wydaje się pan kompetentny. Czym miałabym się przejmować?
- Tym, że go nie odnajdę. Pani wiara w moje umiejętności mi pochlebia i przyznaję, że nie jest
bezpodstawna. Sprawdzam się w swoim fachu, ale czasami nie wszystko jest takie, jak się wydaje na
pierwszy rzut oka.
To było wyraźne ostrzeżenie.
Victoria wstała i podeszła do olbrzymiego okna, które zajmowało niemal całą ścianę za biurkiem.
Choć stała plecami do Westina, czuła na sobie jego gorące spojrzenie. Dotknęła pereł na szyi i
zapatrzyła się na niebo nad miastem.
- Jeśli nie zdoła pan odzyskać naszyjnika, sprawię sobie nowy - powiedziała. - Wszystko da się
kupić, proszę pana.
- Nie, nie wszystko.
Zaintrygowana, odwróciła się do niego i ze zdumieniem ujrzała, że zmierza w jej kierunku. Po
chwili stanął tuż obok i również zapatrzył się na widok za oknem, czuła jednak, że jest skupiony na
niej i szuka jej słabości.
Nie mogąc oprzeć się niebezpieczeństwu, musnęła Westina ramieniem. Jej nozdrza wypełnił
męski zapach jego skóry - mieszanka bardzo kosztownej wody kolońskiej. Victoria oddychała płytko,
serce biło szybciej niż zwykle. Nie chcąc tracić dystansu, odsunęła się o krok. Od dawna nie miała
silnego mężczyzny. Od zbyt dawna. Inni łowcy byli zręczni i uwodzicielscy, Westin jednak
dysponował poza tym siłą i potężną mocą.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin