Michał Bobrzyński - (1889) Z chwili „Rozstroju”.pdf

(2909 KB) Pobierz
W KRAKOWIE,
W
DRUKARNI »CZASU* FR. KLUCZ YCKIEGO I SP.
pod zarządem Józefa Łakoeiń<.kicgo.
1889.
'
Biblioteka Narodowa
Warszawa
Z CHWILI „ROZSTROJU."
—>*<
Pisząc o dokonanych wyborach w
Przeglądzie Polskim,
który przed wyborami ogłosił
Próby Rozstroju,
ma się z góry
wskazane do odpowiedzi pytanie. Charakteryzując przeciwni­
ków, sądził hr. Tarnowski i przekonywał wymownie, że oni tylko
ogólnemu rozstrojowi służą. Nawoływając do zgodnego i silnego
odparcia ich usiłowań, uzasadniał to tern, że oni wśród wy­
borów z nową próbą rozstroju wystąpią. Dziś, po dokona­
nych wyborach, można już ocenić, czy się to przewidywanie,
i o ile spełniło, czy owe
Próby Rozstroju
wydały, i jakie
owoce?
Odpowiadając na to pytanie, ograniczę się do zachod­
niej Galieyi, której stosunki bliżej i bezpośrednio są mi
znane, tak iż na pewien sąd o nich mogę się pokusić. Usi­
łowania owe naszych przeciwników podzielę za to na dwa
kierunki, w których one się zaznaczyły tak odmiennie, a jed­
nak nie bez wewnętrznego związku, na usiłowanie socyalne
i polityczne.
Z politycznemi wystąpili na jaw w sposób nadzwyczaj
skromny. Zasadnicze myśli i kierunki polityki, którą żywioły
konserwatywne wytknęły Galieyi, a około których w kraju
niegdyś tak zacięta toczyła się walka, tym razem wśród wy­
borów święciły rzadki tryumf, bo nikt ich nie ośmielił się
podawać w wątpliwość, a niejeden z przeciwników naszych
wyraźnie zatwierdzał. Nawet system obecnego rządu, na
który zresztą tyle słyszy się utyskiwań, i który z pewnością
1
2
bez zarzutu nie jest, wśród wyborów naszych żadnego wy­
raźnego nie doczekał się ataku. Polityka Koła polskiego
w Wiedniu, prowadzona przez jego większość z takim nie­
raz trudem i wśród takich starć z opinią różnych warstw
naszego kraju, pozostała w Galicyi wogóle poza ramami ca­
łej akcyi wyborczej, chociaż równocześnie wręcz przeciwnie
działo się w Czechach. Pokazało się, że Młodoczesi, którzy
zresztą tyle wspólnego mają z naszą opozycyą galicyjską,
nie zdołali jej za swojem hasłem pociągnąć, być może, że
ją nawet odstraszyli od tej drogi właśnie swoim przykładem.
Skończyło się w niektórych dziennikach na wyrażeniu rado­
ści z przegranej Staroczechów, którzy w Radzie państwa
z delegacyą polską idą w przymierzu, ale do związku z Mło-
doczechami, z p. Vasatym
et consortes,
żaden dziennik polski,
o ile wiem, zachęcać nie miał odwagi.
Dziwniejsze jeszcze zjawisko przedstawiła ta opozycyą,
kiedy się zabrała do sformułowania programu swego poli­
tycznego w sprawach wewnętrznych krajowych na pamięt­
nym wiecu miast i miasteczek. Pokazało się wówczas, że
wszystkie punkta r e a l n e tego programu, streszczające się.
w podniesieniu oświaty i gospodarstwa społecznego, w roz­
szerzeniu autonomii krajowej i reformie jego administracyi,
nie zawierają w sobie nic takiego, czegoby nie podpisał za­
raz każdy konserwatysta. Mógł je podpisać tem śmielej, że
wszystkie z ostatniego sześciolecia sejmowego znał dosko­
nale, że za niemi sam ze swoim klubem zawsze głosował,
a niejednokrotnie sam je formułował lub za niemi przema­
wiał. Od tego realnego, ale wspólnego z konserwatystami
programu tem dziwniej jednak w programie przedłożonym
wiecowi odbijały dwa punkta : jeden o zaprowadzeniu głoso­
wania powszechnego za zniesieniem dotychczasowych kuryj
wyborczych ; drugi o odpieraniu wszelkich wstecznych dąż­
ności. Już uczestnikom wiecu wydały się one czczym fraze­
sem, a kiedy zarzut ten podniesiono na wiecu, wnioskodawcy
musieli przyznać, że wnioski te nie mają aktualnej, pozy­
tywnej treści, lecz potrzebne są dlatego, ażeby program opo-
zycyi przecież czemś różnił się od programu sejmowej więk­
szości. Ten sens miały przemówienia przywódzców opozycyi,
a w sensie tym leży jedna z głębszych różnic, która nas od
3
nich dzieli. Oni polityki aktualnej od frazesu oddzielić, bez
frazesu uznać i zrozumieć nie mogą, czy nie chcą. Czego
się dotkną, to już w ich rękach czy ustach przybiera zna­
mię mniej lub więcej pustego frazesu.
Tak w szczególności stało się i z „postępem," który
za swoje wywiesili hasło. Któżby przeciw niemu wystąpił?
Jeżeli jakieś stronnictwo oddaje się na usługi postępu,
jeżeli wynalazło filtr niedopuszczający do jego związku lu­
dzi i myśli zacofanych, jeźli ma pewną satysfakcyę w na­
zwaniu się
par excellence
„postępowem," któżby mu tego
zazdrościł, któżby się gniewał, że postęp ma o jedno grono
więcej zdecydowanych zwolenników, któżby pomoc tego grona,
choćby do niego nie należał, odrzucał. Ale naszym „postę­
powym" widocznie nie o to idzie. Oni zowiąc się postępo­
wymi, chcą temsamem postęp skonfiskować
wyłącznie dla
siebie,
im idzie właściwie o to, ażeby dokonawszy tej kon­
fiskaty, tem samem wszystkich, którzy do nich nie należą,
obrzucić mianem wsteczników *), im idzie o to, ażeby zarzut
wstecznictwa przypiąć do dotychczasowej sejmowej prawicy.
Prawica była wsteczna, więc lewica postępowa jest w sej­
mie potrzebną, w zacofaniu prawicy ma ona swoją polityczną
racyę bytu !
Czuli jednak nasi „postępowi," że owe wstecznictwo
prawicy nie jest jakoś notorycznem, że potrzeba go dowieść,
i wystąpili z dowodem, ale z jakim? Nie byli i nie są w sta­
nie przytoczyć ani jednego przykładu, że klub prawicy jako
taki wystąpił z myślą wsteczną, że klub ten jakiejkolwiek
zdrowej i postępowej myśli nie poparł, że się jej sprzeciwił.
Przytoczyli za to kilka „wstecznych" wniosków i przemó­
wień posłów z prawicy lub z centrum, dodając, że one przez
lewicę sejmową zostały udaremnione lub odparte. O pierwszą
część założenia nie będziemy się spierać, a mianowicie o to,
czy przemówienia owe oznaczały w istocie wstecznictwo?
Faktem jest, że kilka tych wniosków i przemówień nie po-
J
)
Przepraszam czytelnika, że powtarzam tn myśl, której do­
tknąłem już na zgromadzeniu przedwyborczem ziemi Kra­
kowskiej. Czyniąc
to,
odpieram jednak zarazem szczegółowe
zarzuty.
1*
4
ciągnęło za sobą sejmu i nie uzyskało większości. Xasi po­
stępowi nie liczą się jednak z oczywistą konsekwencją tego
faktu, że zatem owa większość, złożona przeważnie z po­
słów konserwatywnych, nie okazała się wrogą postępowi,
nawet w rozumieniu lewicy, skoro wnioski owe odrzuciła.
Dla naszej lewicy nie dosyć chwały, że do odrzucenia tych
wniosków i oni dopomogli, oni zasługę tę przypisują
wy­
łącznie,
sobie, licząc oczywiście na zupełny brak znajomości
rzeczy u swoich zwolenników, czytelników i słuchaczy. Mu­
szą ich znać od nas lepiej i wiedzieć, że takiemi środkami
trafią wobec nich do celu.
Dla nas to przemilczenie, a temsamem wywrócenie
prawdy nie przestanie być zdumiewającem, dlatego właśnie,
że ta prawda tak świeżą, tak żywą jeszcze w pamięci wszyst­
kich interesujących się sejmowemi sprawami, zapisaną w urzę­
dowych sprawozdaniach sejmu, a nawet w numerach
Nowej
Reformy.
Kto którekolwiek z tych źródeł otworzy, ten prze­
kona się, że owe rzekomo wsteczne czy niepraktyczne wnioski
upadły w sejmie nie wskutek mów pp. Goldmanna i Eoma-
nowicza, a nawet może nie wskutek mów p. Hausnera, lecz
wskutek tego, że posłowie konserwatywni przeciw nim wystą­
pili, bo przecież ani hr. Badeniego Stanisława i Zolla, odpie­
rających niesłusznie przeciw szkole ludowej podniesione za­
rzuty, ani lir. Artura Potockiego, występującego przeciw
utrzymaniu propiuacyi, aui p. Madeyskiego, wywracającego
niefortunny projekt ustawy służbowej, ani hr. Męcińskiego,
zwalczającego wnioski „oszczędnościowe,"' ani p. Pietruskiego,
ujmującego się za dyetami poselskiemi, klub lewicy do swo­
ich członków nie zaliczał. Z rozpraw ówczesnych sejmowych
okazuje się też jasno, że owe wnioski i przemowy, z których
„postępowi" kują dziś broń przeciw konserwatystom, a w szcze­
gólności przeciw prawicy, nie były wnoszone i miane w imie­
nin prawicy, lecz że były i są indywidualnem zdaniem i wła­
snością ich autorów, którego prawica nie miała prawa stłu­
mić, ale z którem nie chciała się solidaryzować. Posłowie
z lewicy korzystali oczywiście z każdego tego wystąpienia
do mniej lub więcej udanych oratorskich popisów, ale wie­
dzieli dobrze, że sprawa niema poparcia i uchwalenie jej
przez sejm bynajmniej nie grozi.
v
5
Wiedzieli o tern i wiedzą dzisiaj, jeżeli też teraz ma­
lują grozę położenia i mniemanego niebezpieczeństwa, to
dzieje się to chyba tylko
ad usum
wyborców bardzo niezna-
jących najbliższej przeszłości. Jestto dalszy ciąg dawnej tak­
tyki, tylko pod zmieniouem hasłem. Do niedawna opozycya
konfiskowała na swoją wyłączną własność patryotyzm, dziś
taksamo konfiskuje postęp, nie bacząc, że ta broń tern
prędzej ją zawiedzie, bo się sprzeciwia nietylko prawdzie,
ale oczywistym faktom. Co zaś najgorsza, to niewątpliwie
to, że piękne i szlachetne hasło postępu, nadużywane przez
lewicę do partyjnych celów, nabiera przez to w kraju naszym
znaczenia frazesu, i oby służąc czemu innemu za płaszczyk,
nie stało się wkrótce w kraju naszym szkodliwym strasza­
kiem! Kto postęp zdrowy, rzetelny istotnie miłuje, kto wie,
jak ten postęp prawdziwy trudno osiągnąć w ciężkich pod
wieloma względy warunkach, kto ten postęp uznaje nie
w
doktrynie i oratorstwie, lecz w rzeczywistej, trwałej po­
prawie i rozwoju stosunków, ten go dla stronniczych celów
nie użyje za środek, ten go nie uzna wyłącznym swego stron­
nictwa — i to wbrew prawdzie
przywilejem.
G-orzej jeszcze przedstawia się rzecz z drugim zarzutem,
którego nam i tym razem przy wyborach nie poskąpiła na­
sza opozycya. Oskarżają nas o polityczną ambicyę, o dąże­
nie do władzy, o chęć utrzymania przy niej tych, którzy
2 pośród nas do niej się dostali, o brak niezawisłości. Za­
pewne, niezawisłość osobista wielką w życiu publicznem jest
cnotą, a dodajmy, jest także i siłą, tylko niezawisłość ta po­
winna być prawdziwą. Zarówno zatem grzeszy poseł, któryby
wbrew przekonaniu, a dla osobistych widoków ulegał rzą­
dowi, jakoteż poseł, któryby dobre swe przekonanie poświęcał
popularności lub namiętności własnej. Opozycya nasza nie-
zadawalnia się jednak tem, że zarzuty owe kieruje przeciw
pojedynczym z pośród nas jednostkom, często nawet bez po­
zorów prawdopodobieństwa; ona te skargi podnosi głównie
przeciw naszemu stronnictwu, jego celom i jego orgauizacyi.
Ideałem opozycyi ma być wyższość jej jako stronnictwa,
ma
polegać w jej zupełnej niezawisłości, w
jej
poświęceniu
się
dla sprawy publicznej, bez przymieszki żadnej ambicyi,
bez
dążenia do władzy.
6
Dziwna ta teorya polityczna czy parlamentarna jest
wyłączną własnością naszej galicyjskiej opozycyi, całemu
światu jest ona zresztą zupełnie nie znaną i obcą. Wszędzie
gdzieindziej cechą kardynalną każdego politycznego stron­
nictwa jest nietylko jego odrębny program, ale zarazem chęć
i gotowość uchwycenia w swoje ręce rządów, ażeby program
swój przeprowadzić, ażeby pokazać, że program ten jest
praktycznie możliwym i zbawiennym. Tam przyjęcie rządów
w danym momencie przez stronnictwo, które osiąga prze­
wagę, uważa się powszechnie za jego obowiązek, za przy­
jęcie odpowiedzialności; nieprzyjęcie tych rządów uważanoby
za tchórzostwo polityczne i otwartą anarchią. Tam stron­
nictwo wyrzekające się rządów i władzy zgóry, okryłoby się
poprostu śmiesznością.
U nas tylko ma być lub jest inaczej. U nas dążenie
stronnictwa politycznego do objęcia lub utrzymania się przy
władzy, ma być zbrodnią, a wyrzekanie się tej władzy i
ambicyi ma być katońską cnotą. Czy tę katońską cnotę po­
siadają przywódcy naszej opozycyi, wolno nam wątpić, bo
inaczej musielibyśmy uczynić dotkliwy zarzut choćby tylko
politycznemu ich wykształceniu; to jednak pewna, że tą ka­
tońską cnotą drapują siebie i swoje stronnictwo, a może nie
bez skutku. U nas jeszcze mimo zupełnej zmiany stosunków
nie zatarła się trądy cya niedawna w Galicy i, a dzisiejsza
w sąsiednich polskich dzielnicach, że każdy rząd jest wro­
giem, każde zbliżenie się do rządu plamą. U nas polityka
„wolnej ręki" wobec rządu i sprzymierzeńców, zastrzeżenie
sobie zupełnej swobody w każdej pojedynczej sprawie jest
jeszcze ideałem dla wielu, którzy nie baczą, że polityka taka
niemająca żadnego programu, nie robiąca żadnych koncesyj,
nietylko do żadnych nie prowadzi rezultatów, ale kończy się
zawsze zupełnem zizolowaniem tych, którzyby ją prowadzili.
U nas nakoniec zazdrość i zawiść wielkim jest w życiu pu-
blicznem czynnikiem, a na oba te uczucia, na niewykształ-
cenie polityczne ogółu, spekulują przywódcy opozycyi i na
nich swe opierają plany.
W jedno tylko nie mogę uwierzyć, ażeby tacy prze­
ciwnicy polityczni mogli na seryo coś zdziałać, mogli na­
prawdę stać się nam niebezpieczni. Kto jak oni, zapewne
7
bez swej winy, nie może zdobyć się naprawdę na własny
swój program polityczny i kto jako stronnictwo zgóry wy­
rzeka się władzy, ten temsamem abdykuje jako polityczne
stronnictwo. Przy ostatnich wyborach opozycja nasza „po­
stępowa" nietylko też żadnej politycznej nie rozwinęła akcyi,
z czego jej nie możemy robić zarzutu, ale śmiem to twierdzić,
n a p o l u p o l i t y c z n e m nie ziściła obaw, nie podjęła prób
rozstroju w rzeczywistem, niebezpiecznem tego słowa pojęciu.
Akcya ich w tym kierunku luźna i dowolna polegała na
kilku bałamutnych pojęciach, których dotknęliśmy wyżej a
które w ogół politycznie niewykształcony usiłowali zaszcze­
pić; chociaż jednak szerzenie takich pojęć nie przyspiesza
politycznego wykształcenia i dojrzałości politycznej, to prze­
cież nie są one tego rodzaju, ażeby ogół naszego społeczeń­
stwa zdołały naprawdę wzburzyć lub rozstroić.
Niebezpieczeństwo takiego rozstroju wystąpiło na jaw
dopiero w kierunku s o c y a l n y n i , na który opozycya przerzu­
ciła tym razem wszystkie swoje usiłowania. Na tem polu
stoczyła się cała walka wyborcza, o ile ona miała ogólniej­
szy charakter, około tego pytania rozwinęła się dyskusya
zasadnicza w mowach kandydackich, w pismach ulotnych
i dziennikach.
Dokładna, szczegółowa historya tej dyskusyi i walki
byłaby ciekawą i pouczającą, samo ściśle objektywne zebra­
nie i zestawienie pism
pro et contra
budziłoby niezmierny
interes i przemawiałoby do czytelnika silniej może, niż wszel­
kie rozumowanie. Nim jednak ktoś to zadanie podejmie,
niechże nam będzie wolno zestawić główne momenta walki
i wydać o niej sąd, o ile można spokojny i bezstronny.
Akcya opozycyjna była zgóry obmyślaną i przygoto­
waną. Na rok przed wyborami odbył się pierwszy wiec
miejski dla porozumienia się miast w sprawach tyczących
się wewnętrznego ich gospodarstwa. W rok później, bezpo­
średnio przed wyborami zwołano jednak zjazd drugi, który
sprawy wewnętrzne miast odrzucił jako niepotrzebny balast,
a natomiast postanowił % imię egoistycznego mieszczańskiego
v
interesu zwrócić je przeciw klasie ziemiańskiej, mającej
Zgłoś jeśli naruszono regulamin