Stanisław Wyspiański - KAZIMIERZ WIELKI.pdf

(108 KB) Pobierz
KAZIMIERZ WIELKI
I
Wielkości! komu nazwę twą przydano,
ten tęgich sił odżywia w sobie moce
i duszą trwa, wielokroć powołaną,
świecącą w długie narodowe noce;
więc, choć jej świeży grób opłakiwano,
przemoże Śmierć i trumien głaz zdruzgoce;
powstanie z martwych na narodu czele
w nieśmiertelności królować kościele.
II
W szkarłatach mię spowito w złotej trumnie
i pochowano na wawelskiej górze,
a tam sarkofag stawiono w marmurze,
gdzie z berłem i w koronie spałem dumnie;
zaś wszystkie stany w żałobnej posturze,
niejako płaczki, zwracały się ku mnie,
nade mną, nad ostatnim z rodu, wznosząc lament.
Wielkość - ludowi przekazywał mój testament.
III
I śniłem życie mojego narodu
królewskie, błękitne, pogodne:
jak rosły, potężniały wieże grodu,
miasta olbrzymy, z mych czasów wywodne,
w Sławie, w szeregach przelicznych pochodu
wieków... i ludów wielość; wszystkie zgodne;
tak myśl je moja łączy i zasila.
Zdało się, że się nieba skłon odchyla.
IV
O snu! długiego snu! O Sławo! Sławo!
O Dolo ty! płynąca wielką rzeką!
O Losie ty! wulkanną rwiący lawą,
O Wieki! - jak się bezpowrotne wleką ...
Potęgo! surm wojennych grzmiąca wrzawą.
O łzy! te, co radością trysłe cieką.
O serce! - jak miłoście światy kruszą!
O Snu, błogiego Snu! O Sławo-duszo!
V
Zaszedłem w jakieś równiny przedwieczne
bez kresu, łąki stepowe, kwieciste;
niebo nade mną rozwiło swe mleczne
drogi i gwiazdy paliło złociste;
gwiazdy poza mną szły na drogi wsteczne,
olbrzymie koła zakreśląc koliste;
a ja łąk stepem bezkresnym w Milczenie
idę i ducha wiodę w zapomnienie.
VI
Już poraz gwiazdy przede mną zgasały,
nad łąką mglista zawisła opona
chmur płowych, które nieruchome stały.
Obręczne światła, zanim które skona,
tęczowo jeszcze na gęstwie mgieł drżały,
gasnąc; - już dal je chłonie nieskończona.
Już kresy wieczne, dla dusz pastewniki,
pojące wonią ziół - już i strumyki,
VII
których srebrzysta woda, stalo-mleczna,
wiją się, splotne tysiącznymi skręty,
w stronę, gdzie dążę, kędy Rzeka-wieczna
Zapomnień - kędy duch mój zgaśnie z jęty;
aż go Wyrocznia odrodzi słoneczna,
gdy będzie z trudów żywych wypoczęty -
...................
...................
VIII
A przez te łąki idą dusze
pochodów ciągiem nieprzerwanym,
aż wstąpią w wody białe;
aż hen przepadłe w wodne głusze,
odmętem rwane niewstrzymanym,
przepomną życie całe;
przepomną życia skarg i mąk,
przepomną klęsk, pognębień.
IX
I myją brudy krwawe z rąk,
aż czyste - do pogłębień
podziemnych zestąpią.
I jeszcze w mgłach oparnych z łąk
na darniach ległe ciała kąpią;
i idą dalej przemienione
w stepy bezkreśne, nieskończone,
a kwiaty im rosną, gdzie stąpią.
X
Już przez te łąki u połowu drogi
rzeka przez grząsła płynąca, rozlewna,
a wód rozlewem zwalająca progi
porostów; - chociaż cicha, szybko wiewna
po kiściach kwiatów, zwanych złoto-głogi,
którymi ściele się ta łąka rzewna -
a w rzece płynie dziwnie tajna Siła
odmiany; - zasię dusza, która piła
XI
tej wody - Doli swojej zapomina
i jest zwolona z petów ziemskiej złudy
i oczyszczona - i już nie przeklina
ani złorzeczy, a wstępuje w cudy,
którymi tamta święcona kraina,
i zdolna w nowe pójść żywotne trudy,
idzie ... - Już chylę nad letejskie brodła
głowę i czerpam pić, już sięgam źródła ...
XII
Gdy naraz z wody wstaje wielka mara
i oczyma mnie uderza i wiąże,
że tak pół-ruchu stoję: dłoń jak czara,
już sięgająca ust - już duchem ciążę
ku wodzie: - pamięć mię odejdzie stara,
a duch już nowe tchu zawiązki ląże -
gdy naraz głos przeciwko mnie ogromny,
żem się pochylił na brzeg nieprzytomny.
XIII
Topiel się rzeczna, jak postać, podniosła;
wytrysk, wodnymi strugami obwisły
w powietrzu, wstrząsał ponade mną wiosła
rąk, które jako młyńskie skrzydła trysły,
w wielkich rozpędach, miecąc od się trzosła
deszczowe kropel, co zanim rozprysły,
świeciły srebrem kul, aż w rzekę wpadły
na dno, wprzęgłymi zjeżone widziadły.
XIV
Przez jedną chwilę była mi odkryta
toń straszna i dno rzeki, co zdębiona,
wodnistą ku mnie potworą zakwita -
i widzę: - spodów łożyska i łona
w namułach, glebie, żwirach - bo odwita
przede mną zwalna tajemnic przepona:
jako tam wszystkie Zła i Zbrodnie legły
i jak jaszczury potworne ich strzegły.
XV
Tak była mnoga tworów cieśń skłębiona,
ciał ludzkich, wężych, pniów, konarów drzewnych,
zaplatających w tysiączne ramiona
kamienne, ludzie te o twarzach rzewnych,
o twarzach w bolu strasznym, który kona
wciąż, pod pokrywą ciężką rzek przelewnych -
ten raz jedyny dla mnie odsłoniona. -
I zrozumiałem, co chciałem uczynić,
czerpając wody - ... zapomnieć: zawinić!
XVI
A już wśród głuszy, bo tam płyną głuche,
jak Noc, te strugi w step, w odwieczne dale
gromki głos mary zbudził zawieruche
i huczał wichrem dący ponad fale,
a grzmiał, że stałem się jak twory kruche,
którym się jawi duch nad nie potężny.
Mówił, a ryk po falach szedł daleko-siężny:
XVII
"Wracaj!" - a oto głębia rzeki jawna;
duchy tam były uwięzgłe w kamieniu,
na wielkie męki wydane od dawna;
wiekami wielu jęczące w zamknieniu
kajdan - a rzeka ponad nimi spławna,
ciężarem bielma tłoczyła w płynieniu;
nie pozwalała tchu chwytać i blasku,
że marły wciąż ciałami wryte w piasku.
XVIII
Cożkolwiek przeznaczono duchom działać,
dopełnić w krwi rozlewie i przeboju;
czynach, od których serca mają pałać;
aż zryte czoła w ciężkich trudów znoju,
wypiszą same czytelnie: "została-ć
li dusza jeno, łaknąca pokoju;
wielkością, mordów, zbrodni mrąca wagą;
ciężaru upragniona zbyć i stać się nagą" ...
XIX
Być, jako dziecko, czystą i niewinną;
nie znać, co będzie, i nie znać, co było;
żyć chwilą czasów jedną, wieczno-płynną,
co jest dla myśli i działań mogiłą;
bez czucia, bolu, radości, pamięci,
jak Bogi nieśmiertelne, jak pół-święci;
z marności tworów stać się uświęconym;
gdy to, co w życiu zdziałano skończonym,
gdyśmy we walkach padali przeklęci,
z tą samą mocą i tą samą siłą
XX
po wieki swoje zbrodnie upamiętnia
w tym dnie przeklętej prawdy wiekuistej
i nowym tortur zaplotem uwstrętnia
głąb tę odmętną czeluści nieczystej.
"Wracaj" - a moja się dusza zasmętnia ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin