Keri Arthur - Pełnia Księżyca (wersja do druku).pdf

(1767 KB) Pobierz
KERI ARTHUR – PEŁNIA KSIĘŻYCA
1
KERI ARTHUR – PEŁNIA KSIĘŻYCA
Riley Jenson – Tom 1
PEŁNIA
KSIĘŻYCA
KERI ARTHUR
TŁUMACZENIE NIEOFICJALNE
Przełożyła: Lucypher_13
TRANSLATE_TEAM
2010
2
KERI ARTHUR – PEŁNIA KSIĘŻYCA
ROZDZIAŁ I
Noc była spokojna.
Aż za bardzo.
Nawet, jeżeli północ już minęła, był piątek wieczór, a piątkowe wieczory,
były po to, aby wyjść się zabawić… przynajmniej dla tych samotnych i nie
pracujących w godzinach nocnych. Nie,
żeby
ten zakątek Melbourne tętnił
życiem,
ale ożywiał go klub nocny „Chez Vinnie”', otwarty zarówno dla ludzi
jak i innych istot. Nie zaglądałam tam zbyt często, ale lubiłam muzykę, która
grali. Uwielbiałam tańczyć w jej rytmie, który słyszałam, wracając do domu.
Ale dzisiaj nie było muzyki. Nie było
śmiechu.
Ani nawet
żadnego
pijackiego bełkotu. Poza szumem wiatru, słyszałam jedynie odgłos pociągu
wyjeżdżającego z dworca i odległy szum autostrady.
Oczywiście klub był dobrze znany dla
światka
dilerów i ich klientów, a
regularne naloty policji i zamknięcia klubu były chlebem powszednim. Może i
tak było tej nocy?
Dlaczego więc było tak pusto?
Żadnego
bezdomnego kota, a co
najdziwniejsze,
żadnych
rozzłoszczonych imprezowiczów, zmuszonych zmienić
lokal. I dlaczego nocne powietrze pachniało krwią?
Poprawiłam torbę na ramieniu i szybkim krokiem pomaszerowałam w
stronę Sunshine Avenue. Lampa przy wyjściu z dworca musiała się przepalić,
bo kiedy tylko znalazłam się na ulicy, ogarnęła mnie ciemność.
Nie
żebym
się bala, jakby nie było, jestem stworzeniem księżyca, oraz
nocy i mam w zwyczaju łazić po ulicach w późnych godzinach nocnych.
Chociaż księżyc był w pierwszej kwadrze, jego srebrna poświata nie potrafiła
przebić ciężkich chmur. Ale czułam jego moc w
żyłach… żar,
który najbliższe
noce, zmienia w prawdziwą gorączkę.
Jednak, to nie bliskość pełni księżyca sprawiała, ze byłam spięta. Ani
nawet ta dziwnie cicha ulica, która normalnie tętni
życiem.
To było coś, czego
nie potrafiłam nazwać. Coś było nie tak tego wieczoru i nie miałam zielonego
pojęcia co. Nie mogłam tego zignorować.
Zamiast iść do mieszkania, które dzieliłam z bratem bliźniakiem,
skierowałam się w stronę klubu. Może zapach krwi i to dziwne przeczucie, to
tylko moja wyobraźnia?
Może, ta dziwnie cicha dyskoteka, nie ma z tym nic wspólnego? Jednego
byłam pewna: muszę to sprawdzić. Inaczej nigdy nie uda mi się zasnąć.
Ciekawość, to brzydka wada, a wilkołaki - wścibskie jak sam szatan -
wcale nie są z niej zwolnione. Czy, jak w moim przypadku pól-wilkołak.
3
KERI ARTHUR – PEŁNIA KSIĘŻYCA
Wolałam sobie nie przypominać, ile razy i do jakich kłopotów doprowadził
mnie mój niezawodny instynkt. Tylko,
że
zawsze wtedy był ze mną mój brat,
który albo pomagał mi, albo ostrzegał przed niebezpieczeństwem.
Ale Rohana nie było w domu i niemożliwym było skontaktowanie się z
nim.
Zajmował funkcje strażnika w Dyrektoriacie Gatunków Alternatywnych (
DGA), jednej z agencji rządowych, coś w połowie pomiędzy policja a
wojskiem. Większość ludzi myśli,
że
jest to specjalna jednostka policji do
łapania przestępców nie należących do rasy ludzkiej. I w pewnym sensie maja
racje. Ale DGA, tak w Australii jak i na
świecie,
nie poprzestaje tylko na
zatrzymywaniu kryminalistów. Jest również sędzią, ławą przysięgłych, i katem.
Ja również pracuje dla DGA, ale nie jako strażnik. Nie jestem na tyle
bezwzględna,
żeby
zajmować inna funkcje, niż zwykły pracownik biurowy. Ale
jak wszyscy, którzy tu pracują, musiałam przejść test. Byłam naprawdę
szczęśliwa, kiedy go oblałam, wiedząc,
że
80% czasu w pracy strażnika zajmują
egzekucje. Mogę być sobie w części wilkiem, ale nie jestem zabójczynią. Rohan
jest tym z naszej dwójki, który odziedziczył ten szczególny instynkt. Jedyny
talent, jakim mogę się pochwalić to to,
że
potrafię przyciągać kłopoty, jak
magnes.
I byłam pewna,
że
mój wścibski nos znajdzie jakieś niedługo. Ale czy to
mogło mnie powstrzymać? Jasne! Prędzej piekło zamarznie.
Uśmiechnęłam się lekko i przyspieszyłam kroku. Moje dziesięcio-
centymetrowe obcasy stukały na chodniku, a ich dźwięk roznosił się echem po
pustej ulicy. Nie było to rozważne z mojej strony. Skręciłam na pas trawy
oddzielający ulice od chodnika, starając się nie ugrzęznąć obcasami w ziemi.
Ulica skręcała w lewo i mogłam zobaczyć stara fabrykę i magazyny. Klub
znajdował się kilkadziesiąt metrów dalej i widać było z daleka, ze jest
zamknięty. Wszystkie migające zwykle na zielono i czerwono neony były
wyłączone i nikt nie kręcił się w pobliżu.
Jednak zapach krwi i przeczucie,
że
coś jest nie tak, były jeszcze silniejsze.
Zatrzymałam się przy drzewie i wciągnęłam powietrze, smakując zapach,
który przyniosła bryza. Miałam nadzieje znaleźć jakąś wskazówkę, czego mogę
się spodziewać.
Oprócz zapachu krwi, wyczułam jeszcze trzy inne: odchodów, potu i
strachu.
Żeby
wyczuć te dwa ostatnie z miejsca gdzie stałam, musiało się dziać,
coś naprawdę okropnego.
Przygryzłam wargi i zastanowiłam się czy nie zadzwonić do Dyrektoriatu.
Nie byłam idiotką, przynajmniej nie kompletną, a to co się działo w klubie
pachniało kłopotami wielkiego kalibru.
Ale co miałam powiedzieć?
Że
wiatr
śmierdzi
gównem i krwią?
Że
klub
nocny, normalnie otwarty w piątkowy wieczór, dzisiaj jest zamknięty? Mało
4
KERI ARTHUR – PEŁNIA KSIĘŻYCA
prawdopodobne,
żeby
kogoś przysłali z tak błahego powodu. Musiałam
najpierw dokładnie sprawdzić, co się tam dzieje. Im bardziej się zbliżałam, tym
większe ogarniało mnie przerażenie i coraz bardziej byłam pewna,
że
w klubie
wydarzyło się coś strasznego. Ukryłam się w cieniu i uważnie zlustrowałam
otoczenie.
Wydawało się,
że
wszystko jest w porządku, okna pozamykane, drzwi
również,
żadnego światła.
Nawet brama wjazdowa była dokładnie zamknięta na
kłódkę. Budynek sprawiał wrażenie pustego i dobrze zabezpieczonego.
A jednak w
środku
coś było. Coś co przemieszczało się jeszcze ciszej i
delikatniej niż kot.
Coś co pachniało umarłym… a właściwie nieumarłym.
Wampir.
I czując ciężki zapach krwi i ludzkiego potu, wiedziałam,
że
nie był sam. Z
taką informacją,
śmiało
mogłam dzwonić do DGA. Już zaczęłam szukać w
torbie telefonu, kiedy nagle poczułam mrowienie na karku. Ktoś się czaił w
ciemności. A mdły zapach niedomytego ciała, tylko to potwierdził i pomógł w
zidentyfikowaniu przybysza.
Odwróciłam się i wlepiłam wzrok w ciemność.
- Wiem,
że
tu jesteś Gautier. Pokaż się.
Jego
śmiech
przerwał ciszę nocną. Szyderczy rechot, który sprawił,
że
oblał mnie zimny pot. Wyszedł z cienia zbliżając się do mnie.
Gautier jest wampirem i nie cierpi wilkołaków prawie tak mocno, jak ludzi.
Tych ostatnich chroni, bo za to mu płacą. Jest jednym z najlepszych strażników i
słyszałam,
Że
ma objąć najwyższe stanowisko w agencji.
Jeśli do tego dojdzie, to się zwolnię. Ten facet był prawdziwym
sukinsynem przez duże '' S ''.
- A ty co tutaj robisz, Riley Jenson?
Jego głos był gładki i lepki jak jego włosy. Prawdopodobnie przed
przemianą był agentem handlowym. To się czuło nawet „post
mortem”.
- Mieszkam obok, a ty? Jakie masz usprawiedliwienie?
Jego nagły grymas odsłonił dwa zakrwawione kły. Musiał się niedawno
pożywić. Odwróciłam się w stronę klubu. Miałam nadzieję,
że
nie był
zdeprawowany i pozbawiony samokontroli.
- Jestem strażnikiem, - Powiedział zatrzymując się jakieś dziesięć kroków
przede mną. (Za blisko, jak na mój gust) - Płacą nam, za patrolowanie ulic i
ochronę ludzi - dodał.
Nie pierwszy raz, odkąd pracuje z wampirami, zamarzyło mi się,
żeby
mój
węch nie był aż tak rozwinięty. Już dawno porzuciłam nadzieje,
że
kiedyś w
końcu, wampiry pokochają kąpiel. Jak Rohan, pracując ciągle z nimi mógł to
znosić, pozostaje dla mnie zagadka.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin