pakiet_ziemia.pdf

(12928 KB) Pobierz
Sylwia Sowa
Z
IEMIA TO WARSZTAT PRACY
Ludzie lubią i potrafią lepić. Jak nie garnki to większych gabarytów lepianki, jak nie pierogi to Plastusia. Mamy zdecy-
dowaną tendencję do przebierania palcami. Z wyglądu, jak grabki, nasze dłonie nadają się idealnie do uprawiania ziemi.
Kiedy zaczęliśmy poważnie praktykować, Ziemia przerodziła się, jak okiem sięgnąć, w gigantyczne atelier tworzenia.
Ziemia to najlepiej wyposażony dom. Platforma, na której miejsce znalazły również inne żywioły. Ziemska spi-
żarka, wypełniona bogactwem zasobów naturalnych, barwnymi minerałami – kosmicznym spadkiem po gwiazdach,
stanowiła świetnie zaopatrzone środowisko, by przyjąć na swoje łono różne formy życia. Jej zewnętrzna warstwa, czyli
gleba, to fantastyczna produktywna fabryka, o której mogliśmy tylko zamarzyć, kiedy odkrywaliśmy z niedowierza-
niem pokłady jej bioróżnorodności. Jest złożem pierwiastków i substancji odżywczych. Potrafi magazynować wodę
i powietrze. Spuścizna miliardów lat to dziedzictwo, które Homo sapiens dostał jako wyprawkę na dobry początek
swojego rozwoju. A jednak pierwsza wielka rewolucja człowieka, która miała miejsce około 8 tysięcy lat temu
1
, krok
milowy w dotychczasowym wyczerpującym stylu życia, czyli wprowadzenie rolnictwa, zaburzyła równowagę na Zie-
mi na skalę do tej pory nieznaną. Zmieniła diametralnie relację człowieka z naturą.
Człowiek miał świadomość, że ziemi należy dziękować i ją szanować. Oddawał cześć greckiej Gai, egipskiemu Ge-
bowi czy indyjskiej Prythiwi. Ziemia na styku trzech wielkich monoteistycznych religii nazwana została Świętą Zie-
mią, do której pielgrzymują wierni. Do historii przeszło symboliczne uklęknięcie i pocałowanie ziemi na lotnisku
Okęcie przez papieża Jana Pawła II. W wielu kulturach, wierzeniach Ziemia symbolizuje matkę, płodną rodzicielkę.
W mitach o genealogii człowieka jego kości i ciało stworzone zostały z ziemi i gliny. Człowiek z prochu powstał
i w proch się obróci - podaje Biblia. Rytuał pochówku jest zwieńczeniem ziemskiej podróży i odgrywa bardzo ważną
rolę w świadomości człowieka. Ciało, które oddawało Ziemi energię w ciągu życia, wraca ponownie do obiegu. Sza-
cunek do ziemi, która go żywi, ubiera, daje schronienie, widoczny jest w wielu obrzędach i świętach. Ludzie obchodzą
dożynki czy coroczne sprzątanie Ziemi. W Polsce Dzień Ziemi przypada na 22 kwietnia.
Ziemia swój czas odmierza w miliardach lat. To odmienny zegar od tego, który każe pędzić człowiekowi. Ludzie
rozpoczęli maraton po komfort. Stworzenie drzew zajęło planecie 4 miliardy lat. Człowiekowi ich zdziesiątkowanie
tylko kilkadziesiąt. Procesy naturalne rządzą się swoim czasem, którego my nadal nie potrafimy uszanować. Drewno
i liście wracają do obiegu i rozkładają się na wodę, minerały i życie organizmów. Stopniowo budują gleby, miejsca
ciągłej aktywności mikroorganizmów, które spulchniają je i przetwarzają, tworząc żyzną warstwę humusu. Po okresie
wędrówki, łowiectwa i zbieractwa, złagodzenie klimatu pozwoliło człowiekowi zapuścić korzenie i się osiedlić. Wybie-
rał tereny bogate w przydatne zasoby: ryby, zwierzynę, roślinność. Najchętniej budował osady nad wodami. A kiedy
już się osiedlił, zaczął z mozołem i wielkim sercem uprawiać ziemię. Kształtował ją wedle potrzeb, tworząc gigantyczny
ziemski patchwork pól uprawnych o geometrycznych kształtach. Tarasy pól ryżowych w krajach Azji, groszkową kra-
inę na pustyniach Arabii Saudyjskiej, czy barwny pasiasty dywan Europy.
Znając własne fizyczne słabości, zaprzągł do pracy inne gatunki, udomowił je i zaczął hodowlę. Przystosował ziemię
do własnych wizji. Rolnictwo nadal pozostaje najpowszechniejszym zajęciem na Ziemi. To tradycja, przekazywana
w rodzinach z pokolenia na pokolenie. Połowa ludzkości uprawia ziemię, aż ¾ bez użycia maszyn, a jednak to te
3 procent używających traktory dostarcza największe plony1. (największych plonów)
1
Dane na podstawie filmu HOME-S.O.S Ziemia, wspólnego projektu Luca Besson i Yann Arthus-Bertrand, Francja 2009
-1-
Równowaga na Ziemi określana była współistnieniem i połączeniem. Wzajemnym przystosowywaniem się gatun-
ków do środowiska i środowiska do gatunków. W ten sposób nie powstawały nadużycia. Większość gatunków żyją-
cych na Ziemi czerpie z niej tylko to, co konieczne. Człowiekowi, mimo podobnych początków, nie udało się jednak
nie wybiec poza zasadę. Nierównowagę wprowadziło przede wszystkim rolnictwo, dla potrzeb którego człowiek wy-
najdywał coraz to większe ułatwienia. Melioracja miała poprawić strukturę wodną uprawnych ziem. Struktura naczyń
połączonych funkcjonująca w przyrodzie wystawia rachunek każdej sztucznej ingerencji człowieka. Osuszanie tere-
nów podmokłych osuszało również tereny uprzednio produktywne. Taka kolej rzeczy pociągała za sobą konieczność
sztucznego nawadniania. W przeciwnym razie ziemia traciła roślinność, stawała się luźna i podatna na erozję. Warstwa
płodnych gleb znikała wywiewana przez wiatr. 10 cm zniszczonej przez człowieka gleby w ciągu zaledwie 10 lat Ziemia
odbuduje bez problemu, ale w ciągu tysięcy lat. Kolejne zachwianie spowodowały monokultury. W naturze występuje
różnorodność, człowiek zastosował jednorodność, która wyjaławiała glebę. Początkowo radził sobie stosując płodo-
zmian, ale przy rosnącej populacji i apetycie zintensyfikował produkcję stosując nawozy sztuczne. Nienaturalne dla
natury monokultury pozwoliły na szybki rozwój pasożytów, które niszczyły plony. Człowiek zastosował w odpowie-
dzi pestycydy. Te uratowały człowieka od głodu, ale zatruły wody, ziemię, zwierzęta i rośliny. Jego wynalazki zaczęły
zagrażać jemu samemu. Natura posługuje się cyklem i odnawialnością. Człowiek tę zasadę zlekceważył. Zbierał plony,
owoce, ale w zamian zaczął oddawać Ziemi śmietnik trudnych albo niemożliwych do przetworzenia odpadów: plasti-
kowe opakowania, styropian, żelastwo.
I co teraz?
Żadnego z odpadów przecież nie zjemy. Chyba, że zamiast wymagać od Ziemi, by rozkładała plastik, przystosu-
jemy własne organizmy do recyclingu ludzkich wynalazków. Planeta powoli nie ma gdzie ich pomieścić i nie wie,
co z nimi zrobić. Wprowadzenie do szkół zajęć z rozróżniania oraz segregacji śmieci sprowokowałoby powstanie no-
wego, całkiem naturalnego odruchu, mianowicie dbania o nasz pierwszy dom-planetę.
-2-
O
POWIADANIA
Iwona Zając
P
RZYJACIELE
Wszyscy lubili szczurka Klemensa. Był mądry, życzliwy i bardzo przyjacielski. Często małe zwierzątka korzystały
z jego rad, bo znał się na wielu rzeczach: na pogodzie, roślinach, a nawet drobnych naprawach.
Pewnego dnia, leżąc w ogródku pod dużym, pięknym i zielonym liściem łopianu, szczurek przypomniał sobie, że
dawno już nie był u państwa Krecików. Żona kreta Mietka, Zuzia, była jego ulubienicą, gdyż przyrządzała wspaniałe
przysmaki. Na samą myśl o nich aż mlasnął. Postanowił nie zwlekać, wstał, otrzepał futerko i poszedł w odwiedziny.
Przed drzwiami podziemnego domku przyjaciół, który znajdował się na polu lucerny, wytarł nogi na wycieraczce
i zapukał – najpierw delikatnie, potem mocniej, bo nikt nie odpowiadał. W końcu usłyszał powolne szuranie pan-
tofli Mietka. Drzwi się uchyliły i stanął w nich krecik. Klemens prawie krzyknął na widok kolegi, który ledwo stał na
nogach. Oczy miał smutne, a futerko jakieś matowe.
– Dzień dobry – powiedział niepewnie szczurek.
– Witaj – odpowiedział z wysiłkiem krecik i gestem ręki zaprosił gościa do środka.
– Mój ty przyjacielu, co się stało? – zapytał z troską Klemens.
– Nie wiem, od kilku dni czuję się okropnie. Zresztą nie tylko ja, ale również Zuzia – odparł ze smutkiem w głosie
krecik.
Dopiero wtedy Klemens zauważył, że Zuzia nie krząta się jak zwykle po domku, w którym, zamiast pachnieć cu-
downymi obiadkami, roznosi się dziwny zapach. Zapytał o to Mietka, ale on nie umiał odpowiedzieć, skąd taka woń.
Umysł szczurka zaczął intensywnie pracować. Przymrużył oczy, próbując powiązać okropny zapach ze stanem zdrowia
przyjaciół. Niestety, nic mu nie przychodziło do głowy. Postanowił udać się do pobliskiego lasku, do sowy Bronki,
która uwielbia latać po okolicy. Może coś widziała albo wiedziała i da mu jakąś wskazówkę. Stanął pod jej dziuplą
i zawołał:
– Brooonia!
Sowa wychyliła się i chwilę szukała wzrokiem, kto ją woła, aż dojrzała Klemensa.
– O, witaj, mój malutki, co cię do mnie sprowadza?
– Jest problem – Klemens zaczął opowiadać o kłopotach krecików.
Sowa nastroszyła piórka, ściągnęła brwi i co chwilę powtarzała :
– To pewnie to, tak, tak.
W końcu się wyprostowała i rzekła pewnie:
– Sądzę, że znam przyczynę złego samopoczucia Mietka i Zuzi.
– No to świetnie, mów, mów szybciutko!
– Parę dni temu przelatywałam nad polami i widziałam jeżdżące po nich dziwne maszyny, wokół których unosiła się
„biała chmura”. Nie byłam tam długo, bo część tej chmury opadała na ziemię, a część unosiła się w powietrzu i bałam
się, że może mi zaszkodzić. Niestety, i tak po powrocie do dziupli musiałam porządnie i długo otrzepywać piórka
z tego pyłu.
– No tak, teraz już wszystko jest jasne! To właśnie może być przyczyna ich choroby – stwierdził Klemens – Te ma-
szyny musiały rozsypywać środki chemiczne, które przedostały się w głąb ziemi. Biegnę szybko do kreta, bo muszą
natychmiast opuścić swój dom.
Po powrocie do kreciego domku przekazał złe wieści domownikom i pomógł im przeprowadzić się do innego,
w pobliżu lasku, daleko od skażonego miejsca.
Kilka dni później ponownie złożył im wizytę, ale tym razem była zupełnie inna. Zuzia gotowała przysmaki, a Mie-
tek przybijał półki. Oboje byli uśmiechnięci i szczęśliwi, że mają przyjaciół, na których mogą liczyć w potrzebie.
-3-
Zgłoś jeśli naruszono regulamin