Zabojcza sprawiedliwosc - Ann Leckie.pdf

(1620 KB) Pobierz
Spis treści
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
ROZDZIAŁ 15
ROZDZIAŁ 16
ROZDZIAŁ 17
ROZDZIAŁ 18
ROZDZIAŁ 19
ROZDZIAŁ 20
ROZDZIAŁ 21
ROZDZIAŁ 22
ROZDZIAŁ 23
PODZIĘKOWANIA
WYWIAD
Moim rodzicom, Mary P. i Davidowi N. Dietzlerowi,
którzy nie dożyli wydania tej książki,
ale nigdy nie wątpili, że powstanie
ROZDZIAŁ 1
Nagie ciało leżało twarzą w dół, śmiertelnie szare, śnieg wokół
niego plamiły rozbryzgi krwi. Było minus piętnaście stopni
Celsjusza, zamieć przeszła zaledwie parę godzin wcześniej.
W bladym słońcu rozciągała się gładka pokrywa śnieżna, tylko
nieliczne ślady prowadziły do pobliskiego budynku z bloków lodu.
Tawerna. Albo to, co w tym mieście uchodziło za tawernę.
Odrzucone w bok ramię, linia od barku do biodra wydawały się
męcząco znajome. Ale raczej nie mogłam znać tej osoby. Nie
znałam tu nikogo. To był lodowaty kraniec zimnej i odizolowanej
planety, odległej od radchaajańskiego pojęcia cywilizacji na tyle, na
ile to możliwe. Znalazłam się tutaj, na tej planecie, w tym mieście
tylko dlatego, że miałam własne pilne sprawy. Ciała na ulicy to nie
moje zmartwienie.
Niekiedy nie wiem, dlaczego robię to, co robię. Nawet po tak
długim czasie to wciąż dla mnie nowość, że nie wiem, nie mam
rozkazów do wykonania z minuty na minutę. Tak więc nie potrafię
wyjaśnić, dlaczego przystanęłam i jedną stopą uniosłam nagie
ramię, żeby zobaczyć twarz tej osoby.
Chociaż była zmarznięta, posiniaczona i zakrwawiona,
rozpoznałam ją. Nazywała się Seivarden Vendaai i dawno temu
należała do moich oficerów, młoda porucznik, która w końcu
awansowała na dowódcę własnego statku. Myślałam, że nie żyje od
tysiąca lat, a jednak niezaprzeczalnie była tutaj. Przykucnęłam
i poszukałam pulsu bądź najsłabszego drgnienia oddechu.
Jeszcze żyła.
Seivarden Vendaai już mnie nie obchodziła, nie odpowiadałam za
nią. I nigdy nie należała do moich ulubionych oficerów. Oczywiście
wypełniałam jej rozkazy, a ona nie dręczyła serwitorów ani nie
uszkodziła żadnego z moich segmentów (co niekiedy robili
oficerowie). Nie miałam powodów, żeby źle o niej myśleć.
Przeciwnie, cechowały ją maniery wykształconej,
dobrze
Zgłoś jeśli naruszono regulamin