Złota mucha.pdf

(2039 KB) Pobierz
Redaktor: Julita Jaske
Redaktor wydania: Anna Pawłowicz
Projekt okładki: Maciej Sadowski
Typografia: Piotr Sztandar-Sztanderski
© Copyright for text by Joanna Chmielewska,
Warszawa 2007
© Copyright for cover by Maciej Sadowski, Warszawa 2007
© Copyright for the Polish edition by Kobra Media Sp. z o.o.,
Warszawa 2007
ISBN 978-83-88791-89t5
Wydawca:
Kobra Media Sp. z o.o.
skr. poczt. 33, 00-712 Warszawa 88 www.chmielewska.pl
Dystrybucja:
L&L Firma Wydawniczo-Dystrybucyjna Sp. z o.o.
80-298 Gdańsk, ul. Budowlanych 64 F
Dział handlowy:
tel. (0-58) 340 55 29, fax (0-58) 344 13 38
e-mail:
hurtownia@ll.com.pl
infolinia: 0 801 00 31 10
www.ll.com.pl <http://www.ll.corn.pl>
www.ksiegarnia-ll.pl<http://www.ksiegarnia-ll.pl>
Przygotowanie do druku:
Page Graph
Druk i oprawa: opolgreife
Wszystkie trzy tragedie rozegrały się w tym samym miejscu i
zapewne tego samego dnia. Dzień musiał być piękny,
słoneczny, upalny, taki w którym drzewa pocą się z gorąca.
Pociły się też w tym tropikalnym upale właściwą sobie
substancją: żywicą.
Rosły owe sosny jakoś rozmaicie, nie tylko w wodzie i nie
tylko na suchym gruncie, albo może z wody wyrastały kwiaty,
wabiące barwą i wonią, bo na jednym pożywiał się motyl.
Składał i rozkładał ogromne, kolorowe skrzydła, nie
przeczuwając niebezpieczeństwa, i właśnie w momencie, kiedy
je rozłożył, z góry spłynęła kropla. Kapnęła tuż obok, wielka i
ciężka, nie zahaczyła porządnie ani motyla, ani kwiatka,
zaledwie musnęła całą grupę, ale to wystarczyło, żeby z wnętrza
roślinki i ze skrzydła motyla podniósł się obłok pyłu. Mała,
gęsta chmurka, którą zgarnęła następna spadająca kropla.
Trafiła w nią, skupiła mikroskopijne drobiny i razem z tym
pyłkiem dołączyła do poprzedniej. Kwiatek wytrzymał, ale
motyl zginął, bo bez pyłku na skrzydłach motyl żyć nie może.
Woda musiała tam być, skoro nieźle wyrośnięty narybek
lęgnął się z ikry. Ktoś zawsze pozostaje ostatni i ta ostatnia
rybka nie zdążyła. Liczne rodzeństwo odpłynęło, a ona została,
jeszcze z jajeczkiem na ogonku, dognana tonącymi w wodzie
gęstymi, potężnymi kroplami.
Wielka, złota mucha usiadła dla odpoczynku na odstającym
kawałeczku kory u podnóża drzewa. Rozpostarła lśniące
skrzydełka, czyściła je, z lubością rozkładała do słońca,
poruszała nóżkami i kręciła łebkiem. Nie widziała swojego
nieszczęścia, które spływało z góry, rosnąc stopniowo jak
lawina. Krople żywicy połączyły się w strumień, zatrzymały na
moment na drobnej nierówności, po czym spadły razem, całym
ciężarem. Prosto na nią. Mucha nie zdołała uczynić nic,
zamarła, unieruchomiona lepką substancją, która otoczyła ją
dookoła. I tak zdechła w tej nieruchomości, nie mając
najmniejszego pojęcia, że dzięki katastrofie zachowa na wieki
swoją urodę i zyska nieśmiertelność. Nie mogła także wiedzieć,
iż w całe wieki później istoty podobno wyższego rzędu, które na
razie jeszcze nie zdążyły się pojawić na młodej i pięknej Ziemi,
będą się dla niej i przez nią zabijać...
Minęło przeszło dwadzieścia milionów lat.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin