Gwiezdne Wojny 003 - The Old Republic Revan.pdf

(805 KB) Pobierz
Przekład
Jerzy Śmiałek
Grzegorz Ciecieląg
Aleksandra Jagiełowicz
Redakcja stylistyczna
Magdalena Stachowicz
Korekta
Halina Lisińska
Jolanta Kucharska
Projekt graficzny i ilustracja na okładce
ATTIK
Druk
Wojskowa Drukarnia w Łodzi Sp. z o.o.
Tytuł oryginału
The Old Republic: Revan
Copyright © 2011 by Lucasfilm Ltd. & ™.
All Rights Reserved.
Used Under Authorization.
For the Polish translation
Copyright © 2012 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 978-83-241-4216-3
Warszawa 2012. Wydanie I
Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o.
02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 63
tel. 22 620 40 13,22 620 8162
www.wydawnictwoamber.pl
Mojej żonie, Jennifer
BOHATEROWIE POWIEŚCI
Bastila Shan - Rycerz Jedi (kobieta)
Canderous Ordo - mandaloriański najemnik (mężczyzna)
Darth Nyriss - Mroczna Radna (Sithanka)
Darth Xedrix - Mroczny Radny (mężczyzna)
Meetra Surik - Rycerz Jedi (kobieta)
Murtog - szef ochrony (mężczyzna)
Revan - Mistrz Jedi (mężczyzna)
Lord Scourge - Lord Sithów (Sith)
Sechel - doradca (Sith)
T3-M4 - astromechanik (droid)
PROLOG
Tutaj mrok jest wieczny. Nie ma słońca, nie ma świtu, tylko wieczny mrok nocy. Jedyne
światło pochodzi od rozwidlonych języków błyskawic, wybuchających dziko pomiędzy chmurami.
Ich śladem niebo rozdziera grzmot, uwalniając strugi ulewnego, zimnego deszczu.
Nadchodzi burza i nie ma dokąd uciec.
Revan otworzył oczy. Straszliwa groza koszmaru obudziła go po raz trzeci z rzędu.
Leżał bez ruchu, w ciszy, skupiając się na swoim wnętrzu. Spróbował uspokoić bijące serce,
bezgłośnie powtarzając początek Kodeksu Jedi:
„Nie ma emocji - jest spokój”.
Poczuł wreszcie ogarniający go spokój, który przegnał nieracjonalną grozę jego snu.
Wiedział jednak, że nie powinien jej lekceważyć. Burza, prześladująca go za każdym razem, gdy
tylko zamknął oczy, była czymś więcej niż tylko koszmarem. Przywołana z najgłębszych
zakamarków umysłu, musiała mieć jakieś znaczenie. Chociaż stale próbował, Revan nie potrafił
odgadnąć, co też jego podświadomość próbowała mu powiedzieć.
Czy było to ostrzeżenie? Dawno utracone wspomnienia? Wizja przyszłości? A może
wszystkie te rzeczy naraz?
Starając się nie obudzić żony, wstał z łóżka i poszedł do łazienki, żeby ochlapać twarz
zimną wodą. Kątem oka zobaczył swoje odbicie w lustrze i uniósł wzrok, by się sobie przyjrzeć.
Nawet teraz, dwa standardowe lata po odkryciu swojej prawdziwej tożsamości, wciąż miał
trudności z myśleniem o postaci widzianej w lustrze jako o osobie, którą był, zanim Rada Jedi
przywróciła go Jasnej Stronie.
Revan: Jedi, bohater, zdrajca, zdobywca, łotr i zbawca. Był tym wszystkim, i nie tylko tym.
Był żywą legendą, wcieleniem mitów i baśni, postacią właściwie historyczną. W lustrze jednak
widział tylko zwykłego człowieka, który nie spał przez trzy noce.
Zmęczenie zaczęło być wreszcie widoczne. Jego trójkątna twarz stała się szczuplejsza,
bardziej wydłużona. Blada skóra tylko podkreślała ciemne kręgi pod głęboko osadzonymi oczami.
Oparł dłonie po obu stronach umywalki, pochylił głowę i westchnął ciężko. Długie do
ramion, czarne włosy opadły, zasłaniając mu twarz jak ciemna kurtyna. Po chwili wyprostował się i
odgarnął włosy z powrotem na miejsce palcami obu dłoni.
Poruszając się cicho, wyszedł z łazienki i przez niewielki salon wyszedł na balkon. Tam w
końcu się zatrzymał, by popatrzeć na niekończące się gmachy planety-miasta Coruscant.
Ruch nigdy nie zamierał w stolicy galaktyki, a szum śmigających wokół promów wydawał
się Revanowi dziwnie kojący. Wychylił się przez barierkę tak mocno, jak tylko mógł, ale i tak nie
był w stanie przebić wzrokiem ciemności na tyle, by dojrzeć znajdującą się setki pięter niżej
powierzchnię planety.
- Nie skacz. Nie mam ochoty sprzątać mokrej plamy.
Odwrócił się, słysząc dobiegający zza jego pleców głos Bastili.
Stała na progu drzwi balkonowych, zawinięta w kołdrę, by ochronić się przed nocnym
chłodem. Jej długie brązowe włosy, zazwyczaj związane na czubku głowy i tworzące krótki kucyk,
teraz zwisały luźno, splątane podczas snu. Blask miasta tylko częściowo oświetlał jej twarz, ale
Revan wyraźnie widział, jak wygina usta w szelmowskim uśmiechu. Chociaż najwyraźniej
żartowała, na jej twarzy rysowała się autentyczna troska.
- Przepraszam - powiedział, cofając się od barierki i odwracając w stronę żony. - Nie
chciałem cię obudzić. Musiałem się po prostu przewietrzyć.
- Może powinieneś porozmawiać z Radą Jedi? - zasugerowała Bastila. - Mogliby ci pomóc.
- Chcesz, żebym poprosił Radę o pomoc? - powtórzył. - Chyba wypiłaś zbyt wiele tego
koreliańskiego wina do obiadu.
- Są ci coś winni - upierała się Bastila. - Gdyby nie ty, Darth Malak zniszczyłby Republikę,
wyeliminował Radę i wybił niemal wszystkich Jedi. Mają wobec ciebie dług wdzięczności!
Revan nie odpowiedział od razu. Mówiła prawdę - to on powstrzymał Dartha Malaka i
zniszczył Gwiezdną Kuźnię. Ale to nie była taka prosta sprawa. Przedtem Malak był uczniem
Revana. Sprzeciwiając się woli Rady, razem poprowadzili armię Jedi i żołnierzy Republiki przeciw
mandaloriańskim najeźdźcom, zagrażającym koloniom w Zewnętrznych Rubieżach... by powrócić
nie jako bohaterowie, ale jako zdobywcy.
Revan i Malak razem chcieli zniszczyć Republikę. Ale Malak zdradził swojego Mistrza i
Revan został pojmany przez Radę Jedi. Był ledwie żywy, a jego ciało i umysł zostały poważnie
uszkodzone. Rada uratowała mu życie, ale także odebrała pamięć - i przekuła go na broń, której
mogła użyć przeciw Darthowi Malakowi i jego zwolennikom.
- Rada nie jest mi niczego winna - wyszeptał Revan. - Całe dobro, jakie uczyniłem, nie
równoważy zła, którego się dopuściłem wcześniej.
Bastila uniosła dłoń i delikatnie, ale stanowczo zasłoniła nią usta Revana.
- Nie mów tak. Nie mogą cię obwiniać za to, co się wydarzyło. Już nie. Nie jesteś tym
samym człowiekiem, co kiedyś. Revan, którego znam, jest bohaterem. Obrońcą Jasnej Strony.
Pomogłeś mi wrócić, kiedy Malak przeciągnął mnie na Ciemną Stronę.
Revan sięgnął do szczupłej dłoni spoczywającej na jego ustach i objął ją palcami.
- Tak jak ty i Rada pomogliście wrócić mnie.
Bastila odwróciła się, a Revan w jednej chwili pożałował, że to powiedział. Wiedział, że
wstydziła się swojego udziału w pojmaniu go i roli, jaką odegrała w wymazaniu jego pamięci.
- To, co zrobiliśmy, było złe. Wtedy wydawało mi się, że nie mieliśmy wyboru, ale gdybym
musiała to zrobić znowu...
- Nie - przerwał jej Revan. - Nie chciałbym, żebyś postąpiła inaczej. Gdyby tamto się nie
wydarzyło, być może nigdy bym cię nie spotkał.
Odwróciła się znów w jego stronę i ujrzał w jej oczach ból i rozgoryczenie.
- To, co zrobiła ci Rada, nie było słuszne - upierała się. - Zabrali ci twoje wspomnienia!
Ukradli twoją tożsamość!
- Ale wszystko wróciło - zapewnił ją Revan, tuląc ją do siebie. - Musisz uwolnić się od
gniewu.
Nie walczyła z jego objęciami, chociaż w pierwszej chwili stała sztywno. Potem poczuł, jak
napięcie ustępuje z jej ciała. W końcu oparła głowę na jego ramieniu.
- Nie ma emocji. Jest spokój - wyszeptała, powtarzając na głos te same słowa, w których
Revan szukał pocieszenia kilka minut wcześniej.
Stali tak w ciszy, trzymając się w ramionach, aż Revan poczuł, że jego żona drży.
- Zimno tu - powiedział. - Powinniśmy wrócić do środka.
Dwadzieścia minut później Bastila spała spokojnie, za to Revan leżał z otwartymi oczami,
gapiąc się w sufit.
Myślał o tym, co Bastila powiedziała o Radzie. Że odebrali mu jego tożsamość. Jego umysł
dał się wyleczyć i wiele wspomnień powróciło razem z jego osobowością. Wiedział jednak, że
wielu elementów nadal brakowało, że być może utracił je na zawsze.
Jako Jedi rozumiał, jak ważne jest odrzucenie gniewu i rozgoryczenia, ale to nie znaczyło,
że nie powinien się zastanawiać, co właściwie stracił.
Coś przydarzyło się jemu i Malakowi poza Zewnętrznymi Rubieżami. Wyruszyli pokonać
Mandalorian, a wrócili jako adepci Ciemnej Strony Mocy. Oficjalna wersja wydarzeń głosiła, że
skaziła ich pradawna potęga Gwiezdnej Kuźni, ale Revan podejrzewał, że tak naprawdę wydarzyło
się coś jeszcze. Był też pewien, że miało to jakiś związek z jego koszmarami.
Straszliwy świat grzmotów i błyskawic, skąpany w wiecznej nocy.
Znaleźli z Malakiem... coś. Nie mógł sobie przypomnieć co to takiego było, ale bał się tego
w głębi duszy. Skądś wiedział, że czymkolwiek jest ten straszliwy sekret, na pewno jest
zagrożeniem o wiele większym niż Mandalorianie albo Gwiezdna Kuźnia. I był przekonany, że
wciąż się tam czai.
Nadchodzi burza i nie ma dokąd uciec.
CZĘŚĆ I
ROZDZIAŁ 1
Lord Scourge podniósł kaptur płaszcza, schodząc z pokładu promu, by osłonić się przed
podmuchami wiatru i uderzeniami deszczu. Burze były częstym zjawiskiem na Dromund Kaas -
ciemne chmury wiecznie przesłaniały słońce, odbierając pojęciom „dzień” i „noc” jakiekolwiek
znaczenie. Jedynym naturalnym źródłem oświetlenia były częste rozbłyski piorunów
rozdzierających niebo, ale łuna znad portu kosmicznego i pobliskiego miasta Kaas zapewniały aż
nadto światła jak na jego potrzeby.
Potężne burze elektryczne były materialnym przejawem otaczającej planetę potęgi Ciemnej
Strony - potęgi, która tysiąc lat temu ponownie przywiodła tutaj Sithów, gdy ich przetrwanie
wisiało na włosku.
Po straszliwej porażce w Wielkiej Wojnie Nadprzestrzennej spośród zdziesiątkowanych
Lordów Sithów wyłonił się Imperator, który poprowadził swoich zwolenników na rozpaczliwy
exodus ku najodleglejszym zakątkom galaktyki. Uciekając przed armiami Republiki i nieubłaganą
zemstą Jedi, Sithowie w końcu osiedlili się daleko poza granicami znanej swoim wrogom
przestrzeni, na tym dawno zapomnianym, ojczystym świecie.
Tam, bezpiecznie ukryci przed Republiką, Sithowie rozpoczęli odbudowę swojego
Imperium. Za przykładem Imperatora - nieśmiertelnego i wszechpotężnego zbawcy, który nimi
władał od tysiąca lat - porzucili hedonistyczny styl życia swoich barbarzyńskich przodków.
Stworzyli potem niemal idealne społeczeństwo, w którym prawie każdym aspektem życia
codziennego kierowały imperialne siły zbrojne. Rolnicy, mechanicy, nauczyciele, kucharze,
sprzątacze - wszyscy stali się częściami wielkiej machiny, trybikami wyszkolonymi, by wykonywać
swoje zadania z maksymalną dyscypliną i wydajnością. W rezultacie Sithom udawało się podbijać i
zniewalać planetę za planetą w niezbadanych regionach galaktyki, aż ich potęga i wpływy stały się
porównywalne z tymi, jakimi dysponowali w swojej wspaniałej przeszłości.
Kolejna błyskawica przecięła niebo, na moment oświetlając ogromną cytadelę rzucającą
cień na miasto Kaas. Zbudowana przez niewolników i oddanych zwolenników, cytadela była
zarazem pałacem i fortecą, niezdobytym miejscem spotkań Imperatora i dwunastki starannie
dobranych Lordów Sithów, tworzących jego Mroczną Radę.
Dekadę temu, gdy Scourge po raz pierwszy przybył na Dromund Kaas, jeszcze jako młody
uczeń, poprzysiągł sobie, że pewnego dnia postawi stopę w dostępnych tylko wybranym
korytarzach cytadeli. Nie dostąpił jednak tego przywileju ani razu przez te wszystkie lata, jakie
szkolił się w Akademii Sithów na obrzeżach miasta Kaas. Był jednym z najlepszych uczniów,
chwalonym przez nauczycieli za potęgę w Mocy i fanatyczne oddanie tradycjom Sithów. Tylko że
akolici nie mieli wstępu do cytadeli. Jej sekrety były zarezerwowane wyłącznie dla sług Imperatora
i Mrocznej Rady.
Z wnętrza budynku niezaprzeczalnie emanowała mroczna potęga. Już jako akolita Scourge
czuł tę czystą, trzaskającą energię każdego dnia. Korzystał z niej, skupiając umysł i ducha, by
wypełniać nią swoje ciało i zyskać siłę, która by mu pomogła przetrwać brutalne sesje treningowe
w Akademii.
Teraz, po niemal dwóch latach nieobecności, wrócił na Dromund Kaas. Stojąc na lądowisku,
ponownie czuł Ciemną Stronę, przenikającą go aż do szpiku kości intensywnym żarem, który z
nawiązką rekompensował dojmujący wiatr i lodowaty deszcz. Ale nie był już teraz zwykłym
uczniem. Scourge powrócił do serca imperialnej potęgi jako pełnoprawny Lord Sithów.
Wiedział, że ten dzień w końcu nadejdzie. Po ukończeniu Akademii Sithów miał nadzieję na
przydział na Dromund Kaas. Tymczasem posłano go na obszary graniczne Imperium, by pomógł
stłumić serię lokalnych powstań na świeżo podbitych planetach. Scourge podejrzewał, że była to
swego rodzaju kara. Prawdopodobnie to jeden z instruktorów Akademii, zazdrosny o potencjał
błyskotliwego ucznia, zarekomendował wysłanie go jak najdalej od stolicy Imperium. Wszystko po
to, żeby spowolnić jego wspinaczkę na szczyty sithańskiego społeczeństwa.
Niestety Scourge nie miał dowodów na poparcie tej teorii. Zresztą, nawet wygnany do
Zgłoś jeśli naruszono regulamin