Gwiezdne Wojny 160 - Przeznaczenie Jedi IX - Apokalipsa.pdf

(1144 KB) Pobierz
PRZEZNACZENIE JEDI IX
APOKALIPSA
TROY DENNING
Przekład
Błażej Niedziński
Redakcja stylistyczna
Magdalena Stachowicz
Korekta
Renata Kuk
Barbara Cywińska
Projekt graficzny i ilustracja na okładce
Ian Keltie
Ilustracja z tyłu okładki
© Edith Held/Corbis (twarz mężczyzny)
© Pete Leonard/Corbis (twarz kobiety)
Druk
Wojskowa Drukarnia w Łodzi Sp. z o.o.
Tytuł oryginału
Fate of the Jedi: Apocalypse
Copyright © 2012 by Lucasfilm, Ltd. & ® or ™ where indicated.
All Rights Reserved.
Used Under Authorization.
For the Polish translation
Copyright © 2012 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.
ISBN 978-83-241-4348-1
Warszawa 2012. Wydanie I
Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o.
02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 63
tel.22 620 40 13, 22 620 81 62
www.wydawnictwoamber.pl
Sue Rostoni
Praca z Tobą w Rozszerzonym Wszechświecie Gwiezdnych Wojen była radością i
zaszczytem.
Dobrej zabawy przy następnej przygodzie!
BOHATEROWIE POWIEŚCI
Abeloth - istota płci żeńskiej
Allana Solo - dziewczynka
Ben Skywalker - Rycerz Jedi (mężczyzna)
C-3PO - droid protokolarny
Corran Horn - Mistrz Jedi (mężczyzna)
Han Solo - kapitan „Sokoła Millenium” (mężczyzna)
Jagged Fel - przywódca Imperium Galaktycznego (mężczyzna)
Jaina Solo - Rycerz Jedi (kobieta)
Leia Organa Solo - Rycerz Jedi (kobieta)
Luke Skywalker - Wielki Mistrz Jedi (mężczyzna)
R2-D2 - droid astromechaniczny
Raynar Thul - Rycerz Jedi (mężczyzna)
Saba Sebatyne - Mistrzyni Jedi (Barabelka)
Tahiri Veila - była Rycerz Jedi (kobieta)
Vestara Khai - była uczennica Sithów (kobieta)
Wynn Dorvan - pełniący obowiązki przywódcy Galaktycznego Sojuszu (mężczyzna)
ROZDZIAŁ 1
Gwiezdny liniowiec wszedł na orbitę wokół planety Coruscant i za obserwacyjnym bąblem
pojawił się migoczący wzór miliarda złotych świateł. Przez tysiąc wieków konfliktów te światła
świeciły nieustannie. Nic nie mogło przyćmić ich blasku - ani rakatańska niewola, ani tyrania
Imperium, ani chaos wojny domowej. I nadal świeciły w tej nowej erze pełzającego cienia, w której
wrogowie rządzili Galaktycznym Sojuszem, a Lordowie Sithów spali w Świątyni Jedi. Wszystkie te
błyszczące światła sprawiały jednak, że Jaina Solo zadawała sobie pytanie, czy bilion mieszkańców
Coruscant obchodzi w ogóle wynik nadciągającej wojny - czy ma to dla nich jakiekolwiek
znaczenie, że żyją pod rządami Sithów, póki ten miliard świateł ciągle świeci.
Odpowiedź nadeszła niemal natychmiast w formie ciemnej smugi w Mocy, która mogła
oznaczać tylko Sitha. Jaina przeniosła wzrok na wnętrze liniowca, gdzie nieprzebrana masa
pasażerów wisiała w swoich uprzężach tranzytowych, uwiązana do ścian ładowni w klasie
ekonomicznej. Pomiędzy nimi krążył inspektor Coruscańskiego Urzędu Imigracyjnego. Jego
plecak, służący do poruszania się w warunkach zerowej grawitacji, cicho posykiwał, gdy urzędnik
odwracał się, sprawdzając czipy identyfikacyjne i pobierając „opłaty za przyspieszenie
formalności”. Za nim podążała eskorta złożona z dwóch Bothan, którzy pogardliwie marszczyli
pyski za każdym razem, kiedy ich przełożony wymuszał kolejną łapówkę.
Jaina chciała wierzyć, że inspektor był po prostu chciwym Mieczem Sithów, próbującym
nabić sobie kabzę, nie miała jednak złudzeń. Vestara Khai, która dopiero co porzuciła Zapomniane
Plemię Sithów, przestrzegła oddziały szturmowe, żeby niczego nie przyjmować za pewnik.
Udzielając wskazówek, Vestara podkreślała, że Sithowie nie są głupi. Po przeniknięciu do Senatu
Galaktycznego Sojuszu szybko przejęli kontrolę nad Coruscańskim Urzędem Imigracyjnym i
innymi kluczowymi instytucjami. Zapewne spodziewali się przybycia Jedi i wypatrywali szpicli - a
drobne wymuszenia były idealną przykrywką dla kogoś próbującego zidentyfikować wrogich
agentów.
Inspektor zatrzymał się przed parą rodzeństwa rasy ludzkiej. Oboje byli pod trzydziestkę,
szczupli i atrakcyjni. Mieli czujne spojrzenia i małe, pełne wyrazu usta. Siostra miała rudobrązowe
włosy, a jej brat po prostu brązowe. Ich bezwzględna lojalność wobec siebie widoczna była choćby
po tym, jak trzymali się tuż obok siebie, odwracając się w stronę urzędników imigracyjnych.
Inspektor ustawił się na wysokości rodzeństwa - głową w dół w stosunku do Jainy - i
przyglądał im się bez słowa. Nawet nie zaczynał sprawdzać dokumentów. Niespodziewana zmiana
w rutynowej procedurze sprawiła, że Jainę przeszedł zimny dreszcz, ale wzięła głęboki oddech i
zmusiła się do zachowania spokoju. Gdyby jej niepokój ujawnił się w Mocy, utwierdziłby tylko
inspektora w przekonaniu, że natrafił na coś wartego zbadania.
Rodzeństwo, Rycerze Jedi Valin i Jysella Hornowie, cały czas trzymali w rękach dokumenty
i wyglądali na zwykłych, troszkę zdenerwowanych pasażerów. Inspektor zmrużył oczy, czekając,
aż zdradzą się jakimś głupim zachowaniem. Jaina podejrzewała, że nigdy się nie dowie, co
przykuło uwagę Sitha, ale zrozumiała, że wskazuje to na jedyną słabość opracowanego przez
Mistrzów Jedi planu ataku. Ci Sithowie byli ostrożni i bystrzy - i było ich dziesięć razy więcej niż
Jedi.
- Dokumenty - powiedział w końcu inspektor.
Valin i Jysella wyciągnęli ręce, w których trzymali małe saszetki zawierające potwierdzenie
zapłaty, fałszywy czip identyfikacyjny i opłatę za przyspieszenie formalności. Inspektor wziął
dokumenty Jyselli, wsunął jej czip do czytnika i porównał go z miejscem pochodzenia podanym na
paragonie.
- Urodziłaś się na Kalli Siedem? - spytał inspektor.
- Zgadza się - skłamała Jysella. - Tak samo jak mój brat.
Inspektor zerknął na Valina i zwracając się do niego, zapytał:
- To rodzinna wycieczka?
Valin pokręcił głową.
- Nie, moja siostra i ja podróżujemy sami.
- Ach tak? - Były to zwykłe pytania, jakie celnicy w całej galaktyce zadawali, szukając luk
w przekazie. Jednak Jaina wiedziała, że prawdziwy test odbywa się na innym poziomie. Inspektor
obserwował ich aurę w Mocy, doszukując się cierpkiego posmaku kłamstwa. - A więc
przylecieliście z wizytą do rodziny?
- Nie - odparła pewnym głosem Jysella. Jak każdy Jedi wchodzący w skład sił szturmowych,
poświęciła kilka tygodni na doskonalenie umiejętności kłamania bez zdradzania się w Mocy. -
Jesteśmy turystami.
- Rozumiem. - Inspektor spojrzał ponownie na jej paragon, po czym odezwał się do Valina
niedbałym tonem: - Cztery tysiące kredytów to mnóstwo pieniędzy za to, żeby zobaczyć parę
zabytków i muzeów. Trzeba było skorzystać z HoloNetu.
- I spędzić resztę życia w kierownictwie niższego szczebla? - odparował Valin. - Raczej nie.
- Jeśli ktoś nie był na Coruscant - dodała Jysella - to nie ma perspektyw w UHI.
- UHI? - spytał inspektor.
- Unlimited Horizons Incorporated - wyjaśniła takim tonem, jakby zakładała, że wszyscy
wiedzą, co oznacza ten skrót. - No wie pan, to, które kontroluje większość zasobów palodenitu w
Sektorze Wspólnym.
- Aaa... to UHI. - Inspektor był najwyraźniej zbity z tropu, tak jak przewidziała Vestara.
Największą słabością Zapomnianego Plemienia był ich brak rozeznania w realiach galaktyki.
Vestara twierdziła, że najlepszym sposobem na zepchnięcie do defensywy członka Plemienia
udającego kogoś innego było wykorzystanie tej niewiedzy. - Tyle ich jest...
Kiedy inspektor schował łapówkę do kieszeni i oddał Jyselli jej dokumenty, Jaina w końcu
odetchnęła swobodniej. Skierowała ponownie wzrok na obserwacyjny bąbel i zobaczyła, że
„Szpetna Dama” mija linię terminatora, kierując się ku jasnej stronie Coruscant. Wiedziała, że już
niedługo znajdzie się na powierzchni i stanie do walki o ocalenie swojego ojczystego świata... po
raz kolejny.
Bazel Warv był Zielonym Młotem, słynnym ramoańskim zapaśnikiem biorącym udział w
walkach w stanie nieważkości. Seff Hellin był jego ludzkim menedżerem, Vaala Razelle zaś
arconiańską asystentką Seffa. Cała trójka przybyła właśnie z układu bothańskiego, gdzie Bazel
stoczył kilka pojedynków, i wylądowała w Porcie Kosmicznym Galaktycznego Centrum, skąd mieli
się udać na walkę o tytuł mistrzowski w Iblis Globe. Bazel musiał tylko zapamiętać to wszystko - i
uwierzyć w to. Wiara była kluczem do oszukania użytkownika Mocy, potrafiącego wykryć
kłamstwo. Jeśli tylko Bazel naprawdę będzie się czuł jak Zielony Młot - najnowsza, największa
wschodząca gwiazda Pangalaktycznej Federacji Powietrznych Zapasów - nie powinien mieć
kłopotów z oszukaniem inspektorów Coruscańskiego Urzędu Imigracyjnego. Tak zapewniała go
jego przyjaciółka, Yaqeel Saav’etu.
Bazel spojrzał na morze głów w hali przylotów numer 757 i dostrzegł Yaqeel stojącą trzy
rzędy dalej. Była już przy stanowisku inspektorów, razem z drugim bothańskim Jedi, Yantaharem
Bwua’tu. Dwoje Rycerzy Jedi, ubranych w popielatoszare tabardy biznesistot, stało na czele długiej
kolejki pasażerów czekających na wpuszczenie na planetę, która niegdyś przyjmowała przybyszów
z otwartymi ramionami. Jak dotąd, społeczeństwo Coruscant zdawało się wierzyć, że te nowe
środki Ostrożności są efektem napływu baronów przyprawowych, a Bazel był z tego zadowolony.
Nie było potrzeby, żeby obywatele Coruscant mieli ucierpieć - zwłaszcza że Jedi przybywali po to,
aby ich ocalić.
Wcześniej jednak Jedi musieli minąć stanowisko Urzędu Imigracyjnego, a ta część planu nie
przebiegała najlepiej w przypadku Yaqeel i Yantahara. Do durosjańskiego inspektora dołączyła
jego przełożona, jasnowłosa kapitan o wąskich oczach; według Bazela była całkiem ładna jak na
człowieka. Zasypywała Bothan pytaniami z taką prędkością, że nie nadążali odpowiadać. W
pobliżu zaś stał w gotowości oddział strażników Służby Bezpieczeństwa Galaktycznego Sojuszu w
pancerzach. Zdecydowanie coś było nie tak.
Bazel nadstawił ucha w kierunku Yaqeel, wygłuszając panujący w hali gwar i otwierając się
Zgłoś jeśli naruszono regulamin