Cormudian Suren - Uniwersum Metro 2033 Dziedzictwo przodków.txt

(614 KB) Pobierz
Cormudian Suren - Uniwersum 09 Metro 2033 Dziedzictwo przodków

 	 Spis treci 

 	Okładka
 	Strona Tytułowa
 
 	Prolog
 	Częć I - Mgła
 	Częć II - Twierdza
 	Częć III - Tod Mit Uns
 	Epilog
 
 	Przypisy
 
 	Od autora
 	Prolog

 	Dawno temu

 	Ceglane mury zniknęły już sto kroków wczeniej. Stało się to jako niezauważenie. Ciekawe dlaczego? Ach tak! Tam przecież było osuwisko. Zatrzymany w czasie upadek masywnej płyty z sufitu wyhamowany przez wygięte w paragraf, przeżarte rdzš stalowe pręty zbrojeniowe. W lad za zawaliskiem nieubłaganie pełzły korzenie drzew, szukajšc jakiejkolwiek szpary w gruncie, by jš wypełnić.

 	Przecisnęli się przez wšskš szczelinę i ruszyli dalej prostym korytarzem. I dopiero teraz dotarło do nich, że idealnych w swej łukowej formie sklepień z czerwonej cegły oraz murów naznaczonych zmarszczkami staroci i pamištkami dawno minionej wojny już nie ma. Sš za to surowe geometryczne formy podporzšdkowane zasadzie kšta prostego. Pionowe ciany. Poziomy sufit. I wszystko z żelazobetonu. ciany nosiły lady osłon z desek, na które niegdy ten beton wylewano. Gdzieniegdzie dało się nawet dojrzeć odbity wzór drzewnych włókien. Na cianach nie było już napisów w rodzaju: Coj żyje, Katia + Pietia, FRK-17, Eminem, Ola - daje + 7955 555 i tak dalej. Napisy w ogóle zniknęły. Po prostu goły beton. Zardzewiałe metalowe uchwyty pod sufitem miały podtrzymywać wiszšce tam dawniej kable. W niektórych miejscach przewody zachowały się i dyndały teraz żałonie. Sam korytarz był niezbyt szeroki. Gdzieniegdzie w cianach znajdowały się nisze, tak jakby powinny tam być drzwi. Ale wystarczyło powiecić latarkš, by dojrzeć, że wnęki o głębokoci zaledwie kilkudziesięciu centymetrów kończyły się takš samš głuchš cianš. W takim razie po co tu były? Pomyleli tak pewnie wszyscy, ale tylko Rusłan powiedział to na głos:

 	- A to po jakš cholerę? - Wszedł do wnęki i poklepał cianę dłoniš.

 	- A licho wie. - Jegor o przezwisku Chrust wzruszył ramionami, wiecšc latarkš to na cianę, to na tyłek Lenki w obcisłych dżinsach.

 	- Przestań - fuknęła Lenka, wycelowała w Chrusta aparat fotograficzny i zawieciła mu w oczy lampš błyskowš.

 	- Czy ty zgłupiała?! - zawołał chłopak, potrzšsajšc głowš i krzywišc się. Na ekranie cyfrówki zastygła kostropata fizjonomia Jegora na moment przed tym, jak mocno zacisnšł powieki i gwałtownie się odwrócił, miotajšc przekleństwa pod adresem dziewczyny.

 	- Ej, Chrust! - warknšł Rusłan, najwyższy i najsilniejszy z całej czwórki. - Bo zaraz oberwiesz!

 	- To powiedz swojej dupie

 	- I za dupę też!

 	Pochód zamykał Saniok. Koledzy nazywali go Harry Potek. Aż się prosił o takie przezwisko. Niski. W okularach. Ze miesznie poważnym wyrazem twarzy jak na siedemnastoletniego wyrostka. No i mocno się pocił. Jego niepozornoć wprost zmuszała go, by był najbardziej oczytany i inteligentny z całej grupy. I oczywicie żeby był prawiczkiem. Rusik Kałancza miał Lenkę. Jegor Chrust w ogóle miał dziewczyny, za każdym razem innš, nie tylko ze szkoły, ale nawet studentki. A spocony Saniok miał ksišżki, internet i najlepsze oceny w klasie. Ze wszystkich przedmiotów oprócz wuefu. A do tego wiedział, jak dostać się do podziemi pod Pištym Fortem, omijajšc jego kompleks muzealny.

 	- Była tu pewnie jaka tablica rozdzielcza - powiedział cicho, wiecšc latarkš we wnękę i przyglšdajšc się uważnie cianie dookoła niej. - O, z sufitu idš mocowania. To znaczy, że szedł tędy kabel.

 	- Jaka rozdzielnica? - odwrócił się do niego Chrust.

 	- Elektryczna.

 	- Kujon wszystko rozkminił - prychnšł Jegor, odwracajšc się do pozostałych.

 	- Masz jakie inne wersje?

 	- Ależ nie mam, nie mam. Ty jeste ten mšdry, my po prostu idziemy obok - mrugnšł do niego Jegor.

 	- Dobrze było pomarudzić. A teraz w drogę! - machnšł latarkš Rusłan.

 	Lenka cyfrówkš pstryknęła zdjęcie wnęki i dogoniła swojego chłopaka.

 	- Ciekawe. Pišty Fort jest jeszcze większy, niż opowiadajš - powiedziała z podziwem.

 	- To nie jest jeszcze Pišty Fort - przybierajšc poważnš minę, powiedział Sańka, który zamykał pochód i cišgle spoglšdał na Lenę. Bardzo często marzył, by być taki wysoki i wysportowany jak Rusłan. Może wtedy Lenka szłaby obok niego jak wierny piesek?

 	- Jak to nie? - odwrócił się Chrust. - Przecież weszlimy do Pištego Fortu.

 	- Weszlimy do szybu obok niego. I już z niego wyszlimy. Te podziemia majš trochę innš architekturę. I wiek. Jestemy teraz w korytarzu, który łšczył fort z czym innym.

 	- A z czym?

 	- Na razie nie wiem. Mogę powiedzieć, że z tego wszystkiego, do czego się dokopałem w bibliotece i internecie, wynika, że pod Kaliningradem mało tego, pod całymi Prusami Wschodnimi sš takie podziemia, że się w pale nie mieci!

 	- Wszystko to w większoci wymysły - zabrzmiał głos Rusłana.

 	Sania zmarszczył brwi. Nie lubił, kiedy Rusik starał się sprawiać wrażenie mšdrzejszego od niego. Co jak co, ale intelekt był w tym towarzystwie przymiotem przede wszystkim Harryego Potka. I nie zamierzał oddawać jedynego bastionu swojej kiepskiej, mimo wszystko, samooceny.

 	- A gdzie teraz jeste? W wymylonym korytarzu?

 	- Ten korytarz jeszcze nic nie znaczy. Takich podziemi jest pełno i wokół miasta. I pod Bałtyjskiem. I w Czerniachowsku. I cholera wie gdzie jeszcze. W Riabinowce na przykład.

 	- No i sam sobie odpowiedziałe - umiechnšł się Saniok. - Do czego służš te tunele? Do spacerów? Dokšd przecież prowadzš? Pamiętasz, jak w Domu Kultury Marynarzy, gdzie tak lubisz chodzić z Lenkš na dyskoteki, znaleli całš fabrykę panzerfaustów? Kilka pięter pod ziemiš, Niemcy to wszystko zatopili. A kiedy odkryto ich istnienie?

 	- No, chyba z dziesięć lat temu.

 	- Sam widzisz! Rosjanie mieszkali tu przez pół wieku, zanim dowiedzieli się, co majš pod nogami w jednym tylko budynku. I to dopiero kiedy w Niemczech postanowiono przekazać nam jakie odnalezione archiwa dotyczšce Königsberga. Nie mamy pojęcia, co tu się jeszcze kryje pod ziemiš. Nie znamy nawet małej częci tego wiata. Nawiasem mówišc, z DKM-u do obecnego Domu Sztuk można było przejć bez wychodzenia na powierzchnię. Wszystkie piwnice budynków były połšczone tunelami. Tak więc centralna Kneiphöfische Langgasse była zdublowana pod ziemiš.

 	- Co to za Knajpisze Lagasa? - odwrócił się Chrust.

 	- Kneiphöfische Langgasse - poprawił go Saniok. - Tak się kiedy nazywał Prospekt Lenina.

 	- Kurde! Konstantynopolitańczykowianeczka normalnie. A ja mylałem, że Prospekt Lenina za Niemca nazywał się Prospekt Hitlera - zachichotał Chrust.

 	Zawtórował mu miech Rusłana.

 	- Och, Rusik, a co jak znajdziemy Bursztynowš Komnatę? - Lenka złapała Kałancza za rękę. - Wyobrażasz sobie? Dostaniemy nagrodę?

 	- A pewnie. Jeszcze pokażš nas w Kaskadzie [1] - mruknšł idšcy przodem Jegor.

 	- Fajnie by było! Nie, Rusik?

 	- Tak czy owak, Sania, sam się zastanów, kiedy by zdšżyli wybudować podziemne miasto, w które tak wierzysz? Bo ile lat faszyci rzšdzili w Niemczech?

 	- Faszyci nigdy nie byli w Niemczech u władzy - pokręcił głowš Saniok.

 	Wszyscy odwrócili się i spojrzeli na niego. Jegor nawet podniósł rękę w gecie zwycięstwa, wskazujšc kolegę palcem, i wydusił z siebie:

 	- Aaa! Zagalopowałe się, Potek! Głupich chcesz z nas zrobić! Jak to nie byli u władzy? A Hitler to kim był, krysznowcem?

 	- Faktycznie, Saniok. Co ty za bzdurę teraz chlapnšłe? - rozłożył ręce Rusłan.

 	- Ech, durnie - westchnšł Harry. - Faszyci, zapamiętajcie to sobie, rzšdzili we Włoszech. W Niemczech byli narodowi socjalici.

 	- A co za różnica? - zapytała Lenka.

 	- Ano taka, że na przykład faszyci nigdy nie przeladowali Żydów.

 	Jegor wybuchnšł miechem:

 	- Teraz to pojechałe, kujonie!

 	- Daj spokój!

 	- Czekaj no! - machnšł rękš Rusłan. - Niech będš nazici, nie w tym rzecz. Ale tak czy owak: ile lat rzšdzili? Nie zdšżyliby czego takiego zbudować.

 	- Po pierwsze, nie mówiłem o podziemnym miecie. Chociaż go nie wykluczam. Mówiłem o przewodach i tunelach łšczšcych ważne obiekty. A jeli chodzi o czas Zapomniałe o jednym istotnym czynniku.

 	- Jakim?

 	- Miliony niewolników, którzy pod grobš mierci i tortur będš robić, co zechcesz przez okršgłš dobę, żeby tylko dostać miskę zupy i przeżyć. I jeszcze co. Mam dla ciebie przykład. Wehrwolf.

 	- Że co?

 	- Wehrwolf. Wilkołak. Albo, w innym tłumaczeniu, zbrojny wilk. Tak nazywała się kwatera Hitlera pod Winnicš. Niemcy zajęli te tereny w czterdziestym pierwszym. Nasi wyparli ich stamtšd w czterdziestym czwartym. Tylko trzy lata. I w tym krótkim czasie na pustkowiu pojawił się niezwykły bunkier. I nie tylko bunkier, ale i infrastruktura. Wojskowe miasteczko. Dookoła posadzono drzewa i krzewy dla kamuflażu. Lotnisko, by chronić kwaterę z powietrza. Elektrownia. A przecież i o Wehrwolfie praktycznie nic nie wiadomo. Dopiero niedawno okazało się, że jest tam podwyższone promieniowanie. A w końcu to Ukraina. Tutaj za były Niemcy. Ich terytorium. Czasu i więniów obozów koncentracyjnych mieli aż nadto. A były jeszcze podziemne korytarze fortyfikacji z czasów Drugiej Rzeszy i podziemia zbudowane przez zwariowanych na tym punkcie Krzyżaków siedemset lat wczeniej. Nie można też zapominać o tajnych podziemnych kryjówkach pogańskich Prusów, chowajšcych się tam przed Krzyżakami, którzy urzšdzali sobie na nich polowania. Wszystko to można było wykorzystać - i z pewnociš wykorzystywano - przy budowie tajnej infrastruktury.

 	- Kurczę, Saszka, jak ci się to wszystko mieci pod kopułš? - Lenka chciała chyba powiedzieć mu komplement, ale chłopak odebrał to jako szyderstwo. Spojrzał ponuro na dziewczynę i wycedził:

 	- Dużo tam zostaje miejsca, jak się odejmie myli o modnych ciuszkach i piosenki Ranetek [2].

 	- Idiota! -...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin