Edgar Cayce Atlantyda.DOC

(623 KB) Pobierz
Edgar Evans Cayce

1

16

 

 

 

Edgar Evans Cayce

EDGAR CAYCE ATLANTYDA

PRZEDMOWA

Kim był Edgar Cayce?

Setki książek napisano o Edgarze Cayce (czyt.: Kejsi) i wiele milionów ich egzemplarzy zostało już sprzedanych. Dziesiątki z tych książek szczegółowo opisują jego życie oraz ponadnaturalne uzdolnienia. Edgar Cayce przedstawiony został także w niezliczo­nej ilości artykułów w magazynach i czasopismach całego świata, począwszy od roku 1900 do dnia dzisiejszego.

Co tak niezwykłego wiąże się z jego osobą?

W swoim zwykłym życiu "chodzący" Edgar Cayce był popular­nym zawodowym fotografem. Dzieci kochały go i podziwiały jako miłego i przyjaznego wykładowcę Biblii na niedzielnych lekcjach. Jego własna rodzina kochała go za to, że był cudownym mężem i ojcem.

"Śpiący" Edgar Cayce był całkiem inną postacią. Dzięki swoim niezwykłym zdolnościom para psychicznym zyskał wdzięczność ty­sięcy ludzi. Wielu z nich zawdzięczało mu odzyskanie zdrowia a nawet życia. "Śpiący" Edgar Cayce był doskonałym di agnostykiem medycznym, prorokiem i pobożnym katolikiem, który zachęcał do zapoznania się z treścią Biblii.

W czerwcu 1954 r. Uniwersytet w Chicago nadał mu tytuł doktora w uznaniu za całokształt jego pracy i osiągnięć w dziedzi­nie medycyny. Niektórzy określają go także jako "religijnego wizjonera". W tym samym roku wydawnictwo "House of Mys­tery" obdarzyło go niezwykłym mianem "Najbardziej tajemniczego człowieka Ameryki".

Już jako dziecko, na farmie w pobliżu Hopkinsville w Kentuc­ky (gdzie urodził się 18 marca 1877 r.), zdradzał możliwości percepcji, które wykraczają poza normalne pięć zmysłów. W wieku sześciu czy siedmiu lat oznajmił swoim rodzicom, że czasem rozmawia ze "zjawami" niedawno zmarłych członków rodziny. Ro­dzice jednak nie potraktowali tego wyznania na serio, lecz przypisali je wybujałej wyobraźni wrażliwego dziecka, które było pod wraże­niem rozmów o częstym w tym rejonie wywoływaniu duchów. Później, w wieku szkolnym, zasypiając na krótko z książką pod głową mógł Edgar zapamiętać jej treść z fotograficzną dokładnością. Umożliwiło to Edgarowi szybkie ukończenie miejscowej szkoły. Ten dar nie został jednak do końca przez niego wykorzystany. Po ukończeniu siedmiu klas szkoły podstawowej Edgar wyruszył w świat w poszukiwaniu swego własnego miejsca w życiu.

Mając dwadzieścia jeden lat podjął pracę sprzedawcy w hurto­wni materiałów papierniczych. Po pewnym czasie jego struny głosowe uległy postępującemu paraliżowi, aż do całkowitej utraty głosu. Kiedy zawiedli lekarze, próbowano hipnozy, niestety bez skutku. Po roku leczenia u wielu specjalistów i wobec braku jakiejkolwiek poprawy ostatnią szansę ratunku dla siebie dostrzegł Edgar we własnych możliwościach "uśpienia" samego siebie. Zro­bił tak, jak to było z książkami. Gdy Edgar zasnął, przyjaciel jego zadawał mu pytania o przyczynę choroby i sposób jej wyleczenia, na co "śpiący" Cayce udzielił mu fachowej odpowiedzi z użyciem stosownych terminów medycznych i podaniem prostej metody leczenia. Po zastosowaniu odpowiedniej sugestii i po przebudzeniu się Edgar Cayce mówił już normalnym głosem.

Lekarze w Hopkinsville i Bowling Green w Kentucky chętnie korzystali z jego niezwykłego talentu do stawiania diagnoz swoim pacjentom. Wkrótce też odkryli, że Caycemu wystarczy nazwisko i adres pacjenta. Bez względu na to, gdzie pacjent się znajdował, Cayce widział telepatycznie jego umysł i ciało, jakby obaj byli w tym samym

 

 

pokoju. Nie potrzebował też żadnych dodatkowych informacji dotyczących stanu zdrowia pacjenta.

Jeden z lekarzy, dr Wesley Ketchum, sporządził raport o tym niezwykłym przypadku dla Towarzystwa Badań Klinicznych w Bo­stonie. Później, 9 października 1910 r., "The New York Times" poświęcił temu wydarzeniu dwie strony opisu wraz ze zdjęciami. Od tego momentu w całym kraju ludzie dotknięci nieszczęściem zaczęli szukać pomocy u "cudownego człowieka".

1

 


Edgar Cayce zmarł 3 stycznia 1945 r. w Virginia Beach. Pozostawił po sobie blisko 15 000 stenograficznych zapisów ze swych telepatyczno-wizjonerskich przekazów. W ciągu 43 lat udzie­lił ich dla ponad sześciu tysięcy osób. Dokumenty te nazwane zostały "READINGS" (czyt.: ridings).

"Readingi" te stanowią jeden z największych i najbardziej imponujących zapisów duchowej percepcji, jaka kiedykolwiek mia­ła miejsce na ziemi. Wszystkie te przekazy, korespondencja i rapor­ty zostały odpowiednio posegregowane, zarejestrowane, opisane i udostępnione psychologom, studentom, pisarzom i wielu bada­czom, którzy przybywają do A.R.E.

Można ogólnie określić, że około 60% tych przekazów dotyczy leczenia i troski o zdrowie, 20% to tzw. ,.life readings" (czyt.: lajf ridings), które dotyczą historii Ziemi i życia człowieka na Ziemi, pozostałe 20% można określić jako "inne". Do tej grupy zaliczają się readingi dotyczące biznesu, tematów dotyczących duszy i umys­łu. snów i ich interpretacji oraz wielu jeszcze innych spraw.

Fundacja pod nazwą A.R.E. (Association for Research and Enlightenment, Inc., adres: P.O. Box 595 Virginia Beach, Virginia 23451, USA) założona została w roku 1932 dla zabezpieczenia dorobku zawartego w readingach. Jest to stowarzyszenie otwarte dla nowych członków, którym udziela informacji o posiadanych zapisach, jest promotorem dalszych badań i eksperymentów, or­ganizuje konferencje. kursy i wykłady. Wydaje dla swych członków własne pisma. Można też wypożyczać z miejscowej biblioteki książki na temat readingów lub na tematy z nimi związane.

'Ta książka dotyczy przekazów Edgara Caycego, które zalicza­my do kategorii tzw. .,life readings", czyli readingów odnoszących się do życia człowieka na ziemi, a szczególnie okresu jego inkar­nacji na Atlantydzie. Są to zapisy. które należą do tych najbardziej zadziwiających i wstrząsających, jakie przekazał nam Edgar Cayce w czasie swego niezwykłego życia.

Na temat Atlantydy Edgar Cayce mówił w swych seansach w okresie pomiędzy 1924 i 1945 rokiem tak po prostu. jakby opisywał v-czesne latu Ameryki czy Anglii. Są to najbardziej fantastyczne. najbardziej dziwaczne i nieprawdopodobne informacje ze zbiorów Caycego. Można by tu było przedstawić tylko te przekazy, które są zwięzłe, przekonywujące i prawdopodobne, nie byłoby to jednak uczciwe. Zarówno mój brat, autor tej książki, jak i mój ojciec, Edgar Cayce, o czym dobrze wiem, nie znali informacji Platona o Atlantydzie ani żadnej innej książki na ten temat. Przed uzyskaniem tych readingów obaj nawet nie przypusz­czali, że coś takiego miało miejsce. Toteż nim ktoś powie, że to jest niemożliwe, niech wpierw weźmie pod uwagę następujące fakty. Jak widać, istnieje zadziwiająca zgodność w setkach readingów uzyskanych w ciągu dwudziestu lat. Przenoszą nas one w prehis­toryczny czas mitów i legend aż do zmian, które dosłownie zatrzęsły ziemią. Obojętne, czy jesteś miłośnikiem opowieści fantas­tycznonaukowych, czy też interesujesz się duszą człowieka, czy po prostu lubisz ciekawe historie, tym razem zapoznasz się z całkiem nowym pojęciem o życiu człowieka na Ziemi oraz jego zależności od Boga i współbliźnich. Muszę cię tu ostrzec, Czytelniku, że jeśli nabierzesz przekonania do tych readingów, nigdy już ten świat nie będzie dla ciebie tak oczywisty, lecz pełen będzie nurtujących cię podejrzeń, że opowieści fantastycznych wydarzeń też mogą opisy­wać prawdę. Ta niepewność i podejrzenia z czasem


tak narosną, że nabierzesz również przekonania do przepowiedni na przyszłość, jakie ujawnił nam Edgar Cayce.

Ze względów etycznych nazwiska w podanych opisach są fikcyjne, natomiast wydarzenia autentyczne, przeniesione z readin­gów. Numer przy cytowanym readingu wskazuje na pozycję jego rejestru, toteż można zawsze zwrócić się do A.R.E. o zasięgnięcie obszerniejszej informacji.

              Hugh Lynn Cayce

 

 


                                                    WSTĘP

Czy będąc inżynierem powinienem narażać swoją zawodową reputację na kpiny, lekceważenie przyjaciół i publiczne ośmieszenie z powodu napisania książki w przekonaniu, że istniała kiedyś Atlantyda? Odpowiedź brzmi prawdopodobnie nie, chyba że było się w bezpośrednim kontakcie z Edgarem Cayce i w stałej styczno­ści z jego readingami. Byłem przy nim od chwili mojego urodzenia w 1918 r. aż do jego śmierci w 1945 r. Był moim ojcem. Co więcej, dużo czasu poświęciłem na studiowanie zapisów, które pozostawił, a szczególnie tych, które dotyczyły Atlantydy.

Aby bardziej przybliżyć ten temat, przedstawię najpierw legendę o Atlantydzie, następnie zapoznam czytelnika z readingami Ed­gara Caycego o życiu i teorii reinkarnacji. Dzięki temu łatwiej będzie zrozumieć te fantastyczne dzieje zawarte w niezwykłych przekazach o Atlantydzie. Informacje zawarte w readingach po­staram się podawać możliwie w porządku chronologicznym. Po­staram się też wskazać te informacje w książkach i encyklopediach, które potwierdzają odkrycia Edgara Caycego... W końcu całość zostanie podsumowania z podaniem opinii autorytetów nauko­wych (głównie amerykańskich). Istnieje ważny, a może nawet ukryty powód, dla którego te informacje powinny być poważnie potraktowane.

Zacznijmy więc od legendy o Atlantydzie i argumentów za i przeciw jej istnieniu.

 

 

 


                                                                    ROZDZIAŁ 1

 

Legenda o Atlantydzie

"Odkrywcy wierzą, że odnaleźli Atlantydę, lecz nie na Atlan­tyku, ale na Morzu Egejskim" - taki nagłówek znalazł się w gazecie "Ledger-Star" z 19 lipca 1967 roku.

To wydarzenie zostało również opisane tego samego dnia w "New York Times" pod tytułem: "Znalezione miasto Minosa sprzed 3400 lat jest ogniwem łączącym z poszukiwaną Atlantydą".

Obie te sprawy dotyczą odkrycia miasta Minosa zasypanego dziesięciometrową warstwą pyłu wulkanicznego na wyspie THERA na Morzu Egejskim. Odkrycia tego dokonali dr James W. Mavor z Woods Hole Oceanographic Institute i pani Emily Vermeule, profesor historii sztuki greckiej na Uniwersytecie w Wellesley. Mavor i pani Vermeule wiązali to odkrycie z Atlantydą, ponieważ znaleziono dowody istnienia wysoko rozwiniętej cywilizacji i jej nagłego katastrofalnego upadku.

Warto zwrócić uwagę na tytuły. Gazety nie uznały za najważ­niejsze samego faktu odkrycia niemal nie zniszczonego miasta, jakie kwitło bujną kulturą 1500 lat przed Chr., lecz zwróciły uwagę na możliwość jego związku z legendarną Atlantydą.

Najstarsze wzmianki o Atlantydzie znajdujemy w dialogach Platona zawartych w utworach: Timaios i Kritiasz, które datuje się na piąty wiek przed Chr. Platon w rozmowie pomiędzy Solonem i pewnym egipskim kapłanem z Sais przedstawia tam Atlantydę jako wielką wyspę na Atlantyku, która zatonęła po katastrofie wulkanicznej około dziewięć tysięcy lat wcześniej.

Od czasów Platona napisano już setki książek i artykułów o Atlantydzie; większość z nich powstała w czasie ostatnich dwustu lat. Niektórzy uważają, że historia opowiedziana przez Platona jest nie tylko możliwa, ale i prawdopodobna. Inni próbują udowodnić, że Atlantyda to mit lub chcą urealnić historię Atlantydy, umiesz­czając ją poza Atlantykiem i w bardziej współczesnych czasach.

Znaczna część informacji o Atlantydzie zawarta jest w literatu­rze okultystów i innych nieoficjalnych ugrupowań. Sporo uwagi poświęcają Atlantydzie rozmaici amatorscy badacze i pseudonaukowy, być może dlatego, że oficjalny pracownik naukowy unika nawet podejmowania dyskusji na ten temat. Kilku dawnych pisa­rzy nawiązuje do legendarnego lądu, a najbardziej znanym jest prawdopodobnie Ignatius Donnelly, który napisał książkę pt. Atlantis, the Antediluvian World. Po raz pierwszy została opub­likowana w r. 1882, poprawiona i wydana ponownie w roku 1949 przez Egertona Sykesa. Dotąd w żadnej książce wcześniej ani później nie zgromadzono takiej ilości geologicznego, archeologicz­nego i historycznego materiału, jak też nie przedstawiono tylu logicznych i wymownych argumentów na poparcie istnienia legen­darnej Atlantydy.

    Argumenty Donnella opierają się głównie na podobieństwach kultury starożytnego Egiptu i Indian z Środkowej i Południowej Ameryki. Po obu stronach Atlantyku znajdujemy 365-dniowy kalendarz, tradycję balsamowania zmarłych, budowania piramid, legendę o potopie itd. Donnelly jest przekonany, że zarówno kultura starożytnego Egiptu jak i południowoamerykańskich In­dian ma swój początek w Atlantydzie i kiedy Atlantyda uległa zagładzie, rozprzestrzeniła się ona na wschód i na zachód. Donnel­ly sugeruje, iż potwierdzeniem tego jest również fakt, że Baskowie posiadają zupełnie odmienny język i strój od swych hiszpańskich sąsiadów. ("W zachodniej Europie jedynie język Basków nie jest aryjskiego pochodzenia" - Lincoln Library t. I, s. 516). Również mieszkańcy Wysp Kanaryjskich nie są podobni do żadnego z af­rykańskich plemion i znają mumifikację zmarłych. Donnelly twier­dzi, że Hiszpania, Portugalia i Wyspy Kanaryjskie były praw­dopodobnie lądowiskami, gdzie schronili się uciekinierzy z tonącej Atlantydy. Porównuje też nazwy miast z Azji Mniejszej i Środ­kowej Ameryki, które zostały już ustalone przed przybyciem  Europejczyków:


Azja Mniejsza                              Środkowa Ameryka

              CHOL                                          CHOL-ULA

              COLUA                                          COLUA-CAN

              ZUIVANA                            ZUIVAN

              CHOLINA                            COLINA

              ZALISSA                                          XALISCO

Tak wielkie podobieństwo, twierdzi Donnelly, wskazuje, że nie jest to tylko przypadek. Jego lista zawiera 626 źródłowych dowo­dów. Wbrew fali krytyki przedstawił swoje uzasadnienie. Posądzo­no go o to, że z odrobiny faktów stwarza górę przypuszczeń. Niemniej jego argumenty są po dziś dzień bardzo interesujące i warto by było, aby ktoś przy pomocy nowoczesnej techniki podjął się sprawdzenia faktów i domniemań zawartych w tej pasjonującej książce.

Egerton Sykes, badacz, który posiada prawdopodobnie naj­większy na świecie księgozbiór dotyczący Atlantydy, stwierdził, że od czasów Platona powstało już tysiące książek i artykułów na ten temat, a kilku autorów późniejszych uzupełniło argumenty Don­nella. W listopadzie 1948 r. w "Science Digest" pojawił się artykuł popierający możliwość istnienia Atlantydy. Pierwotnie artykuł ten został opublikowany w "Technical Engineering News" przez In­stytut Technologii w Massachusetts i m.in. omawiał najbardziej znane argumenty Donnella. W artykule tym zapoznaje się czytel­nika z niezwykłą konfiguracją dna oceanicznego Atlantyku, gdzie ukształtowanie terenu przypomina góry, doliny i równiny wraz z rowami, bruzdami i zagłębieniami, jakie tworzą rzeki i jeziora. Zadziwiające jest to, że stosunkowo niewielkie wypaczenie się skorupy Ziemi ( 1 / 8000 średnicy) może spowodować tak kolosalne zmiany, że duża część dna oceanu wypiętrzy się na powierzchnię, a gdzie indziej ląd ulegnie zatopieniu: że tak się mogło stać w przeszłości, przekonuje nas ten artykuł. Zdarzyło się, że w roku 1898 załoga statku układająca podmorski kabel została zmuszona do odszukania jego końca, który się wymknął na dno. W trakcie tych prac przy pomocy różnych przyrządów wyciągano również kamienie, które leżały na dnie. Jak podaje czasopismo: "trzy kilometry po powierzchnią oceanu owym szczególnym materiałem, jaki został odnaleziony, po szczegółowym mikroskopowym bada­niu okazała się być lawa wulkaniczna, której szklista struktura wskazuje, że musiała wcześniej stwardnieć na powierzchni". (Lawa, która twardnieje w wodzie nabiera krystalicznej struktury). Toteż rejon, gdzie lawa się formowała, a który teraz jest pod wodą, około 15 000 lat temu musiał się znajdować pod powierzchnią oceanu. Istnieje też inny, bardziej współczesny dowód na istnienie dawnego lądu w rejonie Atlantyku. Naukowiec R.W. Kolbe w roku 1957 ("Science" t. 126, s. 1053-1056) sporządził raport z próbek po­branych z dna oceanu na odcinku 3 km w środkowej części Grzbietu Atlantyckiego. W raporcie tym stwierdza, że w pewnej części osadowego materiału odnaleziono rośliny, których natural­nym środowiskiem jest wyłącznie słodka woda (pewien rodzaj alg), co świadczy o tym, iż ta część górskiego grzbietu wznosiła się niegdyś nad powierzchnią oceanu.

O. Mellis w roku 1958 w trakcie badań pochodzenia piasku zalegającego głębiny oceanu stwierdził, że jego struktura wskazuje na to, że piasek ten powstał kiedyś na powierzchni lądu.

W roku 1959 zamieszczony został w "Military Engineer" raport, w którym m.in. czytamy: "W czasie prowadzenia pomia­rów hydrograficznych przez U.S. Coast Geodetic Survey odnale­ziono w odległości 14 mil od brzegów Florydy, gdzie ocean ma już głębokość 900 stóp, wielkie otwory o średnicy pół mili i głębokości 500 stóp. Przypuszczalnie były to kiedyś słodkowodne jeziora w rejonie lądu, który zatonął."

Prawdopodobnie jeden z najlepszych technicznych argumentów na istnienie Atlantydy znajdziemy w "Ocean Bottom Investigations and Their Bearings on Geology". W zamieszczonym tam artykule Rene Malaise twierdzi, że środkowa część Grzbietu Atlantyckiego, a szczególnie znajdujące się tam kaniony nie mogły powstać na skutek istniejących w oceanie prądów morskich, lecz wyłącznie na powierzchni ziemi. Autor omawia także szczegółowo prądy mors­kie i ich wpływ na pokrytą lodem dwanaście tysięcy lat temu Europę i Amerykę. Rene Malaise przedstawia również rysunki ostrzy krzemiennych i porównuje materiały znalezione w Sandia Cave w Nowym Meksyku z krzemieniami odnalezionymi w Maro­ku i we Francji. Podobieństwo tych ostrzy wskazuje na ich wspólne pochodzenie. Skoro ich wiek ustala się na około 25 tysięcy lat, jak twierdzi Malaise, zatem ich użytkownicy mogli pochodzić z Atlan­tydy i wyjść z niej kiedyś na wschód i zachód.

Domniemania te nie dowodzą jeszcze istnienia Atlantydy. Najlepszy zatem jest dowód geologiczny, że duża część dna Atlantyku była niegdyś w przeszłości częścią suchego lądu.

Od czasu do czasu prasa przytacza wypowiedzi rozmaitych naukowych autorytetów, które opowiadają się za lub przeciw legendzie o Atlantydzie. Na przykład "San Jose Mercury" z dnia 17 lipca 1958 r. zacytował wypowiedź rosyjskiego fizyka i matema­tyka, profesora N. Lendera, który oświadczył, że na podstawie dwudziestoletnich badań dowodów na istnienie Atlantydy może z całym przekonaniem stwierdzić, że zarówno starożytne dokumen­ty, jak i najnowsze naukowe odkrycia wskazują na to, że taki kontynent wyspowy faktycznie kiedyś istniał.

Jednak mimo wysiłków badaczy i pisarzy, jak Donnelly i Mala­ise, mimo nagromadzonych materiałów z dziedziny archeologii i geologii nie istnieje bezpośredni dowód naukowy na istnienie Atlantydy. Brakuje znalezisk z dziedziny kultury materialnej. Mity i legendy z przeszłości wraz z opowiadaniem Platona przetrwały, aby przypominać ludziom o epoce, która minęła. Są kruche dowody na to, że Atlantyda "mogła istnieć", ale brak ewidentnego dowodu, że "istniała". Być może takie dowody zostaną w przyszło­ści odkryte, ale jak dotąd dla nauki Atlantyda pozostaje wciąż w kręgu mitów.

Z drugiej strony, czyż istnieje niezbity dowód naukowy na to, że Atlantyda nigdy nie istniała? Obecnie największym dowodem na to, że Atlantydy nie było, jest brak wyraźnego dowodu na jej istnienie... Większość geologów jest za takim generalizowaniem sprawy. Nie wierzą w to, że jakiś kataklizm mógł spowodować zatopienie całego kontynentu 14-20 tysięcy lat temu. Gromadzone są pewne dowody potwierdzające dramatyczną zmianę klimatu, jaka miała miejsce około 13 tysięcy lat temu, ale naukowcy


wykluczają koncepcję powiązania tego faktu ze zmianami na powierzchni skorupy ziemskiej. Taką ogólnikową postawę zajęła również Elizabeth Chelsey Baity w swej poczytnej książce America Before Man. Nawiązując do legendy o Atlantydzie pisze: "Nie jest niczym zaskakującym, że nie znaleziono rzetelnych dowodów na istnienie Atlantydy - jeżeli kiedykolwiek takowa istniała, to zniknęła na długo przed ludzką pamięcią. Przy normalnym proce­sie przesuwania się lądów potrzeba by milionów lat, aby tak ogromna masa lądu mogła zatopić się w głębinach morskich".

Każdy, kto ma możliwość przeczytać w książce Marona Gard­nera In the Name of Science rozdział dotyczący Atlantydy i Lemu­rii, może się dowiedzieć, dlaczego większość naukowców tak panicznie unika tego zagadnienia. Rozdział ten zawiera mnóstwo dokuczliwych, sarkastycznych docinków na temat teorii istnienia Atlantydy oraz tych, którzy o niej piszą. Główny argument Gardnera sprowadza się do tego, że brak jest jednoznacznych dowodów geologicznych czy archeologicznych popierających ist­nienie Atlantydy.

Inni zaś autorzy atakują Atlantydę pod innym kątem. E. Biork­man w swej książce Search for Atlantis na podstawie materiału zawartego w Biblii, Odyssei i dziele greckiego historyka Herodota doszedł do wniosku, że Atlantyda to jakieś starożytne hiszpańskie lub portugalskie miasto.

W książce Lands Beyond L. Sprague de Camp i Willy Ley podważają wiarygodność relacji Platona, opisując w jaki sposób atakowali go jego współcześni, i kończą konkluzją: "Co mógł mieć na myśli Platon, kiedy mówił o Atlantyku i leżącym tu kontynencie nie jest jasne po dziś dzień".

Również naukowcy z wielu innych dziedzin czują się zmuszeni zaliczyć istnienie Atlantydy do kategorii- mitów. W czasopiśmie "The American Scholar" z 1936 r. zamieszczono artykuł E.D. Merrilla (administratora Botanicznych Zbiorów Uniwersytetu Ha­rvard), zatytułowany Scuttling Atlantis and Mu, w którym autor za pomocą naukowych argumentów usiłuje zaprzeczyć możliwości istnienia Atlantydy. Wskazuje on na to, że nie ma filologicznych pokrewieństw pomiędzy językami obszaru Ameryki i basenu Mo­rza Śródziemnego, nie ma też takich samych upraw i ogrodowych roślin ani tych samych zwierząt. Artykuł omawia też rolnictwo w Ameryce, które wprawdzie jest podobne do agrokultury "Stare­go Kontynentu", ale tutaj uprawia się inne rośliny. Większość zbóż wraz z sezonowymi warzywami i owocami pochodzi z Europy, lecz pozostałe produkty amerykańskie mają tropikalne lub podzwrot­nikowe pochodzenie. Merrill przedstawia również imponujące spisy owoców i warzyw ze Starego i Nowego Kontynentu. Stara się dowieść, że człowiek dotarł do Ameryki z Azji i Atlantyda nie miała wpływu na rozwój wysokiej cywilizacji w Środkowej i Połu­dniowej Ameryce, tak samo jak Europa i Azja. Dalej Merrill stwierdza, że żadna roślina jadalna ani zwierzę domowe z wyjąt­kiem psa nie było wspólne dla tych dwóch różnych światów aż do roku 1492.

Ten pogląd o braku komunikacji w czasach prekolumbijskich jest wspólny dla ogółu naukowców.

T.S. Ferguson, archeolog i pisarz, w swojej książce Jedna trzoda i jeden Pasterz przedstawia imponującą listę faktów, aby wykazać podobieństwo kultur Środkowego Wschodu i Centralnej Ameryki. Przekonywująco wyglądają ilustracje: zdjęcia pieczęci, wyrobów garncarskich i obiektów architektury. Dodatkowo załącza listę 298 elementów wspólnych dla obu kultur. Przypuszczalnie pomysły i projekty podobnych, a nawet takich samych przedmiotów czy elementów mogą zrodzić się całkiem niezależnie od siebie w róż­nych częściach świata, lecz jeśli mamy do czynienia z tak ogromną listą różnych rzeczy i praktyk, które są wspólne dla Starego i Nowego Kontynentu, możliwość powstania ich całkiem niezależ­nie od siebie wydaje się być nieprawdopodobna.

Na stronie 22 i 23 książki Fergusona znajdujemy ilustrację pieczęci odkopanej w Chiapa de Corzo w Meksyku. Ferguson cytuje tu z listu dla Albrighta, z Instytutu J. Hopkinsa, następującą uwagę: .,pieczęć zawiera kilka bardzo wyraźnych egipskich hiero­glifów". Na stronach 49-52 Ferguson cytuje wypowiedź dla Georga F. Cartera, także z Instytutu Johna Hopkinsa, który stwierdza, że: "Niektóre z roślin pochodzą z pewnością z okresu przedkolumbijskiego. Spośród nich ogromna większość wywodzi się z terenów Środkowej Ameryki i południowe-wschodniej Azji, co wskazuje na ich wzajemną wymianę. Długo podtrzymywana doktryna o całkowitej izolacji Starego i Nowego Kontynentu nie ma już dłużej szans obrony. Fakty dotyczące pochodzenia naszych pospolitych roślin uprawnych powinny być rzetelnie, bez uprze­dzeń przebadane".

Takie oświadczenie chociaż nie dowodzi, że Atlantyda istniała, wska...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin