Echo zgaslego swiata - Polscy Fani Uniwersum Metro 2033.pdf

(1573 KB) Pobierz
Echo zgasłego
świata
Wybór najlepszych opowiadań polskich fanów
Uniwersum Metro 2033
Autorzy
Paweł Majka, Aneta Pazdan, Dagmara Adwentowska, Magdalena Kucenty,
Dawid Jaworski, Piotr Jedliński, Anna Wołosiak-Tomaszewska, Ilona Podgajna,
Komodo, Justyna Micota, Tomasz Przyłucki, Maciej „Sarajas” Głowacki, Marek
Zychla, Simon Zack
Pomysł serii Uniwersum Metro 2033
Dmitry Glukhovsky, 2009
Copyright © Dmitry Glukhovsky, 2016
Copyright © for this edition Insignis Media, Kraków 2016
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Spis treści
Paweł Majka | Halny
Aneta Pazdan | Upadek stacji Eden
Dagmara Adwentowska | Otwórz oczy
Magdalena Kucenty | Awers i Rewers
Dawid Jaworski | Czyściciel
Piotr Jedliński | Parias
Anna Wołosiak-Tomaszewska | Hexengrund
Ilona Podgajna | W ludzkiej skórze
Komodo | 320
Justyna Micota | Niemy
Tomasz Przyłucki | Miasto ‘33
Maciej „Sarajas” Głowacki | Pinokio
Marek Zychla | Protokooperacja
Simon Zack | Obietnica
Autorzy
Paweł Majka | Halny
Styczeń 2033
1
Zima w Nowej Hucie to piekło.
Słońce niemal całkowicie znika na kilka miesięcy za grubą pokrywą
ciemnosinych chmur, zawierających w sobie jeszcze nieco pyłu wyrzuconego w
przestworza potężnym uderzeniem Pożogi przed dwudziestu laty. Nie zostało go
wystarczająco wiele, by szkodzić ocalałym bardziej niż przejmujący do szpiku
kości mróz bądź stada wygłodniałych ludzi i zwierząt. Ale wciąż stanowi ponurą
pamiątkę. A czasem, gdy silne wiatry przyganiają powietrze ze wschodu, gdzie
spadła bomba, bywa niebezpieczny.
W schronach obywatelom Federacji nie wolno używać ognia. Zbyt mało
zostało opału, oszczędza się na wszystkim. No i pożar mógłby zabić wszystkich.
To, co w cieplejszych porach roku oznaczałoby katastrofę, zimą skończyłoby się
zagładą. Bo zimą nie byłoby dokąd uciekać. Ci, którzy umknęliby przed
ogniem, najpewniej zamarzliby szukając schronienia. Dlatego pełnym
monopolem ogniowym dysponowały zimą władze Federacji, dbające, by
wydawać obywatelom jeden gorący posiłek na dobę.
Szperacze prawie nie wychodzili na zewnątrz. Skupiali się na pomocy przy
zamkniętych hodowlach, sprzątaniu schronów i trzymaniu wart w wieżach
ogrodniczych – ruinach budynków przerobionych na szklarnie, dostarczających
pożywienia wiosną i latem.
Wnętrza schronów nie przestawały być zimą duszne i ciemne, zaczynało
jednak do nich przenikać zimno. Nieznośny letni upał wspominano jako objawy
raju. Pomagało,
że
opatuleni w co się da ludzie tulili się do siebie nawzajem,
pomagała nawet ciasnota. Ale jeśli zima trwała zbyt długo, zimno dopadało
mieszkańców schronów i tak.
„Jeżeli pożyjemy wystarczająco długo, by się dostosować do nowego
świata,
zmienimy się w niedźwiedzie – uznał Szrama. – Będziemy po prostu przesypiać
zimy”.
Z wyglądu już przypominali niedźwiedzie. Kocur, który narzucił na siebie
zdobyte gdzieś futro, niegdyś eleganckie, dziś poszarpane i pozbawione jednego
rękawa, wyglądał na dwa razy potężniejszego niż zwykle. Halnemu nie potrzeba
było takich dodatków, by sprawiać wrażenie wielkoluda. Ale i on przytargał
kiedyś do schronów barani kożuch pełen moli. Mole dodali do owsianki i zjedli.
Mech i Wstańka, jak zwykle nierozłączni, uszyli sobie identyczne płaszcze, co
stanowiło nie lada osiągnięcie, zważywszy,
że
zbierali na nie strzępki
materiałów po całej Hucie, i ich zimowe odzienie składało się wyłącznie z łat i
podszewki wypchanej czym się dało: kawałkami futra, szmatami, a nawet
strzępami przedwojennych gazet. Szare ciężkie płaszcze sięgały aż do podeszw
butów, a wysokie kołnierze, gdy zostały postawione, osłaniały całe głowy.
Reszty dopełniały kaptury kombinezonów i maski przeciwśnieżne. Elmo i
Szrama zadowolili się zdobycznymi polarami i narciarskimi kurtkami, a ostatni
z drużyny, Jurand... No cóż, on doprowadzał wszystkich do szału, bo lubił
mrozy i chodził wyłącznie w zwyczajnym kombinezonie, na który narzucił
wiatrołap z worka obszytego folią. Pozostałym robiło się zimniej od samego
patrzenia na starego
żołnierza.
Jeśli jednak zima w Nowej Hucie to piekło, jak nazwać miejsce, do którego
zaprowadziły ich tropy?
– Kurwa – rzucił człowiek, którego obecność narzucono im podczas tej
akcji, prawdziwy elegancik w podszywanej futerkiem skórzanej kurtce,
narciarskich rękawiczkach i butach wyciągniętych chyba prosto z jakiegoś
magazynu sprzed Pożogi. – Czy to jest to, co myślę?
Nie marnowali energii na odpowiadanie mu.
Prawdę mówiąc, nie polubili go. Z początku wlókł się noga za nogą, lękliwie
spoglądając na niebo i dygocąc ze strachu, ilekroć wydawało mu się,
że
dostrzega jakiś ruch w ruinach. Odetchnął z ulgą dopiero, gdy pierwszego
wieczoru wyprawy schronili się w jednej ze stanic, wykopanej już po Pożodze
ciasnej i ciemnej piwnicy.
Tam poczuł się jak w domu.
– Nigdy nie opuszczałeś schronów, co? – domyślił się Kocur.
– Panie poruczniku – warknął tamten, czym dodatkowo nie zyskał sympatii.
– Porucznikowanie zostawiamy pod ziemią – ofuknął go Szrama. – Tu jest
dowódca i reszta. A
że
ja jestem dowódcą, to ty zaliczasz się do reszty.
Zrozumiano?
– Pułkownikowi się to nie spodoba.
– Pułkownik nie miesza się do naszego
życia
tutaj i tak jak ty nie wychodzi
na powierzchnię. Bo to twój pierwszy raz, co?
– Pierwszy od dwudziestu lat.
– Widać. Kocur, trzymasz pierwszą wartę. Potem Jurand, Elmo, Mech,
Wstańka. Na końcu ja.
– A ja? – przypomniał o sobie Halny.
– Nie podobają mi się twoje oczy. Przyznaj się, czujesz wiatr?
Zgłoś jeśli naruszono regulamin