Julian Ursyn Niemcewicz - Rok 3333 Czyli sen niesłychany.pdf

(282 KB) Pobierz
JULJAN URSYN NIEMCEWICZ
Rok 3333
CZYLI SEN NIESŁYCHANY
(Poprzedził wstępem o sprawie żydowskiej w Polsce NIE WIEM KTO)
„Caveant Consules!”
„Czuwajcie Obywatele!”
Wydawca
Jeden Taki Pan
Domena Publiczna
Książka jest przeznaczona do bezpłatnego rozpowszechniania
Wypożyczanie i Kopiowanie dozwolone
Wydanie pierwsze w formie elektronicznej
Maj 2015
Opracowanie okładki
Skład i łamanie oraz konwersja do formatu epub
Dariusz Bugała
Korekta i Redakcja : Jeden Taki Pan
ISBN zbiorczy dla formatów: pdf, epub, i mobi
ISBN 978 – 83 – 942319 – 2 – 7
ISBN dla formatu pdf
ISBN 978 – 83 – 942319 – 3 – 4
ISBN dla formatu epub
ISBN 978 – 83 – 942319 – 4 – 1
ISBN dla formatu mobi
ISBN 978 – 83 – 942319 – 5 – 8
Wydawca
Jeden Taki Pan
W Hołdzie Dla „ prof.”
W dniu wydania tek książki, to jest 04.05.2015 roku, odbył sie pogrzeb „ prof. ” Władysława Bartoszewskiego. Przez zależne od żydostwa środki
masowego przekazu, wielokrotnie był nazywany profesorem, i wielkim człowiekiem. Ani to był profesor, ani wielki człowiek. Czasami się zdarza,
w książkach wydawanych przez Jednego Takiego Pana, że kropki na końcach ostatnich zdań w rozdziałach są klikalne. Nie inaczej jest i tym razem.
Wydawca w hołdzie dla Władysława Bartoszewskiego na stronie tej, zamiast kwiatów na grobie, zamieszcza w ostatniej kropce w tym zdaniu
stosowne hiperłącze, wystarczy je tylko kliknąć .
Wydawca
–3–
Słowo Wstępne
„Dziwna lekkomyślność i niedbalstwo Polaków o dobra
doczesne, zrobiły z Polski prawdziwe Eldorado dla Żydów„
Bismark
W
ięc dla śmiechu?
Dla śmiechu tylko wielki patryota i pełen zasług nasz pisarz dał nam tę książkę, ukazał grozę niebezpieczeństwa żydowskiego dla Polski,
przedstawił straszną przyszłość stolicy naszej zalewanej falą żydostwa?
Dla śmiechu tylko?
Kiedy w pierwszych latach ubiegłego stulecia, Juljan Ursyn Niemcewicz, zwrócił uwagę swoją na lud Izraela, który gnębiony i prześladowany
w całej Europie, doznał przytułku w naszym kraju, i odpłacił mu się za to dobrodziejstwo tak, jak owemu chłopu z bajki odpłaciła się ogrzana za
pazuchą jego żmija, rozsiedli wśród nas żydzi, stanowili zaledwie szóstą część ludności naszego kraju.
Ale byli już w nim narodem w narodzie.
Obcy mu wiarą, językiem i duchem.
Niby kliny, rozsadzali spoistość jego narodowych konar.
Widząc ich solidarność i zwartość, śledząc za pulsem ich dążeń, wsłuchując się w szept ich pożądań, zrozumiał on, że nad nami zawisła przez nich
groza niebezpieczeństwa wielkiego, że w niedalekiej być może przyszłości, Polska stanie oko w oko z strasznym wewnętrznym wrogiem, który do
spółki z zewnętrznymi, wymierzy jej w samo serce cios.
„Każdy
się u nas pyta
– napisał wtedy, –
co będzie z imieniem Polaka, co się stanie z Chrześcijaństwem, jeżeli lud ten zostawszy przy swej
oddzielności, przy swojej nienawiści i grubych przesądach, mnożyć się i dalej będzie w takiej jak dzisiaj progressyi?”
I na postawione to sobie pytanie, odpowiedział tą książką.
Rokiem 3333.
I ukazał w niej co będzie w stolicy Polski, w sercu, do którego się zbiega jej całej, jak szeroka i długa, – krew.
Czy tylko dla śmiechu?
Zapewne, że ten Moszkopolis w miejscu gdzie stała nasza polska Warszawa, ten powożący żydowską „dryndulką” potomek Czartoryjskich
i Zamojskich, ta żydowska lejbgwardya króla żyda, gubiąca w błocie na paradzie pantofle, i ten waleczny hrabia Lejbuś, który na balu u hrabiny
Rachel dał dowód przejmującego podziwem wszystkich żydów męstwa, gniotąc odważnie pająka, który się spuszczał z brudnego sufitu na głowę
księżniczki Jesielównej, na każde usta uśmiech sprowadzić muszą, ale któż z nas nie zasępi się poważnie, gdy rozejrzawszy się po drogiej mu
Warszawie, ujrzy obce mu i wrogie tłumy przepełniające wszystkie jej ulice, większość już domów naszych w żydów rękach, mnogość na każdym
kroku sklepów, rozbrzmiewających dźwiękami obcego nam języka?
Więc gdy to ujrzy, śmiech podobny zniknie niezawodnie wtedy z jego ust, i dojdzie on do przekonania, że wielki obywatel, chciał w swojej pracy
wyprorokować przyszłość Warszawie, jeżeli się nie opamięta, i spojrzawszy oko w oko niebezpieczeństwu, nie odżegna się od niego wysiłkiem
woli.
Rzeczywiście, Niemcewicz pisząc swój rok 3333, ten cel na widoku miał.
Pragnął nas przestrzedz,
Pragnął nas przerazić,
–4–
Zgłoś jeśli naruszono regulamin