Czern - Maja Lidia Kossakowska.pdf
(
469 KB
)
Pobierz
Maja Lidia Kossakowska
Upiór Południa
Czerń
Wydanie polskie:
2009
Data wydania:
2009
Projekt okładki:
Piotr Cieśliński
Ilustracje:
Dominik Broniek
Wydawca:
Fabryka Słów sp. z o.o.
www.fabryka.pl
e-mail: biuro@fabryka.pl
ISBN: 978-83-7574-112-4
Wydanie elektroniczne:
Trident eBooks
tridentebooks@gmai
Preludium
Na twoim miejscu bym tego nie robił.
To nie jest groźba ani ostrzeżenie. Ja nie grożę ani nie ostrzegam.
To proste stwierdzenie faktu.
Na twoim miejscu nie robiłbym tego, chłopie.
Nie pakowałbym się w te historie. Jasne, wydają się atrakcyjne,
egzotyczne, pociągające. Po prostu fajne. I zapewne są takie.
Ale nie dla ciebie.
Pustynia patrzy na mnie czerwoną, wyschłą kataraktą spękanej
ziemi. W oddali majaczą blade, błękitne i fioletowe masywy gór
Atlas. Wyglądają jak uśpione wielbłądy. Szosy prawie nie widać. To
ta spękana, cienka tasiemka wypłowiałego burego asfaltu, rzucona
na rudy lateryt gleby. A tamta cienka kreska na horyzoncie,
przypominająca zbyt zamaszysty ślad ołówka na delikatnej
powierzchni akwareli, to rzymski akwedukt. Lubię to miejsce. Ruiny
pośrodku czerwonej pustki. Odpręża mnie tutejszy nastrój, lekko
nostalgiczny, kwaśnawy aromat zatęchłego grobu. Siedzę w kucki
na szczycie marmurowego krużganka. Czekam. Mam tu na co
czekać.
Ty nie masz czego szukać.
Podnoszę głowę, przymykam powieki. Wiatr się wzmaga. Niesie z
rozpalonego wnętrza kontynentu drobiny piasku. Można się nim
upić, tym wiatrem. Zachłysnąć, oszołomić, do głębi nałykać
zwierzęcym szaleństwem, zapomnieć. Nafukać lepiej niż
jakimkolwiek kwasem, który miałeś w wilgotnych, słabych dłoniach
dzieciaka z dobrego domu.
Nie lubię cię.
Wkurzasz mnie. Przeszkadzasz. Zaburzasz mój niespokojny
odpoczynek, moje niecierpliwe wyczekiwanie. Moją chwilę ciszy
przed sztormem. Pstrykasz te swoje idiotyczne zdjęcia, ten
bezmyślny testament zdychających w upale wakacji. Twoja
brzydka, naburmuszona laska gapi się na starożytne kolumny z
miną zblazowanego klienta burdelu wybrzydzającego nad
przebrzmiałą urodą panienek. Wachluje się mapą turystyczną, że
niby tak jej nudno i gorąco.
Znam takie jak ona. Płaska, pospolita twarz bez śladu makijażu, na
opitolonych jak po tyfusie mysich włosach szmaciany kapelusz
gwizdnięty z pogrzebu niemowlęcia, bezkształtna bluzka,
workowate spodnie do kolan i sandały, które wyglądają, jakby ubogi
Mandingo wyciął je ze starej opony. Kwintesencja współczesnej
kobiecości. Panna Jesteś Tego Warta.
Vagina Dolorosa.
Wiesz co? Ona też mnie wkurza.
Coś mi się zdaje, że wybraliście się w niewłaściwe miejsce o
bardzo niewłaściwej porze.
Niewiedza niczego nie usprawiedliwia. Przeciwnie. Jeśli jesteś,
kurwa, za durny, żeby się tego domyślić, to pewnie nie masz prawa
żyć. Bezlitosna matka przyroda już o to zadba, chłopie. Tak mi się
jakoś widzi.
Poprawiam poły skórzanego płaszcza, bujam się na obcasach
kowbojek. Mały, płaski, przezroczysty skorpion przebiega po
kamieniach. Jaszczurka, złota, metaliczna jak elegancki długopis,
leży tuż koło mojego buta, pijąc gorąco wprost z marmuru i
powietrza. Niebieski pasek na jej boku przypomina ślad flamastra.
Marker podkreślający jej krótkie, nieważne istnienie.
Takie jak twoje, bracie.
Poprawiasz pingle na szerokim nosie przygłupa i pstrykasz te swoje
foty, jakby ci to mogło zastąpić porządny seks albo dobrą bójkę.
Swojej odętej księżniczki oczywiście nie wolno ci sfotografować.
Ona sobie nie życzy. To głupie, nie będzie się mizdrzyć, a poza tym
nie, bo taki ma kaprys.
Jeśli o mnie chodzi, to mógłbym najwyżej wgnieść jej mordę butem
w piasek i zobaczyć, co z tego wyniknie.
Nic specjalnego, obawiam się.
Ale tobie zostaje machanie cyfrówką nad stelą grobową jakiegoś
pieprzonego rzymskiego legionisty sprzed dwudziestu wieków.
W powietrzu unosi się coraz więcej kwarcowego, rudego pyłu.
Naciągam kapelusz głębiej na czoło. Szerokie rondo zasłania mi pół
twarzy. Leniwym gestem sięgam do kieszeni, wyjmuję papierosa.
Strzela zippo, ogień parzy palce, którymi staram się osłonić go od
wiatru.
Wiatr. Pachnie pustynią. Siłą, dzikością, szaleństwem. Groźbą,
gniewem i aktami desperacji. Zbrodnią. Zamykam z lubością oczy,
chłonę każdy suchy, gorący powiew. Nadchodzi to, na co tak długo
czekałem.
Hamsin.
To moja pora. Czas upału i niezdrowych zmysłów. Ładowania
akumulatorów na cały pieprzony rok. Czas wynajdowania nowych
historii.
Upuszczam peta na antyczny bruk ulicy. Wpada prosto w koleinę
wyżłobioną w kamieniu przez koła setek rydwanów.
Nie widzisz mnie, choć siedzę jak gargulec prawie nad twoją głową.
Jasne, że nie widzisz. Nie rzucam cienia.
Dobra. Chyba trzeba zejść i się przywitać. Nazywają to ponoć
dobrym wychowaniem.
Zeskakuję z muru na marmurowe płyty chodnika. Jedna pęka pod
moim ciężarem na równe połowy. Łuuup, mówią moje buty.
– Aaaaa – bezmyślnie rozdziawiasz usta.
Złota jaszczurka przestraszona śmiga do dziury pod kamieniami.
Wąski, lśniący pocisk z rozgrzanego na słońcu mosiądzu.
W powietrzu czuć zapowiedź burzy.
Plik z chomika:
Strych9
Inne pliki z tego folderu:
Discovering Your Self Through the Tarot - A Jungian Guide to Archetypes and Personality by Rose Gwain (1994).pdf
(53401 KB)
15. H. Zgółkowa, Język subkultur młodzieżowych.pdf
(5282 KB)
Behawiorysta - Remigiusz Mroz.pdf
(2251 KB)
Andrews Lynn V. - Kobieta Jaguar.doc
(1166 KB)
Klucze do Tarota Banzhafa.docx
(59 KB)
Inne foldery tego chomika:
Pliki dostępne do 19.01.2025
Pliki dostępne do 21.01.2024
Art
Audiobook
Audycje Z Paranormalium
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin