2015-05-23 NaszDziennik.pl - Totemy Freuda (cz. 1).pdf

(234 KB) Pobierz
Totemy Freuda (cz. 1)
Sobota, 23 maja 2015 (02:12)
Transcendentny świat z Bogiem Najwyższym, czyli z Bogiem Biblii, dla Zygmunta Freuda
nie istnieje
We „Wstępie” do pisma „Totem und Tabu”, przetłumaczonym z języka niemieckiego na
język hebrajski i opublikowanym w Jerozolimie w Wydawnictwie Stybel na przełomie 1930
i 1931 roku, Zygmunt Freud podkreśla, iż „nie rozumie świętego języka, jest całkowicie
wyobcowany z religii ojcowskiej – jak z każdej innej – nie może brać udziału w ideałach
nacjonalistycznych, ale nigdy nie zaparł się jego narodu, odczuwa jego swoisty rodzaj jako
żydowski i niczego innego sobie nie życzy”. Wprawdzie Freud przyznaje, że w pewnych
aspektach ma „respekt […] przed określonymi religijnymi naukami”, ale „nie jest
bezwartościowym, ażeby wycofać je z motywacji kulturowych przepisów”, takich jak np.
„nie zabijaj!”, ponieważ okazują się one „neurotycznymi reliktami” na drodze „pojednania
człowieka z kulturą”: „Prawdy, które zawierają nauki religijne, są tak zdeformowane i
systematycznie zakryte, że masy ludzi nie poznają ich jako prawdy”.
Co więcej, Freud mniema, iż jeżeli „dziecko nie byłoby pod wpływem” np. prawd
religijnych, to pewnie upłynęłoby wiele czasu, zanim ono „zaczęłoby czynić sobie myśli o
Bogu i rzeczach poza tym światem”, czyli o „Niebie”, które Freud za ateistycznym autorem
„pozostawia aniołom i wróblom”.
Psychoanalityczna koncepcja życia zapewnia, że „wychowanie uwolnione od ucisku nauk
religijnych być może niewiele zmieni w psychologicznej istocie człowieka, nasz bóg Logos
nie jest być może bardzo wszechmogącym, może tylko wypełnić jedną małą część z tego,
co obiecywali jego poprzednicy”, ale za to „nasza nauka nie jest żadną iluzją. Iluzją byłoby
wierzyć, że skądinąd moglibyśmy otrzymać to, czego ona nie może nam dać”. Cały ten
transcendentny świat z Bogiem Najwyższym, czyli z Bogiem Biblii, dla Zygmunta Freuda
nie istnieje. Jak doszło jednak w dziejach świata w ogóle do powstania wiary w Boga?
„Pierwsza forma” bóstwa
W psychoanalizie „totemizm”, czyli czczenie bóstwa jako zwierzęcia, stanowi początki
wszelkiej świadomości religijnej. „Totem-zwierzęta stają się świętymi zwierzętami bogów”,
których nie wolno było zasadniczo „zabijać i spożywać”, lecz tylko podczas „uroczystego
rytuału, jeden raz w roku”. To był ten okres w dziejach świata, w którym pojawiły się
„najgłębiej sięgające moralne ograniczenia – zakaz zbrodni i incestu”, które uniemożliwiały
prawdziwe życie człowieka jako syntezy „popędu seksualnego” i „popędu śmierci”. Jednak
ewolucyjny „wyższy rozwój”, nakreślony przez Darwina, doprowadził nie tylko do zmiany
„bóstwa” ze „zwierzęcego boga” na „ludzki”, lecz także do zmiany religii – aż do jej
słusznego zaniku.
„Jeden Bóg”
„Człowiek czyni […] moce przyrody […] bóstwami” i „nadaje im charakter ojca”.
Dlaczego? Z racji ich „bezradności” przed „zastraszaniem ze strony przyrody” i
„brutalności przeznaczenia, szczególnie jak się ono ukazuje w śmierci”, „ludzie” tworzą
sobie iluzję „tęsknoty za ojcem i bóstwami”. Człowiek nie radził sobie z „unicestwiającą
potęgą przyrody”, a także z „odczuwalnymi niedoskonałościami kultury”, które chciał
poprawić poprzez utworzenie sobie „iluzji” „Objawienia Boskiego”, które jest „produktem
zastępczym” niezaspokojonych popędów przyrody i jego własnej natury w sensie
apersonalnego „id”, utożsamianego przez Freuda z „ego”, czyli z podmiotowym „ja”
ludzkim. Tylko „prymitywny” człowiek „potrzebuje Boga jako Stwórcy świata, rządcy
rodu, osobistego opiekuna. Ten Bóg ma jego miejsce za zmarłymi ojcami, o których
tradycja może jeszcze coś powiedzieć”. Także współcześni ludzie „pozostają infantylni i
potrzebujący ochrony jako dorośli”, którzy nie wyobrażają sobie życia „bez jednego Boga”
jako „P r a w d y wiecznej”. Uważają oni, że „ludzki intelekt” potrzebuje „prawdy”, co
Freud zasadniczo kwestionuje.
„Wiara” w Boga jako „obłęd”
Freud pisze: „Nie wierzymy, że dzisiaj istnieje jeden wielki Bóg, lecz że w czasach
pierwotnych istniała jedna osoba, która wówczas musiała wydawać się bardzo wielką i która
następnie wywyższona do bóstwa powróciła we wspomnieniu ludzi”. Tak należy, według
Freuda, wyjaśnić „religię Mojżesza”, który „narodowi przyniósł ideę jedynego Boga”, a
która „nie oznaczała nic nowego jak ponowne ożywienie przeżycia z pierwotnych czasów
rodziny ludzkiej, które dawno [przed Mojżeszem] zaniknęło w świadomej pamięci ludzi”.
To jest wyraz represyjności względem człowieka: „Taka idea ma charakter przymusu, ona
musi znaleźć wiarę” i jako taką „wolno jest określić jako obłęd”, ale o „ile ona przynosi
powrót przeszłego [wydarzenia historycznego, chociaż w sobie iluzyjnego], musi się ją
nazwać prawdą”.
Klucz do psychoanalizy
Od kogo Freud czerpie inspiracje w jego psychoanalitycznej negacji prawdy o Bogu
Jedynym? Najważniejszy jest „wielki” Charles Darwin, od którego Freud „zapożycza
hipotezę, że pierwotnie ludzie żyli w małych stadach, każde z nich pod panowaniem
starszego mężczyzny, który przywłaszczał sobie wszystkie kobiety, a młodych mężczyzn,
także jego synów, albo wychowywał, albo usuwał”.
Od Atkinsona Freud przejął „kontynuację tej prezentacji” Darwina, „że ten system
patriarchalny znalazł swój koniec w oburzeniu synów, którzy zjednoczyli się przeciwko
ojcu, przezwyciężyli go i wspólnie zjedli”. Zaś z „teorii Totem Robertsona Smitha
przejąłem, że potem stado ojca zrobiło wolne miejsce dla totemistycznego klanu braci.
Ażeby móc żyć razem w pokoju zwycięzcy [nad ojcem] bracia zrezygnowali z kobiet, z
powodu których oni zabili przecież ojca i zobowiązali się do exogamii. Władza ojcowska
była załamana, rodziny uporządkowane według prawa matki. Zmienne nastawienie
uczuciowe synów względem ojca pozostawało w mocy przez cały dalszy rozwój. W miejsce
ojca wstawiono określone zwierzę jako Totem; było ono przodkiem i duchem ochronnym,
nie wolno było go zranić ani zabić, ale raz do roku spotykała się cała wspólnota męska na
uroczystej uczcie, przy której to poza tym czczone Totem-zwierzę zostało rozerwane na
części i wspólnie zjedzone. Nikogo nie wolno było z tej uczty wykluczyć, to było
uroczystym powtórzeniem morderstwa ojca, od którego wzięły ich początek: porządek
społeczny, prawa moralne i religia. Zgodność tej Totem-uczty Robertsona Smitha z
chrześcijańską wieczerzą wpadła przede mną niektórym autorom”. Jakaż to mitologizacja
obiektywnie prawdziwej, bo objawionej w Jezusie Chrystusie Prawdy o wiecznie Żywym i
wiecznie sprawiedliwym Bogu i Panu wszelkiego istnienia!
Mojżeszowa „religia Ojca”
Chociaż Freud musiał z tego powodu „wysłuchiwać ponawiane ostre zarzuty”, to pomimo
tego – jak twierdzi – „w późniejszych wydaniach mojej książki ich nie zmieniłem”, a z
„przeciwnikami” tego poglądu „nigdy się nie spotkałem”. Cały „rozwój” świata określony
został przez te poglądy i wszystko, co jest – według Freuda – „ponownym powrotem tego,
co wyparte”, czyli co „przeszłe, zaginione, przezwyciężone w życiu narodów”, a co „my
ośmielamy się utożsamiać z życiem duchowym” każdego „indywiduum”.
Życie to jednak jest całkowicie określone przez „psychiczne wydarzenia tamtych
pierwotnych czasów” i dlatego stały się one „dobrem dziedzicznym […] każdej nowej
generacji potrzebującej jedynie obudzenia, a nie odziedziczenia” tego „kolektywnego,
ogólnego posiadania ludzi”, co już jest ich własnością, którą należy w sobie i w innych
jednak tylko „obudzać” „powoli, z pewnością nie spontanicznie”. „Ojciec staje się
ponownie głową rodziny”, „bóstwa organizują się w rodziny, hierarchie. Jeden z nich
zostaje często wywyższony do głównego pana nad bogami i ludźmi”, a „w końcu następuje
decyzja przekazania jedynemu Bogu wszelkiej władzy i nieznoszenia obok Niego żadnych
bogów” i tak oto dochodzi do „ponownego odkrycia wspaniałości ojca pierwotnego stada”,
z którym „łączą się im przynależne uczucia” ludzkie. Te „dziecięce uczucia” „podziwu, czci
i dziękczynienia” względem „Boga Ojca” w „religii Mojżesza”, np. ofiarowane Bogu na
górze Synaj podczas „stanowienia prawa”, są tego przykładem.
Następnym krokiem jest „oddanie się Bogu” jako „reakcja na powrót wielkiego Ojca”. W
ten sposób „religia Ojca była na wszystkie czasy określona”, ale „jej rozwój nie został tym
samym zakończony”. Dlaczego? Ponieważ „do istoty relacji Ojca należy ambiwalencja”:
„Religia Mojżesza” nie udostępniła – według Freuda – „żadnej przestrzeni dla morderczej
nienawiści Ojca” ze strony „synów”, którzy „podziwiając i lękając się Ojca”, „zabili” Go.
Mojżesz wzbudził w ludziach tylko „świadomość winy z powodu tej nieprzyjaźni, złe
sumienie, że zgrzeszyło się przeciw Bogu i nie zrywa się z grzeszeniem. Ta świadomość
winy” była „przez proroków utrzymywana bez przerwy”, a dodatkowo utrzymywano
„umiłowaną iluzję, że było się narodem wybranym Boga”. Ze względu na „grzeszność”
poprzez złamanie „przykazań” „nie zasłużyło się na nic lepszego, aniżeli zostać przez Niego
ukaranym”. Ta religia Starego Testamentu uczyła coraz wyższej doskonałości poprzez
odnawiane „rezygnacje z popędu”. Stąd „ta etyka ma nieukończony i niedający się zamknąć
charakter kształcenia przymusowo neurotycznych reakcji” w każdym człowieku, którego
chce się po prostu „ukarać” za to, czego on ze swej natury ludzkiej jako takiej nie potrafi
uczynić. Dlaczego?
Niemożliwość „świętości”
„Niemożliwość racjonalnego uzasadnienia” „woli praojca” jest – według Freuda –
niemożliwością „zrozumienia ambiwalencji” nabudowanego na niej „pojęcia świętości”,
które jest wyrazem kontynuacji jego „woli” nawet po „jego usunięciu” przez synów-
ojcobójców. Ta „ambiwalencja” „opanowuje stosunek do ojca w ogóle”, ponieważ „święty”,
„poświęcony” oznacza także „skorumpowany”, „godny pogardy”.
A zatem ta „wola ojca” była nie tylko przeznaczona do uwielbienia, ale także do odrzucenia
ze względu na jego „żądanie bolesnej rezygnacji z popędu” seksualnego, „agresji”,
„destrukcji” etc. Wprawdzie należy zarówno religię, jak i religijną interpretację
rzeczywistości z tej racji odrzucić jako totalną „iluzję”, ale co jest w takiej „etyce
wspaniałego, pełnego tajemnicy, okazuje się w mistyczny sposób samozrozumiałym” i to
właśnie zawdzięcza się „związkowi” ludzkiej racjonalności z „religią”, czyli „pochodzeniu
z woli ojca”, co w przedziwny sposób realizuje się w życiu kobiet i mężczyzn jako dzieci
swoich rodziców, których one [dzieci] w procesie usamodzielniania się odrzucają, by
następnie jako dorośli w swoich rodzinach być prawie takimi samymi, czyli sprzecznymi w
sobie jak wcześniej rodzice, z racji ostatecznego pochodzenia ich wszystkich ze
wspomnianej i nieobliczalnej prawoli ojca.
Ks. prof. Tadeusz Guz, kierownik Katedry Filozofii Prawa KUL
Artykuł opublikowany na stronie:
http://www.naszdziennik.pl/mysl/137487,totemy-freuda-cz-1.html
Zgłoś jeśli naruszono regulamin